Pamiętnik odchudzania użytkownika:
czarnepazurki

kobieta, 40 lat, Warszawa

166 cm, 75.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

16 lipca 2013 , Skomentuj

save image

Zaufaj sobie... Zaufaj swojej intuicji, a los zacznie Ci sprzyjać!

Uwielbiam Ewkę, bo płynie przez nią tyle mądrości, o której często na co dzień zapominam...

Poznaje powoli mechanizmy swoich działań, zaczynam zauważać schematy, wg których funkcjonuję już tyle lat. To sabotowanie własnych wysiłków etc. 
Kiedys chyba to negowałam, nie wierzyłam w te psychologiczne gadki.
Teraz widzę, jak jakieś wzorce z przeszłości na maksa rządzą moim życiem.
Np. moje uciekanie przed wysiłkiem.
W ten weekend tak byłam zestresowana tym, ze robię wbrew sobie, tj. zamiast jechać do domu rodziców, siedziałam z moim chłopakiem ( który jest skłócony z moją rodziną, a raczej bratem i się zarzekł, że na razie tam nie pojedzie) i wegetowałam.
On robił posiłki, a ja zamiast podjąć jakąś decyzję, to spałam w ciągu dnia. Najzwyczajniej w świecie wegetowałam. Jadłam, a potem kładłam się spać. no dramat!
Potem odkryłam, że mam wyrzuty sumienia nie tylko wobec siebie, że robię xle ale i wobec mamy, która okazywała swoje niezadowolenie, ze nie przyjechałam do niej. Znów poczułam się jak kukiełka, którą każdy chce sterować i jednocześnie jak takie stworzonko bez woli, które smutne, ale z własnej woli daje się przekazywać z rąk do rąk.... Szok!
Przecież to ja żyję swoim życiem i wegetowanie w poczuciu nieszczęścia i beznadziei to mój wybór. Więc albo będę tym popychanym przez wszystkich stworzonkiem, albo przestanę zwracać uwagę na to, kto jest obecnie niezadowolony, kto czego ode mnie wymaga. Chcę, żeby zniknęła z mojej twarzy ta mina nieszczęśliwej zamyślonej dziewczyny, która gdy jest milcząca oznacza, że się poddała i jest w tym mega nieszczęśliwa....

Czytam teraz taką książkę Arthura H. Bella "Nie musisz tego słuchać. Jak powstrzymać przemoc słowną w pracy". Kupiłam ją nie ze względu na pracę, ale na tę przemoc słowną, której jak się okazuje jestem ofiarą, albo raczej pozwalam traktować mnie jak ofiarę. 
"ktoś może czuć się "zranionym łabędziem" w swojej pracy. Jednym ze smutnych faktów z życia zwierząt jest to, że przygnębiony osobnik, wszystko jedno czy łabędź czy kijanka, jest szczypany, niepokojony i dręczony na różne sposoby przez silniejsze i zdrowsze zwierzęta. Darwin niewątpliwie to właśnie miał ba myśli, mówiąc o silnych reproduktorach eliminujących słabszych.
To, co sprawdza się w przypadku łabędzi, kaczek i teorii Darwina, okazuje się jednak bardzo nie na miejscu w zyciu człowieka. jeżeli w karierze4 zawodowej zdarzyło się komuś, że przyklejono mu łatkę "zranionego łabędzia" (np. z powodu niskiej pozyji, nieudanego projektu, notorycznego docierania sie z szefem, przymusowego transferu z innego wydziału lub jakiegokolwiek innego względu), to trzeba się wystrzegać zjawiska "dokładania", czyli zmawiania się pracowników wyższych rangą przeciwko osobom, które wykazują się jakimś rodzajem słabości. Zdarza się, że ulubioną formą myslistwa w jakimś biurze jest polowanie na tych, którzy robią wrażenie najbardziej potrzebujących i wystraszonych."
To tylko jeden z poruszonych aspektów,ale ewidentnie jak się jest przygnebionym, to działa się na swoją niekorzyść. Przyjaciele być może się zainteresują, ale tak naprawdę to jest wzorzec z dzieciństwa, kiedy przyzwyczailiśmy się w większości, ,że robiąc smutną minkę, stosując strategię przygnębionego dziecka, przytrafi nam się coś miłego: ktoś się nami zainteresuje, poświęci nam uwagę na rozmowę, przytuli, kupi coś słodkiego na poprawę humoru, etc. Jednak ten wzorzec szybko się dezaktualizuje.


teraz chciałabym mniej wiecej opracować grafik jedzenia:
chyba 4 posiłki...
Obiad około 16:30.
Tylko czy dam radę robić go dzień wcześniej...

23 maja 2013 , Komentarze (2)

Patrzenie w przeszłość czasem daje do zrozumienia kilka rzeczy, ale czasem jest przygnebiające.

Przed chwilą przeczytałam wszystkie swoje wpisy od kiedy zalogowałam się na tym portalu i znów przed oczami stanął mi obraz mnie samej walczącej z tym samym, bez większych sukcesów.

Ale nauczyłam się kilku fajnych rzeczy: robić ciekawe i zdrowe posiłki, nauczyłam się wielkości porcji, które prowadzą do zrzucenia wagi. 
Często zapominam o tych rzeczach, które już umiałam.
Tak jakbym traciła umiejętności,które miałam. Chyba człowiek i jego ego/głowa/przekonania to bardzo "niestabilna konstrukcja" i jeśli w moijej codziennej drodze nie będą mi przyświecały dalekobieżne cele, może się okazać, że przebimbam najfajniejsze lata oglądajac seriale na tvn player i czytając Pudelka...

A ja... chcę mieć fajne życie i być dobrym człowiekiem i wyhodować małych dobrych ludzi:
- utrzymywać kontakt z moją rodziną, móc kupować im upominki, wyjeżdżać na wspólne wakacje, etc.
- mieć rodzinę, najchętniej dwójkę lub trójkę dzieci. Tylko nie wiem, czy teraz zdążę :)
- mieć męża, który będzie mnie wspierał, z którym będę wychowywać dzieci w duchu miłości i akceptacji, mądrości i szacunku i zaufania do ludzi.
- chciałabym mieć fajny dom lub mieszkanie, przestronne z miejcem dla mnie, prywatnym, z biurkiem, dużym oknem i balkonem.

jak do tego dojść?
- muszę chyba podzielić się moimi marzeniami z moją drugą połówką.
Ciekawe co on na to.
Jest raczej zwolennikiem prostego życia, z małymi wymaganiami oraz filozofii małych kroczków. Dużo się od niego nauczyłam.
 Dodatkowo, ja pewnie ze strachu, że on mnie wysmieje, albo się przestraszy, że mam jakieś plany wobec niego...
Nie chcę zachowywać się jak asekurantka, ale w głowie mam, że jeśli on nie będzie tego chciał, to być może zakończyć tę znajomość. Oczywiście to coś więcej niż znajomość.

Kariera
w tej chwili brak.
Jednak zależy mi na tym marzeniu z rodziną, a jak je osiagnąć, jesli nie przez wyższe zarobki, niezależność i wiarę w to, że się uda.
- rzecz z jaką się waham, to rozpoczęcie współpracy związanej z działalnością mojej mamy, jednak nie mam pojęcia o branży.
teraz jestem pracownikiem admiistracyjnym i raczej w tej firmie nie czeka mie już nic lepszego, większego, etc....

Ciało

W triatlonie w tym roku nie wezmę udziału, ale chciałabym, żeby nie samo ciało było moim elem, ale aktywność fizyczna.
Chcę wzmocnić swoje mięśnie głębokie, by móc robić pozycje w jodze z serii body balance.
Wyrzeźbić i wyszczuplić ciało, żebym czuła się w nim swobodnie.



21 maja 2013 , Komentarze (2)

Postanowiłam, że będę obserwować uważnie swoje reakcje związane z próbami odchudzania. Już kiedyś czytałam, nawet w jednym z artykułów na Vitalii, że często osoby, które nie mogą schudnąć, po prostu tego nie chcą. 
Pomyślałam, że to jakiś absurd. Ja osoba, która wydaje kupę kasy na diety, wagi, urządzenia kuchenne, notesiki do zapisywania jadlospisu i tablety, które mają rzekomo w tym pomóc, miałaby zwyczajnie nie chcieć, żeby to się stało??????
Przecież ja chcę tak bardzo, strasznie, najbardziej!
Dopiero po przeczytaniu książki "Potęga teraźniejszości" i to nie od razu... zaczęłam rozumieć ten fakt nie "głową", ale jakoś głębiej. Już kilka m-cy temu wydało mi się logiczne, że moja ciagła walka z obżeraniem/słodyczami/kilogramami etc, to problem zastępczy. To znaczy... boję się wielu rzeczy i mam mnóstwo nawyków w codziennym życiu, które polegają na uciekaniu od stawiania czoła rzeczom: nowym/niewygodnym/wymagającym ode mnie wysiłku i mój horyzont marzeń kończy się na pieknych zdjęciach smukłonogich pań i moich starych fotach "kiedy bylam chuda".
A mam przecież 30 lat, mam kochającego faceta (chociaż w związku też wielkorotnie kieruję się strachem), super rodzinę, choć nie idealną, ale boję się wielu rzeczy, jestem zachowawcza i nie chcę, żeby ktoś mnie nie lubił.
Zaczęłam obserwować swoje nawykowe zachowania, strach przed odważnymi krokami, który na płytszym poziomie, na poziomie myślenia i ego mnie paralizuje.
Np aparat słuchowy dla babci. Wpadłam na ten pomysł i zamiast go zrealizować, to strach przed ilością pracy i informacji, które muszę zdobyć, oraz przed porażką , że nie uda mi się tej zbiórki zrobić, sprawił, że nic nie zadziałałam. 

8 grudnia 2012 , Komentarze (2)

Skonczyłam dietę bezglutenową, bo podobno wyleczyłam się  z candidy. Skończyłam 2-tygodniowe wyzwanie ćwiczeń chodakowskiej przed zajęciami na rurę i teraz nie mam dwóch celoow.
zaczęłam duzo jeść. Nie mogę się powstrzymać od jedzenia słodyczy. Nie mogę jakoś albo nie chcę.  Jakoś muszę wrócić na tor.

4 grudnia 2012 , Komentarze (2)

Jestem ju,ż mega zmęczona gotowaniem codziennym w moim małym klitkowatym mieszkaniu.
Jestem na wymagjącej diecie, jeśli chodzi o produkty, ale niesetty nie mam już siły, tak przynajmniej sobie tłumaczę, na pilnowanie kaloryczne. Mimo, że mam wykupioną Vitalię. 

To już prawie 4 miesiące od kiedy nie jem chleba, glutenu, nabiału, cukru, etc. 
Cera na pewno mi się poprawiła, mam lepsze paznokcie, ale mam już serdecznie dosyć tego gotowania.
Nie wiem, czy mi to pomoże czy nie, ale zdecydowałam się na kupno szybkowaru. Codziennie gituję sobie kaszę albo ryż, więc myślę, z epod tty, wzgleem to może mnie całkiem wspomóc.
Zdecydowałam się na szybkowar Hawkins, tak co w miarę zgrabnie wyglada, bo aneks kuchenny w moim mieszkanku jest bardzoograniczający.
No nic. Jakoś musze się podnieść i zacząć znowu ćwiczyć, To 3 dzień, od kiedy nie ćwiczę i czuję się z tym fatalnie.
Dzisiaj idę na badanie, żeby sprawdzić, czy ta moja dieta rzeczywiście coś mi dała.... zobaczymy.
Potrzebuję zaczerpnąć jakiejś siły, nie proszę tak wporist o wsparcie,m a moze powinnam....

Kurcze, chcę sobie wyznaczyć nowy/ mały cel, że by mieśc powera na te kolejne dwa tygodnie..... do urodzin....


1 grudnia 2012 , Komentarze (5)

Dieta, która mnie przybliża coraz bardziej do bycia szczupłą jest super!!!!! Właśnie miałam tego próbkę. Jestem na wyjeździe szkoleniowym i moze to taka glupota, ale otrzymałam tyle komplementów, ze szok:) Jak na mnie :) Prosiło mnie od tańca tylu facetów, że już nie pamiętam, kiedy ostatnio mi się coś takiego przytafiło.

Jestem pewna, że dzięki temu, że czuję się szczuplejsza i bardziej pewna swojej atrakcyjności, jestem również weselsza i pełna pozytywnej energii i być moze przyciągam też do siebie ludzi :) Podoba mi się to! Lubię To!

Dziś miałam mega zajęty dzień, ponieważ jestem na tym szkoleniu z ramienia organizatora i muszę załatwiać wiele spraw. Ale udało mi się pójść na basen i zaliczyć Killera i wpaść na saunę. Do tego tak się wytańczyłam, że po prostu czuję się świetnie.
Spotkałam sporo miłych ludzi i bardzo mi się z nimi fajnie gadało. Chyba trochę odżyłam. Ta ostatnio uprawiana przez mnie izolacja wcale nie wpływa na mnie dobrze! Aha! i nie wydałam ani grosza!!!!

Dzisiaj mialam tez pierwszy obiad bezglutenowy, ktory zamowilam u szefowej kuchni. Bo do tej pory próbowalam sama cos wymyślec. 

Cel: 4 posiłki dziennie: OSIĄGNIĘTY!
Cel: pójść spać z lekkim poczuciem głodu: OSiągniety !!!!
Także super.

Wczoraj zrozumiałam też na basenie, że moje pojęcie szczupłej mnie było zaburzone. Teraz gdy dzieki cwiczeniom kształtuje mi się ciało, zdałam sobie sprawę, że ciągle mam oponkę i że ciągle mam sporo tkanki tłuszczowej na nogach i że mogę teego nie mieć, a wtedy zmini mi się talia.

Trochę mam niepokojącą sytuację zawodową, bardzo się tym stresowałam.
W każdym razie... MOJE NAJLEPSZE SZKOLENIE!


28 listopada 2012 , Komentarze (2)











Listopad/grudzień

Pn Wt Śr Czw Pt So Nd


18







Killer

19 20 21 22 23 24 25

Turbo o 6:30 rano Killer o 6:30 Turbo o 6:30 odpoczynek Killer o 6:30 Turbo o 6:30 Killer o 14:00


Szybki bieg 1 h wieczorem, tętno: ponad 150



Szybki bieg 52 min tętno ponad 160

26 27 28 29 30 1 2

Skalpel o 6:00 Turbo o 6:00 Skalpel o 6:10 Basen 40 minut Killer /basen 30 minut Killer


1 h biegu







To już 11 dzień moje aktywności i 10 dzień treningu z Ewą.
Miałam dziś robić killera rano, ale od kilku dni łapią mnie ciągle kolki. Chyba jeszcze nie przestawiłam ilości pożywienia, którą przyjmuję do takiej aktywności fizycznej. Po prostu, jelita muszą być chyba lżejsze, żeby dobrze się ćwiczyło. 
W każdym razie po Turbo i Killerze nie miałam już ostatnio ani grama zakwasów, a po poniedziałkowym skalpelu owszem. Zatem sru! do dzieła i zrobiłam ten zestaw :)

MOJE CELE
21 grudnia: Moje Urodziny: zmieścić się w niebieskie dżinsy
 3 razy w tygodniu biegi :)

marzec 2013 : biegnę w półmaratonie

czerwiec 2013: wesele przyjaciela mojego Mężczyzny, do tego czasu pracować nad swoim ciałem
z pasją i satysfakcją, cieszyć się efektami, nosić super s3ksowne rurki, prężyć się jak struna,
i z dumą kołysać szczupłymi biodrami obciągniętymi mięśniami :) jeeeeeee

Raport

2 tydzień z Ewą 
do czerwcowege seksi objawienia pozostało 26 tygodni 
do urodzin zostały 3 tygodnie

21 listopada 2012 , Skomentuj

Miałam wczoraj totalnie, totalnie dzień złego wyglądu. Nie podobałam się sobie, w  moich ubraniach, nie podobała mi się moja sylwetka, to że wyglądam często jak wieśniara mimo, że wiem jak mogłabym wyglądać. Wkurza mnie to, że nie mam ładnych ubrań, albo tak misię wydaje... już nie wiem.
W każdym razie wczoraj humor poprawiło mi to,że przymierzyłam swoje za małe do tej pory rurki z Gapa i... dopięłam się w nich. Co prawda moje nogi nie są jeszcze smukłe i wyglądają trochę jak serdelki, szczególnie uda, do tego na brzuchu mam jeszcze sporo tkanki tłuszczowej, właściwie siedząc złapałam taką dużą garść wygląda na to, że mam na samym przodzie brzucha z 3 litry tłuszczu. W sumie mnie to nie podłamało, bo pomyślałam, że jak to zgubię to będę miała proporcjonalnie szczuplejsze nogi i boczki. I dzięki temu... poszłam pobiegać! Biegałam godzinę na dosyć wysokim tętnie około 145-150.

Od kiedy ćwiczę z Ewą zupełnie inaczej mi się biega. Jestem jakaś taka bardziej świadoma swojego ciała, pewniej stawiam kroki. Krok w biegu jest dla mnie innym doświadczeniem, czuję, że biegnę bardziej "do przodu" tzn mocniej wybijam się ze stopy, bardziej ciągnę nogi do przodu, wkładam w to więcej pracy, ale jednocześnie jest mi dużo swobodniej niż wcześniej.
Dziś po obiedzie chcę zrobić Turbo (wczoraj był kiler). Mam trochę utrudnione zadanie, bo powinnam sprawdzić swoje tłumaczenie, ugotować obiad i spotkać się z koleżanką z okazji jej urodzin. (po cichu liczę na to, że nie będzie mogła :P). 

A dziś: pełna zrozumienia dla swojej niedoskonałości w dążeniu do celu etc, 
po prostu chcę: utrzymać 4 posiłki:
śniadanie
2. sniadanie o 12:00
obiad ok. 17:00
i przekąska ok 20:00/ albo i nie... :) może też pójdę biegać :)))

20 listopada 2012 , Skomentuj

Dziś czwarty dzień z aktywnością rano.
Zostało 9 dni do treningu na rurze :))) 
Czyli cała godzina w kusych ciuszkach przed lustrem :)
łydka ściskana rurką, etc. 
To również 9 dni mojego wyzwania i dosyć ciężki weekend, bo mam pracę na zlecenia po pracy :))) Ale dam radę.
Wczoraj lekką załamkę zaliczyłam. Zaczełam jeść jakieś płatki owsiane, żęby rozładować napięcie.
próbowałam zanalizować skąd to napięcie się wzięło i uznałam, że:
1) Produkuję sobie napinkę, że założyłam sobie zbyt trudny cel (często tak robiłam, np przy  magisterce_ zbyt ambitny temat, a potem poczucie obezwładnienia, albo raczej to obezwładnienie najpierw, a potem poczucie , że jestem do niczego, że dla mnie za trudne!)

2) odwlekam to co i tak nieuniknione i przez to produkuję w sobie jeszcze większy stresior; wczoraj zamiast sprwdzić filmi pobiegać, najpier pochłonęłam górę jedzenia, a potem zafundowałam mojemu Panu namiętny zryw. ( aż głupio przyznawać się przed samą sobą, że to z wynikło z prokrastynacji!!!)

3) obawa, że nie dam rady finansowo. A tak naprawdę mam kilka wyjść, tylko rzeczywiście muszę się trochę ogarnąć. Za dużo wydaję na jedzenie.... świeże warzywa są mega drogie... mięcho też dosyć. Może lepiej jeść wiecej kaszy....ryżu...

4) sabotuje ogólnie swoje założenia.... nie wiem o co cho....
czyżby,m nie była gotowa na zmianę????
A może trzeba to przejść, jak falę dreszczy przy chorobie....


17 listopada 2012 , Skomentuj

Niestety mimo wczorajszej "nauczki" w postaci bólu brzucha i innych mniej przyjemnych syndromów  z powodu napadu orzeczchowego czyli peanut binge, dzisiaj znów sięgnęłam po orzechy łukskane. Jakieś byle jakie nerkowce z Tesco, które byly moim zdaniem źle przechowywane. Zjadłam w każdym razie tych zatęchłych orzechów około 90 g, zatem ok. 500 kalorii... Wszystko przez to, że według dzisiejszego jadłospisu (śniadanie o 9, obiad o 15 a kolacja o 19) nie dałam rady znieść psychicznie, że mam według mojego planu "prawo" do jeszcze jednego posiłku, mimo, że WCALE NIE BYŁAM GŁODNA

Dlaczego zatem musiałam wtrząchnąć te orzechy? Chyba dlatego, że uznałam w głowie, że zasługuję na małą przyjemność. Tak jakby odmowa tych orzechów, czyli de facto lepsze dla mnie, byłoby dla mnie jakoś krzywdzące.
Tymczasem znów sobie obciążyłam żołądek, wątrobę i krew.  A więc zachowałam się jak kombinator, który szuka luk prawnej: "Przecież ustaliłam, że 4 posiłki, to dlaczego mam jeść trzy i sobie odmawiać tego jednego"
Kochana Marlenko!!!!
To, że wyszło tak, że nie potrzebowałaś tego jednego posiłku, to tak naprawdę ukłon dla Ciebie. Bo jestem mądrą dziewczynką i cieszę się, że nie niejedzenie takiej przekąski , której nie potrzebuję sprawia, że moje ciało szybciej się oczyszcza.

Mądre nawyki, system wczesnego ostrzegania, przygotowane strategie w sytuacjach podwyższonego ryzyka: czyli picie wody i skierowanie myśli na coś innego: np, że czas zadzwonić do siostry (to może tylko odwlec) pomyśleć sobie jak super będę wyglądać w moich rurkach z Gapa :)
Albo jak będę wyglądać w nowych ciuchach z HMu albo Zary.