Pamiętnik odchudzania użytkownika:
czarnepazurki

kobieta, 40 lat, Warszawa

166 cm, 75.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

15 listopada 2012 , Skomentuj

Niby ten mój brzuch nie jest taki najgorszy... ale to, że jest w miarę płaski jest tylko złudzeniem, że nie mam oponki....
Bo ją mam i najwięcej chyba akurat odkłada mi się na tzw. boczkach, co powduje okropny dyskomfort, gdy podwujają mi się bluzki, obniżają mi się spodnie...a w brzuchu miałam wczoraj rano 85, w brzuchu przez pępek czyli trochę wyżej 82, czyli ewidentnie mam tam 3 cm które się rozkładają .
MOJE CELE OBECNEGO AKTYWNEGO ŻYCIA I MĄDREGO ODŻYWIANIA

UDA 
CEL   początkowy 53 CM    
CEL końcowy     50 CM

TALIA
CEL początkowy 68 cm

Waga:
Cel najbliższy 57 kilo
Cel środkowy 55 kilo
Cel ostateczny 53 kilo

oraz najważniejszy cel
PRZYGOTOWANIE DO PÓŁMARATONU oparte na regularnych biegach min. 3 razy w tygodniu

WYRZEŹBIONE ciało i Pełna Energii Dziewczyna czyli ja
dzięki regularnym TRENINGOM Z EWĄ :)))
Docelowo 3 razy w tygodniu. 


13 listopada 2012 , Skomentuj

No i stało się. Przyszedł moment, kiedy mój entuzjazm znikł. Entuzjazm i energia do robienia posiłków wg diety, do radzenia sobie ze stresem.
Jakie emocje dzisiaj czułam....
NIEPOKÓJ z dwóch powodów
1) że wydałam za dużo pieniędzy z karty kredytowej, którą próbuję spłacić
2) z powodu kłótni bardzo zaciekłej z osobą z pracy. Osoba nie ma silnej osobowości, toteż ta wyczerpująca kłótnia nie była żadnym osiągnięciem, tylko wykańczającym procesem. Ale w sumie doprowadziła mnie do kilku decyzji.

A może kolejnym powodem...
Wiem, wiem! wiem!
Tych powodów jest dużo więcej..
m. in byłam już zmęczona tym, że będę musiała przygotować sobie obiad, wg moich ambicji i wyliczeń. więc odwlekałam ten nieprzyjemny moment, laziłam po sklepach i kupowałam głupoty. Potem jak już przyszłam do domu, to z lenistwa zaczełam robić posiłek na oko, czyli nie trzymając się mojego planu. Potem zjadłam przeewidzianą przez siebie porcję i jeszcze to co miało byc dla mojego chłopaka. Nic dziwnego, że już łapałam doła:

1) że mi nie wyszło, bo znowu zarzucam swój plan
2) że zjadłam zbyt dużo i zaraz popsuje to, co osiągnęłam. Nie tylko dotychcaszowe efekty, czyli: mniej tłuszczu na udach i brzuchu, ale również spowoduje spadaek nastroju....
Ech .... poza tym byłam chyba przytłoczona zbyt napiętym planem dnia narzuconym przez siebie. Miałam skończyć tłumaczenie po pracy, zrobić obiad, pozmywać, zrobić ewkę chodakowską i to wszystko do 19:00, bo potem Kino z bratem.... o matko przesadziłam
a

ale na pewno przesadziłam też z moim nastawieniem.... z napinką...
Cholera Jasna , co ja się tak napisanm. Napinam się napinam, a potem mam już serdecznie dosyc tej napisnki i nawet to , co było super psriste wydaje mi sie trudne!!!!!!


Kolejny powód to stres związany z decyzją życiową.... Zostać w Warszawie czy wrócić w rodzinne strony, gdzie być może mogłabym rozkrecić, czy sie zająć rodzinnym biznesem....

Powyznaczałam sobie za dużo limitów. 
Jak być dka siebie łaskawszą :)
Chcę biegać, chcę się dobrze bawić, chcę wypełniać swoje obowiązki......
Jest dopiero 13.11 a ja wydałam już o 200 złotych więcej niż zarabiam.... A miałam taki ambitny plan.

Niektóre plany mi wychodzą inne nie.  Chcę nauczyć się kontrolować napinkę i mieć jakiś sposób w zanadrzu.
W zeszłym roku, przy moich super sukscesach w odchudzaniu, mialam zasadę, że gdy mam ochotę coś zjeść, czyli stupid craving, piłam szybko dwie szklanki wody mineralnej. I bardzo dobrze na tym wychodziłam! Osiągnęłam 54 kilogramy!. 

Pamiętam też jak łatwo się załamałam, gdy waga pokazywała mi, że ważę więcej niż zakładałam. Tak też nie powinno być.

Do tego moja , chciałam napisać "klęska" z powodu nie zrobienia ćwiczeń, też nastwiła mnie na negatywnie do samej siebie... co z tą napinką. Oczywiscie tlumaczylam sobie, że to przez to, że odwlekalam ten sport i nie poszlam biegac wtedy kiedy mogłam, czyli np zamiast wycieczki do sklepu, ale chciałam koniecznie zrobic sobie przyjemnosc...

Moze w moim zyciu brakuje troche przyjemnosci. Moze sobie ją tak rekompensuję.
Może sama się torturuję odmawiając sobie tej przyjemnosci. Np kupowania ładnych ubran, a ii tak za taką samą kwote kupuje jakies niepotrzzebne pierdoły: błysczzyki, orzechy, miski.... 
A może brakuje mi misji: nie mam dzieci, mój chłopak jakiś taki nie nastawiony na przyszłosc, juz sama nic nie wiem....

Cele, chcę miec przed oczami moje cele, nawet jak  będę zaliczać doły, załamki etc....
Jakoś moze sobie poradze.
Do tego 
Chyba moje cele są za mało precyzyjne. Chcę je lepiej określić i mieć codziennie przed oczami, bez napisnki ale ze świadomoscią, że są moje i że czekają na mnie.

Mój chłopak zajmuje się terz obróbką graficzną zdjęć nagich jakiś lasek do publikacji. I powinien mnie szlag trafić, że one ś atakie zajebiście szczupłe i seksowne. To są prawdziwe krągłości: związane z miękką linią kobiecego bardzo szczupłego ciała, linia bioder, linia ud, ramiona. Po prostu chude wygląda pięknie. szlachetnie i uroczo....A ja ciągle tkwię na etapie, ojej jak bym chciala
a jak jestem blisko, to cos przestawia mi sie w glowie...
A moze to odchudzanie to zrobil sie z tego moj jedny cel w zyciu
i moja glowa sobie kombunuje, ze jezeli go osiagnie, to to juz bedzie koniec, przepaść, otchłań i w ogołe game over... Tymczasem własnie jakie soą moje dalekobieżne cele.....
Chcę, bardzo chcę mieć wspaniałą rodzinę, która będzie kochać mnie i która będzie pielęgnować cechy dobrego człowieka, empatycznego, uprzejmego, grzecznego..

13 listopada 2012 , Komentarze (3)

Biegu, biegu, biegu!!!!
Rozpiera mnie pozytywna energia, bo mam plan i cel :)
Zobaczymy jak to wyjdzie w praniu, ale jestem szczęśliwa, że przynajmniej się konkretnie określiłam. W marcu chcę wziąć udział w półmaratonie, a więc zostało mi ok 4 miesięcy przygotowań.
Plan to 3 biegi tygodniowo minimum, ale w zeszłym roku biegałam częściej, więc może i tym razem tak będzie.

22 października 2012 , Skomentuj


Miałam w sobotę silne zatrucie pokarmowe. Wymiotowałam wszystko, nawet szklankę wody. Wymęczyłam się okropnie. I mógł być to wirus, który złapał mój organizm w momencie, gdy był osłabiony. Takie sygnały wysyłał mi już dzień wcześniej, bo dostałam zajadów. (Kiedyś interpretowałam o jako brak witaminy B, teraz wiem, że to drożdżak, tylko nie wiem, czy mi tę całą witaminę wyjadł i czy sam potrzebuje).

W piątek nie byłam w stanie biegać. Wróciłam w dresie po 5 minutach, odczuwałam też ból w plecach, taki jakby trzewny. Więc wróciłam i następnego dnia miałam bliskie spotkania z klapą klozetu, hihihi.
Zastanawiam się, czym ta reakcja była spowodowana. Bo w piątek spanikowana, że mimo mojej restrykcyjnej diety i suplementów, jakiś wstrętny drożdżak przejmuje moje kąciki ust, pobiegłam do apteki i kupiłam za ostatnie pieniądze olej z dzikiego oregano firmy solgar, za 88 złotych. I Wzięłam 3 kapsułki. Dawka dzienna to jedna, ale pomyślałam, że tak w ramach emergency, nic mi się nie stanie. Dzisiaj i wczoraj bolała mnie jeszcze głowa i mięśnie, tak jakby pogrypowo.
Nie jadłam według diety vitalii, głównie z powodu nieprzygotowania.
Mam problem z ustaleniem pory posiłków. Bo o ile śniadanie jem o 8:00, to nie daję rady przygotować sobie obiadu na 16:30 i skutek jest taki, że podjadam podczas gtowania. Nic wielkiego ,a le pewnie połowę kalorii obiadowej whc laniam. Do tego potem nie mam już ochoty na kolację i suma sumarum przestaje trzymac się diety. Jutropostaram się pogadać na czacie z dietetykiem, na temat tej pory, bo naprawdę, spędza mi to sen z oczu.

Dziś jest poniedziałek i właściwie już wróciłam do siebie. Własnie zrobiłam 45 minut Ewy Chodakowskiej i zabieram się do pracy. Okazuje się, że to 45 minut, to nie jest tak dużo i jeżeli ustalę sobie godzinę: PONIEDZIAŁEK GODZ. 20.00  to na pewno będzie mi łatwiej umówić się ze sobą i z moim kawalerem z kawalerki. A więc Ewa po raz pierwszy w tym tygodniu, Chcę jeszcze dwa i może dwa biegi :) Dziś ćwiczyłam tylko w sportwej bieliźnie i mogłam się przyglądać do woli, jak moja oponka robi się chwilami 3warstwowa i duża. No nic, to tylko utwierdza mnie w tym, że trochę treningów jeszcze przede mną, ale nadal mam szansę i chcę zacząć styczeń 2013 z wagą 53 kg. Ale przede wszystkim z chudym brzuszkiem, umięśnionym, małymi bioderkami i smukłymi udami :) Mam ponad dwa miesiące :) i chcę przede wszystkim założyć swoje czarne rurki z gapa i kupić sobie na grudniowych wyprzedażach za zarobione pieniądze z Allegro ładne buty, klasyczne, ale na dużym obcasie i być może z platformą, np z ecco. To będzie wspaniała nagroda. Ale teraz przede wszystkim mam sporo obowiązkow, wracam do roboty.

19 października 2012 , Skomentuj

20.10.2012 20.11.2012 22.12.2012  





WAGA        
biceps        
piersi        
pod pier.        
talia        
brzuch        
biodra        
udo        
łydka        

18 października 2012 , Komentarze (2)

Teraz moje najlepsze wymiary z zeszłego roku i sprzed miesiąca.
Chcę wrócić do tych z 8 grudnia i do tego wymodelować ciało.


KG

BICEPS

PIERSI

TALIA

BRZUCH

BIODRA

UDO

ŁYDKA

POD PIERSIAMI

10 list.2011

57,5

25

87

70

84

92

52

37


1 grud 2011

55,8

24,5

86

70

82

91

52,8

37,5


8 grud 2011

54,7

24

85,5

66,5

81,58952,837,5


 18 wrz 2012

60

2693,57287,593,55838,5

18 października 2012 , Skomentuj

Prawie rok temu, na początku grudnia 2012, osiągnęłam swoją wymarzoną wagę. W dużej mierze dzięki dyscyplinie w bieganiu oraz dzięki dyscyplinie kalorii w odżywianiu. W pewnym momencie zaczęłam jeść słodycze, głównie ciasta, które były dostępne u nas w pracy i mimo, że nadal chudłam, zauważyłam bardzo dziwną gwałtowną zmianę, połączoną z faktem przyjmowania większej ilości cukru. Otóż dostałam okropnego łupieżu na głowie (właściwie wraca mi on od czasów dzieciństwa, ale wydwało się ,że jest już zaleczony, tymczasem powrócił ze zwielokrotnioną siłą), cały czas swędziała mnie głowa, nie mogłam się opanować, aby ulżyć sobie drapiąc, co wyglądało bardzo nieestetycznie i co przestałam wreszcie kontrolować.Wypryski ropne na twarzy zaostrzyły się. Do tego zrobiła mi się infekcja drożdżakowa na paznokciu u nogi, za którą początkowo winiłam moją pedicurzystkę. Ale potem wszystko stało się jasne i gdy zrobiłam sobie badanie w przychodni Vega Medica, okazało się, że mam przerost drożdżaka w organizmie. Aby się go pozbyć, miałam rozpocząć dietę przeciwgrzybiczą. Niestety przestraszyłam się, że nie dam rady. Bo miałam wykluczyć gluten, mleko i owoce oraz produkty fermentowane (sery, tofu, kiszonki sklepowe do których dodawany jest ocet) oraz alkohol. Przestawić się właściwie na kasze i warzywa oraz przyrządzone w domu chude mięso. Mimo, że wiedziałam od dawna, że powinnam była to zrobić, wtedy wydało mi się to zbyt trudne i zaczęłam saobotować swoje wysiłki. Nagle zaczęłam jeść więcej słodyczy, nie umiałam się kontrolować, zamiast jeść zdrowe rzeczy codziennie chodziłam do sklepu przy pracy i kupowałam bounty albo horalky, chyba chciałam sobie udowodnić, że na nic moje wysiłki , bo i tak stracę to na co cieżko zapracowałam, że nie zasługuję na to. Moje ciało było bardzo zgrabne, ale ten strach przed nieznanym chyba dawał sygnał mojemu umysłowi, że i tak mi się nie uda. Umysł nie był przygotowany po dosyć restrykcyjnej diecie, na jeszcze większe wyrzeczenie, tj rezygnacja z chleba, owoców i alkoholu. Moje ciało schudło, ale umysł nie przyjął tej wiadomości, jako realny stan rzeczy na który zasługuję.

Teraz zmieniło mi się podejście. Było mi bardzo trudno wrócić na właściwe tory, chciałam przestać wierzyć w tego całego drożdżaka oraz w moje niekontrolowane łaknienie węglowodanów, które zabijało moje poczucie pewności siebie, gdy sabotowałam swój sukces, pracując na porażkę. 
Teraz okazało się, że chcę być zarówno szczupła jak i zdrowa. Podjęłam to wyzwanie. Staram się codziennie motywować. Powoli dojrzewa we mnie przekonanie, że w moi przypadku rezygnacja z pewnych produktów spożywczych, jeśli chcę być zdrowa psychicznie, fizycznie i przestać zmagać się z tymi samymi objawami, z którymi zmagam się od jakiś 12 lat, że ta zmiana może być stałym elementem mojego życia. 
W naszym społeczeństwie jednak trochę to kosztuje rezygnacja z wyjścia na pizzę, czy lody, czy piwo. Jednak ceną jest moje zdrowie i moja przyszłość, którą chcę poświęcić na rozwój mnie samej, dla mojej rodziny i dla rodziny, którą chcę założyć. 
Zaczynam rozumieć, że życie wg swoich, innych zasad, zaprzestanie dryfowania z prądem, jest trudne, ale możliwe. I że ja chcę to wyzwanie podjąć. Że chcę korzystać z tej mądrości, która się przede mną otworzyła, świadoma pewnych poświeceń.
I że słowo poświęcenie nie oznacza utraty, tylko tak jak w wierze, dobrowolna rezygnacja, świadoma rezygnacja z czegoś szybkoprzyjemnego, z czegoś łatwiejszego dla wspaniałej nagrody, dla wspaniałych efektów w dwóch rodzajach: Jeden: to nagroda zwiazana z przyszłoscią, coś czego jeszcze nie mam, coś co dopiero zauważam, oraz Drugi rodzaj: nagroda natychmiastowa: szacunek do siebie samej i siła, którą dostaje w zamian, oraz wiara, dzięki której łatwiej realizować mi każdego dnia kolejne kilometry na mojej drodze.

6 lipca 2012 , Skomentuj

Coraz lepiej uczę się kontrolować swoje impulsy rozładowania napiecia poprzez kupienie czegoś słodkiego lub zjedzenie czegoś słodkiego. Dzisiaj mój dyskomfortt polega na tym ,że jest upał ponad 30 stopni i czułam się bardzo źle , bez energii i wyobraziłam sobie, że takie zimne kinder bueno będzie czymś bardzo przyjemnym. Ale uczę się nie przedkładać złudnej przyjemnosći i zatsanawiać się dlaczego mam taką silną potrzebę zaspokojenia takiego pragnienia.
Na pewno nie czuję się komfortowo w pracy ostatnio. Bardzo zawalam ustalone przez siebie terminy, bardzo długo robię poszczególne rzeczy i to mnie osłabia. Całą swoja energię nawet w pracy kieruję na chudnięcie, a z drugiej strony bardzo łatwo tracę motywację. Np wczoraj zobaczyłam koleżankę, kóta była dosyć tłusta do niedawna, a teraz ma super zgrabne nogi, bardzo zgrabny brzuch, jest dużo zgrabniejsza ode mnie. I od razu opadała mi motywacja, że ja tyle wysiłku wkładam a u mnie efekt nie jest az tak spektakularny.

Jest poczatek lipca i ważę ponad 59 kilo. W grudniu ważyłam jeszcze 54 kg io czułam się świetnie super wyglądałam i byłam bardzo zadowolona. I co mnie zdemotywowało?
Zmiana drożdżakowa na panzcokciu, oraz wizja, że teraz broń boże nie mogę jeść nic co zawiera zkrobię, cukier, słodycze, bo sobie zrobię krzywdę,. Wyolbrzymiłam sobie tę wizję i co robiłam????? Jadłam owe słodycze, kupowałam jes codziennie, żeby chyba z premedytacją zobaczyć czy naprawdę krzywda mi się stanie. Oczywiście nic mi się nie stało tylko przytyłam te chrzanione 6 kilo.
I znów mam celulit na nogach, chyba nawet większy niż przed grudniem, zroił misię nawet celulit na brzuchu, a tego nie miałam.

W każdym razie, chcę ponownie wrócić do zdrowego chudnięcia , tylko muszę je trochę przyspieszyć, bo widzę, że demotywuje mnie brak efektów.


13 grudnia 2010 , Skomentuj

1. Odchudzanie u mnie to również walka i stopniowe zmienianie złych nawyków.
Nie tylko związanych z jedzeniem, ale również ze sprzątaniem, wywiązywaniem się z obowiązków, prokrastynacją, uczciwością wobec samej siebie, konsekwencji i sumienia.

2. Jeżeli nie jestem w porządku w stosunku do siebie, to nie będę siebie szanować, lubić, bo będę siebie winić za nieprzyjemne konsekwencje zaniedbań, za porażki wynikające z zaniedbań i zaniechań.

11 grudnia 2010 , Skomentuj

Bardzo ważna jest wyobraźnia i wykonywanie wszystkich czynności związanych z odchudzaniem z wizją końca. Moja wizja końca to 56 kg wg Vitalii 3 lutego. To będzie krótko po urodzinach mojego mężczyzny :). A na jego urodziny powinnam ważyć 57,3. Przy tej wadze jestem smukła i bardzo dobrze wyglądam zarówno na buzi jak i na ciele. Już przy 58 mam ładniejsze rysy, zgrabniejszy podbródek, oczy wydają się większe i uśmiech bardziej czarujący. Będę też po kilku tygodniach ćwiczeń modelujących, więc na pewno brzuszek będzie napięty i twardy. Już dzisiaj czuję przyjemne napięcie i lekkie zakwasy :)
Muszę się mimo wszystko bardziej skupić na obiadokolacji i lunchu. Trochę za dużo jem w na te posiłki. Czas odchudzania nie jest może najprostszy, bo święta w międzyczasie, ale na razie się tym nie martwię. Wiem, że potrafię czerpać przyjemność z jedzenia, nawet gdy jest go ograniczona ilość.
Tak więc, gdy widzę talerz i jem serwowane jedzonko, jak dziś na szkoleniu, włącza się pamięć i obrazki: żeby zjeść rozsądnie, lekko i po to, by następnego ranka był w żołądku luz, a w organizmie energia do kontynuacji chudnięcia.