Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Grupy

Sylwetka

Obecna Obecna sylwetka

O mnie

TwardaJA ----> no bo Twarda jestem Ja;) kto ma dać radę, jak nie ja? :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 96501
Komentarzy: 1314
Założony: 20 czerwca 2010
Ostatni wpis: 15 maja 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
TwardaJa

kobieta, 37 lat,

163 cm, 56.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 września 2010 , Komentarze (11)

Hej Kochane!

Ależ zabiegany dzień:)  Najpierw wyprawienie chłopaków do szkoły.... potem wybrałam się na działkę. Nazbierałam tych śliwek, ziemniaków pokopałam, kabaczki pozrywałam, maliny poobrywałam i nawet kapusty pościnałam! A potem musiałam to zataskać do samochodu i do mieszkania , na 4tym piętrze! hahaha

Zrobiłam 20 słoików śliwek w połówkach z imbirem, do kaszek moich, owsianek i ciast na zimę:) Zrobiłam też koło 15 słoików kompotu. Na dzisiaj tyle, bo sił mi zbrakło. Zamarynowałam też grzybków kilka słoików - dziadek nazbierał. Sama pojechałabym jutro na grzyby - aleeeeeee idę do pracy! cieszę się bardzo. Dorobię sobie trochę, odciążę rodziców w pierwszych miesiącach studiów.  Na jakiś czas wystarczy.

Dzisiaj miałam tez nieprzyjemną sytuację, z akwarium.... jedna molinezja mojego braciszka, urodziła - i cały miot martwy... Troszkę się mój braciszek zmartwił.... ale wyczytałam,że tak się dzieje,jak się kupuję rybkę, już będącą w trakcie ciąży, ze stresu przenosin do nowego zbiornika - może rodzić martwy narybek. Dobrze, że chłopaki nie płakali, jak po tamtej swojej ulubionej rybce. Męsko to przyjęli!

A ja dzisiaj oczywiście byłam pobiegać, poćwiczyłam brzuszek, porozciągałam się. Teraz jestem po kolacji, odpocznę chwilę i pójdę pod prysznic, muszę się wypicować do pracy haha


Moje menu z dzisiaj:

Śniadanie: kanapki z chlebka razowego, wędlina, pomidor, papryka zielona +kleik.
 SUMA: 443 kcal




II śniadanie: płatki filigranki, mleko 1,5%, maliny, aronia, jabłko ( z działki mmmmm ). SUMA:  367 kcal



Obiad: fasolka po bretoński (mama zrobiła  - z kiełbasą, bez żadnych tam boczków czy coś.), 3 sucharki pełnoziarniste. SUMA: 532 kcal



Kolacja: sałatka owocowa ( jogurt naturalny ze śliwkami, nektarynką, jabłkiem).
SUMA: 348 kcal


Łącznie: 1690 kcal Wypiję jeszcze herbatę z miodem, i 1700 z haczykiem w sam raz:)

Buziaki!
Maryśka!


2 września 2010 , Komentarze (6)

Hej kochane!
jak minął dzień wczorajszy?  Nie uwierzycie, ale mój organizm był wczoraj tak padnięty już..... że jak się położyłam spać koło 20.00 to wstałam dziś po 6.00 ! A dzisiaj walczę z nową partią śliwek. Robię takie ołówki owoców , w cukrze i imbirze..... będą zimą w sam raz do kaszy manny, owsianki i ciast

Moi bracia już chodzą do szkoły.... najmłodszy, był dziś pierwszy raz w zerówce....i mówi do mamy: " mamo.....dlaczego dzieci muszą zostawać same w szkole?  " oj biedny ale został sam, nie płakał, był dzielny! mówi, że ma fajną panią..... Super:) 

Ja skończę słoiki, i lecę pobiegać. 


Proszę, moje menu wczoraj:
Śniadanie:  chlebek razowy,pasztet drobiowy, pomidor, papryka zielona + kleik. SUMA:445 kcal



II śniadanie: owsianka na mleku 1,5%, wiórki kokosowe, dżem śliwkowy.
SUMA: 348 kcal.




Obiad: był na szybko, bo byłam okropnie zajęta, segregowaniem już ciuchów na ta okropną jesień.....  Zupka chińska Amino - jarzynowa, 2 kromki chleba razowego.
SUMA: 533 kcal




Kolacja: taka sama jak dzień wcześniej. Serek camembert z morelami, nektarynka, jabłko. SUMA: 363 kcal.

Łącznie: 1689 kcal. Czyli można uznać, że te 1700 jest:)

No dobra....znikam, b odo wieczora się będę babrać ze słoikami:)

Buziaki!
Maryśka.

1 września 2010 , Komentarze (9)

hej Kochane!

Jak wam mijają dni? Ja wczoraj robiłam porządki w swojej szafie - pożegnałam letnie sukienki i spódniczki....powitałam już sweterki.....bo zamarzam! Jesień .....!

Za chwilę idę z braciszkiem na rozpoczęcie roku, bo mama idzie z drugim do przedszkola na początek roku Jacy są przejęci...... jejku:)

Z moimi posiłkami w pracy:  najprawdopodobniej dodam jeden mały posiłek w postaci owocu lub serka jakiegoś, a obiady będę przygotowywać dzień wcześniej i po pracy, podgrzewać po prostu....szybciej to się odbędzie niż w przypadku gotowania od zera:) Wymusiłam tez na moim lubym bieganie ze mną znowu....więc nawet po kolacji można iść pobiegać....bo z nim nie będę się bała zmroku....


Moje wczorajsze menu:

Śniadanie: bułka z wędlina, pomidor, papryka zielona, + kleik. SUMA: 457 kcal



II śniadanie: owsianka na mleku, z dżemem śliwkowym z imbirem , posypane wiórkami kokosowymi, trochę mieszanki studenckiej. SUMA: 364 kcal



Obiad: ziemniaki z domowym bigosem (kapusta marchewka, przyprawy i drobiowe gotowane mięsko :) ). SUMA: 528 kcal



Kolacja: serek camembert z morelami, jabłko, nektarynka. SUMA: 363 kcal


Łącznie: 1712 kcal.

AAAA! i wiecie....dziś już kupiłam mleko 1,5% :) robię postępy! zwiększam tłuszcze .... 

Dobra....lecę dopić kawkę i się szykować:)

Buziaki!
Maryśka!

30 sierpnia 2010 , Komentarze (13)

hej kochane!!

Jak Wam minął dzień? Ja jakoś mam taki melancholijny humor. Nie wiem czemu, tak jakoś. Posprzątałam dziś z braćmi ich pokoik, przyszykowaliśmy piórniki i plecaki do szkoły. jutro poprasuje im ubranka galowe i oh, już pojutrze 1 września! Mi został tez juz tylko miesiąc wakacji  - ale jak wspominałam, na ten miesiąc do pracy się wybieram. Fajnie, cieszy mnie to bardzo, nie mogę się już w sumie doczekać.  Muszę sobie do tego poukładać inaczej jadłospis niestety..... Praca w godzinach od 8.00 do 16.00. więc śniadania, i pierwsze i drugie, mogę sobie tam zjeść,...nie wiem co zrobić z obiadem. Zanim wrócę do domu, będzie około 16.30 -40. Będę musiała chyba jadać inne drugie śniadanie - jakieś bułki żeby więcej węglowodanów zjeść i później do tej 16.30  na obiad  wyczekać....ale kurde potem co z kolacją, mam ją jeść o 19.00?? a kiedy pobiegam.... kurde! Musze nad tym podumać i jakoś to logicznie ułożyć....


Tymczasem, proszę, moje menu z dziś;

Śniadanie: bułka wieloziarnista z pieczenią drobiową, ogórek gruntowy, pomidor + kleik. SUMA: 438 kcal



II śniadanie: serek wiejski z dżemem śliwkowym (sama robiłam go, z imbirem i cynamonem, wyszedł booooski!! ) , jabłko, 2 małe wafle ryżowe z jogurtem . SUMA: 335 kcal



Obiad: placek z kabaczka, ogórek gruntowy. (placek robiła moja mama, jest pycha, ale nie wiem ile miał kalorii, a ponieważ zjadłam duuużo, to se policzyłam, że z 500 kcal pochłonęłam, a co! głowa mnie boli i nie chce mi się dokładnie liczyć ten potrawy)
SUMA: 519 kcal



Kolacja: jabłko, nektarynka i kisiel - truskawkowo - waniliowy, z dr. oetker'a. Bardzo smaczny. SUMA: 309 kcal





Łącznie: 1601 kcal.  Od jutra znowu 1700 kcal.

Na razie uciekam, wyprowadzę psa i nakarmię rybki :)

Buziaki!

29 sierpnia 2010 , Komentarze (7)

:)

Znowu ja!

Dzisiaj już 40 dzień stabilizacji, choć właściwie 3 ostatnie dni nie nadały jej żadnego znaczenia. Dzisiaj obniżyłam kaloryczność - ze względu na dwa odpustowe wieczory z rzędu. Jutro też jeszcze będę jadła lżej o 100- 200 kcal. A od wtorku - wkraczam na 1700 kcal:) Chociaż może już jutro powinnam normalnie an te 1700 wejść? jak sądzicie? Sama nie wiem:) Zobaczę jak się będę czuć:)

Dzisiaj ruch był, zgodnie z założeniami - pobiegałam 45 minutek:) i rozciąganie:) chyba sobie odrobinę naciągnęłam łydkę....ale to nic, już nabalsamowana maścią i wsadzona w bandaż elastyczny, do jutra nic będę czuć :)

na jutro jakichś szczególnych planów nie mam - chcę z braćmi posprzątać ich pokoik, żeby go już do szkoły przygotować Mój najmłodszy brat idzie już do zerówki.....kurczę, a pamiętam jak słodko szwędał się w chodziku po domku cmoktając chlebek....boże jak ten czas leci!!  A on mi mówi: "że jestem taka stara, że prawo jazdy na dinozaury robiłam! "


Dzisiejsze menu:
Śniadanie: bułka wieloziarnista, z wędliną z drobi i pieczenią drobiową, kawałek pora, papryka zielona. + kleik. SUMA:  417 kcal



II śniadanie: płatki filigranki, mleko 0,5%, jabłko z cynamonem. SUMA: 353 kcal



Obiad: rosołek....mamuśka ugotowała, mistrzostwo świata:)  z marchewką z wywaru. mmm! SUMA: 380 kcal



Kolacja:  2jajka na miękko, 3 chlebki chrupkie, marchewka surowa, papryka czerwona, 4 rzodkiewki. SUMA: 315 kcal

Łącznie: 1465 kcal

W sumie.....250 kcal mniej niż powinnam. Nie wiem,czy to nie za duży skok dla mojego organizmu....ale mam nadzieje, że to się w żaden sposób nie odbije na mnie:)

Buziaki!
Maryśka!

29 sierpnia 2010 , Komentarze (5)

Hej kochane!

Dziękuję za rady, co do prezentów... Mojej chrześniaczce sprezentuję duży zestaw plastyczny, z książkami typu: "jak rysować...." :) A z lubym, jeszcze się zobaczy.... nie jestem pewna, czy nosiłby łańcuszek. Musze wybadać grunt!

Wiecie co.... Udało mi się znaleźć zajęcie....od 2 września, do końca tegoż miesiąca - będę pracować. Wiem,że to krótko, biorąc pod uwagę fakt, że w domu siedzę od czerwca.... ale nie mogłam niczego znaleźć, aż w końcu zniechęcona , przestałam szukać i zajęłam się remontowaniem mieszkania. Będę pracować jako pomoc księgowa. Lubię takie zajęcia

Wczoraj byłam na tym kabaretonie. Śmiechu było sporo.... Równie sporo jak alkoholu i chipsów....eh.... ale to nic, nie łamię się, dzisiaj to wybiegam


Tu macie moje menu z wczoraj:

Śniadanie: bułka z sałatą, wędliną drobiową, pieczenia drobiową, papryka zielona. + kleik. SUMA: 408 kcal



II śniadanie: płatki filigranki, pestki z dyni, jabłko z cynamonem. SUMA: 349 kcal





Obiad: kasza jęczmienna, pomidor, potrawka z wątróbki drobiowej. SUMA: 529 kcal



Kolacja: jabłko z cynamonem, serek homogenizowany, 1 chrupki chlebek.
SUMA: 312 kcal.

Łącznie: 1598 kcal.   miło być ok- bo mniej od 1700 kcal, w związku z tym, że to dzień PO "Szalonym piątku", ale wyszło jak wyszło. Teraz będzie lżej - dziś i jutro.

Do później,
Maryśka!

28 sierpnia 2010 , Komentarze (12)

Hej kochane:)

Jak Wam mija dzień? A jak minął wczorajszy?  Ja byłam dziś na zakupach - dokupiłam 5 rybek do akwarium,żeby mieć parki, bo się .....hmmm... smuciły  co poniektóre:)  teraz jest ładnie i kolorowo, bo dokupiliśmy też ozdobne zamki ( podobno są przydatne, przy rozmnażaniu się rybek..... ) Mówię  tak dosyć niepewnie, bo dopiero się uczę jak się opiekować takim akwarium. DO tej pory miałam rybkę w kuli, a nie stadko w wielkim akwarium.... :) Są niezwykle ładne....nawet moja psiunia się im przyglądała, usiadła na krzesełku i patrzyła się w akwarium haha:)

Zajmuję się też poszukiwaniami prezentów :) Może mi jakoś pomożecie?  Jeden - na urodziny dla mojego Lubego....a drugi - na urodziny dla mojej 7 - letniej chrześniaczki.  Mam pewne propozycje, co myślicie o czymś takim:



           Dla Chrześniaczki:  1.  zestaw Pet Shop 'ów  . Lubi te zabawki i parę takich ma.
                                         2. zestaw plastyczny - sama bym go stworzyła, tzn. zakupiła wiele elementów - kredki, mazaki, farby, może sztalugę małą, książkę o tym jak nauczyć się malować itp. Ewentualnie zebrałabym te elementy w jakiejś tematyce: np same z jakimś logo bajek czy księżniczek (taki wiek...księżniczki i róż  )



          Dla Lubego:           1. zestaw jakich kosmetyków, albo jego ulubione perfumy
                                          2. nieśmiertelnik i łańcuszek ( a na nieśmiertelniku nadruk np wspólnego naszego zdjęcia, albo wygrawerowane ważne dla nas daty....)
                                         3. wspólna kolacja itp.


Co o tym sądzicie? co byście wybrały? A może macie jakieś inne, ciekawe pomysły? Chętnie poczytam:)

Wracając do mojego samopoczucia - nie chcę zapeszać, ale dziś już np nie czułam tak upartego głodu jak przez ostatni czas. Może to minie. oby.


Moje menu z wczoraj:

Śniadanie: 4 kromki chleba razowego z soją, sałata masłowa, wędlina, ogórek gruntowy z jogurtem naturalnym + kleik. SUMA: 458 kcal



II śniadanie: jabłko z cynamonem, płatki filigranki z mlekiem 0,5%. SUMA: 366 kcal



Obiad: zupa fasolowa, kawałek ciasta drożdżowego ze śliwkami. SUMA: 560 kcal





Łącznie: 1384 kcal

 to na tyle, bo wczoraj , wiadomo, "Szalony piątek" :)

Ciasto - upiekłam sama.....   było pyszne:)  W sam raz dla mnie - nie za słodkie, bo drożdżowe.....słodycz nadała w zasadzie łyżeczka cukru i same śliwki:)




Oto przepis na ciasto drożdżowe ze śliwkami:




-3,5 szkl mąki
-2 jajka
- 7 dag drożdży
- 11 dag margaryny
- 1 i 1/4 szkl mleka ciepłego
- 1 łyżka cukru
- 0,5 kg śliwek wypestkowanych
- łyżeczka cynamonu, imbiru i cukier waniliowy do posypania owoców.

Drożdże zalać ciepłym mlekiem i wymieszać z łyżką cukru. Odstawić do wyrośnięcia.   Mąkę, przesiać. Do mąki, dodać jajka i roztopioną - przestudzoną margarynę.  Wlać odczyn z drożdży i zagnieść ciasto. Jeśli  bardzo mocno się lepi - to można dodać do pół szklanki mąki, ale pamiętajmy, że ono trochę ma sie lepić, bo to ciasto drożdżowe.   Wyrobione ciasto - odstawiamy do wyrośnięcia. W tym czasie, umyte śliwki pozbawiamy pestek, zasypujemy cukrem waniliowym ( ja dałam 3 łyżeczki), cynamonem i imbirem. Kiedy ciasto podwoi swoją objętość, dzielimy je na 2 części - jedna ma być większa - 2/3 ciasta. Układamy ją na blaszce, wyłożonej papierem do pieczenia. Na ta cześć ciasta układamy śliwki. Z pozostałego ciasta - układamy szachownicę. Wstawiamy na 45 minut do piekarnika rozgrzanego na 180 stopni.

Pycha:)

Na razie to tyle, wieczorem pewnie pokaże, co jadłam dziś:) O ile - nie pójdę z lubym na Kabareton. Dostaliśmy bilety,  i szkoda by było gdyby się zmarnowały, może dobierzemy jakichś znajomych:)

Papa!
Maryśka!

26 sierpnia 2010 , Komentarze (16)

Hej kochane!
To znowu ja.... Panna Obdarta broda:)   Wiecie co.... w końcu odważyłam się dziś podjąć ważną decyzję - i przeszłam po dwóch tygodniach, na kolejny etap stabilizacji - 1700 kcal . Ważyłam się, i waga nie podskakiwała do góry. Uznałam więc, że czas na kolejne 100 kcal.      Wahałam się tych kilka dni...bo coś dziwnie się czuję.  Mówiąc krótko - częściej odczuwam głód  i jestem w stanie zjeść objętościowo, więcej niż do tej pory.... Nie wiem z czym mam to powiązać  Mam kilka założeń. 

1. Może za szybko przeskakuję na kolejne etapy stabilizacji i mam pobudzony metabolizm?
2. Może szaleją mi hormony? bo znowu rozregulowała mi się miesiączka. (przed okresem miewam takie napady głodu....no ale okres mi się spóźnia już ponad tydzień, a uczucie głodu i chęć na słodkie nie znika...)
3. Może powinnam wyrzucić już część jedzenia light, na rzecz normalnych, żeby w ten sposób podnieść kaloryczność, a nie na podstawie objętości posiłków.  Chociaż, kurczę, do tego akurat się stosuję - jem więcej mącznych rzeczy, mięska itp :| 

Co myślicie na ten temat? A może to tylko przejściowe? Czuję się w taki sposób od 3 - 4 dni. Warto się tym martwić? Sama nie wiem.


Menu:
Śniadanie: 4 kromki razowego chleba z soją, sałata, wędlina, papryka zielona,rzodkiewka + kleik. SUMA: 463 kcal



II śniadanie: brzoskwinia, wiórki kokosowe, płatki filigranki z mlekiem 0,5%.
 SUMA: 365 kcal



Obiad:  zupa - wg mojego przepisu, sama ją dziś wymyśliłam, nazwałam ją działkową zupką:) i bułka razowa z dynią. SUMA: 520 kcal





Kolacja: jogobella truskawkowa z musli (to w ramach odstępstwa od produktów light), surówka z marchewki i jabłka i śliwki. SUMA: 352 kcal.





Łącznie: okrąglutkie 1700 kcal. 



Przepis na Zupkę Działkową:
Działkowa -bo wykorzystałam wszystko, co wyrosło akurat na mojej działce :)




- bulion ( ja zrobiłam na porcji rosołowej)
- kapusta - poszatkowana
- fasola biała, już wcześniej namoczona, chyba, że ktoś ma świeżą, jak ja:)
- fasolka szparagowa - przebrana, pokrojona
- ziemniaki - pokrojone w kostkę
- cukinia - pokrojona w cienkie plasterki
- marchewka - pokrojona w plasterki
- cebulka - pokrojona w małe kawałki
- natka pietruszki - posiatkowana
- ziele angielskie (2 szt) i liść laurowy jeden.
- przecier pomidorowy

Ilość warzyw - nie jestem w stanie wam powiedzieć, ile macie wziąć, bo każda z nas inne lubi bardziej inne mniej, i przede wszystkim, każda gotuje w innym garnuszku , ja muszę nakarmić, 6 osób, więc mam spore proporcje:)
Do ugotowanego bulionu ( z liściem laurowym i zielem angielskim), wrzucamy ziemniaki, fasolę białą. Gotujemy ok 10  minutek, dorzucamy marchewkę, cebulkę, cukinię, fasolkę szparagową. Gotujemy do miękkości. Zupę przyprawiamy - solą, pieprzem, ewentualnie maggi jeśli ktoś lubi. Doprawić również przecierem pomidorowym.  Na koniec dodajemy natkę pietruszki pietruszki. Chwilę podgotowujemy. Podajemy najlepiej gorącą. Była naprawdę pyszna! Moja mam mówiła, że już dawno tak dobrej zupy nie jadła:) i generalnie po wielkim garze zupy, zostało mi tylko zmywanie do wieczora haha 

Na razie uciekam, poćwiczyć trochę, na podłodze, bo z obolałą po upadku pupą, nie am rady biegać:)

Pa,
Maryśka!

26 sierpnia 2010 , Komentarze (6)

Hej Kochane!

Co za życie, haha, tyle rzeczy na głowie, że na nic mi czasu nie wystarcza Przedwczoraj, wzięłam się za lepienie figurek z masy solnej.Korzystałam po prostu z dnia, kiedy nie musiałam nic robić w kuchni. Śliwki przywiozą mi dopiero na weekend, więc będę je robić w poniedziałek, a teraz mogę się oddać swojemu hobby:)  Ulepiłam i upiekłam juz dwa anioły, robię z nich prezenty świąteczne. Może zrobię tez wielkanocne baranki?będę miała z głowy wielkanocne pieczenie masy. Zamówiłam już sobie nawet nowe opakowanie farb akrylowych, juz sie nie mogę doczekać malowania. pokaże wam, jak skończę

Wczoraj natomiast..... miała w moim domu miejsce istna tragedia! moi bracia płakali jako hooo hooo. Nie mogłam ich uspokoić, a to wszystko za sprawą rybki, ich bojownika, która postanowiła wyskoczyć w nocy z akwarium.... Mieliśmy ja kilka ładnych miesięcy więc płakali straznie zwłaszcza, ze to jeszcze małe dzieci ( 6 i 9 lat). Moja kochana babcia, współczująca im, jak poszliśmy w odwiedziny.....nie mogła im dać 10 zł na nową rybkę! no skąd!   kupiła im całe nowe akwarium, kilku dziesięciolitrowe, kilkanaście różnych rybek i całe osprzętowanie !  a była taka ładna kula jeszcze wczoraj, a teraz? wielkie monstrualne szklane coś! Okej , jest ładne nie powiem....ale ile  z tym roboty będzie teraz..... wole nie myśleć.....same przygotowanie go do użytku, wyłożenie dna, posadzenie roślin i zalanie wodą, zajęło mi wczoraj ładnych kilka godzin . 

Wczoraj byłam tez na działce. Zrywałam trochę dojrzałych śliwek , na ciasto, wlazłam an drzewo,  i co? no oczywiście z niego spadłam, mam tak pięknie pokiereszowaną brodę, że szok, wyglądam jak pobita, haha. No cóż.... pupa tez boli! haha.


Podaję tez wam menu z dwóch dni:

Menu z przedwczoraj:

Śniadanie: bułka z wędliną z indyka, ogórek curry, papryka zielona + kleik.
 SUMA: 416 kcal




II śniadanie: znowu ogórki z curry, haha, tym razem an chlebku chrupkim, surówka z marchewki i jabłka. SUMA:  336 kcal





Obiad: pierogi ze śliwkami polane jogurtem light. SUMA: 525 kcal



Kolacja: kanapki, takie same jadłam cały dzień, ah, z wędliną i ogórkiem curry, no i surówka z marchewki i jabłka. SUMA: 343 kcal



Łącznie: 1620 kcal


Menu z wczoraj:

Śniadanie: 4 kromki chleba razowego z soja, wędlina, rzodkiewka, papryka czerwona, sałata, + kleik. SUMA: 476 kcal



II śniadanie: płatki filigramki, mleko 0,5%, nektarynka SUMA: 296 kcal




Obiad: kabaczek z kaszą gryczaną, wędliną, papryką zieloną, cebulką, jogurtem naturalnym, przecierem pomidorowym, przyprawami: curry, oregano, bazylia, sól, pieprz, ostra papryka. SUMA: 507 kcal




Kolacja: jajecznica z 2 jajek, z cebulką i pomidorem duszonymi. 4 chrupkie chlebki. SUMA: 372 kcal

Nie ma zdjęcia - jadłam u lubego, i z obdartą buzią i obolałą pupą, nie latała już z aparatem haha.

Łącznie: 1651 kcal.

Narazie to chyba wszystko:) teraz się wezmę za sprzątanie w domku i potem, za siebie....:)
buziaki,
Maryśka!

23 sierpnia 2010 , Komentarze (12)

Hej Kochane!

Dzisiaj mi dzień w sumie aż tak szybko nie uciekł ,jakby można podejrzewać:)  Lubię mieć pełne ręce roboty.....coś, czym mogę się produktywnie zająć, wtedy mam lepsze samopoczucie. Dzisiaj skończyłam walkę ze śliwkami:)  przynajmniej do czasu aż dojrzeją kolejne z drzewka na działce:) W sumie wyszło mi około 50 słoików dżemu ze śliwek. Zrobiłam 3 rodzaje: dżem czekoladowy ze śliwek, dżem śliwkowy z imbirem, wanilią i cynamonem ( mój ukochany!!!) i zwykły, z samych śliwek:)   Ręce doprowadzałam dziś do ładu jakąś porządną godzinę... mówię Wam - przebarwienia, skaleczenia, haha:)

Z części śliwek zrobiłam dziś tez obiad:) Pierogi ze śliwkami. Pycha..... zostawiłam sobie na jutro porcję jeszcze hahaha:)

A co do mojej stabilizacji, jak widać w opisie - jest dzień 12 etapu trzeciego. Wiem, że to już powinien być przeskok na 1700 kcal...... ale jeszcze jeden, dwa dni, będę na tych 1600 kcal. Dzisiaj się co prawda zważyłam, i o dziwo ujrzałam na wadze, 54,9 kg.  Sądziłam,że raczej przez dwa wieczory z piwem i chipsami, powinnam przytyć troszkę, a tu minus 0,3 kg. No nie wiem, ale jutro jeszcze na bank, zostaje z 1600 kcal:) Pojutrze rano się zważę, i jeśli dalej waga będzie stać, wskakuje na 1700 kcal...... kurcze, jalk to szybko leci.....a jeszcze tak nie dawno jadłam 1300.....

Mój dzisiejszy ruch: jestem z niego dumna:)   50 minut biegania (przy czym 30 minut znowu bez przerwy m isię udało!!!!) a reszta marszobiegu ( 5 minut biegu, 1 minuta marszu ) - mój piesek w końcu zastrajkował, nie dała rady dłużej biec hahaha:)  Potem ćwiczenia na brzuch, 8 minut legs i rozciąganie:)

I dziewczyny..... 8 minute legs działa. Musze to stwierdzić, poprawia mi jędrność nóg:) razem z masażami i peelingiem, dały mi rezultat po tym miesiącu:)  Widzę sama, że z udami jest nieco lepiej, a mój luby..... rzekł mi dzisiaj że mi się pupcia do góry jakoś podniosła i stercząca fajnie zrobiła hahaah Niby durnowaty komplement.....ale jak mnie na duchu podniósł:D !!!!!!



Moje menu:

Śniadanie: bułka wieloziarnista, wędlina z indyka, papryka zielona + kleik.
SUMA: 406 kcal



II śniadanie: płatki Fruttina i Filigranki z mlekiem 0,5 % ( jak dojdę bliżej 2000 kcal,
to zamienię je na 1,5%) i kiwi. SUMA: 344 kcal





Obiad:   przecudownie pyszne pierogi ze śliwkami mojego własnego wyrobu polane połową jogobelli light. SUMA: 525 kcal



Kolacja: surówka z marchewki i kiwi, serek homogenizowany waniliowy niskotłuszczowy,
3 chlebki chrupkie. SUMA: 343 kcal



Łącznie: 1618 kcal




Moje pierogi ze śliwkami:



- śliwki wypestkowane
- odrobina cukru
- 3 szklanki mąki
- 0,5 szkl kaszy manny
- 1/3 szkl oleju
- szczypta soli
- 1 szklanka ciepłej wody (może ciut mniej - 200 ml)
- imbir, cynamon.

Wypestkowane śliwki zasypujemy odrobiną cukru - żeby puściły sok i zrobiły się miękkie mocno. Posypujemy łyżeczką imbiru i cynamonu - mieszamy.  Składniki na ciasto mieszamy dodając tyle wody, żeby zagniecione, swobodnie odchodziło od rąk.Zagniatamy chwilę. Wałkujemy ciasto, wykrawamy kółeczka, nadziewamy jedną śliwką, jeśli są mniejsze, jeśli większe, to połową . Wrzucam do gorącej osolonej wody, gotujemy przez kilka minut od momentu wypłynięcia. Podajemy polane jogurtem lub śmietanką. Dobre i na zimno  ina ciepło.

Dzięki cynamonowi i imbirowi - są niezwykle aromatyczne. Aż nie można oderwać od nich noska:)

No nic.....to chyba na tyle....lecę teraz pod prysznic,
Buziaki!
Maryśka!