Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Grupy

Sylwetka

Obecna Obecna sylwetka

O mnie

TwardaJA ----> no bo Twarda jestem Ja;) kto ma dać radę, jak nie ja? :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 96541
Komentarzy: 1314
Założony: 20 czerwca 2010
Ostatni wpis: 15 maja 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
TwardaJa

kobieta, 37 lat,

163 cm, 56.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 września 2010 , Komentarze (8)

Hej Kochane!

Jak tam czas leci? nieubłaganie, prawda?

Ja byłam się już zameldować w akademiku. Zawiozłam rzeczy. W przyszłym tygodniu zaczynam zajęcia..... Plan mam tak dość fajnie zbity, że mam wolne poniedziałki i piątki. Będę więc dłużej w domu, bardzo mnie to cieszy....

Póki co dalej pracuję. Sądzę , że do końca tego tygodnia.... chociaż zastanawiałam się, czy nie wziąć już sobie wolnego piątku, żeby ostatnie zakupy przed wyjazdem porobić itp. Sama nie wiem.

Ponieważ moja elektroniczna waga się hmmmmm popsuła. Nie jestem pewna ile tak naprawdę ważę. Jutro planuję się zważyć, na mojej starej wadze mechaniczne, ale jej nie ufam. Wg mnie, ona pokazuje trochę za mało tych kilogramów. Może jak dam z kopa w wagę elektroniczną (bo mam taką włączającą się na dotyk) to się zechce rano uruchomić jednak. Muszę się zważyć,bo się czuję od jakiegoś czasu jak gruby wieloryb w dodatku w ostatnich miesiącach ciąży mnogiej   Pomimo tego,że zaczęłam znowu ćwiczyć po tych dwóch tygodniach chorowania i dołka psychicznego.....to mam ogromny brzuch, czuję się ciężka, obleśna wręcz..... do tej pory nie mam okresu..... spóźnia mi się jakieś 3 tygodnie. Tydzień temu robiłam test ciążowy. Był negatywny, a okresu jak nie było....tak nie ma. Nie wiem dlaczego. poszłabym do lekarza, ale nie mam kiedy, bo pracuję w takich godzinach jak i lekarze... Może więc warto wziąć ten piątek już jednak wolny... 

Macie tutaj kilka moich posiłków. Ostatnio jadam sporo słodkiego, tzn nie słodyczy, ale na słodko.


Śniadania:

- pieczeń rzymska, chleb razowy, por, kapusta pekińska, marchewka.




II śniadania:

- tosty razowe z musem jabłkowym, jabłka świeże.



tosty razowe, jogobella light,mus jabłkowy (ja robiąc sok jabłkowy do słoików, zebrałam pozostałości z jabłek, i taki mus też pozamykałam w słoikach, ja jadam go jako dżem, dodaje do owsianek i ciast).



Obiady:

zapiekane ziemniaki ( ja je najpierw gotuje, to takiego momentu, żeby były odrobinę jeszcze twardawe, odcedzam, a potem wrzucam do blachy suchej ido piekarnika, zapiekam. pycha), żeberka, mizeria i grzyby w zalewie pomidorowej (sama też robiłam do słoików).





- zapiekanka ziemniaczana z mięsem mielonym z indyka, jabłko.



Kolacje:

- papryka zielona, jabłko, serek wiejski light.



- a na koniec, moja dzisiejsza kolacja, boże , czekałam na nią całe lato. Zebrałam w końcu swoją dynię z działki.Zrobiłam dziś zupę mleczną z dynią na słodko. Z cukrem waniliowym i cynamonem.



Nom, to chyba tyle.
Buziaki!
Maryśka.



Edycja:
Haha....widzę podoba się moja kolacja. Kochane, ta zupka,to nie mój pomysł:) to smak mojego dzieciństwa. Moja Babcia Kochana takie cuda pyszności mi gotowała.... kocham dynię, jest pycha na słodko, na kanapki, do ciast, do zupki mlecznej:) Moja babcia mi gotowała zupę mleczną z makaronem i dynią. Ja dziś jadłam tylko z dynią, bo na kolację nie miałam ochoty na makaron:)

Przepis:
- dynia, obrać, pokroić w kostki. Ja cześć pokroiłam w kostki, tak jak ziemniaki do zupy, cześć starkowałam, dzięki temu zupka była gęsta.
- makaron
- mleko
- sól ,cukier, cynamon, cukier waniliowy.

Dynię gotujemy z odrobiną cukru i soli. Gotujemy do miękkości. nie gotuje się długo :) W między czasie gotujemy makaron. Do misek nakładamy porcję makaronu i ugotowanej dyni. Do gotującego się mleka dodajemy cynamon, cukier waniliowy. Zalewamy miseczki, zajadamy:) Moja Babcia często robiła taką zupkę z dodatkiem miodu, też boskie!
Polecam!

22 września 2010 , Komentarze (5)

hej Kochane!
no i kolejny dzień za nami.Szybko dzisiaj minął.  W pracy miałam co robić, liczyłam liczyłam liczyłam i już 8 godzin minęło haha. A że było dość słonecznie, to wracałam sobie spokojnie do domku spacerkiem....łapałam ostatnie promienie słoneczka....

Po obiadku - posprzątałam trochę w swoim pokoiku, wybrałam się z mamą do sklepu po składniki na tort dla mojej chrześniaczki no i na koniec - wykąpałam swoją Sunię:) Boże, jak się obraziła, warczy tez na mnie, patrzy, burknie i się odwraca hahaha  

Dzisiaj ruch był - niedawno wróciłam z bieganka - 20 minut bez przerwy:D poćwiczyłam brzuszek i się porozciągałam. Fajnie znowu dać sobie taki wycisk.... siedząca praca daje się we znaki.

No i wiecie co jeszcze? dzisiaj chciałam się kontrolnie zważyć rano.... i co? waga moja piękna nowa cudowna się popsuła !!! Ona jest szklana, włącza się na dotyk - i dziś odmówiła posłuszeństwa. Wymieniłam po pracy baterie. Niby się włącza, ale trzeba ją wręcz kopnąć! i to jak zechce to zareaguje, jak nie,to nie..... eh. I skąd mam teaz wiedzieć,czy dobrze mi idzie, czy nie? masakra jakaś... zaraz z nią posiedzę - może coś się zruszyło w mechanizmie, czy coś....


Dzisiaj jadłam 4 posiłki.
-śniadanie: bułka wieloziarnista, polędwica sopocka, pomidorek, cebula, papryka zielona. + kleik. SUMA:  400 kcal


II śniadanie: 3 kromki chleba razowego, serek wiejski light, rosołek do picia - gorący kubek i pomarańcza. SUMA:  490 kcal

Obiad: 2 miski grochówki, 2 kanie smażone. SUMA: 550 kcal




moje kanie przed smażeniem haha:) sama je nazbierałam!

Kolacja: surówka z tarkowanej marchewki, jabłek i brzoskwini. Wszystko z działki. Pyszne....180 kcal


SUMA:
Suma: 1620 kcal - tak na oko. Bo jak mówiłam, nie waże w chwili obecnej swojego jedzenia.

No nic, idę pokombinować z moją wagą, i wziąć prysznic.

Buziaki!

21 września 2010 , Komentarze (5)

Hej!

Kochane, dzisiaj uświadomiłam sobie nieubłagany upływ czasu.... ah mój boże....w tą sobotę, jadę już zawieźć rzeczy do akademika. Co prawda, jeszcze do domu wracam- zostaje mi tydzień z rodzinką  i Lubym   Niby mam kurcze swoje lata.... niby to już 5ty rok studiów.... a każdy wyjazd na studia przeżywam tak samo mocno no! Jestem silnie związana z rodzinką, za lubym tez okropnie tęsknie.... nawet za psiakiem! Już jak się wdrożę na nowo, zajmę czas nauką, pisaniem pracy magisterskiej, spotkaniami ze znajomymi, to szybko czas leci... no i na weekendy jeżdżę do domku. Znowu będą cotygodniowe, męczące podróże. pkp .....

Jak wrócę w sobotę, to po południu, idę na przyjęcie urodzinowe mojej chrześniaczki. Obiecałam jej zrobić tort, Hello Kitty, nie wiem za bardzo kiedy go zrobię, pewnie zarwę nockę w piątek - a potem samochodem muszę jechać ponad 100 h w jedną stronę.Hm. Termos kawy muszę przygotować, haha   Chrześniaczce kupiłam taką stertę drobiazgów , które wiem,że chciała. M.in. zestaw do rysowania High School Musical (linijka, ołówki, notes, gumka do ścierania, temperówka), zestaw cienkopisów żelowych, mazaki z Wróżkami z bajki,  bloki i zeszyty z Wróżkami, Książeczkę do czytania Littlest Pet Shop,naklejki i zeszyty z Hanna'h Montaną, no i dwie zabawki: pet shop i Hello kitty . Jeszcze tort muszę jej upiec, a  Mama moja, jeszcze jej dokupi książeczkę o rysowaniu. Mam nadzieję, że będzie zadowolona.

Dzisiaj miałam iśc pobiegać, ale jakaś zmęczona jestem. Siedzę nad listą - tworzę spis, co muszę spakować do akademika, co jeszcze dokupić itp.   Jak skończę, to poćwicze brzuch i 8 minute legs + rozciąganie.

Trochę mam problemów z moim jedzeniem wiecie? haha. Jadam nieregularnie przez pracę, dziś np jadłam tylko 3 posiłki. Nie jem kolacji: tylko obiad po 17.00. Potem już nie jestem głodna, chodzę wcześnie spać, bo wstaję o 6.00. Wczoraj zjadłam grzyby na kolację, smażone z cebulką, i potem źle się czułam. Taka pełna. Źle mi się spało - zjadłam o 19.00 a poszłam spać o 22.30 i nie mogłam zasnąć! dzisiaj więc postanowiłam nie jeść już nic po obiedzie. Zjadłam większy obiad po prostu. Zobaczę jak się będę czuć.


Moje śniadanko dzisiaj:
- bułka wieloziarnista z polędwicą z indyka, pomidorek, papryka zielona. + kleik: 395 kcal.


II śniadanie:
- mała grahamka, serek wiejski light, brzoskwinie z działki. SUMA: 400 kcal


Obiad: kluski śląskie bez okraszania (więcej niż na zdjęciu), surówka z jabłka, marchewki i brzoskwini.



Nie wiem jaka była suma kcal, bo jak mówiłam - nie liczę już za dokładnie. Chcę się przekonać, czy mogę zrezygnować z liczenia kalorii już w ogóle.

Buziaki Słodziaki!

19 września 2010 , Komentarze (9)

Hej kochane.

CO u Was słychać?   Trochę was poczytywałam, pomimo swojej nieobecności wpisowej.

Czuję się już znacznie lepiej. I fizycznie, i psychicznie. Choć nie znaczy to,że całkiem wydobrzałam. Problemy nie zniknęły, ale uczę się na nowo, jak z nimi żyć i dawać sobie dzielnie radę. Fizycznie- trochę wiecie niedomagam. Miewam zawroty głowy, męczy mnie katar no  ita cholerna miesiączka....dalej nie przyszła! Psychicznie - zmęczona, ale już i tak jest lżej.

Kurczę w tym tygodniu, zawożę już rzeczy do akademika...koniec wakacji się zbliża wielkimi krokami... szkoda. wielka szkoda. Ale to już ostatni rok - ostatni rok z przyjaciółmi ze studiów, i ostatni rok daleko od rodziny zarazem....

Dzisiaj miałam fajny, uspokajający dzień. Pojechaliśmy na grzyby. Ja, moi mali bracia, mój Luby i jego mama. Chodziliśmy po lesie prawie 5 godzin. Ale jakież to były zbiory! ah! Jutro, po pracy,  bedę robić grzyby do słoików: po grecku, w sosie własnym , w pomidorach i duszone
Zebraliśmy razem z braćmi ponad 7 wiaderek grzybów, Mój  luby z mamą drugie tyle haha. Popatrzcie, aż oczy cieszy :)
Tutaj jedno wiaderko, nie zmieściło się w kadrze:)




Piękne, prawda? Ależ narobię słoików:)


Jeśli chodzi o moją dietę. Hm. wiecie co było, jak się załamałam..... Nie chce tego wspominać. Jestem jakiś kilogram na plusie. Myślałam, że będzie więcej. Zwłaszcza, że nie ćwiczyłam 2 tygodnie....       Ale wracam do swoich przyzwyczajeń. Wczoraj biegałam i ćwiczyłam, ponad 70 minut ruchu włącznie. Dzisiaj 5 godzin łażenia po lesie. Więc do ruchu z powrotem wracam. Z dietą natomiast - nie wiem co zrobić. Wiecie, przez ten czas - nie liczyłam kalorii. Tzn, nie w ogóle, bo tak na oko - to szacowałam. Ale nie używałam wagi kuchennej, i tak mi się fajnie gotowało. Bez ważenia, mycia wagi, zapisywania, sprawdzania w tabelach. Postanowiłam, że spróbuje znowu nie liczyć kalorii. Teraz, kiedy już ze mną lepiej, spróbuje zgubić ten kilogram, nie licząc już kalorii, byłam długo na etapie stabilizacji, nie powinnam sobie tym krzywdy zrobić. Spróbuję wyjść z diety.  Daję sobie , hm, powiedzmy tydzień. Po tym czasie, zważę się, i zobaczę, czy to już TEN czas. Sądzicie, że to dobry pomysł? czy może powinnam po tym nieszczęsnym okresie, bardziej się pilnować?


Tak jak wspominałam, robiłam trochę zdjęć moich posiłków. Nie mam jednakże dokładnych kalorii. Podaje wam swoje "na oko". Może komuś się coś spodoba. Smacznego w razie czego.

Śniadania:
- bułka wieloziarnista z metką łososiową (bo staram się więcej tłustszych rzeczy jeść), cebulka, ogórek, pomidor. Suma: 370 kcal


- 2małe grahamki, metka łososiowa, pieczarka, papryka zielona. SUMA: 380 kcal



- duża grahamka, salami, pieczarka, papryka zielona. SUMA: 375 kcal



- grahamka, wędlina z indyka, keczup, papryka zielona. SUMA: 330 kcal



II śniadania:
- płatki filigranki, pestki dyni, wiórki kokosowe, mleko 1,5%. SUMA: 360 kcal


- kaszka manna z wiórkami kokosowymi, żurawina suszona. SUMA: 380 kcal



- 3kromki chleba razowego z musem jabłkowym, śliwki. SUMA: 370 kcal





- pomarańcza,brzoskwinie z mojej działki, dlatego takie maluszki.ale słodki i pyszne. SUMA 250 kcal



- płatki filigranki, płatki jaśki z nadzieniem kokosowym, pestki dyni, mleko 1,5%. SUMA: 385 kcal



obiady:

- kasza gryczana, kotleciki rybne, ogóreczki ze słoika, kapusta kiszona. (wszystkiego nie zjadłam, za dużo mi było....)





- pierogi z nadzieniem grzybowym. (sama zrobiłam, pycha, nie am to jak pierogi z grzybkami leśnymi). i surówka z marchewki i jabłka.





- kasza gryczana zmieszana pól na pół z kaszą jaglaną. kotlety z mięsa indyczego mielonego z warzywami.




Ależ mi przez te zdjęcia wyszedł długaśny wpis. Przepraszam.

teraz znikam, przyszykować ubranka chłopakom do szkoły i sobie, do pracy. Na 8 mam do pracy, a muszę wstawać o 6tej, żeby zdążyć z psem wyjść, zrobić nam śniadanie, wyprawić siebie  i maluchy - jednego zaprowadzając do szkoły. Ah. a potem słoiki! Dobrze - zajęta będę, szybko czas zleci....

Buziaki kochane!

12 września 2010 , Komentarze (14)

hej kochane.

Co tam u was?
mam nadzieję, że lepiej niż u mnie. Nie piszę często i regularnie, wiem. Mam okropne problemy w domu.... nie będę was nimi obarczać. Nie oczekuję współczucia czy zrozumienia.... Dam sobie pewnie "jakoś" radę.

Od trzech dni panuje u mnie "wieczorny odpust". Pije piwo - i jem chociażby jak dziś,chipsy. Mówcie co chcecie - że dałam ciała..... że jestem beznadziejna..... że się już nie staram....  Pewnie to i racja.  Ale kurde.... boli mnie wszystko -bo jestem chora,boli mnie głowa- z nerwów.... Ćwiczyć, żeby się wyżyć, nie mam siły, leje mi się z nosa ciurkiem.... chociaż  dietowy odpust daje mi jakąś hmmm ulgę?  sama nie wiem. zawsze piwo pozwalało mi się odprężyć. w tej chwili, pewnie tez tak jest. Cały piątek przepłakałam, ręce mi się trzęsły z nerwów. jak dojdę do siebie, to się pewnie ogarnie. szkoda, że będę zrzucać dodatkowy balast zapewne. Boże....sama siebie krzywdzę jeszcze bardziej....ale nie znam innego sposobu,który pozwoli mi " nie myśleć....." 

Jakiem tam zdjęcia posiłków dla was robiłam, bo jak mówię..... w dzień jadłam normalnie, gorzej z wieczorami.... :(  pewnie kiedyś je tam wkleję....

Wiecie co? okres nie pojawił się do dziś.... nawet objawów miesiączki jeszcze nie mam. A już się spóźnia półtora tygodnia. Test zrobiłam - negatywny. Cholera no....jeśli to przez anemię, to zwariuję!

Dzisiaj mój luby zabrał mnie i mojego braciszka najmłodszego do lasu, zbieraliśmy grzyby prawie 4 godziny.... fajnie było, to było odprężające.... tak rześko tam było.... i pogoda, cudnie było!!!! teraz mam 3 dni wolnego. dostałam w pracy, ze względu na zaistniałe okoliczności.... nie wiem co będę robić. Mam nadzieję, że wezmę się na siebie, i nie będę wegetować.

Kocham was kochane!
trzymajcie się, oby lepiej , niż ja!
marysia....

8 września 2010 , Komentarze (6)

Hej Kochane!

Jakimś cudem .....vitalia dziś zaczęła mi działać. Niezwykłe....ciekawe na jak długo....

Bardzo mnie zdenerwowało to, że ma tyle błędów, kasuje moje wpisy itp.... no cóż, żeby nie tracić nerwów, pisać codziennie pewnie już nie będę.

Dzisiaj wyskoczyłam po pracy na zakupy.... kupiłam sobie grubą, długą bluzę, bo okropnie marznę w pracy, przyda mi się tez na zimowe podróże pociągiem.... Drugą - kupiłam swojemu lubemu. Jutro ma urodziny. Jest gruba, ciepła, wyszyta od środka kożuszkiem.. Mam nadzieję, że mu się spodoba.

W pracy - jest fajnie, ale okropnie zimno. Budynek - to stara kamienica.... w środku panuje klimat niemalże polarny! wypijam więc hektolitry zielonej herbaty z imbirem haha:) a od jutra, dogrzewać będziemy grzejnikiem elektrycznym :P

Stabilizacja, trzyma się w ryzach. Nie ćwiczyłam w tyg - bo nie czuję się najlepiej.... marznę w pracy, boli mnie już gardło i głowa, no i najgorsze nie mam dalej okresu, chodzę z wydętym brzuchem, a okresu nie ma i nie ma! - ale już biorę drugi dzień żelazo....może w końcu mi ten okropny stan przejdzie.


wczoraj na kolację zrobiłam sobie mega pyszną potrawkę, sama wydumałam:) Surówkę z jabłka i marchewki - starkowane.   Do tego - usmażyłam śliwki,z imbirem, wanilią i cynamonem no i łyżeczką miodu. Usmażone śliwki, dodałam do jabłka i marchewki. Całość posypałam garścią mieszanki studenckiej:) BOMBA! jutro też sobie zrobię pewnie:)



Była taaaaka pyszna, i tak apetycznie pachniało - że nawet mój luby się skusił:)

Menu z wczoraj:

Śniadanie: bułka z ziarnami, pasztet drobiowy, papryka zielona, + kleik,SUMA:437 kcal



II śniadanie: bułka wieloziarnista z pasztetem. 2 małe jabłka. SUMA: 379 kcal

Obiad: 2 kotlety mielone z indyka, ziemniaki, mizeria, zupa pomidorowa. SUMA: 559 kcal





Kolacja: suróweczka ze smażonymi śliwkami i bakaliami:) SUMA: 375 kcal



Łącznie: 1750 kcal

Nie wchodzę na razie na 1800 kcal....bo po prostu źle się czuję. Okres mi się nie pojawia juz jakieś 9 -10 dni....Muszę to przeczekać.....

 A menu z dziś: zamknęło się łącznie w 1726 kcal.
Śniadanie: chlebek litewski z pasztetem i papryka zielona + kleik.
II śniadanie: chlebek litewski z pasztetem, 2 małe jabłka.
Obiad: babka ziemniaczana, ogórek gruntowy, grzybki marynowane.
Kolacja: tarkowane jabłko i marchewka. kilka śliwek.


Na razie uciekam.
Papatki,
Maryśka!

7 września 2010 , Komentarze (5)

Hej dziewczyny.

Vitalia mnie wkurza. Masa błędów. Napisałam wam fajny wpis, opowiedziałam swoje dwa dni, i oczywiście wiadomość się skasowała. Mam gdzieś taką robotę. Zdjęcia tez mi się nie wgrywają, nie wiem dlaczego, ale nie mam siły tracić na to nerwów.  Takim oto sposobem chyba zakończę  tu swoją działalność. Nie będę godziny czasu spędzać, szukając, co tu nie działa, że zdjęć dodać znowu nie mogę....  Że tak powiem : " nie, to nie....".   Przykro mi .

Jeśli któraś wie - co tu się znowu narobiło.... i czemu mi nie wgrywa zdjęć, to poproszę o wskazówkę. Póki co, czytam was....a sama, sobie odpuszczam - pisanie, bo stabilizację trzymam.

Buziaki.
Maryśka.

5 września 2010 , Komentarze (9)

Hej kochane!

Ciąg dalszy 48 dnia stabilizacji, czyli dziś - niedziela.

Jak już pisałam w poprzednim wpisie - zajmowałam się dzisiaj swoimi wyrobami z masy solnej. Skończyłam malować dwa anioły. teraz jeszcze przed nimi etap lakierowania, ale to może juz w przyszłym tygodniu. Prosiliście, żeby je pokazać, proszę, to dwa z nich:






Miałam dziś pobiegać, ale nie czuję się najlepiej. Okres mi się już spóźnia koło 8 dni. Nie miałam czasu skoczyć po receptę na żelazo....może to tego wina, nie wiem, kurde. Jutro podskoczę do lekarza po pracy.... eh.

Moje dzisiejsze menu:

Śniadanie: 4 kromki chleba razowego z wędliną z indyka, papryka czerwona, ogórek gruntowy. + kleik. SUMA: 462 kcal



II śniadanie: mleko 1,5 % z płatkami filigrankami, jabłko z cynamonem. SUMA: 317 kcal



Obiad: zupa "działkowa", 2 kromki chleba razowego z płatkami owsianymi.
SUMA: 470 kcal (chyba trochę za dużo oszacowałam, ale co tam....)




Kolacja: serek wiejski, jabłko z cynamonem, kisiel o smaku owoców leśnych.
SUMA: 318 kcal




Łącznie: 1567 kal.   Mniej - bo po dwóch "szalonych" wieczorach. 

Teraz idę przygotuję sobie ubrania do pracy na jutro i chłopakom do szkoły.
Na razie!
Maryśka!

5 września 2010 , Komentarze (4)

Hej Kochane!

Ależ weekend.... Wiecie, nie wiem nawet jak to się stało, że już się kończy. Nie robiłam nawet zbyt wiele ... zajęłam się malowaniem moich aniołków z masy solnej. Próbuję różnych metod - farby plakatowe, plakatowe metaliczne, akrylowe. W planach mam tez farby akwarelowe - bo podobno fajny efekt dają, taki hmmmm... niedokładny? jakby niedbały. Może to wyglądać interesująco.

 Wczoraj byłam na imprezie z moim lubym - więc stabilizacja nie utrzymana w cugach. Ale dziś już ok. Obniżę trochę kaloryczność o 100 - 200 kcal od tych 1700 i będzie w porządku.

Dzisiaj rano powtarzałam z braciszkiem angielski, mieli liczby do 20 :)  Zaskakujące - jak szybko się tego nauczył. Kolejna rybka - nowo zakupiona, dzisiaj rodzi, więc teraz siedzą obaj wpatrzeni w akwarium, już jedna malutka pływa

Nie mam za bardzo czasu i ochoty robić zdjęć dla moich posiłków. Pomału tracę tez chęć w ogóle rozpisywania posiłków. Niech ta stabilizacja się w końcu skończy. Jakieś tam mam - może później dodam, jak znajdę wolną chwilę.



Moje menu z wczoraj:

Śniadanie: bułka wieloziarnista z pasztetem drobiowym, pomidorem, papryka
 +kleik.: 445 kcal





II Śniadanie: galareta drobiowa. SUMA: 365kcal

Obiad: zupa "działkowa". SUMA:  440 kcal



Kolacja: jajecznica z 2 jajek, z cebulką, papryką czerwoną. 3 chrupkie pieczywa.
 SUMA: 306 kcal


SUMA: 1556 kcal

Kalorii było trochę mniej, bo wiedziałam, o wyjściu na imprezę. Teraz trzeba spalić te dwa wieczory.

Na razie uciekam. Idę z psem na spacer.

Maryśka.

3 września 2010 , Komentarze (8)

Hej kochane!!

No i minął kolejny dzień. Szybko. Bardzo szybko. Wstałam dziś o 6.30. Szybkie włożenie dresu i spacer z psem...  Śniadanie, kawka i marsz do pracy. W pracy, było super.Tam panuje fajna atmosfera. Sami dorośli już ludzie, i ja - 23 letnie istota, którą chyba traktuje się lekko z przymrużeniem oka - ale cóż, wole to, niżbym miała się z kimś kłócić. Nawet kawkę mi zrobią, pogadają, nie traktują mnie z góry. Dlatego moja praca papierkowa - poleciała dziś jak z bicza strzelić! faktura za fakturą.....   Cieszę się, że chociaż do końca miesiąca mam co robić.... :)

Z jedzeniem w pracy - zjadłam śniadanie w domu, takie normalne, jak to ja,  a do pracy wzięłam jabłko i 2 kanapki z chlebka razowego z pasztetem drobiowym. Najadłam się, byłam długo syta i spokojnie doczekałam obiadu o 17.00 :) Mama ma urlop, więc mi przygotowała wątróbkę - ma obsesje, na tym punkcie oferowania mi żelaza w posiłkach, martwi się o moją anemię. Dobrze, że lubię wątróbkę:) Teraz wypiję sobie piwo z moim lubym, wiadomo, dziś szalony piątek:)

Kochany Dmuchawcu:) Tak, mam wiele w domu radości z tego mojego rodzeństwa:) Ja mam 23 lata, moi bracia: 22, 9 i 6 lat:)   Ci najmłodsi - dają m inie raz w kość:) Ostatnio usłyszałam od nich : "że jestem taka stara, że prawo jazdy robiłam na dinozaury..... albo że jestem taka stara, że "pierdzę" kurzem! albo....tak szowinistycznie: nie gadamy z Tobą, jesteś dziewczyna....a my jesteśmy szefy - faceci "    haha, ale uwielbiam te maluchy:) Moja mama natomiast, mówi, że z nami oszaleje hahaha :) Ta wielka różnica wieku - uważam, że ma swoje plusy, ja byłam z bratem an tyle duża, że kiedy się urodzili brzdące, mogliśmy pomóc rodzicom w opiece. Wiele się nauczyliśmy. Może i nawet szybciej przez to dojrzeliśmy emocjonalnie.....? Czuję na sobie obowiązek opieki nad nimi i pomocy rodzicom. Wiem ile trudu kosztuje rodzicielstwo. A kocham te dwa "buraki" jak o ho ho Dzisiaj ich kolejna rybka, urodziła małe - jaką oni mieli radość, jak zobaczyli ten narybek:) haha. Nie chcieli iść do szkoły, woleli się zająć rybkami. Cudaki:)



Moje menu:

Śniadanie: bułka wieloziarnista z pasztetem drobiowym, pomidorem, cebulką + kleik, SUMA: 419 kcal

II śniadanie: 2 kanapki (4 kromki chleba razowego) z pasztetem drobiowym i jabłko.
SUMA: 381 kcal


Obiad: ziemniaki, ogórek gruntowy, potrawka z wątróbki. SUMA: 475 kcal



Kolacja: szalony piątek:)

Łącznie, poza kolacją: 1275 kcal

No nic, znikam do mojego Lubego:)
Buziaki,
Maryśka!