O mnie

Próbuję przezwyciężyc swoje lenistwo i zacząć żyć aktywnie, w pełnym tego słowa znaczeniu. Mam nadzieję ze mi się uda. Chcę być szczupła jak kiedyś, źle się czuję z moim obecnym tłuszczem na brzuchu i udach.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 23140
Komentarzy: 593
Założony: 15 sierpnia 2010
Ostatni wpis: 15 listopada 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Anika0810

kobieta, 48 lat, Pod Lasem

167 cm, 61.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: doprowadzić się do porządku

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 grudnia 2010 , Komentarze (4)

Witam po świętach

Ja juz w pracy niestety.

A moze to i dobrze??

 Kulinarne szalenstwo swiateczne było niesamowite. Na wigilię zjadłam tyle ile się dało. W pierwsze swięto juz mniej ale też obficie. Całe szczęscie, że głównymi daniami były rybki, rybne sałatki i zupki tez rybne. No i pierooooooogi tak pyszne ze nie dało się nie podjeśc. Ale waga pozostała na swoim miejscu. O spadku nawet nie marzyłam, ale jak pewnie większośc bałam się że pójdzie w górę. A ona stoi. stoi w miejscu, normalnie ciesze sie pierwszy raz ze waga stoi w miejscu. Coraz więcej rzeczy robi mi się za dużych i rosnie sterta, którą musze przetransportowac do krawcowej w celu powszywania tu i ówdzie. To mnie ponownie zmotywowało. Dodatkowo wgrałam na kompa zdjęcia wykonane we wrzesniu i dla porównania te wigilijne... mimo, ze na wadze niewiele, ale w moim wyglądzie jest zmiana. Widac że schudłam. Alez to cieszy oko:)) Tak mnie to podniosło na duchu, że powróciłam do brzuszków a od dzisiaj wsiadam po przerwie na rower. Kręgosłup juz mi tak mocno nie dokucza, więc spróbuję.

Zamówiłam sobie hula hoop z masażerem i od stycznia rozpoczynam dodatkowo kręcić.

Miłego dnia wszystkim. Wacamy do walki:))

21 grudnia 2010 , Skomentuj

poległam kurde blade, poległam.... na całej linii poległam ;( Wszystko przez kręgosłup.... tak mi coś wlazło w krzyz ze ledwo sie ruszam... ani chodzic ani lezeć ledwo siedze w pracy. Dobrze, że mam choć wyprofilowany fotel, który troche łagodzi dolegliwośc. W domu robota czeka bo ja nie moge nic robic, choinka ubrana do połowy... a6w odpuszczona ;( Nie ćwiczę bo nie moge sie ruszyc... a tak mi ładnie szlo. Trochę spadło z brzucha i co? i wszystko wróci... ehhhhhhhh Będę musiała zaczynać od nowa jak już sie wyleczę z tego bólu.

17 grudnia 2010 , Komentarze (2)

Hej, hej

piąteczek, jeszcze 5 godzin i weekend. Nareszcie jutro sobie pośpię.

wczoraj 4 dzień szóstki. Bałam się ze nie dam rady bo od wczoraj trzy serie. Dwie przeszły boleśnie. Zakwasy dawały znać o sobie, ego szeptało:" odpuśc, po co się męczysz" Nie odpuściłam, zawzięłam się i stał się cud. Podczas trzeciej serii zakwasy odpuściły i juz mogłam spokojnie dokończyć ćwiczenia, bez przeraźliwego bólu. Dzisiaj czuję lekko brzuszek, ale juz moge się smiac bez trzymania się za brzuch:) Warto było przezwyciężyc chwile słabości.

Dzisiaj jestem troszkę "zdechła" bo przylazła znienawidzona @. Ale ale, co dziwne, czuje się lekka. W pasie luźniej, nawet musiałam przesunąc zapięcie paska o jedną dziurkę (z drugiej na trzecią hihi) Nowa nadzieja wstapiła we mnie... Waga stoi ale to zrozumiałe podczas @. Poczekam kilka dni i zobaczymy czy wreszcie ta uparciucha spuściła z tonu:)

Pozdrawiam slonecznie w ten piekny mroźny dzień:)

15 grudnia 2010 , Komentarze (7)

No i na razie to trzeci dzień ćwiczeń ale jak już pisała jedna z dziewczyn, chyba efekty widać. Łatwiej mi wciągnąć brzuch i od góry, pod mostkiem już nie ma flaczka a pojawia się zarys mięśnia. Nie są to trudne ćwiczenia ale zakwasy mam cholerne. Dzisiaj przy ich wykonywaniu musiałam zacisnąć zęby aby przezwyciężyć ten zakwasowy ból. Mam nadzieję ze z czasem będzie łatwiej. Waga niestety bez zmian.

Za mało dzisiaj zjadłam. Spędziłam ponad 8 godzin w pociągach. Masakra

13 grudnia 2010 , Komentarze (3)

Dietetycznie oczywiście:)
Zamiast rowerka było dzisiaj odśnieżanie bo znów sypie niemiłosiernie, ale dołączyłam jak obiecałam szóstkę weidera. Pierwszy dzień za mną.
Teraz potrzebuję tylko Waszego silnego wsparcia i dopingu, kopniaków w szanowny zadek i samozaparcia.


13 grudnia 2010 , Komentarze (4)

Dołączam do mojego rowerkowania dzisiaj A6W. Życzcie mi powodzenia.

Kurcze, jak się zmotywowac jak motywacji brak??? Waga nie spada, żadnej imprezy w perspektywie, żadnego celu ...

Boszzzzzzzz ale ja mam puste życie

9 grudnia 2010 , Komentarze (2)

Hej kochane.

Dawno nic nie pisałam. Czasu brak. Mam tak wypełnione dni, że i 48 godzinna doba byłaby za krótka.

Duzo sie u mnie działo ostatnio i pewnie do konca roku tak będzie, ale nie o tym chcę pisac...

Zalogowałam się na Vitalii w sierpniu. Pełna nadziei i optymizmu. Do grudnia waga miała pokazywać 55 kg. Nadszedł ów wyczekiwany grudzień. 5 miesięcy walki, zakup rowerka stacjonarnego, dieta Vitalii, przestrzeganie zasad, 5 posiłków dziennie, liczenie kalorii, przestrzeganie zasad niełączenia, odmawianie sobie przyjemności, chipsów, słodyczy, akloholu, wylewanie siódmych potów na rowerku średnio 3x w tygodniu , krzatanie się wkoło domu, koszenie trawników latem, odgarnianie tony sniegu teraz... I na co to wszystko??? Chwilowo było 60 kg. Byłam wtedy pełna optymizmu... mój organizm się zbuntował. Wysiadłam fizycznie. 1000kcal dziennie okazało sie nie do zniesienia dla mojego organizmu. Straciłam siły. A ja nie moge sobie na to pozwolić. Sama z dwójką dzieci i całym domem do ogarnięcia... Zwiększyłam zapotrzebowanie kaloryczne do 1200 kcal. Dalej walczyłam. Przed którymś @ waga podskoczyła do 63 kg. Pomyslałam ok, skonczy się okres, waga spadnie... Nic z tego, nadszedł nastepny @, waga dalej 63 kg... teraz jestem przed kolejnym @ i kilka dni temu ważyłam dalej 63 kg. Im więcej sie staram, pilnuję, tym gorzej.

czuje że się zakręciłam w tym dietowaniu. Dlatego odpusciłam liczenie kalorii itd... Dalej jem to co jadłam, ale już bez nacisku ze nie wolno, ze jeszcze nie nadeszła pora posiłku... Jem. Kiedy chcę. Żoładek się skurczył więc nie jestem w stanie dużo zjeść ale jem bez wyrzutów sumienia, że jeszcze nie czas. Nienawidze kiedy mi kiszki marsza grają, wtedy juz wogóle nic nie jestem w stanie zrobić. Nie moge tak zyc. Przestałam sie ważyc. Odpuszczam. czuje że moja psychika daje mojemu ciału błędne informacje. Im więcej sie staram, tym skutek jest odwrotny. Im wiecej myśle co mam zjeśc ile kalorii i o której godzinie tym bardziej jestem głodna, tym grubsza widzę sie w lustrze tym większą mam schize wyciągając spodnie z szafy z obawą ze w nie nie wejdę.

Wiem, że są na tym portalu osoby, które maja dużo większy problem  niz ja, wiele by dały aby miec moją wagę podzsiwiam je za determinacje i wytrwałośc. Dlatego postanowiłam odpuścić. Rower ma sie stac przyjemnościa, zdrowe jedzenie również. Nie będe sie stresowac zjedzeniem 100 kcal wiecej niz planowałam. Pije dodatkowo sobie zioła ojca Klimuszki które ułatwiaja mi trawienie. I zobaczę co będzie dalej. Nie dopuszczę aby waga podskoczyła, ale nie bedę tez wariowac bo MUSZE miec 55 kg. Nie muszę. Jestem jaka jestem. Postanowiłam zaakceptowac swoje cialo takie jakie jest. Trudno. Nie mam juz 18 lat, mam za soba dwie ciąże , w wyborach miss tez nie zamierzam startowac.

Miłego, bezstresowego dnia i przyjemności z odchudzania, dietowania i zycia:)

16 listopada 2010 , Komentarze (3)

Hej koleżanki doli i niedoli:)

Deszczowo szro buro ponuro. Chetnie przytuliłabym się do jaśka:)) Niestety w pracy jestem, nie ma szans na jaśka;)

Co u mnie? A no nic o czym warto by pisać. Diete trzymam na rowerze jeżdżę, uparte kilosy nie dają za wygraną. Zbliza się @ i to ją obarczam winą za wszystko. Niech no sobie ona pójdzie to się kurde frak w koncu musze zmierzyć z tymi upartymi kilogramami. Nie mam juz na nie siły ale sie nie poddam.

W ostateczności wskocze na tą dukanową dietę, choć wolałabym nie:)

Jej jak mi spiąco a tyyyyyyyyle papierkowej pracy łypie mi tu przez ramie i wrzeszczy:"weź się do roborty!!"

Co więc niniejszym czynię. :P

Miłego dnia kochane kobiety:))

9 listopada 2010 , Komentarze (5)

Hej kochane

Remont dobiega końca. Nareszcie. Zostało jeszcze jedno pomieszczenie, ale to dopiero w sobotę. Jeszcze czeka mnie sprzątanie ustawianie wymyslanie nowych dodatków ale jestem szczęśliwa. Mam  czysto wesolo kolorowo i ciekawie. (jak dla mnie- no ale to mój dom więc to mnie ma się podobac hahaha)

Dietkowo całkiem dobrze. Jeszcze nie ma wagi paskowej ale trzymam się na 63 kg i to mnie cieszy. Zjadę te 2,5 kg choćbym miala stanąc na uszach i klaskać rzęsami dla większego spalania . No a później to juz poszybuje do wagi wymarzonej 55kg(no chyba, że będę za chuda to sie zatrzymam na 57)

W ciuchach juz wyglądam na tyle dobrze, że nie odwracam głowy z obrzydzeniem patrząc w lustro, ale bez ciuchów... jeszcze długa droga. Wiem, ciąże zrobiły swoje. Bioderka sie rozeszły biust tez , ale jakoś trzeba będzie to przełknąć. Dobrze, że chociaż rozstępów nie mam.

Muszę przeprosić mój ukochany rower. Nie miałam dla niego czasu chwilowo. Myslę ze do jutra uporam się z porządkami a wtedy.... ja i rowerrro- miłośc dozgonna hihi

Miłego dnia moje kochane i dalszych sukcesów w gubieniu sadełka :)

 za  ruch 16 pkt  (za wczoraj)

6 listopada 2010 , Komentarze (6)

Chyba znalazlam błąd:)) Jupi!!!!
Przedwczoraj było mniej węglowodanów, więcej protein, wczoraj podobnie i???? drgnęła!!! Naprawdę drgnęła!!! Cały kilogram mniej !! Jeszcze troszkę i z czystym sumieniem będę mogła spojżec na mój pasek wagowy :)))

W chatce się maluje i tapetuje i już robi się pięknie. Pomimo ponurej aury za oknem, od rana mam dobry humor :))
A mój pierworodny kończy dzis 10 lat!!

Miłego weekendu:)