Waga mnie ciągnie do ziemi, a ja mam tyle planów... Kocham chodzenie po górach i wszelaki sport - siatkówkę, biegi, rower i żeglarstwo. Chcę korzystać z życia, a waga mi przeszkadza. Więc czas ją zmniejszyć i ... witajcie nowe wyzwania !!!
A szkoda.... Za to przyszła do nas zima i zrobiło się tak bielutko. Dzieci się bardzo cieszą. Tak właściwie to zaczęło mi już pachnieć świętami. Weekend dietetycznie bez zarzutu, nawet oparłam się pokusie zastawionego stołu u teściów. Dziś na wadze 89,3. Od początku listopada kiedy zaczęłam ograniczać jedzenie spadło prawie 4 kg. To całkiem nieźle, najważniejsze to NIE SPOCZĄĆ NA LAURACH !!! Tak trzymać.
Jeśli chodzi o ćwiczenia to nie jest źle. Gorzej z jedzeniem, mam ciągle smak na słodycze. Wczoraj wcięłam paczkę żelek i do tej pory boli mnie brzuch. Za to dzisiaj grzecznie - od rana tylko jogurcik z otrębami (3 małe porcje) i na obiad zupa szpinakowa. Dzisiaj po południu jak zwykle gonitwa - odwieźć młodszego syna na zajęcia, potem na dworzec - odebrać starszego syna i zawieźć go na basen, potem odebrać. W przerwie zdążę na godzinkę na siłownię. Wieczorem będę nie do życia a w dodatku jutro do pracy, bo mi się nagromadziło papierzysk i nie wyrobię się jak nie odgruzuję biurka przez weekend ...
Wczoraj poszłam na siłownię - ale dość późno i bez entuzjazmu. Coś mi sił brakło ale nie odpuściłam. Dzisiaj siatkówka - też późno wieczorem i byłam trochę śpiąca. Ale było super, graliśmy ponad 2 godziny,włosy miałam mokre jakbym wyszła spod prysznica. Mam teraz power i zero apetytu na kolację! Prysznic, woda i zaraz spadam do spania bo o 5:30 pobudka. Jakoś się trzymam, chociaż wilczy głód nie opuszczał mnie od rana. W sumie nieźle
Zaraz kończę pracę, jestem wściekle głodnaaaaa! A w biurku paczka Ferrero mnie kusi.... Kiedyś bym się za nią zabrała ale jakoś wytrzymam. Choćby się miały przeterminować!
właśnie wykupiłam abonament dietetyczno-fitnesowy. Czekam z niecierpliwością na rozkład jazdy. Myślę że fachowa korekta moich nawyków żywieniowych i ćwiczenia dobrane dla mnie będą dobrą motywacją aby nie zejść z dobrej drogi.
Trzymam się dzielnie choć pokusy mnie nie opuszczają. Wszyscy dookoła łasuchują i nie jest łatwo. Sytuację ratuje galaretka z herbaty malinowej z cytryną. W sobotę byliśmy na kręglach i nie dałam się namówić na piwo i chipsy. A dzisiaj wyciągnęłam całą rodzinkę na basen, wróciłam wypompowana. Na obiad ryba i warzywka, deser sobie odpuściłam chociaż pyszne ciasto do tej pory stoi na stole. Nie poddam się !!!
I pierwszy kilogram zrzucony. Hura! Dzisiaj na wadze 92,4. Strasznie dużo ale zrobiłam krok w dobrym kierunku. Jestem na diecie bez węglowodanów - proteiny + warzywa (mało) i jedno jabłko dziennie. Dużo piję, ale ostatnio przesadziłam z zieloną herbatą. wypiłam chyba 8 kubków po południu i wieczorem a w nocy nie mogłam spać. Zielona też pobudza, widocznie za długo parzyłam. Sportowo jestem super aktywna! W zeszłym tygodniu 3 razy siłownia, raz siatkówka i raz basen. Oprócz tego spacer po lesie. Jest dobrze!