Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zawsze postrzegałam siebie jako grubaskę, a teraz zaczynam widzieć w sobie zgrabną seksowną kobietę!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 41747
Komentarzy: 1082
Założony: 22 grudnia 2010
Ostatni wpis: 28 września 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Karo8912

kobieta, 35 lat, Kielce

160 cm, 55.40 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

10 lutego 2015 , Komentarze (20)

magiczna data 28.01.2015 o godzinie 9.00 przywitaliśmy naszą Weronikę. Cześć ciocie! 

Nie będę Wam zanudzać o porodzie itd. :) Teraz jesteśmy już od tygodnia w domu i na nowo uczymy sie funkcjonować. W wolnej chwili napiszę więcej, pokażę wam mój brzuch tydzień po i poczytam co u Was. Pewnie masa zrzuconych kilogramów :)

19 stycznia 2015 , Komentarze (7)

Teoretycznie zostało jeszcze dokładnie 3 tygodnie kiedy będziemy wszyscy we trójkę. A jak się to potoczy to nie wiadomo. Całe wieki tutaj nie zaglądałam. Jakoś tak było mi strasznie nie po drodze. Końcówka ciąży, a tak naprawdę cały III trymestr przyniósł ze sobą stresy i niepokój. Jak w 32 tygodniu zostałam uwolniona od leżenia bo stan szyjki się poprawił, to wylądowałam na patologii bo okazało się, że serduszko małej bije zbyt szybko i musiałam być pod obserwacją. Ona się uspokoiła, to zapisy ktg pokazywały czynność skurczową, czego ja w ogóle nie czułam. Dostałam kroplówki, na święta wyszła do domu z mega dołem. Czułam się niepotrzebna, taka bezużyteczna, bo zanim w ogóle doszłam fizycznie do siebie po szpitalu to święta minęły. Niby było wszystko dobrze, nie musiałam już leżeć, zaczęłam aktywnie przygotowywać miejsce w domu dla Małej, poprałam wszystkie ubranka, wysprzątałam i nagle pod koniec 35 tygodnia okazało się, że w ciągu 3 tygodni szyjka skróciła się o połowę i mało tego robiło się rozwarcie. Założyli mi więc pessar, żeby jeszcze te 2 tygodnie do bezpiecznej granicy wytrzymać. Ale niestety nie zdał on u mnie egzaminu bo wywoływał skurcze. I znowu kroplówki i stres. I znowu leżenie. Lekarze powiedzieli, że jeśli będę leżeć to te 2 tygodnie powinnam wytrzymać, z czego minął już tydzień, więc już jestem spakowana i w pogotowiu do odjazdu na porodówkę. W czwartek jeszcze mam wizytę, zobaczymy co mi moja gin dobrego powie. A z bardziej Vitaljowych spraw to do 32 tc przytyłam 8,5 kg ale nie wiem co teraz waga pokaże bo przez ostatni miesiąc w zastraszającym tempie szła w górę więc przestałam się ważyć, dowiem sie w czwartek. W newralgicznych miejscach przybyło mi wiadomo, w udach 4 cm w każdym a w biodrach 6. Biorąc pod uwagę moją figurę to myślę, że jakiejś wielkiej tragedii nie ma. Zajmę się tymi cm jak już mała się urodzi a ja dojdę do siebie. Chce być seksi mamą :D A teraz czas na fotorelacje :) 

30 tc

32 tc

34 tc

36 tc

Normalnie w 8 miesiące to byłam taka głodna, że non-stop bym jadła. Zresztą widać efekty na powyższym zdjęciu:) Dlatego też ważenie mnie przeraża, ale przecież głowy sobie nie urwę :)

24 listopada 2014 , Komentarze (7)

hej dziewczynki muszę nadrobić Was trochę bo ostatnio nie miałam czasu czytać i komentować, ale teraz się to zmieni bo muszę leżeć, jak najwięcej leżeć bo mam miękką szyjkę a małej chyba strasznie się spieszy bo napiera bardzo. A to dopiero 29 tydzień więc zdecydowanie za wcześnie. I tak jak poszłam sobie na wizytę wylajtowana to wróciłam załamana. Może do tej pory rzeczywiście zbyt mało czasu poświęcałam na relaks, choć lekarka już na wcześniejszej wizycie mówiła mi żeby się położyć od czasu do czasu odpocząć, chociaż nic się nie działo. No ale skoro nic się nie dzieję, ja czuję się dobrze to gdzie mi tam leżeć. A teraz nie ma przeproś. Dostałam luteinę i nospę forte, oby tylko pomogło. Dlatego jeśli czytają mnie czasami jakieś doświadczone mamy które miały może podobną sytuację to bardzo proszę o jakąś podpowiedź. 

Jeszcze żeby tego było mało to złapałam jakąś infekcje w drogach moczowych i dostałam taki wspaniały lek do wypicia po którym wymiotowałam i miałam biegunkę 2 dni. Tak mnie wymęczyło, że dopiero dzisiaj czuję że jest już praktycznie dobrze. 

Dobrze że poszliśmy oglądać sypialnię przed wizytą bo tak to pewnie znowu nic by mi się nie podobało i okazałoby się, że w całym mieście nie ma dla mnie mebli:) a tak to już prawie wybrane:) tylko zamawiać i czekać. Więc może na święta będę miała prawdziwe łoże małżeńskie:D 

Jakoś nie mogę się cieszyć w pełni tym wszystkim bo ciągle pojawiają się jakieś nowe stresy, wiadomo, że znajdą się pozytywy, bo niektóre mamy muszą leżeć całą ciążę, ale wkurzające jest to, że nie można nic sobie zaplanować. Miałam zaczynać porządki na święta, tak myślałam, że właśnie wcześniej się za to wezmę, żeby się nie przemęczać tylko powoli po trochu robić no to klops. Miałam kupować wyprawkę to też nie da rady, tylko oglądam na Internecie, a wiadomo, że i tak niczego nie kupię bo wolałabym dotknąć i pomacać zanim się zdecyduję. Ech los.

14 listopada 2014 , Komentarze (5)

Hejka hejka:) W sumie to nic nowego, ale czuję jakąś taką potrzebę żeby coś naskrobać do Was:) Cieszę się z Waszych sukcesów i że niektóre z Was wracają do diety do ćwiczeń. ja no cóż rosnę sobie:) a raczej rośniemy, ale cóż taka kolej rzeczy. Najważniejsze jest to, że pomimo że już przekroczyłam swoją najwyższą wagę jaką kiedykolwiek miałam to wcale nie czuję się jakaś taka ociężała czy coś. W sumie to wiadomo przybyło mi tu i ówdzie ale wszystko jest do przeżycia. Pewnie jak pójdę w czwartek na wizytę to będę się złościć że tyle przybyło, ale to tylko chwilowe. Najważniejsze, że już bliżej niż dalej i cukrzyca wykluczona. Ciśnienie też pod kontrolą, a zrzucać się będzie później. Wszystko w swoim czasie. Pamiętajcie że nawet jak nie komentuję. to jestem z Wami i trzymam kciuki:)

7 listopada 2014 , Komentarze (4)

Wyniki z testu obciążenia glukozą odebrane. Cukier na czczo 80 a po 2 godzinach 114, czyli wszystko w normie. Ale co ja przeżyłam przy tym badaniu to nie da się opisać. Wszystko mi się działo, zaczynając od tego, że miałam objawy grypowe po zawroty głowy, było mi nie dobrze i w pewnym momencie miałam wrażenie że zemdleję. Cały dzień mnie męczyło nie mogłam dojść do siebie. Ciśnienie pod kontrolą, ale też nie miałam jeszcze wyżej niż 140 więc wszystko dobrze. Brzuszek nie jest gigantyczny, co niektórzy się pytają gdzie ja mam to dziecko:D

A teraz o frustracji. Bardzo mnie wkurzają opinie mojej mamy na temat mojej lekarki. Tyle razy już słyszałam, że ona jest młoda i niedoświadczona i nie potrzebnie mnie straszy. Ale jakbym urodziła chore dziecko to na kogo by było? Na nią że źle się mną zajęła i nie dopilnowała. A tak jak szłam do szpitala to też było marudzenie, że jest młoda, nie wie i dlatego chce się skonsultować. Jak miałam ciśnienie duże na wizycie to też już gadanie bo mi każe mierzyć, wymyśla przesadza. Dostałam skierowanie na próby wątrobowe, a kto to widział takie badania. A czy nie ważniejsze jest to, że ja jestem mega zadowolona z niej i chyba jakbym mogła to bym ją na rękach nosiła i po dłoniach całowała to jest nie ważne? Nie ważne jest też to, że według mnie bardzo dobrze się mną zajmuje i mam takie poczucie, że robi wszystko co trzeba? I reaguje jak jest problem a nie bagatelizuje go, bo może się zdenerwowałam i ciśnienie skoczyło. A to, że jest młoda to co? Młody specjalista pracuje na swoją opinię a nie jedzie na już wypracowanej i to przewyższa go i jego pracę nad niejednego, doświadczonego, z opinią i marką. 

Wiem, że to nie ma nic wspólnego, ale w końcu musiałam to powiedzieć głośno. Dziękuję:)

31 października 2014 , Komentarze (3)

Dosłownie jak w tytule teraz jak już się chcę cieszy tym, że będę mamą to nie mogę w 100% bo ciągle coś. jak już wczoraj się okazało, że te nerki w normie i waga ok bo przytyłam książkowe 2 kg to znowu ciśnienie 149. I do następnej wizyty muszę kontrolować 3 razy dziennie i notować. I jeszcze przede mną badanie obciążenia glukozą, które też nie daje mi spokoju. 

Jeszcze do tego jestem przeziębiona i mam syrop pić i inhalować się solą fizjologiczną a jak po 3 dniach nie przejdzie to do lekarza trzeba będzie iść. Podejrzewam, że będzie z tym problem bo jutro na cmentarz więc nie sprzyja to wyzdrowieniu:/

W ogóle gin mnie wczoraj zabiła tekstem: O jak ładnie Pani urosła. Ale chodziło jej na szczęście o to,że widać brzuszek, bo później powiedziała, że ciąża "urosła". Moja córcia chyba będzie należała do dużych dzieci bo waży 890 gram. Na szczęście mieści się w normie. Ale dzięki temu wiem, że te 7kg które przytyłam część należy do niej i spraw z nią związanych.:) Także nie wszystko poszło mi biodra:) 

24 października 2014 , Komentarze (3)

Ale zleciało, jesteśmy już w połowie 24 tygodnia. A jeszcze nie dawno nie mogłam myśleć o tym, że jestem w ciąży. Ale teraz powiem Wam, że się cieszę, że tak się sprawy ułożyły bo świadomie chyba nigdy bym się nie zdecydowała, a na pewno odkładałabym jeszcze tą decyzję. Bo tak naprawdę są we mnie jakby 2 osoby- Matka Polka i kobieta nowoczesna. Lubię zajmować się domem i chciałabym byc mamą z prawdziwego zdarzenia a nie tylko z doskoku. Ale chciałabym również mieć pracę zawodową w której mogłabym się spełniać i odnosić sukcesy. Lubię ten bieg, taki pęd, ale lubię też domowe zacisze. Może uda mi się znaleźć złoty środek żeby to wszystko pogodzić. Czas pokaże. I mam nadzieję, że następnym razem to my podejmiemy decyzję, że chcemy mieć dziecko, że obejdzie się bez niespodzianek:) 

Jak urodzę to chyba przez rok nie zrobię badań krwi, mam już dość tych badań i tego kłucia. Nawet nie chodzi o to, że boli, bo nie zawsze boli, ale najgorsze jest dla mnie bycie na czczo. A wiadomo, że z tymi badaniami schodzi, a ja później chodzę taka zamotana. Przede mną chyba jeszcze co najgorsze badanie obciążenia glukozą, fuuuuu. Chociaż  bardzo się boję tego badania czy będzie ok. Nigdy nie miałam problemów z cukrem, ale nie wiadomo co się teraz dzieje. 

Ogarnęła mnie jakaś ćwiczeniowa niemoc. taka jestem w tym tygodniu nieskręcona, że aż sama się sobie dziwię. A za tydzień wizyta i znowu stres, bo ważenie, bo usg i sprawdzanie nerek. Same stresy w tej ciąży. 

I na koniec mój brzuch w 24 tyg. Ta dam! :)

20 października 2014 , Komentarze (6)

W minionym tygodniu poćwiczyłam 4x. Wiadomo, że nie są to jakieś długie treningi ale tak w granicach 30 minut. Dziś też już jestem po. kolejne 30 minut zaliczone. Zdecydowanie czuję się lepiej i korzysta na tym moja skóra bo jest napięta dzięki rozciąganiu jakie jej serwuje. 

Dobrze, że dzisiaj dzień zaczął się deszczowo, bo miałam w planach mycie okien i pewnie trudno byłoby mi sobie odmówić tej przyjemności, a wczoraj przeżyłam chwile grozy. Bardzo bolał mnie brzuch w okolicy pępka, do tego stopnia, ze nie mogłam się z boku na bok przekręcić. Bratowa niby stwierdziła, że może mała strasznie się wierci i to dlatego, ale ja nie wiem. Wieczorem chciałam jechać na pogotowie bo bałam się zasnąć, że coś się stanie w nocy jak będę spać. Ale w końcu o 23 zasnęłam i obudziłam się nad ranem już bez bólu i dzisiaj też bez bólu już. Ale staram się nie wymyślać zajęć, umyłam tylko podłogi, a tak to cały dzień leniuchuję bo się boję. 

Pod koniec tygodnia spodziewajcie się kolejnej porcji zdjęć brzuchola bo to już 24tc a w przyszłym tygodniu wizyta i chwila prawdy w kwestiach wagowych:)

16 października 2014 , Komentarze (2)

Wracam troszeczkę do ćwiczeń, wybrałam pilates dla ciężarówek:) takie rozciąganie na pewno się przyda i mi pomoże. Ale powiem Wam dziewczyny, że ja nie lubię okropnie takich ćwiczeń powolnych, spokojnych, a tu niestety nie mogę sobie pozwolić na jakieś skakanie czy coś w tym stylu. Może się przyzwyczaję. Chciałabym chociaż 4 dni w tygodniu zaliczyć jakiś trening. Niby tak się wydaję jak się ćwiczy, że  to rozciąganie to takie nic, ale jednak następnego dnia czuć mięśnie i ciało jest takie napięte. Do tego jedzenie w miarę o stałych porach i może za 2 tygodnie waga mnie nie rozczaruje. Chociaż podobno największy przyrost jest między 6 a 8 miesiącem więc chyba najgorsze przede mną:/ No ale później będę się martwić jak zrzucić, a na razie to nie chcę mieć sobie nic do zarzucenia, że przesadziłam w jedną czy w drugą stronę. A za tydzień kolejne porównanie brzucha bo to będzie już 24tc:)

12 października 2014 , Komentarze (6)

Hej dziewczyny! W czwartek wróciłam do domu, na szczęście z dobrymi wiadomościami. Okazało się, że wszystko ok z tymi nerkami. Istnieją dwieopcje, albo mała miała jeszcze nie wykształcone je do końca, albo gdzieś, z niewiadomej przyczyny coś się przyblokowało i dlatego doszło do powiększenia. Ale powiem Wam, że taką miałam kumulację stresu w trakcie usg, że myślałam że zwymiotuję albo zemdleję. Ale jestem taka szczęśliwa, że nie potrafię tego nawet wyrazić. Przy okazji obejrzałam szpital i zobaczyłam jak to się wszystko odbywa:) oraz jak zachowuje się Pani doktor, która prowadzi moją ciążę i pod tym względem też jestem zadowolona. 

Po tym doświadczeniu spojrzałam trochę inaczej na kwestie wyglądu i wagi i teraz się już tak nie przejmuję. Wiadomo,nie mam zamiaru się objadać czy coś, ale bez przesady:) I właśnie idę teraz zrobić sobie kolację :D