Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Do odchudzania skłonił mnie wałeczek na brzuszku :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3183
Komentarzy: 6
Założony: 20 maja 2011
Ostatni wpis: 4 czerwca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
malavisee

kobieta, 35 lat,

172 cm, 64.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

4 czerwca 2014 , Komentarze (2)

Nie tak to powinno wyglądać. Po jakiejś tam przerwie braku siłowni znowu chodzę, drugi miesiąc i to dość regularnie (są tygodnie że chodzę nawet codziennie). Na siłowni bieżnia zazwyczaj najpierw 30 min interwału 1 min szybki marsz 1 min wolniejszy chód na maksymalnym wzniesieniu. Potem często robię jeszcze 20 min też interwału: marsz:bieg. DO tego dochodzą brzuszki. Oprócz siłowni chodzimy na squasha i tenis. Odżywiam się inaczej niż wcześniej, są dni kiedy liczę kalorie, innego dnia już niekoniecznie, ale ciągle oscyluję wokół zdrowego odżywiania, jem lepiej i mniej. I co? I nic. Nie widzę po sobie żeby to odnosiło skutki, spodnie są cały czas tak samo obcisłe. W końcu kupiłam wagę by wiedzieć co się dzieje, może nie jest to jakoś specjalnie miarodajne ale może mnie będzie motywować by zobaczyć mniejszą cyferkę na wyświetlaczu. 

W związku z powyższym chyba czas na konkretną rygorystyczną dietę. Taką, gdzie mam odgórnie ustalone posiłki i muszę się tego trzymać, bo jak widać zdrowo nie zawsze znaczy skutecznie. Moja siostra zapisała się do Konrada Gacy, ja niestety nie mam możliwości finansowych by z tego skorzystać. Skorzystam jednak z rozpiski posiłków ;) Te diety wcale nie są takie indywidualne, zwłaszcza pierwsze tygodnie więc myślę, że warto spróbować. Muszę jednak poczekać na jej wizytę w Centrum by siostra wzięła inną opcję tych pierwszych tygodni. Ona ma opcję z łososiem, za którym ja nie przepadam, po internecie krąży też menu z karczkiem a ja poczekam na kurczaka ;) No cóż, może to się wreszcie uda :)

5 lutego 2014 , Skomentuj

Nie wiem co jet grane ale od czasu zmiany sposobu odżywiania kompletnie nie mam siły na siłowni. CHodziłam na aeroby już wcześniej i nawet 70min dawałam radę, np 40 min orbitrek i 30 min interwał na bieżni. A ostatnio? Po pierwszej minucie marszu na bieżni przyszła pora na minutowy bieg.. I w czasie tego pierwszego cyklu miałam ochote stamtąd uciec! Nogi bolą, siły nie ma, parę takich cykli i zadyszka niemiłosierna.Ostatecznie wytrzymałam 35min na bieżni i 10 min na orbitreku.

Nie wiem czego to sprawa.. Jemy na pewno lżej, ale bez przesady na dzień mi wychodzi jakieś 1500 kcal z tego co policzyłam. Mój TŻ też wczoraj co chwile na bieżni zmniejszał prędkość i twierdzi, że to sprawa zakwasów bo ściance wspinaczkowej. Oby, oby to była sprawa jednorazowa, bo nie chcę się na tej siłowni męczyć jak za karę.


Wczorajszy jadłospis:
Śniadanie: 3 kanapeczki razowca z powidłami, kawa

II Śniadanie: Danio

Obiad: drożdżówka z jabłkiem, soczek mango :D Cóż, jadąc do maturzystki na korki byłam już głodna więc żeby wytrzymać 2 godziny maksymalnego skupienia i prowadzenia lekcji musiałam coś przegryźć. Trudno

Podwieczorek: Bułka fitness z 1/2 serka lekkiego turek. W samochodzie, przed siłownią :D

Kolacja: sałatka śledziowa? Czyli troszkę śledzika z jabłkiem, cebulką, ogórkiem i śmietaną. Dosłownie parę łyżek plus kromeczka chleba i herbatka, mniam.

Razem wyszlo mi jakies 1600kcal. Nie jest zle.



Akrywnosc fizyczna:
-35min bieżna (interwal)
- 10 min orbitrek

3 lutego 2014 , Komentarze (1)

Zamiast na siłownie pojechaliśmy dziś na ściankę wspinaczkową. A co tam, można spróbować myślę sobie.. Tiaaa.. Nie przewidziałam jednego faktu- ta ścianka to jednak wysoka jest, a ja parę metrów nad ziemią czuję się trooszkę niepewnie. Troszkę. Tak troszkę, że przy pierwszym wejściu cała drżałam ze strachu że spadnę mimo iż asekurował mnie instruktor. Przed kolejnym wejściem owy Pan poradził mi żebym nie patrzyla w dół to nie będę wiedzieć, że jestem wysoko.. A jak spojrzę w górę i zobaczę, że do sufitu mało zostało to wcale nie będę wiedzieć że już jestem wysoko, tak?- pytam się delikwenta ;) Ahh to podobno co innego. Cóż, nie bylo ostatecznie tak źle, choć ręce męczą się i to bardzo. W ramach przerwy od typowej siłowni- nawet fajna sprawa, myślę że raz na jakiś czas będziemy chodzić. Jak raz przetrwałam to kolejne też przetrwam, a satysfakcja na górze jednak jest.

Dzisiejszy jadłospis:

Śniadanie:
- 2 kanapeczki z ogórkiem, 2 jajka, kawa z mlekiem

II Śniadanie:
- mała miseczka mleka z musli

Przekąska:
- torcik cytrynowy z galaretki ;P

Obiad:
- troszkę risotto z kurczakiem, 4 pierogi ze szpinakiem, kromka razowca z serkiem

Kolacja:
Houston, mamy problem!  Prawie 23:00, ostatni posiłek prawie 5h temu, na żołądku już trochę pustawo ale właściwie nie wiadomo czy jeszcze cos malutkiego chapsnąć i jeśli już to co. Jak zje się za późno to źle ale jak za wcześnie też źle. Coś tam kiedyś czytałam o tym ale konkretnych argumentów nie podam. Dziś już sobie odpuszczę, choć przyjemnie nie jest :P Na pewno nie jest rozsądnym trzymanie się zasady "nie jedz po 18", ale w takim razie na ile przed? Wszędzie widzę magiczne 3h. Hmm dla mnie to w sumie sporo czasu :D No ale moze jakoś się przyzywczaję.. A Wy jak się do tego odnosicie?

Dobrej nocy i powodzenia jutro! :)

3 lutego 2014 , Komentarze (2)

Jakiś czas temu na siłowni ćwiczyłam z mym mężczyzną mięśnie brzucha. W tym czasie do bieżni podeszła jakaś czarnoskóra studentka jakich w naszym mieście pełno. Ustawiła bieżnię na 19, a ta zaczęła wydawać z siebie dziwne dzwięki. Spojrzałam na chłopaka, on na mnie z niemniejszym zdumieniem, przerażona pytam się go "co ona robi?!". Dziewczyna zaczęła przygotowywać się do wskoczenia na bieżnię machając po taśmie jedną nogą i w końcu hops.. jest! Biegła tym szaleńczym temptem mając nogi pod brodą przez 30 sekund po czym z tej bieżni zeskawiwała i taki cykl powtórzyła kilkukrotnie. Pamiętam, że wtedy powiedziałam K coś takiego "skoro nie daje rady na 19nastce to po co sobie ustawia taka prędkość i wymięka po kilkudziesieciu sekundach..?". A teraz już wiem co robiła! Ha! Interwał, który i mi nie był obcy, ale jej interwał był w fazie beztlenowej. 30 s sprintu i 30 s odpoczynku. Ja stosowałam interwał taki: 1 minuta biegu, 1 minuta marszu. Dobry, owszem, jednak czytając różne artykuły przekonałam się że skuteczniejsze będzie baaardzo duże zmęczenie w krótkim czasie, przerwa i tak ok 15 razy. Zastępuje to z powodzeniem, ba! nawet z lepszym skutkiem trening aerobowy. Chyba już nigdy nie wskocze na orbitreka i nie będę na jednym poziomie ćwiczyć 20-30 minut. Takie treningi jak się okazuje mogą przynieść nawet odwrotny skutek, a jaki dokłądnie? Polecam portal potreningu.pl.

Tylko mam jedno pytanie- jak wskoczyć na bieżnię i z niej zeskoczyć kiedy ta osiąga taką prędkość?! Już mam przed oczyma jak próbuję to zrobić i ląduję niczym naleśnik na podłodze ku uciesze wszystkich ćwiczących. Chyba zacznę od prędkości takiej jak 3 :D

A! Dzięki zapoznaniu się z różnymi badaniami itd przekonałam się ostatecznie do treningu siłowego. Chyba muszę zwrócić honor mojemu chłopakowi ;) Po ostatnim mam takie zakwasy w mięśniach ud, że mam problem z tym by sprawnie usiąść na krześle chociażby! Brrr.

Zrobiłam sobie i K. plan na ten tydzień. No dobra, plan to za dużo powiedziane ;) To nic innego jak tabela z dniami tygodnia podzielona na mnie i na niego. Pokazałam to wczoraj K. i powiedziałam że do końca tygodni każde pole ma być wypelnione jakąś aktywnością fizyczną czy to siłownią, czy ćwiczenami z Mel B których chcę spróbować. Ochoczo się zgodził, pod warunkiem że dam mu wolną niedzielę ;D Zobaczymy :)


Co do dni poprzednich..
Środa, Czwartek- kolejne dni diety oczyszczającej.. Uhhh, ciężko było.

Piątek- jakieś lekkie dania których nawet dobrze nie pamiętam

Sobota- na śniadanie kanapeczki na chlebku pełnoziarnistym z bieluchem light i dzemorem truskawkowym
Obiad: piers kurczaka pieczona w folii, ryż, surówka z pekińskiej
Kolacja: kanapeczki z ulubuioną polędwicą wiśniową

Aktywność: rano squash, wieczorem siłownia

Niedziela:
śniadanie- podobnie jak w niedzielę
obiad- uuu tu trochę zaszaleliśmy ;P Troszkę zupki ogórkowej, potem risotto z kurczakiem i warzywami, a na deser.. ;) torcik cytrynowy. Torcik to duzo powiedziane, bo to nic innego niz kisiel z galaretkami wylane na biszkopty i z zatopionymi kawałkami owoców, w tym przypadku bananów. Okey, może i ma trochę cukru ale przynajmniej tłuszczu 0 ;P Raz na tydzień można :P

Kolacja: kanapeczki z pieczoną piersią z kuraka

Aktywność: squash


Myślę nad wprowadzeniem posiłków co 2h. Dobre to to? ;)

29 stycznia 2014 , Komentarze (1)

No to zaczynamy! Trzeba przygotować się do nadchodzącego sezonu ;) Lato coraz bliżej a ciałka zecydowanie zbyt dużo. Od jakiegoś czasu chodzę na siłownię ale strasznie nieregularnie. A to nie ma czasu, a to nie chce mi się.. Jak już tam się znajdę to ćwiczę ile mogę, ile mam sił i z tym akurat nie mam problemu, gorzej z motywacją żeby się mimo wszystko spiąć i pojechać. Poza tym squosh, ale co to wszytsko da kiedy dieta jest taka że jej nie ma :P Chyba pora jakąś wprowadzić, prawda? ;)

Póki co wystartowałam z dietą oczyszczającą, która polega na piciu przez 3 dni tylko świeżych soków z pomarańczy, grejfrutów i cytryn wymieszanych z wodą. Razem 4 litry plus siarczan magnezu na czczo, co ma działanie niestety przeczyszczające :P Jeszcze jeden dzień, nie wiem jak dam radę, mam taaaaaki apetyt na wszystko. Może i uczucia głodu dużego nie ma, ale mam takiego smaka na choćby kanapkę z twarożkiem że uhhh.. będzie ciężko ;)

Poza tym nie znam nawet swojej dokładnej wagi, ciężko będzie ocenić postępy. Trzeba się gdzieś zważyć, choć pewnie będę się bała spojrzeć ile już nabiło :P

Jeśli ktokolwiek to czyta- to jakie ćwiczenia polecacie, dziewczyny? Będą areoby na siłce, będzie squosh, co jeszcze? Jak najskuteczniej spalić nadmiar tłuszczyku z brzuszka?