Dzień wczorajszy był najgorszym dniem w ciągu ostatnich dwóch lat. Powodem był ból zęba, zaczął mnie pobolewać wieczorem, a rano wstałam opuchnięta. Więc szybko umówiłam się na wizytę, "wepchnięto" mnie na 17-tą, więc dzieci zawiozłam ledwo żywa z bólu do rodziców (wcześniej na skraju mocy odebrałam ich z przedszkola i szkoły) i pobiegłam do gabinetu, jak się okazało na ponad godzinę męczarni.. Nic nie wiem co dentysta do mnie mówił (facet ! grrr , poleciła mi go moja dentystka, która znała problem mojego zęba i tłumaczyła mi , że to trzeba z mikroskopem zrobić, a ona tego nie robi) , tłumaczył coś o starej kanałówce, że głęboko wdał się stan zapalny, że gołym okiem nic nie widać.. itd...itp..
Ale w sumie nie o tym chciałam pisać !
Chciałam wychwalać moje dzieci ! Moje ukochane , rozumiejące , współczujące i kochające dzieciaczki.
Bardzo dobrze zrozumiały, że mamę boli, po powrocie do domu poszły grzecznie do swoich pokoi, tata tłumaczył im, że mama musi odpocząć, że cierpi..
Po chwili przyszła do mnie (leżałam w łóżku) 5,5 letnia córeczka i wręczyła mi własnoręcznie wycięte i pokolorowane serduszko , mówiąc "
kocham Cię mamusiu"..
a chwilkę później przyszedł synek (8lat) przyniósł mi swój kocyk, przykrył mnie i dał swojego ukochanego pieska, z którym od malusieńkiego śpi, do przytulenia się.
Jako że ból nie chciał ustąpić pomyślałam, że wezmę kompa, może to mi choć trochę pozwoli zapomnieć o bólu.. Weszłam na vitalię, a tam na głównej stronie temat o tym jak to dziewczyny po 25 roku życia nie chcą mieć dzieci.
Zaczęłam czytać, listów bardzo wiele, różne powody ów "niechęci" , ale najbardziej zszokowały mnie argumenty typu "z wygody" , "z lenistwa".
I pomyślałam sobie "współczuję im" , nie oceniam, nie pouczam, nie zamierzam przekonywać, tylko najzwyczajniej w świecie współczuję.. jeśli nie zdecydują się na macierzyństwo nigdy nie będzie im dane poczuć tej wspaniałej , z niczym nieporównywalnej MIŁOŚCI DZIECKA , nigdy nie będą mogły nikogo obdarzyć MATCZYNĄ MIŁOŚCIĄ ..
Sama urodziłam pierwsze dziecko 5 lat po ślubie, chcieliśmy nacieszyć się sobą, pozwiedzać trochę, podróżować, pobawić się , też skończyć studia, mieć jakieś "poważniejsze prace".. ale po 7 latach bycia "we dwoje" zapragnęliśmy by było nas troje :)
I nigdy nie pomyślałam o tym, że dziecko będzie mnie ograniczać, że będzie "kulą u nogi", bo z takim kontekstem listy sie tam pojawiały..
Owszem niemowlęta dają się we znaki, syn budził się w nocy co godzinę, pamiętam to.. było ciężko, ale nigdy nie pomyślałam "na co mi to było" .. po prostu był to kolejny etap mojego ludzkiego życia.. szybko minął, a gdy syn skończył roczek było już tylko lepiej.. i lepiej.. i wspaniale.. Miłość była od pierwszego wejrzenia, macierzyństwo z początku trudne, ale szybko wskoczyłam na właściwe trybiki. Przy córce było już idealnie.
I co z tego, że czasem się pokłócą, co z tego że czasem zdenerwują.. jesteśmy tylko ludźmi i dzieci też są tylko ludźmi.. Milion razy więcej jest tych wspaniałych chwil, których nikt mi nie zabierze.. nikt.. to tylko nasze chwile.. i tylko my je czujemy i rozumiemy..
I tak jest w każdej kochającej się rodzinie.. żeby taką stworzyć wystarczy wyzbyć się trochę egoizmu, którym kipiało w wątku (oczywiście nie zamierzam uogólniać !)
Etap całkowitego skupienia na swojej osobie przeszłam w liceum :) i dobrze, każdy musi przez to przejść, uważam że to normalne. Na marginesie vitaliowo - schudłam wtedy prawie 20kg !
Po ciąży owszem mocno przytyłam, czego też bały się autorki listów.. zwłaszcza że ze względu na cholestazę ciążową musiałam mieć dietę wątrobową - zero surowych warzyw, pieczywko tylko białe najlepiej wek itd..
Ale po ciążach schudłam - chcieć to móc ! Wystarczy mocno chcieć.
(Mam nadzieję, że teraz też uda mi się osiągnąć swój cel.)
Także oświadczam wszem i wobec: DZIĘKUJĘ NIEBIOSOM ZA MOJE DZIECI i za to, że MOGĘ BYĆ MAMĄ :) Zabieganą, zziajaną, zdyszaną, ale szczęśliwą :)
A gdy chcemy lub potrzebujemy pobyć sami - podrzucamy szkraby do ukochanych dziadków, tylko że bardzo szybko ZACZYNA CZEGOŚ BRAKOWAĆ i w domu jest BARDZO PUUUUUSTO !
ale się rozpisałam, na chwilkę zapomniałam o zębie, który dziś dalej daje się we znaki :/
Jutro ma być ponoć lepiej..
Jedyny plus bólu to że nie jadłam kolacji i waga spadła :D
menu 24.06 (nie miałam siły na wymyślanie i gotowanie)
śniadanie: szklanka mleka 0,5% 90kcal + 4 lyzki platków kukurydzianych lubella ok 45kcal + 2 lyzki mix platków 4 zboza 70kcal + lyzka granoli sante orzechowej ok 50kcal = 255kcal
II śniadanie: kawalek ciasta grysikowego z truskawkami 300kcal
obiad: szklanka makaronu pełnoziarnistego z sosem spaghetti ok 350kcal
podwieczorek: kawalek ciasta grysikowego z truskawkami 300kcal
kolacja: brak
razem: 1205kcal