Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agi78

kobieta, 46 lat,

168 cm, 77.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 kwietnia 2011 , Skomentuj

Stoej w miejscu, ale biorac pod uwage ten tydzien - ciesze sie z tego powodu, a nie martwie:) Na przestoje w spadkach jest jeszcze za wczesnie, ale wiem, ze w zwiazku z przyjazdem mojej siostry troche sobie pofolgowalam, ale tylko troche:) Nie zaniechalam jednak cwiczen i fat burningu, tadam.

I o ile waga sie nie ruszyla, o co naprawde nie mam do niej pretensji, to sie dzisiaj zmierzylam, i oczom nie wierzylam. Wszedzie pigubilam po kilka centymetrow, a najbardziej w talii, brzuchu i biodrach. Z pewna taka niesmialoscia:) sie mierzylam, ale czulam juz po spodniach i pasku, ze mi luzniej, no i rzeczywiscie. Nie udaje - moja motywacja mocno wzrosla:)

A poza tym to jestem mega twardzielka, bo siedzi sobie wlasnie moja siostra i wcina paczke chipsy, a ja nawet slinotoku nie dostalam:)

Ale na tort milki sie skusilam. I nie pozalowalam ani jedngo kesa:) Takiego cuda chyba jeszcze w zyciu nie jadlam:)

Bedzie dobrze.

26 kwietnia 2011 , Komentarze (1)

No niestety. Nie chodzi o to, ze duzo jadlam, bo bylismy w swieta we dwojke i juz sie nauczylam, ze nie ma sensu, zeby duzo gotowac, bo i tak tego nie zjadamy, wiec nie, nie narobilam sie strasznie, ale chodzi o to, CO zjadlam. Czekoladowe jajka w rzeczy samej. Prawie same. Oprocz tego przyjechala w odwiedziny moja siostra i przywiozla ze soba karton faworkow. Co dziwne, nie pozarlam jeszcze polowy, malo tego, zladlam moze ze dwa, i chyba jestem chora, ale niespecjalnie mi smakowaly. To sie chyba nazywa uzaleznienie od czekolady? Czy juz powinnam sie martwic? Tak szczerze mowiac, to od dluzszego czasu zastanawiam sie, czy moze nie udac sie po pomoc do jakiegos madrego psychologa, bo to nie jest normalne, ze czekolada mnie zdominowala. Kurde.

Oprocz tego, zeby uczcic przyjazd siostry i jej narzeczonego, udalismy sie do pizzerii, niech to szlag. Mocno postanowilam, ze nie zjem nic strasznego, nic tlustego. No i zjadlam - pol pizzy, niech to szlag, ale do tego pol talerza salaty, bez sosu zadnego. Nie wchodze na wage, sprawdze w piatek. Ale cwiczen i spalania tluszczu nie zapomnialam, tadam, taka dzielna jestem.

Bedzie dobrze, kurcze.

22 kwietnia 2011 , Skomentuj

No tez cos. Okazuje sie, ze chudne zgodnie z zalozeniami mojej pani dietetyk. 70,20 kg, moglam przesunac suwaczek. To tak na mily poczatek dzionka:) Nawet mimo wczorajszej wpadki. I okresu. Phi.

Dzisiaj bedzie bez slodyczy - kierownik w domu. Naprawde dopada mnie tak strasznie tylko jak jestem sama w domu. Pogoda piekna, az zyc sie chce, lzej na ciele:), wlasny maz sciagajac mnie rano z lozka patrzy i pyta: a gdzie twoj brzuch (jak by nie patrzec, to chyba komplement:) ), roboty przed swietami jeszcze troche, ale fajnie jest Milego dnia:)

21 kwietnia 2011 , Komentarze (2)

Absolutnie mi nie do smiechu, ani spiewu, ani w ogole. Po pysznym obiadku pozarlam wlasnie dwie krowki i trzy herbatniki w polewie czekoladowej. Ja wiem, ze jak na moje standardy to bardzo niewiele i teoretycznie powinnam sie cieszyc, ale wrecz przeciwie, wsciekla jestem na siebie, trzeba sie bylo zapchac lyzka miodu, a nie isc na latwizne. I skad to ssanie????? Na obiad zjadlam gotowana wieprzowine z gotowanymi warzywami i salata i bylo pyszne, i popilam szklanka soku grapefrutowego. Teoretycznie nic nie powinno sie dziac, wiec dlaczego??? A tak dobrze szlo, buuuu:(((( I jutro wazenie na dodatek, nawet nie bede sie mogla okresem tlumaczyc. Co za wstyd.

Ide za kare na spacer z psem, zeby sie pozbyc tych zlych kalorii. Nadprogramowy spacer of kors. Buu.

21 kwietnia 2011 , Skomentuj

Znalazlam winnego. Juz wiem, skad ten apetyt na slodycze byl, chociaz i tak w porownaniu do tego, co mnie opetywalo (petalo? Opetalo? jak to odmienic???) wczesniej, to nawet nie wiem, jak to nazwac. Jakis tam, sygnal z mozgu? Sygnalik raczej. Dobrze bowiem czulam, ze okres dostane. A zawsze przed nim (taaa, jasne, nie tylko przed nim, ale i po nim,  i w trakcie, i w ogole dzien w dzien) chcica na slodycze byla straszna. Teraz juz nie jest taka straszna. Podoba mi sie ta dieta:)

Jutro wazenie. Drugie (oficjalne) w diecie. Oficjalne, bo oczywiscie podgladam sie niemal co rano. Tak tylko, z ciekawosci:) Damy rade.

No to milego dnia.

19 kwietnia 2011 , Skomentuj

Oprocz tego, ze boli glowa, czuje sie dobrze i jestem glodna. Poniewaz jednak chce jutro sprawdzic, ile sie chudnie, jedzac mega przepisowo, nie patrze nawet w kierunku jajek wielkanocnych. Absolutnie.  Zamienilam juz podwieczorek z obiadem i zaraz sie biore za robienie kotlecikow drobiowych. Dzieki owym kotlecikom przeprosilam sie zas z mega maszyna, ktora dostalam w prezencie slubnym od rodziny i ktora do tej pory uzylam tylko raz. No ale musialam jakos zmielic kurczaka na mielone. Wolalabym kilka mniejszych maszyn, a nie jedna wielka i skomplikowana.

Okna w jadalni umyte, nienawidze mycia okien, a zwlaszcza tych w jadalni, grrr. Pokoj dla siostry posprzatany, ale wciaz mnie nosi, chyba lada moment dostane @, zawsze mnie tak na sprzatanie bierze. Oprocz tego french pedicure poprawiony i mam znow piekne stopki, i latem sobie po domu na bosaka i sie zachwycam sama soba:) Zakupki zrobione, kociol straszliwy juz dzisiaj w sklepach, mam nadzieje, ze niczego nie zapomnialam i nie bede musiala juz nigdzie jechac i wystawac w kolejkach.

Oprocz tego nienawidze tych soczewek kontaktowych i nigdy wiecej ich nie kupie, nigdy w zyciu nie mialam takich problemow z ich wyjmowaniem. Okulary tez musze w koncu zmienic, tez ich nienawidze. Chyba mam dzisiaj dzien na nie.

I jak sie tak zastanowie, to chyba calkiem niepotrzebnie mylam juz te okna, cala laka za domem i wszystko dookola zakwitlo juz mleczami, ktore pyla jak nienormalne i wszystko robi sie zolte. I lada moment znow bede sie musiala zaopatrzyc w tabletki antyalergiczne.

A z domu zazyczylam sobie schab pieczony. Mniam. Pychotka. I nie powinien miec miliona kalorii?

18 kwietnia 2011 , Komentarze (1)

O zesz kurcze... Popatrzylam sobie na rozne kalkulatory dostepne na Vitalii, no i poobliczalam sobie to i owo, i coz mi wyszlo??? Otoz, wg niejakiego Broca moja optymalna masa ciala to 57,80 kg, a wg niejakiego Lorenza - bardzo mily pan - 59 kg. A ja sobie wymyslilam, ze powinnam schudnac do 65 kg. Ha, ha:)))

No dobra. Pochudniemy, popatrzymy :D

17 kwietnia 2011 , Skomentuj

Po dzisiejszej niedzieli juz sie boje, co bedzie przez nastepne dwa tygodnie, bo mam ferie, wolne od szkoly, od pracy, a wiem dokladnie, ze w takich okresach nadmiar wolnego czasu pada mi na mozg, co objawia sie wzmozona checia na zarcie. Zarcie wszystkiego, w jak najwiekszych ilosciach najlepiej. No coz, jakos bede musiala cos z tym zrobic i sobie zagospodarowac czas. Chociaz po dzisiejszym dniu obawiam sie, ze moze byc ciezko, buu. Niedziela, jak to niedziela, zaczela sie bardzo milo, od przepisowej kaszki na mleku. Potem zjadlam pol podwieczorku, bo jak kierownik jest w domu, to i obiad jemy wczesniej. To samo miesko, tylko ze dla niego z ziemniakami i inna salatka, z sosem czosnkowo - majonezowym, co za tortura normalnie. No i potem sie zaczelo. Jak nie mam co robic, i tylko leze z ksiazka na kanapie, to od razu zaczyna mnie ssac na slodkie, no i dzisiaj ze mna wygralo, co bede ukrywac, sama sie zaraz zlinczuje. Nutelka byla pyszna, ciastka od tesciowej tez, te takie ichnie faworki, i smakowaly, jak jadlam, chociaz jadlam z ogromnymi wyrzutami sumienia. Trzy jajka czekoladowe tez smakowaly, niech to szlag. Pewnie cala moja misterna praca w zeszlym tygodnia da w leb. Ale nie, nie bede sie wazyc, zwaze sie przepisowo w piatek, mam czas, zeby nadrobic zaleglosci. Przepisy na przyszly tydzien strasznie mi sie podobaja, tylko co mam zrobic z tym ssaniem na slodycze????? W tygodniu mialam tylko jeden gorszy dzien, i dzisiejsza niedziela, moze zaczne notowac, kiedy i w jakim momencie tak mie bralo?

OK, czyli dzisiaj: kasza na mleku z bakaliami, potem pol kromki chleba na slodko, potem miesko w postaci rolady indykowo - wieprzowej, ale wypilam pozniej sok pomaranczowo - marakujowy, szklanke, i po tym mnie przycisnelo. Sok, jak wiadomo, to sam cukier, wiec moze tu lezy przyczyna? Czyli zupelnie odstawic soki i zobacze, jak bedzie. Tylko bede musiala najpierw przed kierownikiem moj sok grapefrutowy pochowac:)

A za niedlugo przepisowa kolacja. Cos za duzo mysle dzisiaj o jedzeniu, chyba naprawde mam zbyt wiele wolnego czasu.

 

16 kwietnia 2011 , Skomentuj

Generalnie ponuro i niedobrze, alen ie ze wzgledu na diete. Takie tam, prywatnosci. Z reguly zajadam je czekolada czy sloikim nutelli, poki co jeszcze nic slodkiego do ust nie wzielam, wiedzac, ze na podwieczorek zjem sobie serek waniliowy z rodzynkami. Ewentualnie bez rodzynek, bo ich nie lubie. Wezme i wydlubie z serka.

Czuje sie dobrze, malo tego, od poczatku tygodnia, czyli od poczatku stosowania diety, nie mialam ani przez sekunde wzdetego brzucha, tego okropienstwa, przez ktore zawsze sie tak zle czuje. Ostatnio bylo tak dobrze z brzuchem, gdy bylam na Dukanie, ale Dukan w ogole nie przypadl mi do gustu, nudno bylo i oszukiwalam, poza tym jak czytalam panienki na forum dukanowym, jak pisaly, ze o rany, oblizalam wieczko od jogurtu mojej corki, co teraz, i zbierala za to baty, i to tak calkiem na serio, to odechciewalo mi sie podwojnie. Konsumuje sobie teraz zatem moja diete blonnikowa, ktora bardzo mi smakuje, cwiczenia wykonuje ponad norme, taka nadgorliwa jestem, i zycie po malu zaczyna mi sie podobac.

Zeby jeszcze tylko hieny nie bylo.

15 kwietnia 2011 , Komentarze (1)

No tez cos. Waze sie dzisiaj raniutko, zgodnie z rozkladem jazdy, coz widze? 70, 4 kg, czyli o 2,6 kg mniej!!! Generalnie zadnej euforii, bo wiem, ze to zaden wynik jeszcze, ze na poczatku traci sie tak szybko, bo to terapia szokowa dla organizmu itede, ale jak by nie patrzec, to jest to jakis sukces, co nie? No i wpisuje te wage w moj dziennik pomiarow na vitalii, aktualizuje diete, i co widze? Zamiast jakiejs malej pochwaly, to czytam, co nastepuje: Twoja masa ciala wzrosla, ale to nie koniec swiata. Noz kurde, ze co prosze? Jak moja masa ciala wzrosla, jak wlasnie spadla? Bo okazuje sie, ze zaplanowano, iz do dzisiaj schudne do 70 kg, a tu te nadprogramowe 0,4. No i moja masa ciala wzrosla. Ale to na szczescie nie koniec swiata. I przez to bede tydzien dluzej w fazie wstepnej. Jak rany, przeciez i tak planowalam przedluzyc abonament, sama z siebie, bez zadnego nacisku "z gory"

Hmm, dlaczego zalozyli, ze moja masa wyjsciowa to 70 kg, a nie 73??? Przeciez podalam 73. Jestem z letka zakrecona.