Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1496988
Komentarzy: 54627
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 23 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 grudnia 2023 , Komentarze (35)

Wczoraj było znowu spiecie z Sebastianem. Cały dzień leżał, spał i pil. Oczekiwałam od niego pomocy z ladowaniem niepotrzebnych rzeczy do worków, to mi powiedział, ze go boli ręka. Miał tylko trzymać worki. Dziś miał pojechać do domu. Miałam mu kupić buty i papucie ale nic nie dostanie. Nie będę w niego łozyć jak nic z niego nie mam. Niestety dziś sobota i nie ma sie czym dostać. Obiecał zapakować worki za dziś i wczoraj. Krzysiek jest za tym, zeby S nie przyjeżdżał. Jest starszy i to prawdopodobnie ja zostanę sama. Nie obchodzi go co ze mną będzie. Jest takim samym draniem jak S. Obaj nie widzą nic poza czubek nosa. 

Od kilku dni gotuję bigos. Będzie na Sylwestra. Ma też być barszczyk z uszkami, śledzie, boczek rolowany i szynka. Będzie wino. Ja teraz jem tylko trzy posiłki dziennie. Posiłkiem jest też wino. Nie wiem kiedy to wszystko przejem. Dziś krokiety, serek wiejski i chili z makaronem. Nie wiem czy chudnę, ale chyba tak, bo pierścionki luźniejsze. Wczoraj było ciężko, bo gotowałam bigos i nie mogłam spróbować. Cały dzień z sobą walczylam, ale jak abstynencja to abstynencja.

Wczoraj Krzysiek był w mieście po śliwki suszone do bigosu. Później poszliśmy na spacer z Mikusiem. Byliśmy po raz pierwszy na prywatnej drodze obok mojego domu. Stoją juz trzy domy i rośnie mały lasek. Jeszcze nie tak dawno część przyległych działek należała do moich bliskich. Dziwnie się teraz czuję, że w te miejsca wejśc nie mogę. 

29 grudnia 2023 , Komentarze (72)

Koniec tygodnia. Wszystko idzie zgodnie z planem tylko moi panowie sie kłocą. Gorszy jest Krzysiek, bo ciągle wrzeszczy. Za to S próbuje mną rzadzić. Było spięcie o mini i o komputer i o sprzatanie. Nie podoba mu się moje gotowanie. Próbuje mnie pouczać i dyrygować co mam robić i kiedy. Naciął się jednak, bo mną rzadzić nikt nie będzie. Sama decyduję co robię i kiedy, a także co noszę.

W tym roku chciałabym przyjąć księdza po kolędzie. Muszę wszystko przygotować. Nie mam np. kropidła. Nie mam wody święconej. Ksiądz podobno będzie chodził po 15 I dopiero. Moze mi sie uda wszystko zdobyć.

Będzie trochę rzeczy do sprzedania. Trzeba wszystko zgromadzić w jednym miejscu i wystawić oferty.

Przyszły rachunki za światło. Wyglada na to, ze mam bardzo mało do zapłaty mimo uzywania grzejników.  Problem jest taki, ze na moim liczniku jest tylko 130 zł co miesiąc do płacenia jako prognoza. To stanowczo za mało. Tym bardziej, ze uzywamy grzejnika. Będzie duża niedopłata.

Wczoraj kupiłam bilet na koncert Gregorian Grace. Już nie mam wyjścia i muszę iść. Idę sama. Krzysiek jest w pracy, a Sebastianowi nie pozwolił przyjechać. On chciał iść ze mną. Koncert jest 17 II. 23 II jest w tym samym miejsc koncert fortepianowy z okazji urodzin F Chopina. Moze... Na razie namawiam Krzyśka, bo będzie w domu...

28 grudnia 2023 , Komentarze (14)

Swięta minęły i jeszcze Sylwester. No i Trzech króli. SZaleństwo zimowe się skończy. Będzie można wyglądać na wiosnę. U mnie będzie huk roboty w tym roku. Nawet się na to cieszę, bo lubię robić plany i je realizować. Gdy coś zrobię to mam satysfakcję.

Dziś są wywożone śmieci. Wystawiłam kilka worków od mamy. Pracy jednak u mamy nie ubywa. Nie widać tego. Dziś dalsze łądowanie w worki. Moze Krzysiek też wyjmie wszystko z lodówki. Już rozmrozona i stare rzeczy cuchną. Ubrania jeszcze są. Trzeba spakować też koce i pościel. Mama zmarła na kanapie i teraz wszystko do wyrzucenia.

Nie wiem co zrobić z adapterem mamy i płytami winylowymi. Jest ich cała masa. niektóre ponoć cenne, ale ja się na tym nie znam. Nie wiem co zrobić z kasetami wideo. Są oryginalne. Co zrobić z magnetowidem. Jest kilka starych telewizorów.

Miałam chlebak drewniany w piekne róże, ale juz nie mam. Wczoraj S go rozwalil, bo się nie dal otworzyć. U mnie jest wilgoć w kuchni i już od jakiegoś czasu sie zacinał. Pewnie się odkształcił. Mam chlebak z plastiku, ale ja plastiku nie znoszę. Coś jednak mieć muszę, bo pieczywo kupuję się na kilka dni, a są myszy i na wierzchu leżeć nie może.

Sprawy urzędowe powoli załatwiam. Wczoraj odpisałam jedną osobę ze śmieci i załatwiłam akty do notariusza oraz ksero do pracy Krzyśka i Tauronu. Mam też już worki na ubrania. Sama byłam w sklepie to kupiłam grube. Niestety wybrałam ponoć za małe worki, bo tylko 100 l. Spakowałam 4 worki. Pakowałam sukienki po mojej ukochanej cioci, która odeszła 40 lat temu i ubrania po babci, dziadku. Spakowałam mamy koce i buty. Przyszły wspomnienia i smutno mi było, że moi bliscy juz po drugiej stronie. Znalazłam sporo złomu i sporo firanek. Firanek część zostawię dla siebie.

Tak przytulony sypia Mikuś...:) czy nie jest słodki...

i Sebastian z Majusią

27 grudnia 2023 , Komentarze (14)

Dziś trzeci dzień abstynencji jedzeniowej. Na razie się udaje i nie ma podjadania. Zważę się dopiero po 7 I. Wtedy zacznę jeść inaczej. Mój plan jedzeniowy od tego dnia już nie będzie zawierał strączków i węglowodanów prostych oraz niczego słodkiego poza winem. Takie jedzenie przewiduję do Wielkanocy. 

Dziś powinnam jechać do miasta. Mam do pobrania z urzędu akt zgonu mamy i akt mojego malżeństwa. Trzeba zmniejszyć o jedną osobę opłatę za śmieci. Mam też zrobić ksero aktu zgonu. Mam kupić worki i lakier bezbarwny wodny.

Załatwiam nadal sprawy związane z mamą. To też przemyślenia. W moim domu ceniona była siła. Za wrażliwość, płacz byłam bita. Wyrosłam na osobę twardą w stosunku do ludzi, bo nie chciałam być ofiarą. Walk jednak nie lubię. Teraz wiem, ze nie tędy droga. Nie tylko siła jest ważna. Dla mnie liczy sie serce, wrażliwość. Z takimi ludźmi chcę mieć styczność, ale los stawia mi na drodze tych twardych. To na zasadzie podobne przyciąga podobne. Chciałabym z tym skończyć. Nie wiem jednak jak. Jak mam nauczyć się wrażliwości? Jak się stać ciepłą i uczuciową osobą? Wrażliwość nie jest modna. Gdzie szukać rad jak ją zdobyć? Jak zrzucić pancerz? Kiedyś byłam wysoko wrażliwa, ale zabito to we mnie... Teraz wrócić do tego nie potrafię.

Od wczoraj wrociłam na zwykłe tory. Miałam chwilową przerwą w związku ze śmiercią mamy. Znowu zajmuję się sobą tyle co kiedyś. Jest sporo medytacji, Reiki itp. Problem mam z jogą, bo nie wszystkie asany mogę robić. Stoi choinka i przeszkadza.

Wczoraj był spacer z przygodami. Gdy szliśmy obok lasu w pewnym momencie usłyszałam jakieś odgłosy dziwne w lesie. Jakby chrząkanie. Mikuś zaczął węszyć i bał się. Chciał na ręce... Nieźle się wystraszyłam. S twierdzi, ze to dziki.

Wczoraj była wojna, bo jakiś kot nasikał S w papucia...

26 grudnia 2023 , Komentarze (43)

Mam książkę autorstwa jedzenioholików o abstynencji. Czytam ją i wiem już niby o co chodzi. Wydaje mi się, ze to dobry sposób na mnie. Zasada jest taka, ze je się tylko 3 razy dziennie. Nic poza tym nie wolno. Nie wolno nawet próbować potraw podczas gotowania. Jeden kęs marchewki to też posiłek. Słodki napój typu wina też się liczy. Mam zamiar przeczytać do końca i się zastosować. Potrafilam sobie poradzić z uzależnieniem od papierosów i trzymam też abstynencję od psychodelików to i z tym sobie poradzę. Uzależnienie od jedzenia to też uzależnienie. W książce są eseje pisane przez anonimowych jedzenioholików, którzy chudli po 40-50 kg. Dla mnie nie sama dieta jest problemem, a właśnie jedzenie po diecie. Za często jem i za dużo zwykle raz w tygodniu. Teraz gdy wiem, że wolno jeść tylko 3 razy to tego się trzymam. Jedzenioholicy zajmują się też 12 krokami. Są mitingi możliwe też przez internet. Na razie jestem pełna zapału. Dość trudno mi przyszło przyznać się do tego, że jestem uzależniona od jedzenia- kompulsywnego jedzenia. Teraz jest szansa, że pójdzie już z górki. O mitingu też myślę. Walka się rozpoczęła i śnią mi sie już koszmary. Najgorsze będą trzy pierwsze dni, a później miesiąc. Po tym czasie powinnam przywyknąć.

Dziś do jedzenia mam kapustę z Wigilii i schab. Do tego pomarańcza i wino.

Wczoraj byliśmy na dłuzszym spacerze. Ja, Krzysiek i Mikuś. Bylo ponad 3000 kroków i prawie 2 km. Na nas to sporo. Spacer był przyjemny. Szliśmy drogą koło lasu, a później skręciliśmy w las i szliśmy lasem. Wszędzie błoto i kałuże.  Mikuś się ładnie wyżył, bo gdy wracaliśmy już szedł spokojnie i nie ciągnął. Szliśmy na poczatku w deszczu. Takim lekkim.  Dziś też się wybieramy.

Od jutra już będzie troche pracy codziennie. Trzeba przenieść trochę rzeczy od mamy i trzeba spakować jej ubrania, bo za dwa dni jest wywózka śmieci. Trzeba by wynieść kilka worków. Sebastian już planuje jak sobie urządzi jedno pomieszczenie w domku mamy. Chce pomalować. To jednak chyba dopiero latem... Trzeba wywieźć trochę mebli.

25 grudnia 2023 , Komentarze (6)

Powoli planujemy z Sebastianem prace do wykonania koło domu. Krzysiek wściekły, bo nic robić nie chce i nie bardzo chce pozwolić robić innym... nie wiem z czego to wynika. Czy z choroby czy z lenistwa. Chyba znalałzam kogoś dodatkowego do pomocy koło domu. Jeden mój sąsiad ponoć ciężkie prace wykonuje. Tego Sebastian nie zrobi, bo ma chory kręgoslup. Jest w tym roku praca w ogrodzie. Trzeba by usunąć dzikie maliny z korzeniami. Są też jeżyny. Krzysiek nie zrobi. Sebastian nie może. Czekam na wiosnę. Jeśli uda się usunąć chcę posiać tam trawę- łąkę kwietną.

Za dwa dni chcę kupić worki i sprzątnąć z Sebastianem wszystkie ciuchy po babci, dziadku i mamie. Będzie co najmniej kilka worków. Później by Krzysiek je stopniowo wystawiał to wywiozą. do tego jest dla Sebastiana cięcie drewna. Problem jest z jego reką. Przeciąl sobie ścięgno i u lekarza nie był. Goi się, ale palcem mało rusza. Boli go to nie wiem czy da radę ciąć. Ja nie potnę, bo to z gwoździami. Chciałbym by udało sie pociąć, bo by było palenie przez zimę.

Trzeba przejrzeć kołdry i poduszki, pierzyny po przodkach. Co dobre zostawić. Co w kiepskim stanie spakować do wywiezienia. U dziadka w pokoju jest chyba jeszcze to i owo na łozku na czym dziadek zmarł. Muszę wyrzucić wszystko. babcia nic nie robiła, a mama nie pozwoliła. Mieszkania po babci to była jej cześć domu i nic nie mogłam na to poradzić.

Jest też do oczyszczenia placyk koło domu. Jedza tam ptaki. Zarósł chmielem, trawą, nawłocią. Mama twierdziła, że to wygląda pięknie i nie pozwoliła tego ruszyć. To była jej część domu. Trzeba tez zadbać o winorośl. Zarasta ją chmiel, ale gdyby ja przyciąć to odbije.

24 grudnia 2023 , Komentarze (10)

Wszystkiego dobrego...

24 grudnia 2023 , Komentarze (4)

Wigilia. Moi panowie dali mi dzisiaj pospać. Wypoczęłam i zaraz zabieram sie za przygotowanie wieczerzy. Będzie to co zawsze od czasu gdy Wigilię przygotowywała moja prababcia ze strony mamy. Ja dodałam tylko kutię ze względu na tatę, bo on wychowywał się na dzisiejszej Ukrainie. Tata mieszkał w dworku i miał jako dziecko bonę. Ja jako malutkie dziecko też miałam opiekunkę na kilka godzin dziennie. Mama pracowała i miała pomoc domową, która zajmowała się też mną. Miała się zajmować, ale babcia ją w tym wyręczała. Wtedy nie pracowała zawodowo i miała czas. Do tego bardzo lubiła dzieci.

Na wieczerzę przygotowuję: zupę grzybową z makaronem, kapustę z grzybami na rzadko ze śmietaną, kapustę duszoną z grzybami, grzyby w śmietanie, pierogi z kapusta i grzybami, rybę, kompot z suszonych śliwek i kutię. Babcia podawala też na stół śledzie. Pierogi były zawsze robione w domu z kapusty słodkiej i grzybów. Grzybów bylo sporo. Do zupy były robione w domu łazanki. Ryba to był karp. Ja łazanek nie robię ani karpia dla siebie. Moi panowie karpia mają. Pierogi zwykle robię sama, ale w tym roku będą pierogi kupne. Pewnie grzybów w nich nie uświadczę.

Wczoraj byłam u babci. Znalazłam masę szkliwa - talerze w tym cały przedwojenny komplet, szklanki, spodeczki, kieliszki, patery, pólmiski, miski itp. Starczy mi tego do końca życia, bo lubię stare rzeczy. Znalazłam też trochę firanek mamy, ale muszę je przejrzeć. Chcę z czasem wysprzątać wszystko porządnie. Zabiorę się od stycznia. Kupię grube worki i będę sprzatać na początek ubrania. Dwa razy w miesiącu wystawię po 2 worki koło kosza to wezmą.

Nie wiem co zrobić z oknami u babci. Chcę je z czasem wszystkie wymienić, bo to duzy dom i on ma raczej szybko wygladać porzadnie. Nie chcę jednak kłopotu z praniem firanek kilka razy w roku, bo Krzysiek wieszać nie chce. Chyba kupię wiklinowe rolety. Mam w ganku i sprawdziły się jak na razie. nie mam pomysłu na domek mamy. Też potrzebny remont, ale na razie o tym za bardzo nie myślę. Moze uda sie z czasem wynająć choć Krzysiek nie jest z pomysłu zadowolony. Nie chce sklepu i załatwianie zakupów ponoć mu nie ciąży.

23 grudnia 2023 , Komentarze (3)

W tym roku na świeta posprzątane po łebkach. Nie bardzo miałam głowę i do tego znokautował mnie ból kręgosłupa. Teraz widzę niedoróbki i mnie to drażni. Wprawdzie nie aż tak, zeby mieć zepsute święta, ale jednak dyskomfort czuję. Dziś mam pieczenie sernika, robienie kutii i sałatki. Sernik będzie bez spodu na słodziku. Ma być dietetyczny. Sałatka będzie makaronowa z wędliną drobiową. Kutia jest w zasadzie dla Krzyśka. Sebastian słodyczy nie je i ja też nie bardzo. Kutię robię na peczaku i gotowej masie makowej. Jutro Wigilia. Trzeba będzie wcześnie wstać i napalić w piecu, bo wieczerzy na kuchence 2 płytkowej nie zrobię przecież. Gotować będę w pokoju dziennym, bo mój piec ma płytę do gotowania.

Kusi mnie pójść dziś do kaplicy. Jest jednak Sebastian i nie bardzo chce zostać sam. Jutro Wigilia i moze nabozeństwo będzie już jej poświęcone. Nigdy jeszcze w okolicy świąt w kościele nie byłam. Ja nie byłam wychowywana po katolicku. Moi rodzice do kościoła nie chodzili. Babcia z dziadkiem i jedna ciocia zaczęli bywać w kościele gdy juz miałam kilkanaście lat. Nikt się u mnie w domu nie modlił. No przynajmniej tak by inni widzieli. Niby byłam chrzczona, byłam u komunii i byłam bierzmowana, a to raczej siłą rozpędu, bo koleżanki były. Z religii zaczęłam uciekać juz od 5 klasy. Jestem jednak wierzaca. Wierzę w siłę wyższą, życie pozagrobowe.

Pierwsze święta bez mamy. Niby mama z nami wieczerzy nie chciała jeść, ale bywałam u niej w swieta. Były rozmowy na ten temat. Były prezenty, wspomnienia dawnych Wigilii. Pamiętam Wigilie, które przygotowywała mama. 2 takie były. Robiła te same potrawy co babcia, ale do tego robiła barszczyk z uszkami i karpia w galarecie. Robiła sałatkę. Gdy moja mama była młodsza lubiła gotować i potrafiła. Nie trudno jej było robić pyszne gołabki i krokiety. Robiła sałatki, piekła mi bułki do pracy, wyrabiała wędliny w tym kiełbasę. Mama robiła pyszny gjuwecz. Przepis gdzieś zaginął. Nie wiem czy go znajdę. nie wiem czy znajdę przepis na bułki i na faworki. Robiła też róże z ciasta na faworki.

22 grudnia 2023 , Komentarze (16)

Wczoraj Krzysiek był na ostatnich zakupach. Mam już wszystko co potrzebne na świeta. Wędliny będą głownie drobiowe, bo ja nie tknę. Sałatka też będzie z drobiem. Ja mam nie jeść i chudnąć. Na razie z ostatnich zmian jestem zadowolona, chudnę. Widzę zmianę po pierścionkach. Przy 90 kg musiałam jeden ściągnąć. Teraz już jest luźny. Właściwa dieta od 7 stycznia. Nie będzie wcale węglowodanów. Będzie dieta keto śródziemnomorska. Muszę poczytać czy można na niej jeść majonez. Strączki odrzucę. Miałam jeszcze do wyboru dietę karniwora. Ta, ale oparta bardziej na jajkach i rybach niż na mięsie będzie chyba we wrześniu. No i moze uda się coś zdziałać jednak w nadchodzącym roku. Miał być koniec diety, ale chyba jeszcze nie.

Pozbierałam po wszystkich bliskich koce i mam ich chyba z 10. Najładniejszy i najfajniejszy mój koc dostaliśmy w prezencie od cioci - chrzestnej Krzyśka na slub. Był gruby i puszysty, mięsisty. Trwał w spokoju, ale Mikuś w nim powygryzał dziury. Mam go jednak nadal w sypialni, bo szkoda mi wyrzucić. Teraz podobny koc odziedziczyłam po mamie. Też jest gruby i puchaty. Wczoraj go wyprałam i już sie nim cieszę. jest prawie nowy. Myślę, że będzie mi długo służył, bo Mikuś już nie gryzie tak jak gryzł. Wczoraj przyniosłam też ceramiczną kurę. Odświeżę ją i postawię u mnie w kuchni na stole. Przyniosłam ikonę z Ojcem Pio. Mama go bardzo ceniła. Miała książkę, ale ja jej nigdy nie czytałam. Teraz chcę ją znaleźć i przeczytać...

Dziś chcę wyjść po warzywa. Chcę kupić sporo, bo moi dostawcy jeżdżą teraz co dwa tygodnie. Potrzebuję wiecej warzyw, bo dieta. Mam zamiar też kupić trochę wiejskich wyrobów. Niedużo jednak. Jestem na nie łakoma, a wstrzemięźliwość wskazana.

Wygląda na to, ze mama nic prawie nie jadła od 2 tygodni. Znalazłam w lodówce kotlety mielone, które jej upiekłam. Znalazłam bułki i całą paczkę masła. Nawet ciasta nie zjadła. Niby mówiła, ze nie ma apetytu, ale leku na apetyt nie chciała. Całe życie manipulowała mną narzekając na złe samopoczucie, że przeoczyłam moment gdy faktycznie poczuła sie gorzej. W zasadzie i tak nic bym zrobić nie mogła. Była uparta i chciała umrzeć...