Wczoraj rano się zważyłam i nie jest źle. WAga nadal spada ale się już waha i jeszcze chyba tydzień dieta potrwa. Jem w tej chwili mało ale głodu nie czuję. Jestem nadal spieta i zmotywowana choć grzeszki się zdarzają. Choćby ostatnio zamiast 500 kalorii było 800. Zjadłam dodatkowo serek homo i łyżeczkę majonezu. Przygotowuję się do diety Dąbrowskiej. Potrwa dwa tygodnie. Zobaczymy jednak jak się będę czuła. Jeszcze 3 kg chce zrzucić. Zysk dla zdrowia. Na razie dieta trwała około 2 miesięcy z czego tylko miesiąc ścisłej. Koleżanka widzi, że schudlam. Ja widzę tylko wystający brzuch i boczki. Dziś kotlety z brokuła, skyr i pomidor z dodatkami.
S chyba przyjedzie w tym tygodniu. Chyba, bo jest konflikt z Krzyskiem. Krzysiek chce S wykorzystać, bo wymaga od niego wiecej pracy niz sam pieniedzy daje. S powinien pracować za około 50 zł dziennie, bo tyle mnie kosztuje łacznie z opłaceniem drogi. No moze góra 60. Koszenie podwórka to 60 zł. Naprawy kosy nie liczę. Cięcie drewna tez tyle ale Krzysiek wymaga tez by drzewo znosił, a to juz wyższy koszt. Do tego S ma chore kolana i z chodzeniem jest problem. Ma też posiać trawę, zagrabić to też swoja wartość ma. Do tego dojdzie mycie lodówki, naprawa szafy i lampy. Jeśli wszystko zrobi to nakłady sie zwrócą. No i oby zrobił.
Dziś idę z Krzyskiem do lekarza. Muszę powiedzieć, ze zrobił sie okropnie gadatliwy i agresywny. WSzędzie widzi konflikt. Jest bardzo nieprzyjemny w obejsciu. Chyba musi leków brać wiecej.
Koło domu pracy dziś nie będzie, bo jak wrócę od lekarza zacznie się kurs angielskiego.
Moje kompleksy z powodu braku studiów są niepotrzebne. Okazuje się, ze wiekszość teraz nie ma studiów. Ma je tylko około 20%, średnie wykaształcenie ma około 30% w tym pewnie część bez matury, a reszta to wykształcenie zawodowe i podstawowe. Nigdzie nie ma podane ile osób procentowo ma dyplom technika.