Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1506849
Komentarzy: 54653
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 26 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 lipca 2023 , Komentarze (17)

Perfumy już kupiłam. Kupiłam też magnesy. Tym razem wybrałam na plastrach. Mały zestaw, bo chcę wypróbować. Przyszły mi ostatnie kwiatki i jedzenie dla zwierząt na cały miesiąc. Mam też już książki. Miały być ostatnie rośliny w tym sezonie, a spodobały mi się jeszcze trawy. KOleżanka ma w doniczce już kolejny rok. Moze i ja coś kupię? Krzysiek sie zdenerwuje, bo miał być koniec.

Czytam trzeci tom Sagi wiejskiej. Trzeba kupić dwa ostatnie tomy. Książka mi się bardzo podoba. Później chyba wykupię Legimi na miesiąc. Wczoraj zerknęłam i jest tam sporo pokus w tym Saga wołyńska. Legimi na miesiąc to około 50 zł, a książek można czytać kilka. To powinno być opłacalne.

Dziki mi teraz robią szkody a nie złodzieje. Poryte całe podwórku. Zjadły wszystkie topinambury i znowu przewróciły doniczki i niektóre zniszczyły. Wiem, że to one z całą pewnoscią, bo znalazłam odchody. Mimo tego odstrzału nie chcę. U nas zbierają podpisy. Niech sobie żyją. Ja powinnam tak zabezpieczyć posesję, żeby nie zdołały wejść.

Róża, którą podsuszył Krzysiek i którą niedawno sciełam wypuściła mase liści i kilka pączków. Bardzo mnie cieszy, ze zakwitnie. To piekna żółta róża. Do tej pory kwitła niezawodnie. Róża, którą kupiłam wiosną. To miniaturka czyli krzak o drobnych rózowych, pełnych kwiatach. Jest ich bardzo duzo. Moze jesienia znowu róże kupię. W tym roku dwie mi nie kwitły- czerwona i pnąca. Chyba muszę je obciąć.

Wczoraj w kaplicy nie byłam, bo obawiałam się upału... Zerwałam za to kwiaty na bukiet do kuchni i zrobiłam zdjęcia roslin...

15 lipca 2023 , Komentarze (12)

Wczoraj kupiłam kolejne dwa tomy Wiejskiej sagi. Książka jest fajna. Zostały jeszcze chyba 2 tomy. Książkę trzeba kupić w formie papierowej, bo ebooków nie ma. Teraz dużo czytam.

Nie wiem czy będę dziś coś robić na dworze, bo po południu idziemy z Krzyskiem do kaplicy. Wcześniej nic nie zrobię z powodu paznokci, a po powrocie pewnie będę trochę zmęczona. Nadal jest plewienie.

Powinnam intensywniej zarabiać pieniądze. Do kupna mam dwie drogie książki, elektrostymulator, perfumy, magnesy do przyklejania na punkty akupunkturowe. Na to muszę zarobić dodatkowo poza wypłatami. Wypłaty mam na szkołę i na opał.

Powinnam zacząć pisać dwie ostatnie prace do szkoły. Powinnam też usiąść na tomikiem z opowiadaniami o kotach.

Megusia zdrowieje jeśli chodzi o biegunki. Teraz wypróżnia się góra dwa razy dziennie. Jednak stolec nadal dość luźny i jasny. Leki nadal bierze. Teraz czekam aż zacznie tyć, bo waży 1,9 kg. Niby jest drobniutka i nieduża ale wychudzenie widać. Dobrze, ze chce jeść. DAję jej lepszą karmę i jestem dobrej myśli. To fajniutka, delikatna i wrażliwa koteczka. 

Wiosną kupiłam siedmiolatkę i wsadziłam do donicy. Ładnie rośnie, ale to wygląda na szczypiorek. Moja mama miała wielką kępę siedmiolatki. Lubiłam ją jeść z jajkiem i z iemniakami, sałatkami. Ja się coś dochować nie mogę.

14 lipca 2023 , Komentarze (2)

Gazanie do donicy jednak kupiłam. To już zdecydowanie koniec na ten sezon.

W zeszłym roku wsadziłam po raz kolejny chrzan. Tym razem ładnie wzszedł i nawet rośnie. Są dwie kępki liści. Miejsce chyba mu pasuje. W tym roku go już nie podlewam.

Zaczęły się żniwa. Tyle wiem ale w tym nie uczestniczę. Trochę szkoda, bo jako dziecko i nastolatka lubiłam ten nastrój, tą goraczkę. Najpierw w domu w Będzinie. Niby my nigdy pola nie mielismy ale sasiedzi mieli i żniwa dotyczyły pośrednio tez mnie. Na mojej ulicy była młockarnia i wozy wtedy konne tylko kursowały. Później żniwa pamietam w Kamesznicy. Tam prawie wszyscy mieli coś obsiane. Praca tam była ciężka, bo jeszcze trzeba było wdrapywac się pod górę. Koło domu rodziców była droga prowadząca w góry i furmanki nią jeździły. Konie był masywne i bardzo zadbane. Musiały być potężne, bo teren ciężki. Droga w góry była stroma. Ja teraz niby już nie mam ze wsią nic wspólnego ale nadal nią zyję. Sledzę kiedy sianokosy, kiedy sadzenie kartofli i kiedy żniwa czy wykopki. Tak mi chyba zostanie. Zycie po miejsku mi nie pasuje. Bardzo żałuję, ze domu w Kamesznicy już nie ma. Dobrze by mi tam było... Krzysiek wychowal się na wsi. Dla mnie to zaleta. Nie wyobrażąm sobie miejskiego faceta, który nie wie jak pracować widłami.

Anki coraz blizej i według przysłowia będzie szansa na chłodne noce i poranki. Lato trwa ale niektóre ptaki juz odlatują. Teraz pora między  innymi na kukułki, czajki, bataliony, rybitwy rzeczne. wczoraj był fajny chłodny dzień i było też sporo deszczu. Dziś znowu przypieka...

Sebastian pojechał i jest spokój.

Mruczek po Gentamecynie do oka dostał kataru. Cieknie mu trochę z obu dziurek i czasem kicha. Wszystko zaczęło sie od łzawienia oczka. Podejrzewam, ze w poniedziałek trzeba będzie z nim pojechać do weterynarza. Przy okazji by się zaszczepiło Mikusia. Trzeba mu też obciąć pazury.

spotkania

moje spotkania z weną

nie gardzą wygodną kanapą

układają się miękko

między koniuszkami kocich uszu

a rozciągniętym poplamionym farbami podkoszulkiem

umysł sięga dalekich galaktyk

to spada do otchłani

to z westchnieniem dotyka

magicznej ciszy wspomnień

biorę je w dłonie niech trwają

13 lipca 2023 , Komentarze (16)

Wczoraj Sebastian miał wykosić kawałek podwórka. Trzeba było po kryjomu, żeby mama nie widziała. Niestety usłyszała i zabroniła. Kazała mnie kosić moją cicha kosą ale ja nie mam siły. Teraz od bramy jest nie wykoszone. Ja wszystkim mówie, ze nie pozwala. Niech się ona wstydzi. Ja mam swoją część zadbaną. 

Sebastian ma pojechać do domu. Drzwi nie wstawił. Będę robić wszystko, żeby już nie przyjeżdżał, bo mi się to nie opłaca. Za wysokie koszty przyjazdu, a i on tyle nie robi, żeby mi się opłacało. Więcej przepije i przepali niż zrobi. Tym razem wkręcił w ścianę 6 kołków, wykosił podwórko jakieś 50 m2, załatwił zakupy w obi i przeniósł drzwi gdy kurier je dostarczył, naprawił próg, znalazł 3 duze prawdziwki i 2 małe, przez tydzień załatwiał zakupy. Impreza mnie kosztowała 530 zł bez jedzenia. Miał wstawić drzwi i naprawić lampę, pociąć trochę drewna i wkręcić jeszcze 3 kołki. Ma pojechać, bo sie znowu upił i robić mu sie nie chciało. KOlejny raz mnie nacioł... Powinnam wreszcie zmądrzeć, bo na razie głupia baba ze mnie. Do czasu jednak...

Sebastian mówi, ze kosz u nas wywalają dziki. Mogą też przewracać doniczki. Ostatnio w nocy koło sklepu też wywaliły kosz.

Dziś ma być nieco chłodniej. Moze coś w domu lub koło domu zrobię.

Zapisałam się na pracę w przyszłym tygodniu. Tylko dwa dni, bo w piątek mam zajęcia w szkole a w poniedziałek chyba pojadę szczepić Mikusia. Wszystko zalezy od tego czy Mruczkowi przejdzie łzawienie oka po gentamecynie. Jeśli przejdzie to pojedziemy z Mikusiem później. Od razu bym wzięła Megusie do kontroli. Trzeba będzie znowu pobrać krew i zrobic badanie tarczycy. Biedula sie ucierpi.

Przyszły mi ostatnie już chyba kwiatki do donic. Mam jeszcze dwie donice ale juz raczej nic nie kupię, bo nie chcę tak dużo podlewania. Inna sprawa, że nie bardzo wiem co odpornego można by wsadzić. Teraz mam pelargonie i celozje oraz begonie wiecznie kwitnące. A moze jednak kupię gazanie?

12 lipca 2023 , Komentarze (4)

Czekam na chłody i deszcze, bo mam dość gorąca. Nic teraz prawie fizycznego nie robię. Pracy sporo czeka. To przede wszystkim plewienie. Jedna rabata prawie zarosła. W ogródku warzywnym w tym roku porażka. POmidorów na krzakach po 5. Papryk tez mało. Kalarepy nie wiążą zgrubień. Brokuły też kiepskie. W przyszłym roku już warzywnika nie będzie. Koniec z sentymentem i przyzwyczajeniem, wspomnieniami i tradycja domu. Wygoda i rozsądek wazniejsze.

Wczoraj o mało nie doszło do nieszczęścia. Mikuś wziął ze stołu zapalniczkę, schował sie z nia pod kanapą i gryzł. Dobrze, że była bez gazu. Już nie wiem co z nim robić. Zbiera rzeczy ze stołu choć wie, ze nie wolno. Jest nieposłuszny. Wszystko trzeba chować.

Megusia chora. Po badaniach wyszły problemy z wątrobą, bakterie, niedocukrzenie krwi i tarczyca. Dostała leki. Mam lek na biegunkę i antybiotyk i na wzmocnienie watroby i na tarczycę. Trzeba podawać w odstępach czasu, bo jest starsza i moze być osłabiona. Nie widać tego, bo wprawdzie schudła ale czuje sie dobrze. Skacze, je dużo.

Była awantura z mama. Chciała wezwać policję, bo Sebastian zakłocał jej spokój koszeniem podwórka. WEdług niej nie mam prawa kosić nawet na swojej części. Ona wymaga by ktoś kosił kosa ręczna lub sierpem. Miała też pretensje, że sobie kupiłam książkę i pierwsza ją czytam. Nazwała mnie totalną egoistką. Uważa, ze powinnam dać jej, bo ona nie ma co czytać. Czasem, coraz częściej mam jej dość i jest dla mnie ciężarem.

Wczoraj poszłam do sypialni, a Krzysiek nie zauważył, ze MIkuś je poduszke welurową i gąbkę. Gdy przyszłam zjadł około 15 cm. Musiłam mu podać wodę utlenioną. Zwrócił i oby wszystko. Krzyśka oczywiście wyzwałam, bo już nie mam do niego cierpliwości. Zajmie sie krzyżówkami albo drzemie na fotelu i nic go nie interesuje.

Sebastian znalazł 3 duże prawdziwki...

11 lipca 2023 , Komentarze (23)

Sebastian działa. Ma jeszcze pracę u sąsiadki, bo trzeba obciąć żywopłot. Nie wiem czy do czwartku się wyrobi ze wszystkim. Moze być tak, ze ja jeszcze w piątek nie będę pracować. Wczoraj była awantura z Sebastianem, bo okazuje się, że drzwi z nadprozem nie wstawiał i nie wie jak to zrobić. Całe szczęście, że ja wiem. Chciał robić odwrotnie i nie dał sobie nic powiedzieć. DZiś ma przyjść wsatwić nadproże znajomy. Inny problem to Sebastian chce rzadzić i robić po swojemu. Ja chce drzwi w innym miejscu niż on sobie umyślił. On nie chce wstawić tam gdzie ja chcę.

Wczoraj weszłam znowu na portal literacki i zauważyłam, ze teksty do książki Pamiętniki miejsko-wiejskiej wiedźmy mają bardzo wysoką oglądalność i wysokie oceny. Trzeba będzie chyba ta książkę wreszcie napisać. TYlko kiedy? To kiedy to pytanie takie trochę na wyrost. Niby mam trochę zajęć ale nie aż tak dużo, żebym nie mogła trochę codziennie popisać. Powinnam popracować nad sobą i zmienić postrzeganie, bo ciągle sobie wmawiam, że nie mam czasu i narzucam sobie jakiś niepotrzebny pośpiech.

Dziś powinnam zamówić kwiatki do jednej donicy, bo bratki trzeba usunąć. Trzeba też usunąć donicę z żeniszkami, bo marnieją na słońcu. Nie wiem co z werbeną. W tym roku kupiłam jedną roslinkę i widzę, że przysycha. Widzę, że trzeba by ją podlewać dwa razy dziennie, a ja nie bardzo mam na to ochotę. Myśle by kupić białe begonie stale kwitnące. Te nie są kłopotliwe i wrażliwe. Można je podlewać tylko raz dziennie.

Ja teraz odpoczywam od pracy ale nie odpoczywam psychicznie, bo ciagle jest hałas. Sebastian otwiera okno i dochodzą dźwieki z ulicy. Na dodatek dużo mówi. Do tego zbyt długo jest właczony telewizor. Oglądają obaj z Krzyśkiem i jeszcze sie kłócą, który ma patrzeć. Ja wychodzę do sypialni i siedzę sama. Ten nowy pokój mi sie przyda, bo tam będzie cisza. Jest od strony podwórka. Coraz bardziej się odsuwam psychicznie i od Sebastiana i od Krzyśka. Z Krzyśkiem jestem z rozsadku. Z Sebastianem też utrzymuję znajomość z rozsadku. Nie lubię ich czasem i nie ma w tych relacjach ciepła. Zdałam sobie sprawę, że obaj nie szanują kobiet.

Wczoraj Sebastian powiercił kołki pod obrazy. Mogę malować. Dziś już naprawił próg...

Letnie wspomnienia

zmęczona upałem

umykam do chwil minionych

wracam do miejsc

gdzie wartki potok przeskakiwał po kamieniach

chłodząc stopy

gdzie pstrągi igrały z refleksami światła

jak kiedyś odpoczywam

w ukryta ramionach wiekowego świerku

chłonę odgłosy lasu

i tej polany

gdzie panoszą się krzaczki jagód

a na obrzeżach w tańcu suną paprocie

znowu z zachwytem

śledzę ptaki nad górskimi szczytami

i igram z echem

jeszcze jedno wspomnienie i jeszcze jedno

i już jestem z powrotem w mieście

i znowu czekam na deszcz

10 lipca 2023 , Komentarze (1)

Dalsze wycofywanie i ułatwianie sobie życia to zmiany jeśli chodzi o gotowanie. Od dość dawna wybierałam już tylko proste przepisy z niewielu składników. Nie piekę wypasionych ciast. Portawy mają powstawać szybko. Gotuję w niewielkiej ilości garnków, żeby było jak najmniej mycia. Robię na obiad tylko jedno danie. Ułatwiłam też sobie życie jeśli chodzi o przetwory. Od jakiegoś czasu nie robię ich juz tyle co wcześniej. Nie robię już sałatek, soków, syropów też prawie nie i kompotów. Kiedyś robiłam z 100 słoików, a w tym roku będzie z 40. Nie robię już np. fasolki szparagowej, bo przerzuciłam sie na mrozonki. Chciałabym też ułatwić życie Krzyskowi. On nosi z miasta żwirek dla kotów i wodę mineralną, całe zgrzewki. Można by to kupić w internecie albo mógłby zakupy tego typu robić raz w miesiącu i przywozić taksówką. Nie chce.

Dziś Sebastian jedzie do obi, bo trzeba zrobić zakupy do remontu. Od jutra chyba wstawianie drzwi. Choroba Megusi wyskoczyła nagle i nie wiem czy sie uda zrobić w tym momencie dach nad komórką z węglem. W przyszłym miesiącu chcę kupić węgiel. We wrześniu muszę kupić drewno, bo przyjedzie Sebastian żeby co trzeba pociąć. Do tego potrzebna jest pilarka z długą prowadnicą i chyba muszę taką kupić.

Trochę się pozbierałam psychicznie. Planów remontowych na ten rok nie uda sie niestety wszystkich zrealizować. Wyskoczyła mi choroba kotów i to jest teraz najważniejsze. 

Sebastian jest już kilka dni i kilka dni mam otwarte okno po całych dniach. Mieszkam blisko ulicy i jestem zmęczona hałasem. Niby ruchu aż tak duzego nie ma ale samochody jednak jezdżą, ludzie chodzą i rozmawiają, psy u sąsiadów szczekają. Gdy Sebastiana nie ma otwieram okno wieczorami, a wtedy ruch juz mniejszy.

Krzysiek ma od jutra dwa tygodnie urlopu. Moze najgorsze upały miną. Kilka dni temu Krzysiek skończył 62 lata i praca na placu w słońcu go męczy...

Wiejskie lato

w starym kryształowym lustrze zaklęta jest

beztroska i gorycz minionych letnich dni

widzę chwile bramowane szczęściem

i te gorsze gdy łzy czaiły się w progu

czy pamiętasz łany zbóż

szeptem prawiące o jutrze

wdzięczne chabry i kąkole

i te spacery gdy śpiew skowronka

wisiał nad głowami

a rwący potok ulewę i krzyk sąsiada

że siano przepadło

a smak jagód zerwanych

z krzaczka i żółto złote kurki

śmiejące się w trawie

ile takich chwil jeszcze przed nami

ile wspomnień

dni lat

9 lipca 2023 , Komentarze (8)

Dziś chcę posiedzieć na dworze na ławce z książką. WEzmę oczywiście Mikusia ale na smyczy. Luzem go nie puszczę. Luzem biega tylko po ogródku przed domem. Tam jest bezpieczny.

Już od jakiegoś czasu staram sie zmienić upodobania z wiejskich na podmiejskie. Dotarło juz do mnie/wreszcie/że żyję na przedmieściach a nie na wsi. To dla mnie trudne. Mieszkam w starym skromnym domu, który na wsi by nie raził. Na okolice podmiejskie jest za bardzo zaniedbany. Nie jest pomalowany, nie mam kutego ani betonowego ogrodzenia tylko siatkę. Nie mam wybetonowanego wjazdu ani strzyżonych tuż przy ziemi trawników. Niby moja strona domu wyglada średnio ale mamy woła o pomstę do nieba. No i nie wiem co dalej. W przyszłym roku myślałam o malowaniu ale chyba muszę z tym jeszcze zaczekać. Niby miałam zamiar pomalować moją połowę ale będzie wstyd. Na pewno już nie będzie kur, kaczek i kóz. Teraz jeszcze z warzywnika rezygnuję i z sadu. O wsi już rzadko myślę. To przeszłość... Teraz czeka mnie zaprojektowanie tarasu i jego otoczenia. Miał to być zakątek już bardziej podmiejski niż wiejski. Nie bardzo jednak jest na to szansa, bo chwasty po pas...

Znowu pisze wiersze. Pierwsze chyba od mniej więcej roku. Wtedy pisałam wiersze do tomiku. Z przyjemnością teraz do tego wróciłam. Ja należę do autorek typu skromnego. Piszę, bo lubię i dorobek juz jakiś mam ale o czymś w rodzaju wieczoru z autorem nie myślę. Udało mi sie wydać tomiki  i antologie bez tego cyrku. Na szczęście wydawcy mnie do niczego nie zmuszali. Miałam oczywiście propozycje by udział w wieczorku poetyckim wziąć ale nie skorzystałam. Nie lubię wychodzić z domu i pchać się na afisz też nie lubię.

Staram się z tego markotnego nastroju, który ostatnio miałam. Jeszcze z 10-15 lat mam czasu na względnie dobre życie i o tym chce myśleć. Zmiany jednak są konieczne i tak jak pisałam wcześniej z części działalności się zamierzam wycofać. Chcę zacząć myśleć nie tylko o pracy ale i o przyjemnościach. Moje to filmy, malowanie, rysowanie, pisanie, ezoteryka. Lubiłam jeszcze ogród. Teraz to obowiązek. Chcę moją część posesji przekształcić tak by pracy było jak najmniej, a jednocześnie by działka wyglądała względnie porządnie. Kwiaty będą ale takie, które nie wymagają podlewania. Pracy w ogrodzie będzie trochę ale takiej, która nie będzie konieczna do wykonania w lecie. W chłodniejsze pory roku mogę pracować. Ruch sie przyda.

Upalne popołudnie

i znowu lipiec szarogęsi się w ogrodzie

brodzę w pysznej zieleni traw

urzeczona dotykam lilii

śledzę pszczoły grające w berka na płatkach róż

liliowce jeszcze czarują

floksy z lawenda stają w szranki

spójrz tam dziurawiec kapie złotem

i rozsiewa aromaty pełni lata

jeszcze jeden krok

i hortensje biorą mnie w ramiona

oddaję im pokłon

i umykam

do cienistego zakątka

gdzie czekasz na mnie

pełen wrażeń

ze szklanką chłodnego soku

i uśmiechem

8 lipca 2023 , Komentarze (22)

Wczoraj pół dnia nie było światła. Nie mogłam pracowac ani zrobić prania. Dziś to zrobię.

Dzis mają przywieźć drzwi. Reszta zakupów remontowych w poniedziałek. 

Megusia ma chora tarczycę i problem z cukrem. Muszę jej podawać wodę z miodem. Będą też tabletki albo krople na tarczycę. Do weterynarza pojadę dopiero w poniedziałek. Dostanie jeszcze kroplówkę no i wykupie leki. Tarczyca to też problem ale mi ulżyło że to nie nerki. Na razie bierze lek na biegunkę. Taki w paście. To coś typu węgla tylko ponoć mocniejsze.

Dzis miałam koło domu nic nie robić ale chyba podepne róże. Sebastian zrobi próg i ściągnie skrzynkę na gaz. Krzysiek pójdzie do pracy. Już jest wściekły bo czeka go ciężka dniówka.

Znowu susza. Kwiatki w donicach sa podlewane raz dziennie i juz traca urodę. Chyba nie będę o nie walczyc. W przyszłym roku będę mieć tylko pelargonie, begonie stale kwitnące, szałwie i celozje na lato. WErbenki potrzebują wiecej wody i zeniszki też. Teraz straciły urodę i wegetują. Z warzywnika rezygnuję, bo owszem uwielbiam dbać i doglądać warzyw wiosną ale z nadejściem upałów mój zapał maleje. Teraz to koszmar. W skrzyniach chyba zrobię kwietniki z roślinami odpornymi na suszę. Posadzę wielobarwne irysy, liliowce, lilie. O to w lecie dbać nie trzeba. Deszcz co jakiś czas wystarczy. WArzywa podlewamy codziennie.

***

i znów czerwiec odpłynął

z poranną rosą i wonią jaśminu

wspominam ciebie kolejny raz

poranki dłoń w dłoń

czułe gesty ogień w oczach i pogaduszki

dnie gdy nie pozwalałeś

o sobie zapomnieć i traciłeś czas

na igraszki serc

ciepłe wieczory i noce gdy tęsknota

tętniła w skroniach a dotyk parzył

wspominam ciebie

i miłość pachnąca jaśminem

jeszcze raz

7 lipca 2023 , Komentarze (41)

Sebastian przyjechał i jest. Zobaczymy ile pracy zdoła zrobić.

Od kilku dni prześladuje mnie widmo starości. Chodze z coraz wiekszym trudem. Z trudem wstaję z kanapy. Nie wiem czy to otyłość, czy lato czy aspekt saturna. Fakt jest faktem, że zdałam sobie sprawę ze swojej niedołężności. Chyba muszę sie z niektórych działalności wycofać. W przyszłym roku będzie chyba mniej kwiatów w doniczkach i pewnie już nie będzie warzyw, bo podlewanie i zabezpieczanie przed ślimakami  wymaga ode mnie wysiłku. Muszę chodzić a nie chcę. Ostatniego sierpnia kończę 59 lat. Za rok emerytura. Ja co prawda z pracy rezygnować nie zamierzam ale pracować będę mniej. Co z nauką nie wiem. Pewnie coś tam będę działać ale na studia juz chyba za późno. Stara prawda w zdrowym ciele zdrowy duch. Moje ciało poza kregosłupem jest zdrowe ale energii juz brak. Trzeba zwolnić. Poczekam do jesieni i wtedy zobaczę jak sie będę czuć. POdejrzewam, ze moze być coraz gorzej. Saturn niedługo znajdzie się moim 4 domu i wtedy dopiero pokaże rogi. To dom starości i rodziny, domu rodzinnego. Mama może wymagać pomocy a ja poczuję sie całkiem stara.

Wczoraj znowu byłam z Megusią u weterynarza. PO smeccie dostała biegunki. To już nie był luźny stolec a kałuze po 4 dziennie. Smecta ponoć leczy biegunki. Koteczka dostała leki, kroplówkę no i zobaczymy. Była pobrana krew. Wszystko pomaga na chwilę. Były już leki homeopatyczne i były zabiegi Reiki. Gdy zabiegi były stolec był prawie normalny. Gdy przestałam robić, znowu pogorszenie. To samo z lekami. Oby to nie było coś poważnego typu nerki np. Wyniki będę znała dziś i wtedy będą podjęte decyzje co dalej. Na pewno trzeba będzie jeszcze raz jechać tylko nie wiem czy z kotem czy bez.

Powinnam dziś podpić różę i usunąć część winobluszczu.