Po ciąży, po przejściach zbieram sie dzisiaj i biore za bary z wagą życiem i wszystkim innym. zmierzona, zważona szok! ale będzie dobrze. Trzy dni głodówki na początek trochę skurcze żołądek i wtedy zacznę wprowadzać rozsądną diete.
Ostatnio dodane zdjęcia
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 5767 |
Komentarzy: | 39 |
Założony: | 20 czerwca 2011 |
Ostatni wpis: | 7 listopada 2016 |
Postępy w odchudzaniu
Po ciąży, po przejściach zbieram sie dzisiaj i biore za bary z wagą życiem i wszystkim innym. zmierzona, zważona szok! ale będzie dobrze. Trzy dni głodówki na początek trochę skurcze żołądek i wtedy zacznę wprowadzać rozsądną diete.
dzień 3 wyzwania brzuszki, przysiady, nożyce odhaczony. Pogoda za oknem nie nastraja mnie do niczego, ale chyba muszę coś ze sobą zrobić.
Na śniadanie kawa, dwie kanapki z pastą kanapkową (300 kcal), na obiad: frytki z piekarnika (320 kcal)z pomidorem (50 kcal), na kolacje nie wiem jeszcze może już nic tylko woda:/ do ważenia zostawiłam sobie 3 dni !!!
Sobota i niedziela dość leniwie, za bardzo sobie nie odpuszczałam staram się jeść z głową troche ruchu na świeżym powietrzu, chociaż jestem zmarzluchem i samo wyjscie na temperatury ponizej 20 stopni sporo mnie kosztuje.
zaczęłąm wyzwanie wczoraj i dziś mam dzień 2. Pozatym na śniadanie znowu koktajl ze szpinakiem tym razem też banan, jabłko kiwi (200 kcal), na obiadek kluski śląskie z 6 szt z pesto , kolacja to albo płatki albo jajko na twardo.
Na śniadanko zaserwowałam sobie koktajl ze szpinaku, kiwi i cytryny (150 kcal) , obiad łyżka ziemniaków, łyżka buraczków i filet z grilowanej rybki, na kolacje 4 grzanki czosnkowe z oliwą i szczyptą soli.
Może bez rewelacji ale dobrze się czuje nie mam siły jeszcze iść pobiegać ale jutro sie może złamię, za tydzień się zmierze i zważe narazie nie chce na to patrzeć.
Wmawiałam sobie od jakiegoś czasu że szybko schudnę, więc nie mam się z czym spieszyć. Nie docierało do mnie jak daleko odbiegłam od swojego ideału, a nawet od normy! Moja motywacja spadła bo.... wszystko jakoś mnie zniechęcało. Zdałam sobie sprawe dopiero teraz kiedy juz ważę 73 kg że to nie będzie już takie proste. Gorzej! Będzie ciężko! Ale z waszą pomocą i wsparciem może uda mi się wrócić na prawidłowe tory. Więc jak nigdy zaczynam w piątek 09.10.2015 rok moją przemianę!
Wczoraj usłyszałam od mojego narzeczonego że się zapuszczam.
Więc ja mu pokażę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Moje drugie imie. JoJo.:(
Wprawdzie utrata wagi w styczniu była spowodowana stresem, dużą dawką miłości i ogólnie mnóstwem czynników. To teraz nadrabiam znowu. Coprawda stresy dalej są ale już zupełnie inne:/
z tego też powodu porzuciłam moje zdrowe nawyki, w łóżku co wieczór można mnie zobaczyć z jakimiś przekąskami typu chipsy, paluszki a czekolada jest u mnie stałą bywalczynią. I nawet mój mózg nie buntuje sie juz wcale:/ co jest dla mnie dodatkowym demotywatorem, bo jeszcze dopóki mam sygnał że cos jest nie tak to mam chec cos zmienić.
No dobra pokrótce opisałam co się dzieje a teraz napisze co chce zrobić.
Przedewszystkim wracam do biegania!!!!!!!
Od dziś. Przebieżka o 18 będzie stałym punktem programu, i niech się dzieje co chce!!!!
Po 2 nie dam się już więcej okłamać!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! to był jeden i ostatni raz!!!
Wracam do zdrowego jedzenia!!!!!!!!!!!!!!!! Kawa jak najbardziej ale później jogurt!
Na obiad jakieś warzywka i koniec!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jak sie nie ruszy waga sama to pomyśle nad głodówką ale od dzisiaj finisch!!!!!!!!!!!!!
I koniec z alkocholem!!!! Raz w tygodniu! Góra! poza tym woda i sok!!!!!
Jak mu to nie pasi to nic!!!!!!!!!!!! Niech szuka dalej!
Mój kręgosłup moralny i tak sporo się ugioł ale tak sie nie da!!!!!!!!!! ołłłł noł
i potrzebne mi wsparcie!!! Podparcie:*
Muszę przyznać że jak żadnego roku udało mi się nie przytyć w święta! A nawet tendencja spadkowa, bo o ile nie wykazałam tego na pomiarach, brak czasu ale też nie chciałam by zostało tak na stałe, to miałam jakieś takie kilku dniowe rozchwianie przed świętami i mi się wtedy przytyło:/ tzn. spowodowane to było chyba zatrzymaniem się wody w organiźmie, kupiłam w aptece detox za jakies 10 zł, bo już czułam że nie dam rady sama, i sie ogarnełam, pomogło.
Zima, a szczególnie brak słońca daje mi się nieźle we znaki, jak jest słonko jest dobrze a jak nie to lyyypa, spada mi pozom endorfin i juz:)))
W daleszym ciągu biegam. Nie mam jakiś mega osiągnięć ale moje ciało czuje się z tym mega dobrze. Dobrze śpie! Jestem pełniejsza energii! I jakimś cudem ustrzegłam się choroby, podczas gdy wszyscy w domu leżeli z grypą! Ja, która odporność miała jak niemowle! Tak więc z samego tego będe biegać! Może nie codziennie, ale przynajmniej co drugi:))
W Święta się nie przejadłam w sumie była taka możliwość ale tak serio to tylko wczoraj zgrzeszyłam troche podjadając ciasta (3 bit):p za to pobiegałam (całe poł godziny!) a poźniej wytańczyłam:D Więc bilans powinien być koło zera.
Teraz kombinuje jak złapać motywacje na pozostałe 7 kilo:? Bo już zaczyna być fajnie, i myśle że może gdybym wyznaczyła sobie cel 55 to byłoby super! boje sie że będe musiała zmieniać garderobe, spodnie mam 38 i to kilka nowozaupionych par:)))) Więc może to 55 do wielkanocy, ew 54 jak się da a mega chudość czyli 50 zostawie sobie na lato:)
Taaak, tak muszę zrobić:)))