Zacznę od tego, ze dawno nie pisałam, ale jestem na diecie juz tydzien i nawet w weekend nie przeholowałam z jedzeniem, także jestem z siebie dumna :) do celu czyli wagi którą miałam w lutym zostało 1,4kg. nie wiem czy nie wymięknę, ale mam nadzieję, że się uda, bo na początku czerwca mam wesele sąsiadki i to jest głównie moja motywacja, a po za tym wakacje bedą i trzeba jakoś wyglądać w bikini. W tamtym tygodniu moja aktywność fizyczna była średnia, 3 dni jezdziłam na rowerze i wyszło jakoś 4godziny. szału nie ma ale to zawsze jakiś ruch. O ile pogoda się nie zepsuje dzisiaj tez pojadę na wycieczkę rowerową i poćwiczę w domu.
Co do tytułu, jak można się odchudzać będąc już chudym jak szkapa? przecież to nawet nie wygląda ładnie. Znajoma jest ode mnie 12cm wyższa, waży tyle co ja i jest na diecie, bo twierdzi, że jest gruba? gdzie w tym logika? jak mowie, ze sie odchudzam to tez mi mowia po co, ale to jest takie pytanie, zeby mi bylo milo, bo dziewczyny z moim wzrostem i waga są o wiele zgrabniejsze, a ja mam bardzo dużo do wyrzeźbienia, bo mój brzuch to jedna istna opona, i nie dramatyzuje, bo naprawde jest tragedia. Chociaż i tak moim głównym celem nie jest schudnąc nie wiadomo ile, tylko zobaczyc z powrotem na wadze 51,4. wtedy będę najszczęsliwsza na świecie. I żeby wymiary wróciły do normalnych, zeby w udzie zamiast 53,5 było z powrotem 52, a w pasie 66. zeby w boczkach zamiast 80,5 było 78,5 jak dawniej. i będę dzisiaj śmigać z Tiffany i Mel B, zeby wszystko naprawić. Miłego dnia tym które odchudzaja się, bo muszą, a nie dlatego, że mają kaprys być chodzącymi kościotrupami :)