Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Młoda mama próbująca wrócić do formy sprzed lat :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8463
Komentarzy: 84
Założony: 7 lipca 2011
Ostatni wpis: 16 października 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Eduarditha

kobieta, 38 lat, Siedlce

165 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 października 2014 , Komentarze (3)

W poniedziałek spotkała mnie miła niespodzianka :D Otóż rano pobiegłam do banku, żeby zlikwidować stare nieużywane już konto bankowe a tu okazało się, że na tym też rachunku znajduje się 700 zł!!! Jakież było moje zdziwienie(mysli) Cóż okazało się, że wygraliśmy mały konkurs a to była nagroda! Kurczę nigdy nie sądziłam że pieniądze spadają z nieba a tu taki suprajs :D Ekstra bo przecież zaplanowałam mały rajd po sklepach i lumpekasach tylko pierwotnie przeznaczona kwota była skromna (200 zł) a w tymże wypadku zaszalałam, a jak! Spędziłam w galerii 4 godziny i wydałam 500 zł, raz się żyje a przecież w mojej szafie świeciły pustki... W Reserved kupiłam sobie bluzę bez kaptura, koszulę w kratkę (różowo - niebiesko-białą - cudnaaaa) i czarną koszulę taką długą aż do kolan. W H&M wyczaiłam piękne granatowe spodnie i sweterek w kolorze fluorescencyjnego różu jeeee. Do tego dokupiłam torebkę w Housie bo w poprzedniej urwał mi się pasek, z resztą była już leciwa - służyła mi dzielnie od 1,5 roku. No i obowiązkowo troszkę bielizny. Mimo, że lżejsza o kilka stówek to już nie pamiętam kiedy byłam tak mega szczęśliwa! To prawda, że pieniądze szczęścia nie dają, dopiero zakupy :)

Dietowo całkiem ok. Pilnuję 5-6 małych posiłków jednak największy problem mam z kolacjami, nie wiem co jeść żeby to się nie zamieniało w tłuszcz (co w moim wypadku jest standardem - okropna przemiana materii). Za warzywami aż zanadto nie przepadam, za mięsem również za to uwielbiam wszelkiego rodzaju makarony, kasze oraz nabiał a to chyba raczej nie jest wskazane na kolację nie?

Wczoraj zrobiłam sobie placuszki z mąki orkiszowej, czy jest dietetyczna nie wiem ale mam jest spory zapas, kupiłam dla synka gdyż dozwolona jest przy diecie przeciwpasożytniczej. Były pycha, podam przepis może ktoś się skusi:

2 jajka - ja mam ekologiczne od teściowej tylko nieco mniejsze niż te sklepowe

2,5 czubatej łyżki mąki orkiszowej

0,5 małego kubka jogurtu naturalnego (100 g)

0,5 łyżeczki sody

1 łyżeczka cukru waniliowego

szczypta soli

Wszystko ze sobą połączyć na jednolitą masę (ma być dość gęste - konsystencja kwaśnej śmietany) i smażyć na maciupeńkim ogniu bo szybko się rumienią ale słabo przewracają. Przepis wystarcza na 2 duże placki na całą patelnie. Ja posmarowałam jogurtem naturalnym, pokroiłam banana i lekko oprószyłam kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, było pyszneee mniami. Zjadłam jednego a drugi był dla synka - też mu smakowało :)

A tu co nieco o mące orkiszowej:

"..orkisz zawiera duże ilości aminokwasów,  witamin i pierwiastków ważnych dla zdrowia. Jest też łatwy w trawieniu. Co więcej, regularne spożywanie produktów orkiszowych wzmacnia naszą odporność. Istnieją badania sugerujące, że pieczywo orkiszowe obniża poziom złego cholesterolu we krwi, a co więcej zmniejsza ryzyko zachorowania na cukrzycę typu 2. 
Zalet jest więcej. Orkisz zapobiega powstawaniu kamieni nerkowych oraz przeciwdziała miażdżycy naczyń krwionośnych i chroni nasze serce."

9 października 2014 , Komentarze (1)

We wtorek wybraliśmy się z mężem i synkiem do cyrku. Jejuuu, frajda niesamowita dla wszystkich! Swoja drogą to już nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz tam byłam ale chyba jako kilkuletnie dziecko. Synek najbardziej ucieszył się z przejażdżki na wielbłądzie :) 

Wczoraj zrobiłam fit kolację dla nas, kurczak smażony w woreczkach knorra do tego warzywa polskie na patelnie - ja akurat ich nie smażyłam tylko ugotowałam: marchewka, cebula, ziemniaki, fasolka szparagowa i wkroiłam jeszcze jedną dużą cukinie + mnóstwo ziół. Smaczne niesamowicie - mężowi też bardzo smakowało. Wzięłam dziś do pracy resztki tej wczorajszej uczty na obiad omniomniom juz zjedzone :)

Pogoda jest przepiękna - Pani jesień nas rozpieszcza w tym roku i mam nadzieję, że ten stan potrwa jak najdłużej. W poniedziałek zaplanowałam jednodniowy urlop i mam w planach mały rajd po sklepach i lumpeksach. Muszę kupić sobie parę ciuszków bo po przeprowadzce do naszego nowego domku zrobiłam totalny remanent i wyrzuciłam połowę starych, dawno niezakładanych, znoszonych lub już niemodnych ciuchów. W związku z tym puchy w szafie zrobiły się niesamowite - trza uzupełnić garderobę :)

Miłego czwartkowego popołudnia życzę (pa)

6 października 2014 , Komentarze (2)

Dietowo bez mian. Pogoda dopisuje więc jakoś przyjemnie mija jesień. Tylko cholerny smutek mam w sercu z powodu śmierci Ani Przybylskiej. Strasznie ją lubiłam, mimo, ze oczywiście jej osobiście nie znałam. Piękna, utalentowana i miała poukładane w głowie, co w dzisiejszych celebrytach jest już chyba niespotykane. Żal mi strasznie dzieciaczków, brak matki to najgorsze co może spotkać... 

Takie chwile przypominają jak ulotne i kruche jest życie... 

Kochajmy się, obdarzajmy szacunkiem i cieszmy każdą chwilą...

[*]

3 października 2014 , Komentarze (1)

Właściwie to nie wiem od czego zacząć, tyle rzeczy się wydarzyło w moim życiu, tyle mnie tu nie było. A właściwie byłam, zaglądałam, czytałam ale brakło odwagi by coś napisać, pustka w głowie. 

Zacznę może od początku. Koniec diety zbiegło się z chorobą dziecka. Po wielu badaniach i wizytach u lekarzy specjalistów, niektórych rzekłabym pseudospecjalistami ale tę kwestię może pomińmy, udało się w końcu ustalić przyczynę choroby - GLISTA LUDZKA. Moje dziecko było tak zarobaczone (mimo że raz w roku go odrobaczałam!), że doszło do obrzęku naczynioruchowego - silna reakcja organizmu na toksyny pasożytów. Wszelkie dolegliwości nareszcie znalazły swą przyczynę. Ciągłe choroby układu oddechowego, kaszel, infekcje, uczulenia na pokarmy, wysypki, silna nadpobudliwość ruchowa, płaczliwość etc. były spowodowane tym dziadem. Glista bytująca w ludzkim organizmie je i wydala a wraz ze swoimi odchodami wydziela bardzo silne substancje toksyczne. Organizm nie radził sobie już z tym wszystkim stąd takie objawy. Niestety ale glista będąc w ciele składa jaja. Wędrujące wraz krwią jaja dostają się do całego organizmu w tym do płuc i oskrzeli powodując choroby układu oddechowego, kaszel, nawracające zapalenia. Po wielu wizytach u różnych lekarzy udało mi się dotrzeć do specjalisty parazytologa zajmującego się chorobami pasożytniczymi. Pytam: "Panie doktorze jak to możliwe skoro ja dziecko corocznie odrobaczałam?", a on na to: "to za mało, pojedyncza dawka leku nawet powtórzona za jakiś czas nie jest w stanie zwalczyć pasożytów, dawkę trzeba podać 5 dni pod rząd a za dwa tygodnie powtórka. Proszę leki podać nie tylko dziecku ale również sobie, najbliższej rodzinie oraz zwierzętom."

I tak oto przeszliśmy sześć cykli odrobaczania polskimi lekami a ona dalej była. Teraz po raz kolejny próbujemy lekami z USA, z racji restrykcyjnych przepisów unijnych u nas niedostępnych. Mam nadzieję, że tym razem się powiedzie.

W między czasie synek przeszedł zabieg usunięcia trzeciego migdałka, który zajmował mu całe gardło. Nie mógł oddychać nosem miał zaburzony sen i bezdechy nocne oraz wysiękowe zapalenie uszu i niedosłuch (strasznie krzyczał jak mówił). Zabieg trwał 1,5 godziny na szczęście wszytko poszło bez większych problemów a gardło i uszy szybko się wygoiły. 

Zaliczyliśmy też wielką przeprowadzkę do swojego własnego domu :) przenosiny wszystkich gratów z wynajmowanego mieszkania + od jednych i drugich rodziców zajęło nam kilka dni. Ale nareszcie jestem panią na włościach :) 

W trakcie tych wszystkich życiowych zakrętów (a było ich jeszcze bardzo wiele ale ciężko wszystko zmieścić w jednej notce) nie było czasu ani chęci na dietowanie, planowanie, rozsądne gotowanie. Przestałam się mieścić w ciuchy! Nie ma co się oszukiwać po prostu się zapasłam!!! Waga na koniec sierpnia pokazała 69 kg czyli 6 kg na plusie.  Z początkiem września zaliczyłam grypę żołądkową to był chyba impuls to powrotu do diety. Po kilkudniowym rozstroju żołądku bałam się cokolwiek brać do ust i tak z dnia na dzień powracam do zdrowego odżywiania. Waga po miesiącu pokazała 66 kg więc jest 3 kg na minusie. Póki co aktywność fizyczna jest zerowa ale jakoś ciężko jest mi zmusić się do tych wszystkich wygibasów. Cieszę się tym co już spadło i oby tej werwy nie utracić :)

12 lutego 2014 , Komentarze (2)

Moje ostatnie postanowienie znów szlag trafił...
Byłam pełna motywacji i zapału a tu...dziecko zaczęło mi poważnie chorować. Jeździłam od lekarza do lekarza, badania, kłucie dziecka, płacz... Zero diagnozy... Skierowanie do szpitala... Stres dopadł mnie taki jak nigdy. Naprzemiennie: głodówki i obżeranie się. Płacz brak snu i bezsilność. Zaczęły mi wypadać włosy, paznokcie rozdwajać się, cera zszarzała a sińce pod oczami nabrały wielkości oceanu atlantyckiego. Jestem na skraju wyczerpania psychicznego. Jestem sama bez żadnego wsparcia. Rodzice zajęci swoimi sprawami, teściowie również, mąż za granicą a ja ledwo żyję... Pocieszam się, że w końcu to minie, dziecko wyzdrowieje a ja wrócę do ludzi. Czekam na kolejne wyniki badań maleństwa... Serce mam w gardle... łzy płyną codziennie szerokimi strugami. Nie jestem w stanie myśleć pozytywnie a tym bardziej o właściwym odżywianiu. Modlę się codziennie i proszę Boga o zdrowie dla mojego dziecka, nic więcej się teraz nie liczy...
Tak pragnę aby wszystko było dobrze, aby znów móc normalnie żyć, patrząc na zdowe i roześmiane dziecko, ciesząc się z codziennych czynności, normalnie funkcjonować.
Już nic więcej nie jestem w stanie pisać bo łzy zasłaniają mi oczy....

3 stycznia 2014 , Komentarze (3)

Przerwę świąteczno-noworoczną zakończyłam wagą 65,6 kg. To było do przewidzenia, nie pilnowałam się wcale, jadłam przesadnie jak to w święta.
Ale koniec z tym! W zeszłym roku w styczniu zaczęłam swoją walkę o nową wagę i wygrałam ją chudnąc prawie 13 kg w pół roku. Teraz mam nadwyżkę więc ściskam dupę i zaczynam wszystko od nowa.

Nowe cele i motywacja:

Waga początkowa: 65,6
Start: 02/01/2014
Planowana do zrzucenia ilość kilogramów: 15
Waga końcowa: 50-51 kg
Termin osiągnięcia wagi: 30/06/2014

Dzień 1 (02/01/2014)
Ś: 2 jajka, kromka razowego chleba, kawa
II Ś: jabłko
O: 2 plastry schabu ze śliwką, surówka z białej kapusty marchewki i jabłka
P: jabłko, kawa
K: 2 kromki razowego chleba z żółtym serem.

Dzień 2 (03/01/2014)
Ś: 2 kromki razowego chleba z żółtym serem
II Ś: jabłko
O: 3 kromki razowego chleba z żółtym serem, zielony ogórek
P: jabłko
K: uzupełnię jutro.

Wracam do wpisów jedzeniowych to najbardziej mnie dyscyplinuje.
Musi się udać po prostu MUSI!!!




5 grudnia 2013 , Skomentuj

Aż wstyd mi pisać. Dieta ostatnio żadna. Waga sprzed dwóch dni - 64,1 kg.
Ciężko...
Dopadła mnie depresja jesienno-zimowa. Nic mi się nie chce, kompletnie nic. Ani sprzątać ani ładnie ubierać ani ćwiczyć ani odchudzać ani nawet malować do pracy. Nogi zarosły mi jak u neandertalczyka... Jakaś masakra.
Pojechałam po bandzie totalnie...

Wczoraj podpisaliśmy kredyt hipoteczny na 30 lat - przysłowiowy stryczek na szyje. Ponoć kredyt wiąże ludzi bardziej niż małżeństwo ? Zobaczymy.

Uciekam, może po nowym roku uda mi się wziąć w garść i tak jak w zeszłym roku zawziąć się i zrzucić kolejne 10 kg ( co najmniej).


7 listopada 2013 , Komentarze (2)

Nie piszę nic ostatnio, brakuje mi czasu. Ogarniam sprawy z kredytem hipotecznym, sporo jest tej dokumentacji, zaświadczeń, papierków. Mam nadzieję, że do końca listopada dostaniemy już pieniążki i ruszymy pełną parą bo to ostatni rok na możliwość odliczenia vat-u od materiałów budowlanych. Co prawda zostanie nam tylko grudzień ale postanowiliśmy wszystko kupić jak najszybciej w hurtowniach a dopiero po nowym roku odbierać sukcesywnie zapłacony towar.
Przez tą całą bieganinę nie mam czasu na planowanie posiłków, przygotowywanie obiadów na drugi dzień. Jem byle jak. Może nie obżeram się słodyczami ale super zdrowo też nie jem. Pilnuję co najmniej 4 posiłków dziennie i nic nie jem po 18. Nie ważę się bo wiem, że przy takim odżywianiu to i tak nic nie zgubiłam. Mój organizm nauczony jest że całe życie naprzemiennie jest odchudzany i folgowany. Przez to mam rozchwiany metabolizm i muszę się naprawdę nieźle pilnować i ćwiczyć, żeby coś zgubić. Nie wiem kiedy ta sytuacja się ustabilizuje a przecież niedługo już święta i znowu będzie tyle jedzenia i ciast...
Ciesze się, że chociaż wam się udaje.

28 października 2013 , Komentarze (1)

Ostatnio popadłam w fazę obżerania się. Poprzednio nic jeść nie mogłam a teraz jadłabym wszystko co w zasięgu wzroku. Cały tydzień ciężko pracowałam, najpierw 8 godzin w pracy a po pracy na działkę. Budujemy się a właściwie dom już stoi ale mimo wszystko roboty jest co niemiara. W tygodniu robili nam posadzki, trzeba było wynosić gruz po wkuwaniu elektryki i wyburzeniu jednej ścianki, poodkurzać wszędobylski kurz i pył oraz ogarnąć trochę działkę z chaszczy. W sobotę na wieczór myślałam, że nie ruszę ani ręką ani nogą.
I przez to zapracowanie cały dzień nie miałam czasu na jedzenie za to wieczorem napychałam się czym popadnie. DOŚĆ TEGO!!!
Zaraz znowu się zapasę jak świnka a nie mogę do tego dopuścić.
Muszę na spokojnie opracować plan działania. Zaplanować cele i ćwiczenia. A propos ćwiczeń. Zwróciłam zamówiony rowerek bo coś szwankował. Okazało się, że posiadał faktycznie jakąś fabryczną usterkę i teraz mogę wybrać sobie inny jakiś fajniejszy z dość niezłą bonifikatą. Poszukam coś w najbliższym czasie, żeby móc ćwiczyć wieczorami zamiast obżerać się. Motywujące jest podczas ćwiczeń to, że jak patrzę ile muszę się namordować, żeby spalić te 100 małych niewinnych kalorii to odechciewa mi się tych wszystkich grzeszków jedzeniowych.

24 października 2013 , Komentarze (2)

Odważyłam się zważyć po ostatnich stanach depresyjnych, waga pokazała 63,5 kg po obiedzie więc myślę, że faktyczna waga może być jeszcze troszkę niższa.
Szału nie ma, najgorzej też nie jest. Życzę sobie oby było tak dalej.