Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Trudno schudnąć, a jeszcze trudniej utrzymać wagę. Codziennie uczę się jak jeść zdrowo, nie ulegać pokusom, nie objadać się na zapas i... być szczęśliwa. Od niedawna też piszę blog, który ma być dla mnie motywacją. Chętnych zapraszam do współtworzenia :-) www.zdrowemotywac
je.pl

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 44063
Komentarzy: 653
Założony: 21 lipca 2011
Ostatni wpis: 14 lutego 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
CzarnuszkaHania

kobieta, 40 lat, Gdańsk

163 cm, 65.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 lutego 2013 , Komentarze (6)

Zacznę od pytania z tytułu:
O ile waga może wzrosnąć lub jak długo nie spadać przy codziennych ćwiczeniach, na przemian aero i siłowych?


Trochę już mnie to męczy. Nawet R. się dziwi widząc, że tak się staram, a waga nic. Wiem, że waga nie jest najważniejsza, ale żeby aż tak się uparła???
Od początku tygodnia codziennie pokazuje wzrost o 0,2 a nawet 0,3 kg. Jak tak dalej pójdzie, to bilans drugiego miesiąca ćwiczeń wyjdzie dodatni. A nie jestem przed okresem.
Staram się myśleć pozytywnie, jednak dzisiejszy odczyt mocno mi podciął skrzydła. A jeszcze wczoraj dla automotywacji dodałam pozytywny wpis na blogu. Damn!

Poza normalnymi ćwiczeniami byliśmy na saunie, więc powinnam się wypocić. Rano Mięsożerca po ważeniu z dumą oznajmił wielki sukces. Ja w tym czasie pozbyłam się dodatkowego obciążenia, co R. skomentował: "Ooo, to na pewno będzie dobry wynik". I co? Dupa - czerwona lampka.

Patrzę w lustro i jestem zadowolona, ale co z tego jak wszelkie inne pomiary mówią, że dobrze nie jest:

- waga pokazuje tendencję wzrostową, a już na pewno nie chce spadać
- zmierzyłam się, jak ktoś radził i też nic z tego. Co prawda ostatni pomiar wykonałam przed świętami, ale wtedy też rewelacji nie było, więc liczyłam na poprawę. A okazuje się, że w niektórych miejscach to nawet więcej jest... Błąd pomiaru? Taaa...
- po ciuchach też różnicy nie widzę. Wręcz mam wrażenie, że spodnie w udach (które są moją zmorą) są ciaśniejsze.


Do tego klienci mnie olewają. Lala nie przyszła na masaż, marnując mój czas. Przyszła za to dziś, zdziwiona że mnie nie ma w domu i z pretensjami dlaczego jej nie przypomniałam. Co za ludzie...

Wczorajsze menu:

- sałatka: roszponka, gruszka, dressing z 2 daktyli, 2 łyżeczek sezamu i soku z cytryny, kilka rodzynek
- owsianka z bananem
- kapusta duszona z sosem sojowym
- kawa z mlekiem sojowym
- szpinak świeży z oliwkami i 1/4 awokado + zupa z buraków z brązowym ryżem i fasolą
- 1/2 jabłka, mandarynka

13 lutego 2013 , Komentarze (3)

Dzięki za podbudowanie komentarzami do zdjęć. Jakoś więcej energii mam teraz do ćwiczeń :)

W tym tygodniu zaliczone:
- triceps i brzuszki (1h i 20 min)
- podskoki i inne wygibasy (1h)
- rozciąganie (1h)
- biceps i brzuszki (1h i 20 min)

Dzisiejsze menu jakieś takie niezaplanowane do końca:

- jabłko i garść winogron
- miksowana owsianka z bananem i jagodami goji
...   i nie wiem co dalej,
bo idę dziś do fryzjera.

Znów na krótko, ale tym razem zdecydowałam się również na farbę. Ciekawe co z tego wyjdzie. Pewnie jak zwykle wrócę niezadowolona :)

Pozdrawiam!

11 lutego 2013 , Komentarze (20)

Miesiąc ćwiczeń za mną. Od zeszłego tygodnia spadek o 0,7 kg. Biorąc pod uwagę, że w zeszłym tygodniu nic nie spadło, to średnio  raczej słabo... Najważniejsze jednak że w dół.
W tym tygodniu nadrobię zaległości :)

Wczorajszy dzień niestety do idealnych nie należał. Pozwoliłam sobie na zbyt wiele. Spotkałam się z blogującymi dziewczynami z Trójmiasta w Browarze Piwna, od którego dostałyśmy zaproszenie na pokaz i degustację piwa. Piwa bardzo lubię, więc nie mogłam nie skorzystać. Wpadło więc kilka małych piw, do tego ziemniaczane coś z sosem. Niby nie dużo ale... No właśnie i tu się zaczęło. Jak już pozwoliłam sobie na jedno to przyszła ochota na drugie. I poszłam z R. na ciasto gryczane i kawę... A na wieczór zjadłam jeszcze trochę beztłuszczowego popcornu.


Może to właśnie był toksyczny głód, o którym ostatnio pisałam we wpisie Dlaczego tyle jem, czyli toksyczny głód i błędne koło.

Tak czy inaczej już dziś na właściwych torach :)

Długo zastanawiałam się czy wrzucić zdjęcia, bo jakoś nie lubię pokazywać ciała publicznie, jednak podzielę się. Co mi tam :)
Efektów spektakularnych nie ma, ale przecież to dopiero miesiąc ćwiczeń. R. mówi, że muffin (czyli to coś co wylewa się ze spodni), zdecydowanie mniejszy. I że nogi jakby ciut lepsze... Po nogach różnicy nie widzę, ale brzuch może rzeczywiście?





Oczywiście zdjęcia po lewej są "przed", a po prawej "po", gdyby ktoś się nie zorientował... :)

Pozdrówki!

7 lutego 2013 , Komentarze (12)

Jak ja nie lubię marudzić! No ale niestety waga ciągle na mnie pogniewana. Tylko nie wiem o co...
Znów pokazała lekki wzrost. Jeśli podczas niedzielnego ważenia nie będzie spadku, zmienię jednak strategię i obetnę nieco z kaloryczności. Zmniejszę na 1200 kcal.

Na dietach warzywnych waga tak szybciutko spadała w dół, a teraz nie chce. Niby rozum wie, że to nie waga się liczy, ale efekt wizualny, ale ja widzę siebie w lustrze codziennie, więc efektu nie dostrzegam. W dodatku spodnie w udach jakby pociaśniały... Ech.

Z tego wszystkiego po lekkim śniadaniu zeżarłam jeszcze banana i garść nieplanowanych migdałów. Na szczęście w porę się opanowałam i poszłam ćwiczyć. Dziś tylko rozciąganie było w planie - i dobrze, bo na inne nie mam siły i ochoty. Nawet R. widzi, że lekko z sił opadłam.

Z resztą kto by nie opadł. Ćwiczę codziennie, pot się leje, wczoraj do tego łyżwy, a przedwczoraj sauna, a dziś idę masować. Ruszam się przecież...

Byle do niedzieli.

I jeszcze ten cholerny tłusty czwartek. I zjem tego cholernego pączka!
No dobra, prawie...
Postanowiłam upiec sobie a`la pączki z mąki razowej, bez tłuszczu, lekko słodkie. Właściwie a`la pączka, sztuk - 1. Tak będzie najbezpieczniej.


Idę poczytać Fuhrmana. Może mnie nieco podbuduje.

No to do poniedziałku, bo wcześniej pisać nie zamierzam.

4 lutego 2013 , Komentarze (11)

Dziś dzień ważenia i niestety nie ma się z czego cieszyć. Waga pokazała wzrost o 0,2 kg mimo że jem zgodnie z planem.  :(

Może więc plan mam zły?
A może to te ćwiczenia tak mnie rozbudowują...?

W niedzielę zrobimy zdjęcia porównawcze. Minie wtedy dokładnie miesiąc od kiedy ćwiczę. Mam nadzieję, że foty pokażą choć minimalną poprawę...


Ćwiczę codziennie min, 1h, a często 1,5 h. Na zmianę ćwiczenia skoczne z siłowymi, do tego rozciąganie. Tak przez 6 dni, a w niedzielę 1 h rozciągania, dla regeneracji.

Nie jem słodyczy, nie dosładzam (ewentualnie łyżeczka syropu klonowego raz na kilka dni...), chleb 2-3 razy w tygodniu, w n niewielkich ilościach, dużo warzyw, owoce, ech...
Podliczyłam sobie z ciekawości kalorie, dla spokoju sumienia i wychodzi na to że zjadam od 1200 do 1500 kcal. Może to nie jest mało, ale w połączeniu z ćwiczeniami liczyłam na spadek 0,5 kg na tydzień.

No nic, może za tydzień będzie lepiej? Bo i tak będę się trzymać planu.
Obiecałam sobie ćwiczyć przez 90 dni codziennie i tak będzie!

A moje jedzonko bardzo mi odpowiada, więc tego też nie zmienię.

Jeśli za tydzień też spadku nie będzie, to pomyślę o zmniejszeniu kaloryczności...


Dzisiejsze menu:
- duży banan
- 2 kromki domowego chleba z hummusem z kawałkiem awokado i szpinakiem, 1/2 czerwonej papryki
- kakao z mlekiem sojowym, łyżeczka  syropu klonowego
- może kawa z mlekiem? (zobaczę czy będę miała ochotę)
- cieciorka duszona w pieczarkach ze szpinakiem, kasza gryczana, surówka z czerwonej kapusty
- warzywa pokrojone w słupki maczane w hummusie
- jabłko


Pozdrówki!

A, i w końcu aktualizuję pasek, bo mnie wkurza zamiast motywować...



1 lutego 2013 , Komentarze (4)

Brzuch dziś boli. Przyszła @ i przeszkadza mi w ćwiczeniach. Chwilę poczekam, może nieco ból zmaleje i zabieram się do roboty.
Dziś nogi i brzuch i właśnie ten brzuch dziś nie czuje się najlepiej... Ale nie mogę odpuszczać, bo jak raz sobie pozwolę, to lawina...

Wczoraj była joga - intensywne 1,5 h. A jak świetnie się po niej czułam! :)

Dzisiejsze menu:
- sałatka: 2 łodygi selera naciowego, mała pomarańcza, 10 rodzynek, śmietanka słonecznikowa
- koktajl: banan, sałata, kiwi, spirulina
- surówka z czerwonej kapusty z pestkami dyni
- warzywa chińskie z grzybkiem, makaron z ryżu brązowego
- ?


Wieczorem wychodzimy na imprezę i może ten znam zapytania jakoś uzupełnię, ale bez szaleństw. Przy tych moich ćwiczeniach nawet nie ma mowy, żeby grzeszyć.

Waga niestety świruje. Oby tylko w poniedziałek chciała ze mną współpracować :)

Pozdrówki!

29 stycznia 2013 , Komentarze (10)

Dziś już 23 dzień mojej diety, a 16 przygody z P90X. Za mną poranny trening - godzina podskoków i litrów potu. A na wieczór planujemy łyżwy... :)
Waga fika jak jej się podoba, ale to nic. Obiecałam sobie wytrwać 90 dni, bez względu na wagę i tego będę się trzymać. Wczoraj był dzień ważenia i waga pokazała spadek o nieco ponad 1 kg. Zdecydowanie mnie to zadowala. Niestety dziś, nie wiem czemu, znów wzrost o 0,9 kg...
Może dlatego, że wczoraj robiłam ćwiczenia siłowe? No nic. Badam i obserwuję, a odczyt zapisuję tylko w poniedziałki, więc jest ok.

Dzisiejsze menu:
- żytnianka na mleku migdałowym, rodzynki, maliny, pół banana, łyżeczka syropu klonowego
- 3 łyżki serka migdałowego (pulpa z tłoczenia mleka migdałowego, mleko migdałowe, sok z cytryny, przyprawy), liście sałaty, ogórek, oliwki, cebula, 1/2 awokado, garść słonecznika, czarnego sezamu i pestek dyni
- owoce
- spaghetti z makaronem żytnim, pomidorami i tofu
- owoce

I znów śnieg pada...
Pozdrawiam!

22 stycznia 2013 , Komentarze (9)

Waga nie chce spadać, ale staram się tym nie przejmować. Ćwiczę codziennie dość inrensywnie - min. 1h. A dziś dodatkowo byliśmy na łyżwach, więc dawka ruchu zdecydowanie wystarczająca :) Co do diety to wszystko pod kontrolą i o dziwo nawet mnie nie kusi. Chyba praca jaką wkładam w ćwiczenia skutecznie blokuje zachcianki. Głupio byłoby tak to marnotrawić. Dziesiejsze menu: - 1/3 melona, - tapioka na mleku kokosowym z mrożonymi jagodami, - zupa z czerwonej soczewicy z pomidorami i mlekiem kokosowym (pyszna!), - garść orzechów z rodzynkami, - kawałek kalarepki i mandarynka. Trochę za mało warzyw... Jutro się poprawię :) Niestety tablet nie lubi Vitalii i nie chce ładnie wstawiać enterów, więc piszę wszystko w jednym ciągu... Nie lubię tak... Pozdrawiam :)

14 stycznia 2013 , Komentarze (10)

Tydzień zdrowia już za mną!
Pełna pozytywnej energii utwierdzam się w tym, że dobrą drogę wybrałam. Wegańskie jedzenie pozwala odblokować kubki smakowe i w końcu poczuć prawdziwy smak potraw. I to właśnie w tym sposobie odżywiania lubię najbardziej.
Ostatnio przygotowałam pastę sezamową, którą wykorzystałam do zrobienia hummusu. I bardzo mi smakowały kanapeczki z taką pastą :)

Dzisiejsze menu:
- zielony koktajl z sałaty, rukoli, pietruszki, banana i kiwi
- plaster melona, mała kiść winogron
- krem z brązowego ryżu na mleku kokosowym z jabłkiem i cynamonem
- zupa z czerwonej soczewicy z pomidorami i mlekiem kokosowym
- 2 kromki chleba grillowane z hummusem i surówką warzywną

Pierwsza część dnia na upłynęła na słodko :)

Wczoraj byliśmy na nartach - dopiero się uczę, ale jakoś przekonać się nie mogę... Niemniej porcja ruchu zaliczona.

A dziś zgodnie z zapowiedziami pierwszy dzień poważnych ćwiczeń. Dziś ćwiczyłam klatkę piersiową, plecy i brzuch. Lekko nie było. Pompki to nie mój żywioł...
Jeszcze tylko 89 dni do końca :P
Mam nadzieję, że jak się wprawię to lepiej pójdzie.

Pozdrawiam!

11 stycznia 2013 , Komentarze (10)

Co tu pisać?
Idzie gładko, jak zwykle na początku. Bez wpadek. Tylko zakwasy są...
W tym tygodniu zaczęłam od lekkich ćwiczeń z jogi. Na razie 30 min. Po prawie miesiącu nicnierobienia! to i tak sporo. A od poniedziałku czekają mnie godzinne, intensywne ćwiczenia. Ciekawe jak ja dam radę. I to codziennie! Tak sobie wymyśliłam.
Przez 90 dni. Hehe. No cóż. Co postanowione, musi zostać wykonane.

A dieta?
Tak jak planowałam - nisko tłuszczowa, pełnoziarnista i wegańska. A, no i bez cukru. Może za wysoko sobie postawiłam poprzeczkę? Może... W razie czego będę w trakcie modyfikowała. Ale marzę by tak odżywiać się zawsze.

Udało mi się w końcu zrzucić zdjęcia ze świąt i Nowego Roku. Dostępne są tu.


I pochwalę się jeszcze, że mam nowego robota kuchennego, który pomaga mi w przygotowaniu roślinnych posiłków :)

Pozdrówki!