Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Trudno schudnąć, a jeszcze trudniej utrzymać wagę. Codziennie uczę się jak jeść zdrowo, nie ulegać pokusom, nie objadać się na zapas i... być szczęśliwa. Od niedawna też piszę blog, który ma być dla mnie motywacją. Chętnych zapraszam do współtworzenia :-) www.zdrowemotywac
je.pl

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 44058
Komentarzy: 653
Założony: 21 lipca 2011
Ostatni wpis: 14 lutego 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
CzarnuszkaHania

kobieta, 40 lat, Gdańsk

163 cm, 65.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 stycznia 2013 , Komentarze (10)

Odpoczęłam nieco od Vitali, a nawet ciut się stęskniłam :)

Jak zwykle początek roku to dla mnie czas postanowień. Sporządziłam listę i mam nadzieję, że pod koniec roku będę mogła wszystko odhaczyć jako zrobione.

Plany dietetyczno-zdrowotne?
- przede wszystkim w końcu osiągnąć wymarzoną wagę i wskoczyć w krótką spódniczkę,
- zdrowo się odżywiać i nie ulegać pokusom. A najlepiej wyeliminować je całkowicie,
- ćwiczyć, ruszać się i jeszcze raz ćwiczyć - na razie jest plan na 97 dni :)

Mam nadzieję, że po możecie mi w tym wytrwać...

Chcę, żeby ten rok był dla mnie  dobrym rokiem. Po pewnym zeszłorocznym biznesowym niepowodzeniu, żeby nie nazwać tego porażką, mam nadzieję, że uda mi się stanąć na nogi i zacząć działać.

W tym roku chcę też nabrać pewności siebie. Od początku roku pracuję nad moim poczuciem własnej wartości. Pomagają mi w tym książki Ewy Woydyłło :)


Trzymajcie za mnie kciuki! :)

Nieco więcej o szczegółach mojego żywieniowo-zdrowotnego planu piszę na blogu . A na Vitalii zapewne na bieżąco będę się z Wami dzieliła (mam nadzieję) postępami :)

Pozdrówki!

14 grudnia 2012 , Komentarze (6)

Robię sobie małą przerwę od Vitalii. I tak już do świąt nic nie zwojuję, a tak poza dietą to nie bardzo jest o czym opowiadać.
Odezwę się po Nowym Roku. Pewnie znów będę gonić pasek, ale widocznie taki mój los :)

Na razie mam plan na "po powrocie" - tym razem dłogoterminowy. Nie tylko dieta, ale przede wszystkim ćwiczenia. I to tak konkretnie... Nie zdradzę jednak na razie co to będzie. Właściwie obecną wagę to nawet mogłabym zaakceptować, ale nad ciałem trzeba popracować. A więc postanowione, od stycznia  :)

Dziś w lumpku kupiłam sobie znów kilka fajnych ciuszków, 5 zł/szt. Zielona bluza za tyłek, czarna tunika, i czarna bluza na zamek. A ostatnio długi szary sweter z kapturem (R. mówi, że wygląda jak zbroja...). Z resztą on zawsze ma jakieś dziwne uwagi. Czego bym nie kupiła, to zawsze mówi: o, takie już masz. Np. dzisiejsza bluza - na zamek, z taką zakładką na guziki, więc po zapięciu nie widać zamka. Dla niego to to samo co czarna kurtka, jakby jeansowa, na zamek... Ech.

No i pochwalę się pierożkami, które ostatnio zrobiłam :)
  


Nie zmniejszam ich, bo akurat takiej wielkości dodaję na stroi jakoś szybciej dodawać mi w ten sposób. A przepis jest tu Pieczone pierożki  :)

Pozdrawiam!


5 grudnia 2012 , Komentarze (13)

Małe choróbsko się do mnie przyczepiło. Od wczoraj próbuje rozwinąć skrzydła, ale na razie się nie daję. Co prawda opanowało gardło, ale dalej nie pozwoliłam mu się przenieść. Zabijam wolą z solą naprzemiennie z orofarem i gorącymi płynami. Ciekawe kto wygra... Trochę mi to plany popsuło, bo miałam z Gosiakiem piec pierniczki, buuu.

Dieta.
Bez zmian, dużo warzyw i owoców, czyli tak jak lubię.
Wczoraj też udało się trochę poćwiczyć. Co prawda tylko 20 min, ale lepsze to niż nic, tym bardziej że ćwiczę dość regularnie. Niestety nie poszłam wczoraj na jogę przez paskudztwo.


Zajęłam się ostatnio budową stolika.



A oto moje dzieło :)


Więcej zdjęć oraz przebieg prac spisałam na blogu .

Dziś jedziemy jeszcze na zakupy. Nie chce mi się, ale skończyły się najpotrzebniejsze rzeczy w domu i po prostu trzeba.

Pozdrawiam!

29 listopada 2012 , Komentarze (7)

Kilka osób pytało jakie osiągnęłam efekty po tygodniu z dietą Ewy Dąbrowskiej, więc spisałam moje przemyślenia na blogu . Wklejam je też dla Ciekawych tutaj:

  1. Po pierwsze opanowałam apetyt. I to jest największy sukces całej akcji! Ostatnio mocno się rozpuściłam? Odeszłam nieco od zdrowej diety i niestety coraz mniej smakowały mi proste potrawy. Musiałam wciąż kombinować, by zaspokoić nienażartego potwora. A teraz znów smakuje mi to co proste i naturalne. Jabłko stało się najsmaczniejszą przekąską, zielony koktajl ? najlepszym śniadanie, a obiad z pełnoziarnistej kaszy, warzyw i fasoli najbardziej pożywnym posiłkiem.
  2. Ochota na słodkie również się zmniejszyła. Oczywiście w głowie mam zakodowane, że słodkie jest dobre i z tego się już nie wyleczę, ale uczę się nad tym panować. Właśnie czeka na mnie razowa kasza manna z jagodami i łyżeczką syropu klonowego. Słodkie, ale niekoniecznie niezdrowe. Idealna popołudniowa przekąska.
  3. Zgodnie z teorią dr Judith Beck wzmocniłam mój mięsień oporu. Tydzień szybko minął, a ja znów czuję, że umiem powiedzieć NIE słodkim i niezdrowym przekąskom. Może jednak ta moja silna wola nie jest aż tak słaba? Trzeba tylko potrenować ;)
  4. Waga też zadowolona ? pokazała spadek o 2 kg.


Wszystkie znaki na ziemi i niebie mówią, że to była dobra decyzja. :)

Co prawda znów nieco odbiegłam od paska, ale zostawiam bez zmian. Gonienie go, to też pewien rodzaj motywacji... :)

Teraz więcej ćwiczę i mam nadzieję, że za jakiś czas zobaczę efekty. Nawet dokonałam pierwszego w życiu pomiaru obwodów. Zapisałam i za miesiąc porównam.

Dzisiejsze menu:

- 2 plastry melona

- kawa z mlekiem sojowym (pierwsza od ponad tygodnia...)

- surówka warzywna z prażonym sezamem

- kasza może jaglana?) na mleku sojowym z orzechami i rodzynkami

- jabłko

- pieczone pierożki drożdżowe z nadzieniem (nadzienie to pozostałość wczorajszego obiadu - ryż w pomidorach, z papryką, pieczarkami doprawiony a`la chilli con carne)

Pozdrawiam!



26 listopada 2012 , Komentarze (8)

Zbliżam się do końca. To nie mój pierwszy raz na tej diecie, ale zdecydowanie najtrudniejszy. Nigdy dotąd nie czułam zmęczenia czy osłabienia, a teraz tak. Może to nie wina odżywiania, tylko otaczającej aury?
Kiedyś wytrwałam 3 tygodnie pracując fizycznie. Teraz ledwo tydzień siedząc w domu. No cóż...

Ważne, że wytrwałam w postanowieniu i osiągnęłam zamierzony efekt :)


Wczoraj ugotowałam bulion z warzyw, który smakował jak najlepszy rosół! Naprawdę jeszcze nigdy prawdziwy rosół nie smakował mi tak jak wczorajszy bezmięsny wywar. Albo faktycznie był tak dobry, a przy okazji moje kubki smakowe znów nauczyły się wyczuwać naturalne smaki, albo zgodnie ze starą prawdą "Głód jest najlepszym kucharzem" :)

Pozdrawiam!

23 listopada 2012 , Komentarze (8)

Dziś zrobiłam sobie dzień dla siebie. Z rana na moment słońce wyszło, więc od razu jakoś więcej życia we mnie... :)
Rano sprzątanie, nauka francuskiego. Dalej ćwiczenia, peeling, maska na włosy, na gębę, golenie, paznokcie. O razu czuję się lepiej, choć efektów nie widać :)

Już zjadłam: jabłko, gotowane burki i ogórek kiszony, sałatka z pomidorem, papryką i szpinakiem
Zjem: zupa krem z marchewki, grejpfrut, i może coś jeszcze :)

Jadacie nuggetsy?
Szczerze mówiąc to do tej pory nie wiedziałam z czego robi się je robi. Sama ich nie jadam, ale jakoś zawsze wydawało mi się, że to kawałki kurczaka w panierce. W końcu nie raz widziałam jak rodzice zamawiają to danie dla swoich dzieci...

Nie, to nie są lody. Wystarczy kliknąć na zdjęcie...


 


22 listopada 2012 , Komentarze (14)

Mimo wpadki na starcie jestem już na prostej. Tak to zawsze u mnie jest, że jak już zacznę, to jest idealnie. Nawet "skażonej" łyżki do gęby nie wkładam :)

Już czuję pierwsze efekty! :)
Tak jak pisałam ? nie chodzi o chudnięcie, a o poskromienie apetytu. Wczoraj znów zaczęłam doceniać naturalne smaki, a zupa pomidorowa na bulionie warzywnym smakowała mi jak nigdy wcześniej :)

Ciekawa to zależność. Im więcej zaczynam jeść przetworzonych produktów, tym mniejszą mam ochotę na warzywa i owoce. W porównaniu z ?gotowcami? wydają się wówczas jałowe, choć w rzeczywistości to właśnie w nich jest pełnia smaku. Czy ja już zawsze będę musiała stosować tak drastyczne środki, by po raz kolejny się o tym przekonać?

Dziś zjadłam już: jabłko, gotowany kalafior z brokułem, pomidor.

W planie pieczone warzywa i zupa dyniowa.

Nie jest to dieta na której chce się jeść. Niestety możliwości są dość ograniczone i trzeba się mocno nakombinować, żeby smakowało. Ale tydzień to nie problem :)

Pozdrawiam!


20 listopada 2012 , Komentarze (4)

Wczoraj miałam zacząć tydzień z dietą Ewy Dąbrowskiej. Śniadanie było ok, ale dalej niestety nie ma o czym mówić. Z przyczyn różnych, również zewnętrznych nie wyszło.
Zaliczyłam falstart, ale dziś w końcu ruszyłam. Tylko zimno mi... Niestety jesień to nie jest dobra pora na takie żywienie. Idę rozgrzać się ćwiczeniami :)

19 listopada 2012 , Komentarze (5)

Dla przypomnienia i poskromienia mojego apetytu znów wracam do diety owocowo-warzywnej Ewy Dąbrowskiej. Na tydzień, bo wiem że to mi wystarczy. Taka kuracja wstrząsowa zawsze działa.

Nie jadłam ostatnio przesadnie dużo, ale coraz częściej wpadają jakieś tam niechciane przekąski. A to kawałek ciasta, a to paluszki i chipsy (wrrr!) i takie tam. Trzeba się opanować!

Ćwiczę ładnie, więc myślę że ten tydzień uporządkuje jedzeniowy bałagan i będzie dobrze. Tym bardziej, że R. wyjeżdża, więc będzie mi łatwiej :)

Pozdrawiam!

16 listopada 2012 , Komentarze (10)

Za oknem szaro buro. Trochę jak we mnie. Marazm mnie dopadł...
Patrzę na siebie w lustrze i widzę grubą babę. Patrzę na zdjęcia i stwierdzam, że nie jest źle. Jak to działa?

Ćwiczę codziennie min. 50 min. Joga pomaga mi nad sobą zapanować. Nie są to może ćwiczenia  od których człowiek jest zlany potem, ale czuję że mięśnie znów nabierają kształtu. Pojawiają się lekkie zakwasy po wprowadzeniu nowych asan, znaczy mięśnie pracują. Dodatkowo znów jestem bardziej gibka, co mocno wpływa na moją samoocenę. Dziwne, bo przecież wyglądam tak samo...
No i najważniejsze - kręgosłupek nie boli. Ołł je. Nawet po wczorajszym masażu zupełnie go nie czułam. Żeby tylko jeszcze nadgarstki poszły tym samym śladem...

Dodatkowo z Mięsożercą wzmacniamy mięśnie przez ewentualnymi nartami. Ostatnio po 15 min. Niewiele, ale zawsze coś.

Jedzeniowo jest ok. Coraz rzadziej jem mięso i produkty pochodzenia zwierzęcego. Nie czuję potrzeby. Prawie weganka ze mnie, heh. Tylko Mięsożerca nie do końca zadowolony...

Zabrałam się też za francuski. Ciekawe ile tym razem wytrzymam...

Tyle.
Czytam Was nawet jeśli nie piszę :)