Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kropecka

kobieta, 41 lat,

158 cm, 52.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 listopada 2012 , Skomentuj

Obiecałam sobie, że dzisiaj to już wszystko wróci do normy, ale niestety jeszcze nie :) Podjechałam do mojej przyszłej pracy rano odebrać skierowanie na badania wstępne. Nie wiedziałam, czy będą mi tam krew pobierali czy nie, więc na wszelki wypadek pojechałam tam na czczo. Zanim wróciłam i zrobiłam zakupy na śniadanie to była już 11:30. No ale śniadanko zjadłam, z godzinę temu drugie a obiad połączę pewnie w obiadokolację :)

W ogóle chcąc nie chcąc mój tryb życia od poniedziałku się zmieni. Muszę od nowa zaplanować sobie posiłki, ich czas itp. Najpierw jednak muszę rozeznać się w terenie, sprawdzić czy jest tam jakaś kuchnia, czy będę musiała sobie gotowe jedzenie z domu przywozić itp. Ponieważ nie ćwiczę dużo, to nawet z pracą nie powinno być problemu z systematycznymi ćwiczeniami. 

Waga dzisiaj rano wskazała 53,3 kg, równo miesiąc temu było to 56,2 kg, więc postęp zauważalny :) Jeszcze 3 kg i sukces zostanie osiągnięty :) Wczoraj nawet dwie moje koleżanki zauważyły, że schudłam. Pewnie dlatego, że założyłam bluzkę, która ewidentnie podkreślała to, co jeszcze 2 miesiące temu usilnie próbowałam zasłonić :)

Już się lata nie mogę doczekać. W 2011 roku mąż na wycieczce kupił mi sukienkę. Nie nosiłam jej jednak, bo wyglądałam w niej grubo i niekorzystnie. Zakładając ją obecnie, mam wrażenie, że jest dużo lepiej :) Wiem, że to zupełnie inne oświetlenie, poza itp. no i przepraszam za te hulajnogi :)

Tak było:


Dzisiaj:

15 listopada 2012 , Komentarze (4)

Dostałam pracę! AAAA, jeszcze w to do końca nie wierzę :)

Z wrażenia, prawie nic dzisiaj nie zjadłam, waga spadła do 53 kg. Od jutra wracam na właściwe tory. 

12 listopada 2012 , Komentarze (8)

Nic się nie dzieje w moim życiu. Każdy dzień taki sam :( Z nudów cały dzień siedzę przy Internecie, trochę poćwiczę, poczytam, ale jestem zanudzona na śmierć. 

Trochę fotek brzucha, który zmienia się z każdym tygodniem (na szczęście na lepsze - chyba)

i z boku


jak widać, dół brzucha jeszcze nie powala. Jednak myślę, że dalszymi ćwiczeniami i dietą uda mi się również to skorygować. Jeśli nie, trudno. Podobno to oznaka kobiecości :)

Dla porównania zaczynając dietę mój brzuch z boku wyglądał tak:


Moje obecne wymiary:
 
Wzrost: niezmiennie 159 cm :)
Waga: 53,9 kg (było 59) - 5 kg

Szyja:  32 cm (było 33) -1 cm
Biceps 23 cm (było 25 cm) -2 cm
Piersi 87 cm (było 96 cm) - 9 cm
Talia 65 cm (było 73 cm) -8 cm
Brzuch 71 cm (było 79 cm) -8 cm
Biodra 90 cm (było 96 cm) - 6 cm
Udo 53 cm (było 55 cm) - 2 cm
Łydka 32 cm (było 33 cm) - 1 cm

Łącznie 37 cm. 

11 listopada 2012 , Skomentuj

Waga sprawiła mi piękny, choć nieco spóźniony prezent urodzinowy. Dziś rano pokazała 53,5 kg :) Wczorajsza dieta nie powala na kolana, ale to dlatego, że byłam na 3 urodzinach córeczki brata. Wiedziałam, że wieczorem będzie jedzenie, więc do 17 zjadłam jedynie śniadanie a potem serek wiejski. Niestety okazało się, że na przyjęciu mogę znaleźć tylko słodycze (same ciasta i ciastka). Więc do tego mizernego posiłku doszły mi 1 kawałek ciasta i tort 

Tak w ogóle, to naprawdę polecam ćwiczenia z MelB na pośladki. Efekty moim zdaniem widoczne są już po 2 tygodniach ćwiczeń. O tym, że ABS jest skuteczny przekonałam się już jakiś czas temu. Zdjęcie różnicy moich pośladków możecie znaleźć pod linkiem 


Założyłam nowe konto aby zachować większą anonimowość. Żeby po wklepaniu mojego nicka do przeglądarki nie wyskoczyły zdjęcia mojego prawie gołego tyłka :) Generalnie zmiany, które obserwuję w swoim ciele są najlepszą motywacją do dalszych ćwiczeń i utrzymania zmienionego trybu życia. Nie zastąpią tego żadne zdjęcia modelek :)

W nadchodzącym tygodniu znowu czekam z telefonem w ręku na odpowiedź w sprawie pracy. Wykończy mnie to :/

7 listopada 2012 , Komentarze (1)

Witam się w ten pochmurny, deszczowy dzień. Na wadze dzisiaj rekord - 54 kg :) Czas leci naprawdę szybko, dopiero był sierpień, moje początki odchudzania a tutaj już listopad. Na szczęście efekty po tym czasie są widoczne, przyjemniej się spogląda w lustro, jeszcze większa motywacja do dalszej pracy no i ten wzrok męża :) Jeszcze 3, max 4 kg i będzie naprawdę super :) Ale nie spieszy mi się, mogę poczekać kolejne 2-3 miesiące.

Wczoraj byłam na kolejnej rozmowie rekrutacyjnej. Byłoby naprawdę super gdybym się dostała. Jak narazie to najlepsza oferta z wszystkich dotychczasowych. Dojazd do pracy zajmowałby mi 5 minut (mieszkam poza miastem i do poprzednich prac jeździłam 20 km). Do tego zakres obowiązków dokładnie taki, jaki mnie interesuje. Czekam na odpowiedź, mam nadzieję, że tym razem pozytywną :) Specjalnie na tą okazję przedwczoraj pojechałam kupić sobie jakieś bardziej profesjonalne ciuchy. Kupiłam czarną spódnicę ołówkową, żakiet i szpilki. Z zakupów jestem zadowolona. Nie czuję się w tym mega komfortowo, bo na co dzień nie chodzę w takich ubraniach, ale przynajmniej widać (mam nadzieję), że mi zależy :)

Dzisiaj byłam na kolejnej rozmowie. Tym razem oferta dużo gorsza od poprzedniej, dlatego aż tak bardzo mi nie zależy. Powiedziałam rekruterce, że potrzebuję czasu na uzyskanie odpowiedzi z wczorajszej firmy i jeśli tam mi się nie uda, to ewentualnie tutaj zaryzykuję. Wstawiłabym jakieś zdjęcia, ale komputer mi nie wykrywa aparatu. Spróbuję go zresetować i ewentualnie wyedytować tego posta :)

OK, udało się wgrać. Wstawiam fotki siebie w sukienkach, w których 3 miesiące temu nigdy bym się nie pokazała. Dzięki nim sprawdzam wizualnie swoje postępy. Jeszcze trochę brakuje, ale będzie lepiej :)



2 listopada 2012 , Skomentuj

Z pracą bez zmiany, nikt się nie odezwał po rozmowie, chociaż obiecali, że dadzą feedback. Czemu mnie to nie dziwi?

Miałabym humor zepsuty na cały długi weekend gdyby nie to, że w środę mój mąż wrócił z butelką wina i kopertą z informacją, że dostał podwyżkę :) Nic lepszego nie mogło nam się w tym momencie przytrafić.

Jeśli chodzi o wagę to sama się dziwię, ale wszystko idzie super. Dzisiaj na wadze zobaczyłam 54,2 kg. To rekord narazie :) I to mimo mojej @. W ogóle dziwię się, bo z reguły na 1-2 dni przed @ i w czasie pierwszych dni moja waga szaleje, wzrasta przynajmniej o 1 kg, czuję się napompowana itp. Tym razem nie było ani wzrostu, ani tego beznadziejnego uczucia. Wielki ból brzucha i krzyża natomiast mnie nie ominął :(

Tak naprawdę, to patrząc na moją wagę w wakacje (waga raz wskazała aż 60 kg!) i moją wagę docelową to mogę śmiało powiedzieć, że jestem już na półmetku :) Nie jest to jakiś spektakularny sukces, nie chudnę 5 kg na miesiąc, ale mi taki stopniowy spadek wagi nie przeszkadza a może efekt utrzyma się dłużej (oby na zawsze :))

26 października 2012 , Skomentuj

Dzisiaj nie o wadze.

Wczoraj byłam na rozmowie rekrutacyjnej. Od kilku miesięcy telefon milczał, ja popadałam w coraz większy marazm, więc ten telefon mi z nieba spadł. Przysporzył mi wielu kłopotów jelitowych (zawsze mam tak, jak się stresuję) i dylematów "modowych" ;) Ostatecznie wybrałam się na rozmowę z założeniem, że mam podejść do niej luźno i bez stresu. Wrażenia z rozmowy niesamowite. To najlepsza rozmowa na jakiej byłam, firma też mi się strasznie podoba. Z mojej perspektywy poszło mi całkiem nieźle, ale zdaję sobie sprawę, że przy obecnej sytuacji na rynku pracy (200-300 osób na miejsce) istnieje duża szansa, że trafili na kogoś lepszego ode mnie. Odpowiedź mam dostać w przyszłym tygodniu, więc oczywiście weekend zawalony myśleniem o tym, czy mi się uda, czy nie. Tak bardzo chcę się wyrwać z domu, tak bardzo chcę dostać tę szansę i pokazać na co mnie stać. Jak mi się uda będę najszczęśliwszą osobą pod słońcem. Jak nie, dobije mnie to porządnie :(

23 października 2012 , Komentarze (3)

Po wczorajszych niezbyt przychylnych komentarzach na temat moich ud nabrałam motywacji do wzięcia się za nie (i przy okazji za pośladki). Od dzisiaj do treningu brzucha z MelB dorzucam jeszcze 10 minutówki na nogi i pośladki. Pierwszy trening za mną :) Tak jak i z brzuchem widocznych efektów spodziewam się za około 2 miesiące. Wtedy sporządzę małe porównanie i zobaczę czy cokolwiek mi ten wysiłek pomógł.

Zawsze głównie skupiałam się na brzuchu, zależało mi na tym, żeby ładnie wyglądał. Można powiedzieć, że "przesłaniał mi" mojego nogi i spychałam je na dalszy plan. Zresztą w spodniach można je ładnie zatuszować a ponieważ lubię nosić obcisłe koszulki to zależało mi na tym, żeby to brzucha nie było widać. Jednak zauważyłam, że potężne nogi znacznie podnoszą wizualną wagę człowieka. Mało osób dało mi moją prawdziwą wagę, dużo było opinii, że ważę 60 kg i powyżej, choć właściwie nigdy takiej wagi nie miałam. To daje do myślenia. Mam tylko nadzieję, że nie rozbuduję sobie nóg jeszcze bardziej :)

22 października 2012 , Komentarze (3)

Po dłuugim zastoju wagi, gdzie nic nie pisałam, bo nie było się czym chwalić, od 2-3 dni pozytywna zmiana. Dzisiaj na wadze zobaczyłam 54,9 kg i jestem meeega szczęśliwa. Oczywiście jeszcze przede mną 3-4 kg ale jak sobie pomyślę, że 15 sierpnia moja waga pokazywała 60 kg to jednak czuję w sobie tego powera, żeby się nie załamywać i konsekwentnie dążyć do upragnionej sylwetki. Tak naprawdę od czasu urodzenia drugiego dziecka nie widziałam na wadze poniżej 55 kg. No i zrozumiałam, że nawet jeśli jest kilkutygodniowy zastój to nie jest jeszcze żadna tragedia. Nie wolno się poddawać, nadal trzeba ćwiczyć i jeść odpowiednio a waga w pewnym momencie nagle wskaże spadek. Szczerze to nawet nie wiem dlaczego tak się dzieje, że przez 20 dni waga ani drgnęła a nagle w 2 dni mam ponad 1 kg mniej.

dla porównania wstawiam fotkę sprzed 2 miesięcy i obecną. Zmiana nie jest spektakularna, ale dla mnie wystarczająca. Jeśli za kilka miesięcy uda mi się osiągnąć wymarzoną wagę to się nie pogniewam :)


18 września 2012 , Komentarze (1)

No i masz, jak już się zaczęłam rozkręcać, waga pokazała 55,9 to wszystko szlag trafia, a to wszystko najprawdopodobniej przez zbliżającą się @ (piszę najprawdopodobniej bo mam zawsze mega nieregularne, więc nigdy nie wiem kiedy się pojawi). Oprócz wzrostu wagi do 56,8 kg jeszcze jeden syndrom pozwala mi przypuszczać, że to już niedługo. A mianowicie jestem mega zdołowana i nieznośna. Chce mi się płakać, brakuje mi motywacji i nadziei na zmianę, wszystko mnie wkurza, wydzieram się na cały świat, jestem zmęczonma i nic mi się nie chce :(. Dobrze, że tak mam tylko przed @, bo inaczej to chyba psychoterapia by mnie czekała :) Dodatkowo zaczęło mnie boleć gardło. Wyczyściłam dzisiaj kotłownię wraz z piecem z okazji zbliżającego się sezonu grzewczego i teraz nie wiem, czy ten ból to od jakiegoś wirusa czy ilości sadzy w moich drogach oddechowych. 

Niech wszystko wróci na swoje tory !!!