Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mamaPuszysta

kobieta, 47 lat, Za Górą

168 cm, 84.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 listopada 2013 , Komentarze (4)

Jest kilka minut po godz. 21-szej, siedzę sobie wygodnie w fotelu, jestem wyprysznicowana, wybalsamowana, wybiegana i cała szczęśliwa.
Pogoda przepiękna, w sam raz do biegania.
Moc była w nogach, mogłabym biegać dzisiaj bez końca. Zaliczyłam 2 standardowe kółka, po 3 przyspieszenia w każdym.
Teraz czuję mięśnie nóg i pośladków, uwielbiam to uczucie.
Już  nie mogę doczekać się jutrzejszego Skalpela.

19 listopada 2013 , Komentarze (3)

Po ciężkim jedzeniowo weekendzie (nie, nie jakiś kompuls, niemniej skusiłam się się przez te  3 dni na produkty, których zwykle nie jadam)  ogarnęłam się i już widzę efekty na wadze.
No dobra poprzedzone to było mega marudzeniem (vide: poprzednie posty).
Od piątku dodatkowo poszczę - nie jem mięsa, nie piję kawy. Od wczoraj moje posiłki to głównie kasza jaglana.
Dzisiaj na obiad ziemniaki z olejem rydzowym. Mniam, pyszne były.
Na deser jabłko.
Zaraz wybywam na bieganie.

18 listopada 2013 , Skomentuj

No i zrobiłam wczoraj wieczorem Skalpel.
Dzisiaj też jest ujęty w moim grafiku.


Od rana w mojej głowie non stop jak mantra pojawiają się słowa: Nigdy się nie poddawaj!Nigdy!

Aktywność fizyczna daje mi siłę, żeby tę myśl przekuwać w działanie.

17 listopada 2013 , Komentarze (3)

Przed chwilą zważyłam się i aż mnie zmroziło.
Na wadze 73,9 kg
Mój cel noworoczny dziwnie się oddala.

Dzisiaj biegałam 50 min (niestety bez przyspieszeń).
Zaraz zabieram się za Skalpel.

Muszę, muszę powrócić do grafika. I przykręcić sobie kurek z żarciem of course.



17 listopada 2013 , Skomentuj

Czas przyznać się: zaniedbałam się z ćwiczeniami i bieganiem.
Muszę wziąć się w garść.
Muszę wyznaczyć sobie cel i go zrealizować.
Inaczej popłyyyynę i efekt jojo murowany.

10 dni temu było tak entuzjastycznie - 71,9.
Niestety po tej dacie waga poszła w górę. Wczoraj wieczorem 72,4 czyli pół kg więcej.
Jednym słowem: dziesięć dni zmarnowanych. O ile uda mi się z tego wyciągnąć wnioski to powiedzmy będize nie tak do końća zmarnowach.

Tak więc zaraz zabieram się za siebie - wskakuję w buty do biegania i zrobię sobie godzinkę po parku, zanim nie zrobi się ciemno.

Plan do końca roku (tak jak w pasku postępu) - wejść w Nowy Rok z szósteczką z przodu.
Koniec kropka.
To aż/tylko 2,5 kg.



6 listopada 2013 , Komentarze (2)

Dzisiaj cofnęłam się do 6 października i odkryłam, że waga wieczorna wskazywała wtedy 74,9 kg
Dzisiaj jest dokładnie o 3 kg mniej.
Nieskromnie powiem, że jestem pod wrażeniem. 

Wieczorkiem rąbnęłam Skalpel na przypieczętowanie spadku.
Teraz czeka mnie zasłużone wtulenie się w ciepłą kołderkę.

5 listopada 2013 , Komentarze (2)

Dzisiejszego dnia udało mi się powrócić po 2-tyg przerwie do biegania.
Było fajnie, równomierne dość szybkie tempo jednakże bez przyspieszeń.

Niestety na sumieniu mam dzisiaj pewien grzeszek jedzeniowy

4 listopada 2013 , Komentarze (2)

Ciało było stęsknione za ćwiczeniami. Umysł odsuwał w czasie rozpoczęcie  Skalpela, szukał wymówek a jak się w końcu zmobilizowałam to było super. 
Forma  po tych 2 tygodniach "nicnierobienia" (pomijam rower do/z pracy i basen) naprawdę na niezłym poziomie. 

3 listopada 2013 , Komentarze (2)

Nie chcę zapeszać, ale cały czas utrzymują mi się powolne spadki.
Dzisiaj rano było 71,3 kg.
Po dwóch tygodniach zastoju w ćwiczeniach stwierdzam, że czas lenistwa już się kończy.
Ręka już wydobrzała, od jutra zaczynam wypełniać grafik - 3 x tyg. bieganie, 3 x tyg. Skalpel.
Dzisiaj zaliczyłam jedynie basen.
Jedzeniowo ok, niemniej pilnuję się żeby nie rozepchać sobie żołądka.
Rano zrobiłam fotki sylwetki, różnica widoczna jeżeli chodzi o figurę.
Wczoraj uzupełniłam sobie garderobę - ostatnie spodnie spadały mi z tyłka.
W sklepach ubraniowych uśmiech mi nie schodził z buźki -mój aktualny rozmiar to 40 w porywach do 38, w Promodzie rozmiar 2, w Mango M.
Nie jest źle a może być jeszcze lepiej. Wystarczy samodyscyplina.

Już się przyzwyczaiłam, że pewne artykuły żywnościowe nie dla mnie: nie mogę pić alkoholu, szczególnie piwska, jeść żółtego sera, majonezu itp. i jakoś nie stanowi to już dla mnie wielkiego problemu.
Na słodycze czasami się skuszę ale z głową. Nie za dużo i nie za często.
Najważniejsze jeżeli chodzi o moje zmiany w odżywianiu to :
-wprowadzenie posiłków o stałych porach,
-  5 małych posiłków dziennie (standard: zwiększenie częstotliwości, zmniejszenie porcji), - - brak podjadania
- nieśmiertelna owsianka na śniadanie, koniecznie przed wyjściem z domu,
- staranne planowanie i przygotowywanie sobie posiłków do pracy,
- nie jedzenie po godz. 18-tej.

Nie powiem, wszystko to nie ułożyło mi się od razu, dużo czasu potrzebowałam zanim wbiłam się w rytm i przyswoiłam sobie nowe nawyki. Warto było.



27 października 2013 , Skomentuj

Ręka nadal strasznie boli. Zaczynam powątpiewać czy diagnoza lekarska była trafna.
Oszczędzam się jak mogę, póki co nie ćwiczę, nie biegam. Dzisiaj byłam na basenie, musiałam pływać na plecach i bez wspomagania się rękoma, pracowały same nogi.

Myszkę obsługuję lewą ręką, piszę na klawiaturze też tylko lewą. Jedzeniowo ok. Waga lekko w dół. Chociaż boję się, ze to tylko  mięśni ubywa.