dwa dni przemyśliwałam nad długofalową strategią odchudzania, już nieraz stosując dietę nie tylko nie chudłam ale wręcz tyłam, a to jeszcze gorsze, już ani kilograma więcej niż te maksymalne 78 kilo, ustalam więc górny limit dzienny kalorii na 2000, to wystarczy żebym nie tyła, dolny to aktualnie 1300-1400, jeśli będę przez to chudła wolniej to trudno, ale rygorystyczne stosowanie diet powoduje u mnie czasami obsesyjne myślenie o jedzeniu, daję więc sobie szansę na rozsądne chudnięcie, nie chce więcej dni kiedy po spożyciu 1400 kalorii jeszcze coś bym zjadła i myślę sobie, a jak już grzeszyć to konkretnie, i wtedy zjadam nie kilka dodatkowych kanapek ale jeszcze tabliczkę czekolady, pól słoika dżemu itd.
a przemyśliwałam bo przedwczoraj tak miałam, zjadłąm całodzienny przydział a późnym wieczorem mnie złapał głód i zjadłam cały zapas sałatki z tuńczykiem, 450 kalorii, i nie byłam pewna czy mam mieć wyrzuty sumienia za dodatkowe kalorie czy też być zadowoloną że zjadłam tylko tyle i nic więcej nie dojadałam
waga pokazuje różnie, raz 76,3 raz 76,8, ale zobaczę co pokaże w niedzielę rano i zaktualizuje pasek
wczoraj byłam z mammografią u lekarza, czekając w kolejce starałam się nie myśleć, ale wyniki nie są jednoznaczne ( jest jakaś duża zmiana niezidentyfikowana ), muszę jeszcze zrobić USG i znowu do lekarza, ale co mnie martwi to to że w pasze piersi gdzie jest zmiana mam powiększony węzeł chłonny a to źle rokuje
przedwczoraj w końcu zafarbowałam włosy, farba stałą w łazience "na widoku" od 2 tygodni i jakoś nie umiałam się zmobilizować ale odrośnięte siwki jeszcze chwila a byłyby bardzo widoczne, no i idąc za ciosem wczoraj poszłam do fryzjera żeby włosy skrócić, będzie spokój z fryzjerem na jakieś 2-3 miesiące
wczoraj udało się zmieścić w 1300 kalorii, dzisiaj mam wszystko rozplanowane i policzone więc jeśli nic się nie stanie to mam nadzieję że dzień skończę grzecznie