Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem bardzo wesołą i pogodną Monią. Lubię muzykę rockową, Antyradio, horrory i filmy z lat '80. I nadal bardzo lubię NKOTB. To miłość z "nastolactwa". Uwielbiam czytać Stephena Kinga i Małgorzatę Musierowicz. Urodziłam trzy wspaniałe córy. Pierwszą w sierpniu 1998, drugą we wrześniu 2011, a trzecią w listopadzie 2013. Ćwiczę 5 razy w tygodniu z Ewą Chodakowską i nie tylko.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 71395
Komentarzy: 4241
Założony: 29 grudnia 2011
Ostatni wpis: 15 października 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Monia1076

kobieta, 48 lat, Warszawa

156 cm, 51.60 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Utrzymać wagę na poziomie max 52 kg!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 marca 2012 , Komentarze (7)

Dzień dobry Dziewuszki!
Jak tylko na chwilkę dosłownie, bo zarobiona jestem. W czwartek panowie kończyli nam kuchnię robić, tzn. blaty i szafki. Bałagan jak cholera, nie miałam czasu napisać nic. Wczoraj cały dzień zleciał na sprzątaniu i układaniu rzeczy w szafkach. Zaraz jedziemy do IKEA po stoliczek i duperele. Obiecuję, że napiszę wieczorem już ładnie i normalnie, tzn. kolorowo. I poczytam Was, ale chyba dopiero jutro, bo jak już wspomniałam, NIE MAM NA NIC CZASU!!!
Ale tylko chciałam się pochwalić, że przez to sprzątanie i układanie na półeczkach i w szufladkach, to ubyło mi 1 kg od zeszłego tygodnia. Mimo, że podjadałam troszkę słodyczy A zatem ważę dzisiaj 56,3 kg!
Muszę kończyć natenczas.
Buziaki, moje kochane Vitalijki

29 lutego 2012 , Komentarze (15)

Hello Lasencje!!!
Dziewczynki kochane, bardzo dziękuję za przemilusie komentarze Po prostu takie komplementy zebrałam, że ach i och, kocham Was Ja się tak bardzo cieszę, jak mi ktoś mówi, że go rozśmieszyłam. Jedna z Was ze śmiechu opluła monitor, toż to przeurocze To miód na me serce   Druga z kolei szykuje dla mnie swoje gacie do prania, bo szczoszka puściła ze śmiechu. I jak tu Was nie kochać?
Dobra, ale teraz wróćmy do rzeczywistości, dosyć popadania w samozachwyt.
Moja dieta kazała mi dzisiaj zjeść na obiad SZCZUPAKA. Uśmiałam się z tego setnie, bo oni ciągle mi coś dziwnego wymyślają. Czy ja wyglądam im na rybaka? Jak mogę zjeść szczupaka dzisiaj? Po pierwsze primo: NIE MAM WĘDKI. Po drugie primo: łowienie ryb jest nudne i nigdy na to nie pójdę! Po trzecie: nigdy nie patroszyłam ryb i nie zamierzam tego robić. Nie wiem, może miałam tego szczupaka po prostu kupić w sklepie? Ale tak czy siak i tak bym tego nie zrobiła. Nie jestem pewna, ale szczupaki raczej są drogie. A  może wcale nie, nie wiem. W każdym bądź razie na obiad była zupa jarzynowa z wkładką kurczakową.
A dzisiaj wstałam ciut przed 7. Patrzę za okno, a tam taka ładna pogoda! Pięknie aż fujara mięknie Wzięłam dzidzię na spacerek, ale oczywiście nie o 7 rano, tylko tak ok.13.00. Obowiązkowo Rossmann mój ulubiony, była promocja chusteczek do dupci niemowlaczka, no to żem kupiła czteropak.
Dziewczyny, nie chcę Was martwić, ale jak dzisiaj wieczorem stanęłam na wagę, powtarzam WIECZOREM, to pokazała 57,2, czyli o 100 g mniej niż na pasku. Nie zmieniam paska, bo dzień ważenia mam w piątek.
Acha, zapomniałabym.... Mój narzeczony zabrał dzisiaj moją córkę, tą prawie 14-letnią Julkę na mecz Polska-Portugalia na Stadion Narodowy. To miała być niespodzianka, Julka uwielbia piłkę nożną. Cały tydzień się dopytywała, co to za niespodzianka, ale nie powiedzieliśmy jej. Wyszli z domu, wyszli za osiedlową furteczkę i spotkali kolegę mojego faceta, był po drugiej stronie ulicy. I on krzyczy: "O, Paweł, na mecz idziesz!!!" Ten mu jakieś znaki daje, że niby nie, pokazuje na Julkę, ale kolega nie zakumał. Julka upewnia się, czy faktycznie idą na mecz, Paweł jej na to, że nie, że idą gdzieś indziej. Julka dzwoni do mnie i opowiada, że spotkali kolegę Pawła, że stwierdził iż idą na mecz. W tym momencie ja jej przerywam i mówię, że się kolega wypucował i nie będzie niespodzianki. A wtedy dopiero Julka powiedziała, że Paweł ją zapewniał, że to nie mecz. "No ale teraz mamo to już wiem, że idziemy na mecz, bo Ty się wypucowałaś". Morał z tego taki, żeby wysłuchać dziecko do końca, a nie przerywać w pół słowa. No i Julka nie miała niespodzianki. Mam nadzieję, że nie napisałam tego zbyt zawile.

To tyle wywodów, a teraz żarełko.
Śniadanie: kanapki z serem białym chudym i pomidorem plus kawa w mym ulubionym kubku z Sercem i Rozumem, tylko, że tu nie widać Rozumu.



W ramach drugiego śniadania bawiłam się z Jej Maleńkością:


Bożesz ty mój, te poliki niedługo zejdą jej na ramiona

Potem był wspomniany spacerek:


I obiad: zupka jarzynowa z kurczaczkiem.

Już bez kapcia, teraz się kontroluję

A teraz idę Was poczytać.
Życzę miłych i kolorowych snów, niech Wam się same spadki wagi śnią!!!

Dozoba jutro!

28 lutego 2012 , Komentarze (16)

Hej hej Laseczki! Dzisiaj mam dobry dzień od samego rana Dzidzia dała mi pospać aż do 7.00, więc wyspałam się. Chociaż czasem daje mi pospać nawet do 7.30. Kochana Niunia Rano Was poczytałam i pokomentowałam. Po południu też Was poczytałam i komenty zostawiłam tu i ówdzie. Wieczorkiem zajrzałam na Vitalię i poczytałam Wasze pamiętniczki i również skomentowałam. Pogoda dzisiaj była taka sobie na początku dnia. Poszłam na spacerek z Maciupeństwem, zaszłam do Rossmanna po to i owo, potem do Carrefoura expressa po to i tamto, wychodzę ze sklepu, a tu.... *&&^%^%$@!!!!**&^^%$!!$%^&!!!! osz kurtka na wacie... ZAMIEĆ!!! Śniegu napadało przez te kilka minut, że hohoho. I sypie i sypie, a ja pcham ten wózek w tej zamieci. Dopchałam jakoś do domu, trochę napadało do wózka, obudziła się Niunia i rączkami zaczęła machać, bo nieprzyzwyczajona, że jej coś mokrego kapie na nonio
Miałam dzisiaj prasować ubranka małej, ale jakoś tak mi dzień szybko zleciał. Obiad robiłam, trochę tańczyłam przed obliczem Jej Maleńkości do przebojów z radia Vox (coś mi Antyradio uciekło), ale w sumie fajne pioseneczki bo i Sandra i Stevie Wonder i Annie Lenox, słowem lata 80-te, a uwielbiam je. Malutka śmiała się ze mnie, bo wygibasy jakieś uskuteczniałam. Tu się gotuje ryż, tu się indyk piecze w piekarniku, tu zupka jarzynowa, a ja tańczę i przy okazji rozśmieszam to małe stworzonko Uwielbiam ją rozśmieszać. Ja powinnam być clownem w cyrku chyba No i tak zleciał dzień. Oczywiście godz. 20.05 a Monia już na kanapie przed telewizorem siedzi i TVN. Kto wie, o czym mówię, to wie o czym mówię
W reklamach dokończyłam komenty Wam pisać. A teraz siedzę i sama modzę mój pamiętnik. Ale już dość namodziłam.
A tu proszę, moje fotomenu (chociaż te zdjęcia to takie nie za bałdzo)

Śniadanie: muesli z mleczkiem i z łyżką

oraz kiwi i kefirek



Obiad: cyc z indyka w sosie jogurtowo-koperkowym i bułeczka z ziarnem



Ojej, widać mojego kapcia.... HAHAHA....

Kolacja: sałatka z ryżem, kukurydzą, pomidorem, bananem, natką i rodzynkami




Kupiłam dzisiaj takie coś, ni to ciasteczka ni to nie wiem co, ale było pyyycha i ma tylko 410 kcal w całym opakowaniu. Zjadłyśmy sobie z Julką z naciskiem na Julkę (bo zjadła więcej)


 No i tak właśnie było dzisiaj. Acha, jak czytałam niektóre dziewuszki, to powiem Wam, że to chyba jakieś ciśnienie niskie musi być, bo wiele z Was dzisiaj ma zły dzień, zły humor, coś się nie udaje, coś idzie nie tak. Kilogramy zamiast spadać, to się mnożą na potęgę. NIE MARTWCIE SIĘ MOJE KOCHANE, ponieważ gorzej być już nie może, to będzie tylko lepiej. Dacie radę, nie załamujcie się jednym niepowodzeniem. I plosę, uśmiechajcie się częściej i szerzej Każdy ma czasem zły dzień, życie to nie jebajka. Ale musimy być dzielne, silne i uśmiechnięte.
I tym optymistycznym akcentem kończę swe wywody na temat dnia dzisiejszego. Życzę dobrej nocki, kojojowych snów i fajnej środy

Wasza na zawsze
M.



27 lutego 2012 , Komentarze (11)

Witam wszystkie moje fanki-skakanki!  Jak już wiecie w weekend byłam w szkole i nie miałam czasu pisać na Vitalii. W sobotę miałam poprawkę z zamówień publicznych, bo jestem debilem do kwadratu i dostałam 2. Ale mam nadzieję, że tym razem zaliczę. A jak nie, to rzucam te studia w cholercię
Żeby osłodzić sobie tą moją nędzną egzystencję, to w sobotę zjadłam na śniadanie 2 tosty z nutellą i z dżemerem, w kiosku kupiłam sobie PRINCE POLO orzechowe i zjadłam na uczelni. W niedzielę miałam gości, więc zjadłam 2 delicje, 1 kostkę czekolady i 1 herbatniczka. Ale se dobrze zrobiłam! Oj jaka byłam przeszczęśliwa i wcale nie miałam wyrzutów sumienia. I nic a nic nie przytyłam od tego. W sumie to nie mogę narzekać, idzie mi dobrze, chudnę sobie pomału, mieszczę się w spodnie sprzed ciąży, nie jest źle. Sorry Gregory, że tak optymistycznie jestem nastawiona, ale na serio jestem z siebie zadowolona. Ale jeśli kogoś uraziłam, to przepraszam No bo raczej się przyzwyczailiśmy do narzekania i jest conajmniej dziwne, jeśli ktoś nie narzeka. Ale jak to Wam poprawi humor, to mogę ponarzekać. O rany, znowu mieszczę się w portki sprzed ciąży... buuuu..., olaboga.... znowu moja waga pokazała spadek, oj co to teraz będzie, jestem załamana.... straciłam parę cm w talii, oj co ja teraz zrobię, o ja nieszczęśliwa.... buuuuu....
hehe....

A oto moje dzisiejsze jedzonko, jadłam tylko śniadanie i obiad. Jakoś dzisiaj nie mam za bardzo apetytu.
Śniadanie:


Obiadek:


Pozdrawiam Was cieplutko, moje PRZYJACIÓŁECZKI, ślę serduszka i buziaczki.
Dobrej nocki życzę i miłego wtorku

24 lutego 2012 , Komentarze (12)

Moje uszanowanie, dzień dobry, kłaniam się w pas
Kochane moje, dzisiaj będzie krótko, bo idę do szkoły na 16 na drugi koniec Warszawy. Doprawdy nie wiem, co mnie podkusiło, żeby na te studia iść. A bo mi było źle ze średnim? Ale nieee, moja kierowniczka "idź Monia, zrobisz, 5 lat raz dwa minie, będziesz miała papier" No to poszłam w 2008. Licencjata już mam, broniłam się w lipcu 2011 z brzuchem pod brodą Teraz jestem na magisterskich. Nie jest łatwo (ta zasrana poprawka), ale dobrze, że co 2 tygodnie, a nie co tydzień. No ale za to piątek, sobota i niedziela. Także jutro i pojutrze też mnie tu nie będzie, bo jak wrócę ze szkoły, to na ryj padnę i już nie wstanę.
O, słyszę jakieś gaworki z pokoju Robaczka. Trza iść. Jeszcze tylko foty śniadania.
A na śniadanie jadłam wafla ryżowego z sałatą, łososiem, pomidorem i rzodkiewką, a druga kanapka to samo, tylko że wafle się skończyły, więc pieczywo chrupkie. Do tego szklanka dżogurtu naciural


Się wyrobiłam jak majtki w kroku z tymi fotkami
A jeszcze coś... zapomniałabym. Dzisiaj miałam dzień ważenia. Dzisiaj ważę UWAGA UWAGA    57,3 kg Ale to tylko dlatego, iż ponieważ wczoraj byłam u fryzjera, więc troszkę deko tych włosów zleciało. Poza tym wieczorem obcięłam paznokcie u nóg, no i chyba TYLKO dzięki temu tak mało ważę. A co by było, gdybym się jeszcze ogoliła? No 56 jak nic! Przed następnym ważeniem obowiązkowo zatem fryzjer, obcinanie paznokci i golenie, bo kurcze będzie tego z kilka kilo
Pozdrawiam Was gorąco i dozoba pewnie w poniedziałek. A tęsknijcie za mną, tak ja tęsknić będę za Wami. Tak mi dopomóż Vitalia!

23 lutego 2012 , Komentarze (6)

No i cały dzień już za mną. Było dietkowo, a jakże Dzień był pracowity, chociaż nie uczyłam się do poprawki sobotniej. Ale za to ćwiczyłam z Maciupeństwem przewroty na boczki i z pleców na brzuszek. Moja dzidzia jest małym leniuszkiem i nie chce jej się samej przekręcać, więc trzeba jej w tym troszkę pomóc. Rozłożyłam na dywanie ogromny koc, na kocu położyłam zabawki i kluskę i dalej ją turlać. Troszkę marudziła, ale w końcu sama przekręciła się z boku na brzuszek! Niunia ma już 5 i pół miesiąca, a sama się nie przekręca. Więc ćwiczymy z nią codziennie. Ale to taki leniuszek jest.
Byłam dzisiaj u fryzjera, obcięłam się na króciutko, tak jak lubię. Już 2 miesiące nie byłam! Zarosłam jak dziki agrest
Czytałam dzisiaj Wasze pamiętniki i stwierdziłam, że też będę robić tak, jak niektóre z Was. Otóż niektóre laseczki wcinają troszkę słodyczy albo smażą i wcinają naleśniczki albo pieką ciasta i je wcinają. I MACIE KURCZE RACJĘ!!! A kto ma rację, niech stawia kolację Nie mogę tak sztywno się tej diety trzymać, bo zdechnę niechybnie, wiatr mnie porwie, ba już by mnie porwał, ale zawsze mam po cegłówce w kieszeniach kurtki Życie jest za krótkie, żeby się tak katować! Więc moje postanowienie przedwielkanocne: czasem zjeść coś słodkiego, czasem pożreć placka ziemniaczanego, czasem skubnąć naleśniczka, raz na tydzień zjeść 7 słoików NUTELLI Byle do wiosny!

A oto moje dzisiejsze menu:
Śniadanie: kanapka z łososiem, kanapka z wędliną na pieczywie chrupkim


Drugie śniadanie: kiwi i mandarynka


Obiad: cyc z kury w ziołach, surówka z pekińczyka z kukurydzą i jogurtem naturalnym


Przekąska: jabłko starte z płatkami owsianymi i jogurtem naturalnym


Kolacja: na pieczywie chrupkim ser biały i rzodkiewka plus szklanka jogurtu


Łot i wsio

Dobrej nocki życzę Wam dziewuszki i miłego piąteczku

P.S. Cipitrynko, ogłaszam, że Stópunie Jej Maleńkości wycałowałam ode ciotki Cipi!

22 lutego 2012 , Komentarze (10)

Good evening, Ladies

Maciupeństwo śpi wykąpane, najedzone, a ja mam sekundeczkę, żeby pomyszkować na Vitalii. Dzień zaliczam do udanych. Byłam na spacerku z Jej Maleńkością, pomogłam Juleczce w angielskim, pouczyłam się do mojej ZASRANEJ poprawki, którą mam w sobotę .
Moje dzisiejsze menu:
śniadanie - bułka orkiszowa z sałatą, wędliną i papryką plus kawusia w ślicznym kubeczku



Na obiad kurczak w pomarańczach, odrobina ziemniaczków z koperkiem i surówka z ogórka konserwowego z cebulką



Przekąska: 100 g winogron i ciut serka wsiowego



Kolacji już nie zjadłam, bo się za bardzo obżarłam tym wszystkim.
Sie Monia rozszalała z tymi fotkami   No co, wszyscy tak robią, to ja też chcę. Już się naumiałam tej technicznej strony życia, to tera szaleję!

Idę szybciutko do Waszych pamiętniczków. Chcę jeszcze przed pójściem spać poczytać, co tam u Was.
Buziaki, kochane pączusie, szkieletorki, chudzinki, grubaski, cytrynkowe dziewuszki

21 lutego 2012 , Komentarze (7)

Spróbuję dodać zdjęcia teraz, może się uda.
Na początek mój wczorajszy obiadek, czyli dzwonek z łososia, ryż i surówka z jabłka i selera.


O, udało się!!! Hura ja!!! Jestem genialna!!!
No to teraz moje dzisiejsze śniadanie. 2 wafle ryżowe z sałatą, polędwicą i pomidorkiem oraz szklanka kefiru.


Oj, jakie śliczne wyszło.

A to zjem na kolację:



Mniam mniam pyszności

21 lutego 2012 , Komentarze (6)

Ale ze mnie głuuupol!!!! No po prostu koń by się uśmiał. Już tłumaczę, o co chodzi. Otóż mam telefon służbowy (dawali, to wzięłam) i on robi ładne zdjęcia. Ale ja kompletnie o tym zapomniałam, że on robi takie ładne zdjęcia i że łatwo można te foty zgrać na laptopika. No GŁUPIA, nie? I ja tu się zachwycam Waszymi zdjęciami, fotomeniuami, że piękne, że och i ach. Ale jestem PODWÓJNIE GŁUPIA, bo ja myślałam (och jaka ja głupia) że Wy aparatami cyfrowymi to robicie i potem zgrywacie i dołączacie, a to tyle roboty przecież. O matko i córko, jak sobie pomyśle, że taki ze mnie głupol, to śmiać mi się chce. No tak, mamy XXI wiek jakby nie było, a ja chyba w średniowieczu urzęduję. I jestem prawie pani magister, ojoj tralalala a taki ze mnie techniczny analfabeta, że SZOK. Dobrze, że umiem laptopem operować i wiem, co to pilot od TV. A teraz możecie się ze mnie śmiać ile wlezie. Bo w sumie to chciałam Was rozśmieszyć, bo ja to się prawie poturlałam ze śmiechu, jak sobie to wszystko uświadomiłam. No idiotka po prostu Ale wczoraj zrobiłam śliczne zdjęcie mojego obiadu. Miałam dzwonek z łosia (hehe) z ryżem i surówką z jabłka i selera.
No ale cholera jasna by to wzięła, nie mogę wgrać zdjęcia. Krzyczy mi, że błędny format.  Nie wiem, o co mu chodzi. Kurde, a takie ładne fotki mam... BUUUU!!!

Miałam dzisiaj jechać do koleżanki, ale w końcu zostałam w domu. Panowie robią nam kuchnię, tzn. troszkę przerabiają. Będę miała więcej blatów i szafek, bo już się nie mieścimy w starych.
Pozdrawiam miłego życząc wtorku dla wszystkich moich fanek tych chudych i tych pączkowo-cytrynkowych

20 lutego 2012 , Komentarze (8)

Kochane moje, witam poniedziałkowo Dżem dobry! Wczoraj miałam BARDZO FAJNY DZIEŃ. Najpierw z Julą na zakupach i manicure. Oj nakupowałam jej tych fatałaszków, ale cieszyła się i za każdym razem dostawałam buziaka w policzek A sobie kupiłam spodnie rozmiar S (M-ka była za luźna!), leggingsy, torebkę i portfel. Jestem maniaczką torebkową i nie mogę się oprzeć, jak widzę jakąś ładną sztukę. Wieczorkiem poszłam z moim lubym na randkę do restauracji obok naszego osiedla. Luby jadł pizzę peperoni, a ja zamówiłam makaron z szynką, pieczarkami i cebulką. NO MÓWIĘ WAM PYSZNE TO BYŁO!!! Ale przejadłam się, potem bolał mnie brzuch, oj niedobrze. Ale było miło. Julka została z Majką w domu. Ale my szybko wróciliśmy, żeby się długo nie męczyły obie. Niestety Majka dała Julce popalić, płakała i była marudna. No cóż, był to debiut Julki w byciu nianią. Maja chyba zorientowała się, że nie ma ani mamy ani taty, tylko jest ta dziewczynka, co czasem się jej na oczy pokazuje Ale w sumie nie było jeszcze tak najgorzej.
A dzisiaj przez @@@ tak mnie brzuch boli, że nie mogę wysiedzieć
Dziewczynki Drogie, jutro mnie tu nie będzie, bo przychodzą panowie robić nam szafki w kuchni, a ja jadę z Kluseczką do koleżanki na cały dzień.

Życzę wszystkim chudzinkom i pączuszkom miłego poniedziałku!