Padło pytanie "Jaki dietetyk mnie prowadzi" Myślę, że to akurat nie jest istotne aż tak bardzo. Sama trafiłam na nią w googalch, przeczytałam opinie pacjentów i zaryzykowałam. Oczywiście mogłabym pisać, że pewnie inny będzie tańszy, "mądrzejszy", że pewnie nie będzie się czepiał, pozwoli na słodycze itd. Tak naprawdę to dietetyk jest po to, żeby pokazać co robimy zle, opieprzyć jak się obijamy i zaczynamy szukać wymówek, pomóc, wesprzeć doradzić, cieszyć się z naszych sukcesów. Nie oszukujmy się szczupła i elegancka pani doktor i przystojny pan doktor nie będzie wylewał potu na siłowni, pokazywał zwałów tłuszczu w stroju kąpielowym, odmierzał 30 gram twarożku, 40 gram jabłka, 50 gram chleba żytniego tylko JA to będę robiła i to ode mnie zależy co zrobię ze swoim ciałem i jak potraktuję jego wytyczne. A traktuję je bardzo poważnie i trzymam się tego, co powinnam( i w tym miejscu się pocieszam) Były święta oczywiście pozwoliłam sobie na słodkie, (bo do tej pory zjadłam ze słodyczy 4 łyżeczki miodu) ale nie obżerałam się do bólu brzucha, bo czułam na swoim ciele ile kosztuje mnie wysiłku zrzucenie kilograma w ciągu tygodnia, ile to dla mnie wyrzeczeń, no najważniejsze w mojej głowie zaczęło się zmieniać, zmieniam swoje nawyki żywieniowe, myślę o tym co władam do buzi, czy paluszki czy garść suszonych owoców, co jest dla mnie lepsze?. Dlatego zjadłam w niedzielę tylko kawałek babki i pupę biszkoptowego baranka:) 2 godz spaceru z mężem, poniedziałek basen i spacer 2 godz. A jedzenie świąteczne? Było a jakże...żurek, który robiła moja mama z kiełbasą, sałatki z majonezem, jajka w majonezie, pieczona kiełbasa, pieczone mięso. Ja też miałam jajka faszerowane, ale twarożkiem z jogurtem, wszyscy je jedli i smakowały. Sałatkę warzywną miałam z jogurtem, mięso ugotowałam na parze, surówka z marchewki. Dałam radę....chociaż popłakałam się w kuchni gdy wszyscy zasiedli do podwieczorku i ciast z kremami.Poleciały mi łzy jak grochy, dobrze że mąż mnie przytulił....lepiej już skończę bo zbiera mi się na beczenie jak sobie przypomnę.
Kończąc mój wywód.....dietetyk jak najbardziej jestem za, bo wiem, że sama szybko bym się poddała. Zobaczymy co będzie dalej.....
Ps. i nie żałuję wydanych na dietę i wizyty pieniędzy
Ps 2. Przepraszam za wydzwięk tego wpisu. Jeśli kogoś uraziłam to przepraszam, nie chciałam:) Sama przez ten wpis się pocieszam, jeszcze dopinguję, bo jest mi już strasznieeee ciężko na tej końcówce...
Ps3 Teraz już mam nie warzyć warzyw, tylko węgle i mięso. Zobaczymy co z tego wyjdzie..