Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chcę polubić siebie, chcę być z siebie dumna, chcę wyglądać jak człowiek, nie jak świnia...chcę czuć się dobrze w swoim ciele.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6680
Komentarzy: 72
Założony: 3 stycznia 2012
Ostatni wpis: 24 lipca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
dodi13

kobieta, 41 lat, Ciapków

171 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

15 lipca 2014 , Komentarze (9)

Witajcie dziewczyny:)

Jak w tytule: oficjalny koniec diety potwierdzony przez panią dietetyk. Jestem bardzo szczęśliwa i dumna z siebie. Osiągnęłam to co zamierzałam. Na diecie byłam od 7 stycznia, schudłam 33 kg. Nie wiem ile kilometrów przepłynęłam na basenie ale pewnie baardzo dużooo:) Opłacało się męczyć, dawać z siebie więcej i ciągle sobie powtarzać, że dam radę, wytrwam. Dziś było ostatnie ważenie: 68 kg przy wzroście 171cm. Nigdy tyle nie ważyłam,a żyję już 31 lat. W niedzielę miałam urodziny, warto było dać sobie taki prezent- nowe ciało, nowa energia, nowe życie. Teraz pozostała mi jedynie stabilizacja, czyli poukładane w głowie, nowe nawyki żywieniowe, nic innego, niż to, co robię od pół roku. Mam zwiększyć porcje do 1800 kcal. Pani doktor natomiast zabroniła mi ćwiczeń na siłowni oraz aerobiku, ponieważ spalają tłuszcz, a ja mam go w moim organizmie za mało. Nie mogłam w to uwierzyć, że ja taki wieloryb, co się pół roku temu ledwo zmieścił w rozmiar 48 ma za mało tłuszczu i że to nie jest dobre dla moje organizmu, bo mogę mieć problemy z zajściem w ciążę. Dlatego też, muszę jeść więcej masła sezamowego, orzechów, ryb i dobrej oliwy. Oczywiście nie rezygnuję z pływania, bo to uwielbiam, ale już nie pięć  razy tygodniu. 

Gdyby nie mój M to wszystko by się nie udało. To on był i jest dla mnie ogromnym wsparciem, dzióbek mój kochany, mówi do mnie "moja chudzinko" i prawi komplementy, a ja czuję, że jestem piękną kobietą, chociaż nigdy tak się nie czułam, pomimo jego czułośći i pełnej akceptacji. Teraz jak ważę tak mało, to w końcu mogę jako plecaczek wsiąść z nim na motor, bo wcześniej nie miałam odwagi, wstydziłam się siebie jak cholera, taka gruba co wsiada na motor a on zapada się i trze błotnik o oponę, kupa śmiechu i wstydu. Pierwszą wycieczkę mamy już zaplanowaną w sobotę. Kupiłam sobie spódniczkę rozmiar 38- wiem, że takie chwalenie się jest obciachowe, ale ja naprawdę jestem bardzo szczęśliwa i chcę pokazać wszystkim, że można schudnąć, uwierzcie w to dziewczyny!! Waga kuchenna pożegnana! Wiem, co i jak jeść i tego się będę trzymać, pełen spontan i luz:)

23 czerwca 2014 , Skomentuj

Tak, jak w tytule, nie ważę się już przynajmniej przez najbliższe dwa tygodnie....dziś rano waga pokazała 69,5......trochę mnie to martwi, że za szybko, że miało być 70kg i stop. a wizyta u pani doktor dopiero 15 lipca....dlatego postanowiłam....szlaban na wagę i tylko 2x w tygodniu basen...Aha i dzisiaj pozwoliłam sobie po pływaniu na szklankę kefiru i 2 wafle ryżowe:) kolacja była za godzinę. Nie przejmuję się tym, na pewno mi to nie zaszkodzi;)


22 czerwca 2014 , Komentarze (7)

Witam Was chudzinki:)

Dzisiaj od rana mogę oficjalnie ogłosić, że osiągnęłam cel waga= 70 kg czyli tyle, ile założyłyśmy z Panią doktor w styczniu. Miałam osiągnąć cel na koniec lipca, jest miesiąc wcześniej:) bardzo się z tego powodu cieszę. Poradziłam sobie, pokonałam 30 kg w ciągu 5 miesięcy i dwóch tygodni. Zmieniłam się. Nie tylko fizycznie, stałam się "chudzinką" jak mów mój M ale też psychicznie, mam zupełnie inne podejście do siebie, do jedzenia, do tego, co jest dla mnie dobre. Nie żyję aby jeść, jem aby żyć. Żyć w zdrowiu, normalnym rozmiarze- wczoraj kupiłam spodnie rozm38- jegginsy pierwszy raz w życiu. Czuję się rewelacyjnie sama ze sobą. Nie znikam stąd, wręcz przeciwnie będę Was czytać, motywować:) ale przebywanie tu będzie też dla mnie dalszą motywacją żeby utrzymać to, co mam a i jeszcze ze 2 kg chciałabym do 15 lipca zrzucić, wtedy mam wizytę kontrolną u Pani doktor i dopiero wtedy oficjalnie zakończę dietę a przejdę na stabilizację wagi.  Zmieniam również rodzaj aktywności fizycznej. Nie znaczy to, że odpuszczam pływanie, dokładam do pływania orbitreka codziennie rano 30 minut, oprócz tego z 2 razy w tygodniu basen. Orbitreka zaczęłam w czwartek-muszę ujędrnić nogi, może wpłynie to też na brzuch. Od jutra zaczynam realizację nowego planu:

1. Dieta bez zmian

2. Orbi, 30 minut rano, codziennie

3. Basen 2x w tygodniu

Zważę się w piątek i zobaczę czy to coś podziała:) W piątek wyjeżdżamy z moim M na weekend w góry ze znajomymi. Nie mam stresu związanego z dietą na wyjeździe, przecież dam radę, muszę i chcę!

15 czerwca 2014 , Komentarze (2)

Hej dziewczynki, chudzinki!

Krótko i na temat:

1. Jakie ćwiczenia polecacie na ujędrnienie brzucha i ud? Żeby nie obciążały kręgosłupa a były łatwe i przyjemne do wykonania w domu. 

Nie chcę już pływać 5 razy w tygodniu. Pomyślałam, że może przez ćwiczenia w domu ujędrnię ciało i zgubię jeszcze troszkę kg, tak ze 3. 

13 czerwca 2014 , Komentarze (4)

Hej dziewczyny. Dzisiejszy wpis poleci trochę prywatą. Konkrety. Odchudzam się do stycznia, zrzuciłam 28 kg dalej się staram, nie odpuszczam, chcę doprowadzić to do końca. Niestety moja bratowa tego nie potrafi zrozumieć. To znaczy rozumiała na początku, wspierała mnie itd., ale teraz kiedy już tyle schudłam i według niej wyglądam zajebiście, i wszędzie kości mi już odstają  powinnam dać sobie już spokój z dietą, bo jak wczoraj zobaczyła moją kolację, którą zrobiłam z przepisu pani doktor, czyli pudding truskawkowy z kasza jaglaną to zaczęła mi rozbić wykład o tym, że doprowadzam się do stanu wycieńczenia, że jestem blada, że podobno nie mam energii i jestem osowiała i że mam już dać sobie spokój z tym odchudzaniem, bo będę anorektyczką. Zdenerwowało mnie to jej podejście. Czy ona nie potrafi tego zrozumieć, że nie mogę sobie pozwolić na obżarstwo, że tyle wysiłku mnie to kosztowało, a teraz mam tym za przeproszeniem pierdzielnąć i zacząć się obżerać na noc albo podjadać żeby za miesiąc wyglądać jak świnia?? Nie po to wydałam kupę kasy na lekarza, na jedzenie na basen i to już nie chodzi o te pieniądze, bo już nie chce mi się tego liczyć co i ile mnie kosztuje, ale o moją silną wolę o moją motywację o MOJE ŻYCIE, lepsze życie, które mam teraz. Czy ona tego nie rozumie? No tak super ona nie ważyła 101 kg i zawsze mogła się zajadać lodami, ciastami, a teraz jest w ciąży i termin ma na 15 czerwca więc zaraz zostanie mamą:) i w ciąży też sobie pozwalała chociaż nie przytyła dużo i nie wygląda na 9 miesiąc, dalej jest szczupła i ładna, nawet jak urodzi to będzie wyglądała tak, jakby nie była w ciąży, taką ma budowę i przemianę materii, a ja nie i już zawsze będę musiała się pilnować, bo mam zapędy do tycia. Z resztą już nie chcę wyglądać jak wieloryb, dlatego to odchudzanie i ta praca nad sobą.....ehhhhhhh....nie pomagają mi takie komentarze i głupie gadanie. Jak jesteś gruby to źle, jak chudy to też źle i jak tu wszystkim dogodzić??

Przynajmniej mój M mnie wspiera i nie komentuje, jak mu ugotuję szpinak i rybę:)) dzięki Bogu za niego:)))

Ps. waga w dół...dziś rano 71,9 jestem z tego powodu dumna jak cholera:) 

11 czerwca 2014 , Komentarze (1)

Już mi chyba to wszystko to bokiem wychodzi. Nic tylko dieta, dieta, dieta. W tak upalne dni nie zjadłam jeszcze ani jednego loda.....i tak do końca to nie wiem, czy odważyłabym się go zjeść, czy to znaczy że psychika mi już powoli siada i za chwile będę jak bulimiczka zwracała  wszystko co zjem, bo przecież nie mogę sobie pozwolić ale mi się baaardzo chce... sama już nie wiem....Waga spada już tylko 72,5......do celu niedaleko....

5 czerwca 2014 , Komentarze (1)

Witajcie:)

Ważenie dzisiejsze popołudniowe po pracy, po 3 litrach wody w ciągu dnia itd. 73,5 :) 

Bardzo się z tego cieszę, chudnę i o to właśnie chodzi:) Zostało mi już bardzo niewiele jakieś 3kg... dam radę. Nie czuję najlepiej, jest mi ciągle zimno, głowa mnie też boli, drastyczna zmiana pogody źle na mnie działa, ale na kolacje zrobiłam sobie pudding z przepisu pani doktor...mniammmmm....pycha z truskawek i z daktylami, zasłodził mnie tak, że hej:)))) Zbliża się weekend, w sobotę wesele:))) Jupiii!! Pierwszy raz cieszę się, ze idziemy na wesele, bo w końcu mam na siebie co założyć i nie jest to worek po ziemniakach, w który się łaskawie zmieściłam, ale piękna żółta sukienka....warto było czekać pół roku na efekt....pół roku walki ze sobą o siebie o swoje nowe życie.

1 czerwca 2014 , Skomentuj

Witam Was Dziewczyny, 

Całkiem już wszystko się porąbało. Pisałam Wam ostatnio o ważeniu u pani doktor, bez rewelacji tylko 2 kg w ciągu 3 tygodni. Wagi od tego dnia nie ruszałam. Jadłam wg jadłospisu, pływałam też. Wczoraj po obiedzie i 2 litrach wody weszłam na wagę, coś mnie pokusiło, patrzę i oczom nie wierzę 74,7 hmmmmmmm...dziwne od wtorku aż tyle, może teraz znowu mój organizm ma etap szaleństw i będzie jak na początku, kiedy chudłam nawet 5,5 kg miesięcznie? No dobra, pomyślałam, nie podniecam się zważę się jutro rano. Dziś po śniadaniu weszłam na szklaną i pomyślałam, że waga się zepsuła 73,3, przecież to niemożliwe, fizycznie jest to niemożliwe. Zauważyłam jedynie, że sukienka kupiona tydzień temu jest jakoś dziwnie luźna i pasek musiałam w niej przyciągnąć o jedną dziurkę ale żeby takie różnice w wadze! Mój chłop twierdzi, że to urozmaicenie jedzenia, że mam nowe jedzenie i metabolizm się poprawił.Gada jak lekarza, ale pomyślałam, że nie będę się za bardzo  tymi 73 kg podniecać:) zważę się w piątek i zobaczymy co szklana pokaże. Na razie nie przesuwam paska, poczekam jeszcze tydzień. Aha no w sobotę czeka nas wesele:)) nie przejmuję się tym, że jestem na diecie a na weselu wiadomo żarcia mnóstwo, szczególnie tego zakazanego, wiem też, że nie mogę popadać w skrajności, bo mi psychika wysiądzie, dlatego coś skubnę węglowodanowego ciacho?torcik?lody?hmmmmm...zobaczymy :))) aha no i wrzucę Wam zdjęcia tak dla porównania, jak było a jak jest.Pozdrawiam Was:)))

27 maja 2014 , Komentarze (2)

Witam Was chudzinki!

Co tu dużo pisać. Ważyłam się dziś u dietetyczki, zrzuciłam tylko dwa kg od ostatniego razu waga 75,7 czyli to samo co dwa tygodnie temu, gdy ważyłam się w domu. Nie powiem, że skaczę z radości, szału nima. Trochę mnie to nawet podłamało, że tylko tyle. Ale dietetyczka wyjaśniłam mi to i owo i już, że mam do zrzucenia jeszcze tylko 3 kg, przesunęła wagę końcową, bo mówiła że moja twarz jest już bardzo szczupła a mam dobrze wyglądać a nie przerażająco jakbym była chora że 72 kg to w sam raz jak na moją budowę ciała. Powiedziała, że taki wolny spadek wagi na końcówce to normalne jest, że mam się nie martwić bo trzeba to doprowadzić do końca z głową i powoli "żebym znowu nie była grubą świnią jak dawniej"- to moje tłumaczeni jej słów . Pomierzyła mnie, zbadała. Tłuszcz znowu spadł, mięśnie ok, nawet BMI jest już prawie na zielonym, nic tylko się cieszyć, bo wygląda na to, że jestem już na finiszu. Mam teraz ważne zadanie, wymodelować ciało, żeby mięśnie wzmocnić na brzuchu u udach. Pani doktor twierdzi, że mam nie pływać już taki intensywnie, tylko czy ja chcę robić coś innego? Zostawiła mnie na 2 miesiące, mam sama to ogarnąć, myśleć o tym jako życiu i spróbować pociągnąć to dalej. Widzimy się dopiero 15 lipca na kontroli. Teraz jest mój czas, moje być albo nie być, czy dam radę?

Mój M mówi, że mam o tym tak nie myśleć intensywnie, bo zwariuję, wiem co do mnie należy, wiem co mogę jeść, jak, ile itd. i mam to po prostu robić no i wagę mi schował, wyciągnie dopiero za tydzień lub dwa jak się nade mną zlituje:)) 

To nie jest tak, że nie widzę zmian w swoim wyglądzie. Widzę i to ogromne. Nie mam obwisłego brzucha, grubych ud, tyłka, ramion, widać nawet kości miednicy jak stoję, brzuch mam lekko odstający, pod biustem nie mam już fałd ale też nie jest to kaloryfer ani góra mięśni jak u pani Chodakowskiej;). Ehhhhhhhh.....przerąbane.....

19 maja 2014 , Komentarze (2)

Witajcie pogromczynie tłuszczu:)

Dzisiaj jest taki piękny dzień, mam nową energię do walki. Dzisiaj wszystko mi się chce, od wczorajszego wieczornego pływania się zaczęło, dziś też pływałam i czuję się świetnie. Wiem, że to co teraz napiszę będzie kontrowersyjne i nie wszyscy się zgodzą, będą mnie bluzgać, ale wali mnie to napiszę. Otóż byłam dzisiaj na szkoleniu z pracy, drugi raz ta sama grupa osób i takie tam bzdety, ale nie o tym chcę napisać. To szkolenie dało mi  nową motywację do walki, dodało mi wiary, że uda mi się osiągnąć cel. Jest w mojej grupie wiele osób są grubi chudzi itd. są bardzo młode dziewczyny- takie jak ja;) i są otyłe, patrząc na nie zastanawiałam się czy ja też tak wyglądałam 25 kg temu, czy inni też na mnie patrzyli i myśleli tak, jak ja dzisiaj, że im współczuję,że są chore a nic z tym nie robią, bo nie wierzę że im to nie przeszkadza. Wiem, wiem powiecie, że teraz mi się dobrze mówi, ale ja też taka byłam, ale chciałam się zmienić, bo mnie to po prostu wkurzało już. Zawsze na takich spotkaniach są ciastka, jak widziałam jak pochłaniały ciastko za ciastkiem, to było mi po prostu ich żal. I wtedy właśnie popatrzyłam na swoje ręce, ramiona, uda, brzuch, którego już prawie wcale nie ma i powiedziałam sobie,że jestem zajebista, że dałam radę, że się teraz na mecie nie poddam,wygram nowe życie, nowy wygląd, nie dla innych ale dla siebie, dla mojego nowego życia, które już trwa od stycznia, to moja dzisiejsza motywacja. Aha no i jeszcze najważniejsza sprawa kupiłam sukienkę na wesele w normalnym sklepie. Rozmiar 42, kolor żółty:)) Mój M powiedział, że wyglądam w niej zaje...... Jest taka, jak chciałam w stylu lat 60, kieszenie ma w tych falbankach, no jest cudowna. I to moja druga motywacja na dziś,że warto było! A trzecia to piękna, słoneczna pogoda:))) Dzisiaj jest naprawdę ekstra dzień!!!