Misie i Szproteczki Moje Kolorowe.
Środa zleciała mi błyskawicznie. Cały czas miałam coś do zrobienia, mało co mogłam sobie spokojnie posiedzieć i odpocząć.
I dobrze, lubię takie dni.
Wieczorem oczywiście zaliczyłam godzinkę orbiego, a przed tym ekspresowy przejazd na rowerze z pracy do domu w wielką ulewę. Spodnie miałam caluteńkie mokre.
Dobrze ze w pracy wisi awaryjna kurtka przeciwdeszczowa bo inaczej cała bym była przemoczona.
Dziś poranek zimny i deszczowy.
Mąż mnie przywiózł do pracy samochodem, ale z powrotem będę musiała już drałować na piechotkę.
Jeszcze tylko dziś, jutro, soboty nie liczę bo krócej i od poniedziałku normalność.
Orbi chyba wciąga mnie na nowo.
Tak sobie zakodowałam że muszę poćwiczyć że wchodzę do domu, wypuszczam psinę, idę do łazienki, przebieram się i wskakuję na swojego rumaka.
Oby już mi tak zostało na dłużej, a od poniedziałku wracam do kręcenia tyłeczkiem czyli hula-hop.
Miłego dnia życzę i niech nam kilogramy spadają.
*Dziękuję za wszystkie komentarze.