Wrażenia po spacerku
Wczoraj byłam na dłuuuuuuugim spacerku :D Trochę się obawiałam i gdyby nie to że znajomy specjalnie zmienił trasę planowanej wycieczki żeby start był w mojej miejscowości to bym pewnie nie poszła :D Zaczynając od początku kolega zapytal czy jak będzie organizował wycieczkę to czy mam ochotę się przejść. Jedyne buty jakie posiadam na trudne drogi to glany, dość ciężkie ale że już posiadam te buty dwa lata to wiem ile kilometrów udawało mi się przejść i mogłam oszacować moje siły, szacowałam ze do 15 kilometrow dam radę :P :) ale mowa była o 20 kilometrowym spacerku :P szlakiem turystycznym poprzez lasy :D Kolega trasę opracował wysłał maile do ludzi no i większość mu odmówiła bo za daleko :P w sumie tez powiezdiałam ze musiałabym dojechac do miejscowosci startowej wiec za duzo kombinacji i raczej zrezygnuję :P :D no to kolega zmienil trasę :P jak juz pisalam z mojej miejscowosci wyszlismy w las górki dołki błoto na szlaku że masakra. do południa jeszcze słonko było a pozniej coraz zimniej mgliscie i coraz to bardziej pod górę :D W taki to sposób w ciągu 8 godzinnego spaceru ( tak długo bo koledzy przy co drugim listku się zatrzymywali zdjęcia robic) zrobiliśmy 20 km :D A najlepsze jest to że dziś całkiem dobrze się czuję :D Nogi trochę bolą ale wystarczy że się rozchodzę i jest normalnie :D gorzej jak siądę na pół godzinki i potem wstaję :D przez chwilę znow czuję mięsnie:) Jedno jest pewne JESTEM MEGA ZADOWOLONA ŻE DAŁAM RADĘ PRZEJŚĆ :D dobrze że dość regularnie ćwiczę kilka razy w tygodniu :D poza tym skoro raz powiedziałam że DAM RADĘ to głupio by było gdybym w połowie drogi zaczęła miałczeć że mnie nogi bolą i sił brakuje :P Jestem z siebie taaaaka dumna :D teraz mogę iść w kolejną trasę:P :P
szybki wpisik :)
Mówię Wam kobietki jak mi się strasznie dziś ćwiczyć nie chciało. Co za niechciejstwo i lenistwo mnie dziś opanowało że głowa mała. Rano zajęłam się sprzątaniem gotowaniem później na godzinkę zasiadłam przed komputer i tak mi dzień zleciał, wieczór nastał a ja bez chęci. Ostatnio chciałam sprawdzić SKALPEL Chodakowskiej bo mi się moje poprzednie ćwiczonka znudziły. Odkryłam że skalpel zajmuje się partiami na których mi szczególnie zależy a więc nogi, uda pośladki i brzuch. Dużo jest rozciągania i wspięć na palce i wszytko w jednym miejscu. Powiem tak, ogólnie trening nie jest zły, nawet przypadł mi do gustu choć przy mojej obecnej kondycji i rozciągnięciu jest chwilami ciężko. Po pierwsze przy ćwiczeniach na brzuch na podłodze trzeba unosić głowę. Niech mi ktoś powie jak robić to ćwiczenie żeby nie nadwyrężać mięśni karku bo ja w dość szybkim momencie już nie mogę utrzymać głowy. Po drugie ćwiczenie przy którym się leży na brzuchu... kompletna porażka bo mi nożyny z sił opadają. Poza tym jest nieźle ( nie mówię dobrze :P jeszcze jestem za mało rozciągnięta i niektóre ćwiczenia nie jestem w stanie wykonać precyzyjnie i efektownie) wierzę jednak że z każdym ćwiczeniem moje mięśnie się wzmocnią rozciągną i będzie lepiej :)
Oficjalny mój plan jest taki:
1. CHODAKOWSKA SKALPEL PRZEZ NAJBLIŻSZY MIESIĄC PRZYNAJMNIEJ 3 RAZY W TYGODNIU :)
2. Nie jem po godzinie 18:00
3. Słodycze jadam tylko w niedzielę (gdzieś wyczytałam że to dobry pomysł ustanowić jeden dozwolony dzień gdzie nie trzeba sobie robić ograniczeń, oczywiście wszystko z głową :P )
4. Dzień odpoczynku od ćwiczeń także niedziela.
5. Chodzę wcześniej spać (najpóźniej 22:30 już w łóżku :D noooo postaram się :P )
Ma ktoś jeszcze jakieś ZŁOTE ZASADY które powinnam włączyć do mojego planu ? za wszelkie rady będę bardzo wdzięczna :)
a teraz zmykam przygotować się do spania :D dobranocka :)
Misiu dawaj nowy wpis!
heh Vitalia jest wredna :P pół godziny pisałam mój wpis i co ? i się skasował ;( a taki dluuuugi juz byl.. :( i już własciwie miałam ostatnie zdanie wpisac i zatwierdzić aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa fffuck...
no to jeszcze raz w skrócie jednak bedzie
Po pierwsze dziękuję Wam Kochane za moc wsparcia, za motywacje i głos rozsądku :)
Dzisiejszy wpis sponsoruje Vitalijka która właśnie taki jak w tytule mi komentarz umieściła :D Dziękuję Słońce za słowa otuchy i wsparcie :)
A propos Misia :) Wczoraj buszując na Vitalii natknęłam się na obrazek ktory mnie mocno rozbawił Oto on :)
wiedziona nagłym impulsem Misia wydrukowałam nawet pokolorowałam po swojemu i przywiesiłam w lodówce, w półce gdzie trzymam jedzenie, chleb itp oraz... mój brat ma wielką czekoladę którą kusi (mnie konkretnie kusi) wiec dziś rano wysuwając czekoladę z opakowania wysunęło mu się także przyklejone zdjęcie misia Korfantego :D hehehe
Mały strażnik diety :D No i kolejny jest u mnie w pokoju :D
Co ja tam pisałam jeszcze w poprzednim wpisie... a tak że wiem że rzadko piszę ale codziennie jestem na vitalii :) czytam fora pamietniki, oglądam motywację które umieszczacie i w pewnym sensie to tez jest wszystko potrzebne ale jak również czytanie jest łatwe bo wystarczy wlepić patrzałki w monitor, posadzić tyłek na krześle i już. Ale nie od tego się chudnie rzeczywiście... tylko od ruszenia w/w tyłeczka i ćwiczen i odpowiedniej diety :) a dieta ma być przyjemnością i stylem życia a nie jakąś sezonową katorgą. tak samo ćwiczenia. To wszystko jest trudne gdy za takie je bierzemy ale gdy mamy pozytywne nastawienie (motywację) radośniej wykonujemy zadania i jemy zdrowo z przyjemnością :) Miś Korfanty też ma wywoływać uśmiech :D dlatego wlasnie jest dobrym strażnikiem diety :D Wiadomo czasem o to pozytywne nastawienie trudno.. czasem ciężko dostrzec jakiekolwiek postepy ale od tego właśnie jest Vitalia by przypominać o celach i dawać wsparcie gdy najbardziej tego potrzebujemy :) Jeszcze raz dziekuje Wam Kochane :) Ja własnie za długo już bujam się w tych okolicach 60 kg (59,8-60,9) i zdaje sobie sprawę że zawaliłam w niektorych momentach.. Ostatnio jadłam bo miałam apetyt ale wiem ze to nie byl głód. To bylo wypelnienie pustki ktorą czułam, odpowiedz na stresy i smutki ale czy mi dawało to pocieszenie to jedzenie ? gdzie tam... utrzymywało mnie w kółeczku rozpaczy... Wyruszyłam w moją podróż ujechałam trochę i teraz kręcę się w kółko na rondzie.. Ale już pora z niego zjechać i kierować się dalej w stronę celu :) Za tydzień o tej porze chcę juz mieć 59.00 i ani deko więcej :) 3majcie kciuki za mnie :) Buziaki Kochane :)
:( takie z wewnętrznych dialogów...brak motywacji
:(
-
jest źle jest bardzo zle :( od kilku dni mam totalny dołek nic mi sie nie chce poranne wstawanie wydaje sie bezcelowe, jem za duzo i czuję jakąś taką obojętność. Obojętność na wszystko i taki wewnętrzny sabotaż bo przecież tak ładnie ćwiczyłam już długi czas, codzienne prawie cwiczenia i chcialo mi sie jak bardzo mi sie chcialo teraz nic. Hula hoop nie sprawia radosci, brzuch rośnie czuję się cięzko, jak balon ktory rosnie i rosnie powiększając swoją wewnętrzną pustkę. pustka w jednej chwili chaos w drugiej....pełno smieci na talerzu chaos, pełno śmieci w głowie- chaos.. zajadam je by po chwili zobaczyć pustkę poczuć pustkę, na talerzu, w sobie w życiu.
Czytam, oglądam, słucham.. tyle mądrych rzeczy tyle mądrych rad i to wszystko nie dziala nic nie dziala nie bedzie dzialac dopoki moj sabotażysta żyje jak teraz, mój tchórz, mały leniwy śmierdziel, mały przestraszony wewnętrzny gówniarz..co robić, wygnać, zbić pasem...pieprzony zlękniony tchórz....asertwność czy wiesz co to znaczy ? a odwaga ? mały paszczuru i siła i pewność siebie wiesz co te wyrazy znaczą ? to kurde czemu ciągle nie możesz taki być, choć tyle cię uczę, tyle powtarzam tyle pracuję nad tobą a ty ciągle się boisz, ciagle szukasz wymówek, poddajesz się i wpierdzielasz. Żarcie to ucieczka, ja wiem ty wiesz, niiie jedzenie dla Ciebie to nie jest pocieszenie to wymówka, twoje wytłumaczenie na wszystko, nie wychodzi ci bo jestes gruby, nie lubią cie bo jestes za gruby, jestes brzydki bo za gruby jestes sam bo za gruby.... kółeczko rozpaczy normalnie .. se znalazł wymówke jak ciul pierdzielony mały sabotażysta i co ja mam kurna zrobić bys zrozumiał...opierdzielić... nakopać.... w pysk strzelić?? - Nie, przytulić...
rowerowo :D i kilka słów na temat samoakceptacji
:) motywacyjnie :)
aż muszę to napisać :D dziś pojechałam rowerkiem do pobliskiej miejscowości, pobliskiej znaczy się około 8 km ode mnie :D w jedną stronę zajęło mi 25 min :D Nie to że gnałam na złamanie karku ale w odpowiednim tempie tak że nie zgrzałam się, a trochę zmęczyłam :D 8 km w jedną, 8 w drugą. Gdy dojechałam do domu (to najlepsze) wcale nie czułam się zmęczona czy wręcz padnięta jak to bywało niegdyś :D kondycja się poprawiła :D Wiem że może to nie jest dużo-16 km rowerkiem ale i tak mnie to cieszy :) Godzina ćwiczeń dzisiejszych zaliczona :) Znów zaczęłam zapisywać co jem ale nie na vitalii tylko w tabelkach które wydrukowałam :) Ostatnim razem gdy zapisywałam udało mi się coś schudnąć. Chyba bardziej się wtedy kontroluję i widzę że zjadłam czegoś ZA DUŻO :) i sukcesywnie staram się wprowadzać regularne jedzenie bez podjadania :) Jeszcze ciężko ale patrzę na zegarek żeby jeść co 2-3 godziny (nie krócej i nie dłużej niż) :) Ostatnio czytałam kilka fajnych artykułów. Jednym z nich chcę się z Wami podzielić. Mówił o tym że często postrzegamy siebie inaczej niż tak naprawdę wyglądamy, a co gorsze uważamy iż inni nas tak postrzegają. To postrzeganie często mówi o naszym fizycznym i psychicznym samopoczuciu jak również mówi o poczuciu własnej wartości i może powodować nawet jego obniżenie. Wysokie poczucie własnej wartości zaś, ma związek z bezwarunkową miłością akceptacją, potwierdzeniem i wzmocnieniem. Jeżeli potrzeby te nie zostały zaspokojone w dzieciństwie to mogą one wpływać na niską samoocenę, niskie poczucie wartości i widzenie siebie w krzywym zwierciadle :( Wiele przekonań wrosło w nas gdy jako dziecko słyszeliśmy "jesteś beznadziejny, wszyscy w rodzinie są grubi, nic nie potrafisz"
Dzieci identyfikują się z tymi stwierdzeniami a później stwierdzenia te tkwią wewnątrz a nawet wzmacniają się i wpływają na dalsze życie.
Ważną rzeczą jest iż te przekonania (które są, że tak powiem, wtłoczone nam w naszą podświadomość) mogą być usunięte i zastąpione innymi :)
Dlatego tak ważne jest uczenie się akceptacji siebie i kochania własnego ciała :) Gdy kochamy siebie, szanujemy siebie :) wierzymy w siebie i poczucie wartości akceptacja rosnie :)
Pewni siebie i akceptujący siebie z kolei promieniujemy miłością tak bardzo iż jesteśmy w stanie ogrzać nią i osłodzić życie nawet innym. :)
Życzę powodzenia wszystkim i trzymam kciuki :) również za siebie :P buziaki i ....to by było na tyle dziś. :P
Dobrej nocki i kolorowych snów :)
tuż przed snem :)
Był strach były stresy ale już obronę mam za sobą :) Teraz na powrót mogę się wziąć za moje dietkowanie :) Nie mówię że stresów nie ma bo mamuśka mi się ostatnio źle czuje już drugi raz z rzędu karetka u niej była :( Ta zmiana pogody, ciśnienie :( to bardzo źle na nią działa.
Dzisiejsze ćwiczonka to 30 min hulahoopem, 4 serie moich brzuszków (po 50) no i do 30 min rowerka stacjonarnego.
Grzeszki
za późno kolacja, nadal nieregularne jedzenie o różnych porach (muszę nad tym szczególnie popracować) i co w związku z tym jedzenie pomiędzy. Za mało wody mineralnej
no i za późno śniadanie zawsze cos wypada i nie mogę się zmieścić w tych przypisowych dwóch godzinach od przebudzenia
Dziś miałam się zmierzyć ale co mierzyć jak widzę że nic nie schudłam ostatnio :( Kurcze ale to głupie jak taki szmat czasu mija a kilku marnych kilo zrzucić nie można ;( co za ten czas można by już jak supermodelka wyglądać :( kobieto puchu marny ty wietrzna istoto DĄŻENIE, DETERMINACJA I DYSCYPLINA to składniki sukcesu.
Ostatnio gdzies w necie wyszperalam kurs odchudzania związany z medytacją :) 10 min sluchania i poki co daje mi tyle że podswiadomosc uczy się nie przejadać, przypomina że mam pragnienie bycia szczupłą zgrabną i zdrową a napychanie żołądka jest bezsensowne. Nie mam ataków jedzenia, no i zrezygnowałam ze słodyczy. :) Warto uczynić ze swojej podświadomości swego sojusznika jak to się mówi "jesteś tym czym myślisz że jestes"
Dobrej nocki i kolorowych :)
gdzie ci mężczyźni, wspaniali tacy
Witam dziewuszki :) Ostatnio znów zamilkłam ale obrona już tuz tuż, miałam załatwień z ostatnimi poprawkami, drukowaniem składaniem w dziekanacie. Jeszcze jutro muszę wpis odebrać i dowiedzieć się co z ostatnim z którego mam zaliczenie ale profesor nie przyjeżdża będzie dopiero w dzień obron a to za późno jeśli chce się także bronić.
Trochę stresów znów się zbiera ale staram choć odrobinę ruszać się (hulahooop 30 min dziennie) no i co trudniejsze hamować ataki głodu wywołane stresem. Zgodnie z wczorajszym ważeniem jest 59.5 :) Nie za duży spadek ale przynajmniej nie przytyłam jak to zwykle bywało.
Ostanio umówiłam się na spotkanie z chłopakiem poznanym na necie.. i mam teraz mieszane uczucia.. znaczy co do niego to wiem że już się nie spotkam nie ta chemia ale chodzi mi o sam przebieg tego spotkania. Co zabawniejsze to spotkanie było identyczne jak poprzednie z innym chłopakiem. Nie wiem czy to ja jestem dziwna, moze zbyt wymagająca, może innej daty ale nie tak sobie wyobrażałam te spotkania gdy na nie szłam.
Umówilismy się w mieście, on miał kończyć pracę o 15 ja załatwiłam jeszcze coś na uczelni o 16 byłam wolna ale w końcu on zadecydował że o 16:30 i wybrał inne miejsce niz ja zaproponowalam. Ok, zgodziłam się. Spóźnił się 10 min a ja czekając usiadłam na pobliskiej ławce. Zadzwonił żebym do niego podeszła... po mojemu to było trochę nie teges (nie po gentleman'sku) ale OK już się nie chciałam spierać, wymyślać. Więc dalej.. zaprowadził mnie do pobliskiego parku może oddalonego o 100-150 m od miejsca zapoznania pokazał dwie ławki i łaskawie zapytał którą wybieram ;/ Usiedliśmy, okazało się ze musiałam na niego czekać bo jeszcze na siłkę skoczył (i tak dla mnie wczesniej z niej wyszedł!) Trochę pogadaliśmy, opowiadał jaki to fajny jest i wspaniały, jak go ludzie chwalą i dzieki temu ma on sam dobre zdanie o sobie etc. Normalnie bez wad ;/ Zrobiło się zimno i robił jakieś aluzje do ogrzewania i przytulania ;/ ech... Później zachciało mu się pić, wyjął z torby butelkę przez chwilę skierował w geście do mnie jakby chciał mnie poczęstować??? Jak się po chwili dowiedziałam w butelce była woda kranówa z plusssh'em. Po 1.5 godziny siedzenia na ławce przymilnym tonem zapytał czy sie nie obrażę jesli za 10 min pójdzie na dworzec bo ma autobus a jeśli by został to za długo będzie musiał potem czekać na kolejny. Nieważne było że w takim wypadku ja muszę czekać sama na swój 1,5 godziny bo było po 18 a ja miałam koło 20 autobus o czym on wiedział. Jak to ujął nastepnym razem sobie to odbijemy i zostanie dłużej. Jeszcze tylko próbował mnie namówić bym go odprowadziła na dworzec. Myślałam, że facet powinien okazać jakąś troskę, zainteresowanie, moze zaproponować herbatę na ogrzanie. No nic pomyliłam się, ten dzień pozniej ciągle mi robił aluzje ze zmarzł na spotkaniu i mu w końcu powiedziałam ze jak mu było zimno mogliśmy iść na herbatę ale to on jest facet i on zapraszał. A on tylko stwierdził ze kobieta tez moze zaproponowac ;/ Gdy jechałam do domu w autobusie dostałam od niego smsy z pytaniem "jak po spotkaniu" albo "to kiedy widzimy się znów" bo on chce się dalej umawiać..
aha oblukał, sprawdził zatwierdził...
Wspominałam o wczesniejszym spotkaniu, inny facet ale tak samo zimny park, tak samo gadał jaki to wspaniały, wtedy juz mowilam "jest zimno chodzmy na herbatę" stwierdzał że "nie, bo mam zasadę że na pierwszym spotkaniu nie piję herbaty ani nic" za to kleił się bo jak to mówił "nie mam takiej zasady że się nie całuję na pierwszym spotkaniu" Gdy mówiłam żebyśmy się przeszli i próbowałam wyjść z parku to albo mnie spychał ze ścieżki i wciągał na kolejną by krążyć po tym pierdzielonym parku, albo z powrotem na ławkę. Jedyna różnica z tym drugim to taka że ten odprowadził mnie na dworzec i czekał aż to ja wsiądę do autobusu (on był z miasta)
Jedyne uczucie jakie pozostawiły te dwa spotkania to uczucie zimna wrześniowego wieczoru i pupy bolącej od twardej ławki.
Powiedzcie mi dziewczyny czy teraz takie spotkania są normą, czy to są moje fanaberie że ja sobie to wyobrażałam inaczej (nie mówię że ma być wielkie halo pompa ale jakas troska chociaz zaproponować herbatę jesli jest zimno, jakies okazanie ze sie dba o partnerkę, zapytanie na co ma ochotę, gdzie sie chce przejsc)
A moze poprostu trafiłam na takich nieogarniętych facetów i powinnam szukać dalej...
:(
nieudane zakupy na allegro :(
Ja to jednak mam pecha w życiu. Ostatnio zakupiłam w sklepie internetowym 2 pary butów jedne czółenka takie żeby mieć już na obronę którą mam za miesiąc by wyglądać elegancko zgrabnie, wysoki obcasik zgrabniutkie takie ajjj . Drugie botki tak żeby chodzić w jesienne dni w nich głównie do spodni. Przyjechał kurier przywiózł buty: botki ok pasują wszystko gra ale czółenka ? dali 2 rozmiary mniejsze :( Zadzwoniłam kazali odesłać, a oni jeszcze raz przyślą teraz już zamówione buty. Ok wysłałam czekałam kolejny tydzień, niecierpliwie i z nadzieją, bo butki mi się bardzo podobały. Dziś kurier przyjechał o tak przed 30 minutami. Podekscytowana poleciałam odebrać. Zdążyłam się ucieszyć że już je mam, otwieram paczkę a tam... druga para botków.. tych samych które już mam fuck. No te tez są fajne ale mam dwie pary butów w ktorych mogę chodzić podczas wrześniowych dni ale ciągle nie mam ładnych butów na obronę. Już mi się nie chce z nimi szarpać i znów odsyłać ;/ Z drugiej strony, nie stać mnie żeby teraz kupować kolejne buty ;/ Wygląda na to że będę musiała na obronę iść w zwykłych czółenkach na niskim grubszym obcasie, które kupiłam w zeszłym roku bardziej do spodni i bardziej zeby chodzić w nich na co dzień do szkoły. Trochę wysłużone, trochę nie tak jak to sobie wymyśliłam :( Kuźwa dlaczego ja mam zawsze pod górę nawet w tak niby błahych sprawach, zawsze coś nie tak ;/
Jak już jestem przy narzekaniu to mnie mega wkur#@%#$% te wyskakujące reklamy na vitalii ;/ jeszcze wczesniej bylo spoko teraz co otwieram stronę, kolejną zakładkę to się wpierdziela reklama na pół ekranu i muszę co chwile kasować ;/ Czy Ci od reklamy coś myslą ?? rozumiem żeby reklama gdzies byla na boku, widziana peryferyjnie zakorzenia się w podświadomość ale jak nachalnie wpierdziela się na środek ekranu to sorry bardzo wnerw i w podświadomości zahacza się tylko negatywna emocja podpisana do tej reklamy.
Ajjjj idę.. mam wszystkiego dość...