Ostatnio dodane zdjęcia
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 283442 |
Komentarzy: | 10110 |
Założony: | 29 stycznia 2012 |
Ostatni wpis: | 11 stycznia 2022 |
Postępy w odchudzaniu
Dzisiaj był mój 1 raz z bieganiem xD W sumie to więcej przeszłam niż przebiegłam, ale zawsze coś... Bo ja wiem ile mogłam przebiec... z 1,5km... na jakieś 3-4? ^^ Tak, wiem. Tragicznie. Ale wybaczcie mi, ja po prostu mam kondycję... nie, ja jej nie mam. xD
Do tego było dzisiaj 100 brzuszków i 20 "podniesień" (wiem, powtarzam się xD)
Wysprzątałam pokój na błysk! No i fajnie, żyje mi się w tym pokoju jakoś... lepiej xD
śniadanie: 2 kromki ciemnego pieczywa (dzieło babci *.*) + 2 plasterki czegoś z kurczaka + kubek zielonej
kolacja: omlet z 2 jajek z 3 plasterkami wędliny z kurczaka i kilka plastrów pomidora + kubek mineralnej
No. To tak...
śniadanie: 2 kromki ciemnego pieczywa (dzieło babci *.*) + 2 plasterki czegoś z kurczaka + kubek zielonej
II śniadanie: mały jogurt jogobella light
obiad: planowane 4 małe knedle
podwieczorek: planowane jabłko
kolacja: nie mam pojęcia -.-
aktywność:
100 brzuszków zaraz po przebudzeniu
20 "podnoszeń" (wg perfekcyjnej pani domu to najlepsze ćwiczenie na brzuch xD)
na aktualną chwilę to tyle z aktywności.
Hm. Ogólnie to zabrałam się za porządki. Luby uważa mnie za bałaganiarę (i ma w tym całkowitą rację xD), ale nie dam mu tryumfować! Umyłam już nawet okna o.O, lustro w szafie lśni. ŻADNEJ smugi. Parapet też w końcu jest taki jaki powinien być. No... Teraz krótki odpoczynek i za chwilę reszta. Muszę zrobić porządek. Wszystko musi mieć swoje miejsce i musi być pięknie. Jutro Luby przyjeżdża i ma mu szczęka opaść na widok idealnie lśniącego pokoju. Matko. Zamierzam go powalić czystością w pokoju a nie swoim wyglądem... Zamieniam się w kurę domową. xD
Może macie rację, że do 30 przesadziłam z tymi 5kg. Ale... Mam nadzieję, że chociaż te 3kg zrzucę. Tam na miejscu mam nadzieję zrzucić jeszcze 3! A jak wrócę... Kolejne 3.
Hm... W ogóle. Znowu czuję tą motywację co na początku. Mój A. chwali się, że wraca na siłownię i niedługo będzie mieć kaloryfer. Nie mogę wyglądać gorzej od niego! xD
5kg do 30 sierpnia.
Dam radę?
Cholera. dzisiaj miałam dzień serkowo-puddingowy.
śniadanie: pudding czekoladowy
II śniadanie: reszta puddingu
IIIśniadanie (?!): gruszka
obiad: kopytka z sosem i mięsem (sos oczywiscie nie zagęszczony)
podwieczorek: shake truskawkowy
kolacja: serek wiśniowy
podjadane: żelki -.-
Wiem, masakryczne menu ^^ Ale. Zakomunikowałam rodzinie, ze od jutra ostro biorę się do roboty. Nawet wzięłam obcisłe spodnie mamy i powiedziałam, że do wyjazdu muszę się w nich dopiąć. Więc... Nic, tylko spiąć poślady i dać radę!
Trzymajcie kciuki, proszę :)
aktywność: porządki. matko, siedzę w swojej szafie (tak, tylko w szafie!) od 3-4godzin.
potem jeszcze Tiffany Rothe i brzuszki. Amen. miałam biegać, ale pada... -.-
Była poważna rozmowa. Łzy lały się strumieniami. Ryczałam jak bóbr, on miał łzy w oczach. Powiedziałam wszystko. Byłam mimo wszystko twarda i powiedziałam co leży mi na wątrobie. Długo trwała ta nasza rozmowa. Mam nadzieję, że przyniesie efekty, bo Luby obiecał poprawę. Przepraszał za wszystko i błagał o wybaczenie. Powiedział, że nie ma podstaw, żeby mi nie ufać, że jestem jedyną osobą, której ufa i którą kocha...
Potem ugotowaliśmy obiad. Powiem Wam, że razem tworzymy świetny duet kucharzy. Obiad wyszedł palce lizać. Wspólne oglądanie Cejrowskiego to nasza pasja, nie wiem które z nas uwielbia go bardziej xD Ciekawsze momenty dnia pozostawię dla siebie ^^
spalonych kalorii: sporo ^^
zjedzonych: jeszcze więcej xD
do bajki o królewnie wdarła się chorobliwa
zazdrość.
Siedzę w piżamce, na antybiotyku, na L4 i... I myślę, czy nie pospieszyłam się z moją bajką. Luby ostatnio ma do mnie o wszystko pretensje... Kocham go nad życie, ale ciągle muszę wysłuchiwać jakiś bezpodstawnych bzdur. Kiedy byłam w Skorzęcinie, byłam posądzana o to, że zapewne chcę go zdradzić i ba! pewnie to niedługo zrobię, jeśli jeszcze tego nie zrobiłam. Jak mantrę powtarza, że go zostawię i jest to tylko kwestia czasu. Czasami się nawet pyta kiedy zamierzam to zrobić. Boli mnie to jak cholera. Mówię mu, że mnie to rani, że nie po to się z nim wiązałam, żeby go tracić... A on dalej swoje. Zrobił mi awanturę, że chcę go zmieniać na siłę (powiedziałam, żeby nie chodził przy mnie w garniturach bo wyglądamy jak ojciec z córką, albo bardziej jak sponsor z galerianką), że go ośmieszam (do tej pory nie wiem o co chodziło), a potem oczywiście przepraszał, że niby przesadził (ale co krwi napsuł, to napusł). Wczoraj oglądałam film i nie usłyszałam JEDNEGO smsa, więc odpisałam kilka godzin później, że oglądałam zajebisty film, ale idę spać bo jestem zmęczona. Na co on, że się o mnie (tu piii) martwił, bo nie dawałam znaku życia od wyjścia ze sklepu. Napisałam, że nie usłyszałam smsa, a poza tym on mnie potrafi bardziej przestraszyć (jego pisanie urywa się w środku dyskusji i nie odzywa się do południa następnego dnia), na co otrzymałam smsa z pretensjami... gdzie i z kim piję... wiecie jak się we mnie zagotowało? No więc ja, jak to ja, zapytałam czy do końca życia już tak będzie, że będzie mnie posądzał o kłamstwa i niewierność, węszył jakieś przekręty z mojej strony. A on, że... nie węszy i, że ma ze mną do pogadania i nie będzie miły...
Dziewczyny, nie wiem o co chodzi. Mam dość ciągłych pretensji o to co mówię, robię. Nie mam pojęcia w którym momencie znowu wyskoczy z pretensjami. Mówię mu, że boli mnie jego zachowanie, że rani mnie to kiedy mówi, że go zostawię, a on nic. Głuchy. Jak grochem o ścianę. Tam, w Skorzęcinie napisałam, że ja jestem pewna, że to z nim chcę być, chyba, że on ma wątpliwości, a on... że on ma. jeśli ciągle będę chciała go zmieniać. Nie chcę go zmieniać do cholery! Boję się o jego zdrowie. Ma problemy z żyłami, a nałogowo pali, przy mnie musi ograniczać ze względu na astmę i to, że dym papierosowy podrażnia mi drogi oddechowe. On ma o to do mnie pretensje, że mu nie pozwalam. Nie lubię kiedy chodzi w garniturach, bo to debilnie wygląda.Ma 21 lat, wygląda na 30, a w garniturze wygląda starzej od mojego taty (tata ma 42). Kiedyś pokazałam mu zmiany męskiego brzucha z takiej opony piwnej do kaloryfera i napisałam, że wszystko jest możliwe i też będę mieć płaski brzuch. On stwierdził, że to aluzja do niego i dlaczego nie potrafię go zaakceptować. Po czym stwierdził, że zaczyna chodzić na siłownię (chociaż ja stwierdziłam, że kocham go takim jakim jest i nie oczekuję od niego, tylko od siebie). No kurwa. przepraszam, że piszę o tym tutaj... ale chyba nie bardzo mam komu.
samopoczucie jak po przejechaniu czołgiem -.-
Szłam wczoraj do pracy z takim zacieszem na mordce, że ludzie patrzyli się jak na wariatkę. Czułam się wyśmienicie. A w pracy? Zaczęło mną telepać z zimna, dostałam takiego kaszlu, że tam praktycznie szczekałam. Kierowniczka dała mi tabletki na gardło, bo myślałam, że nie wyrobię z bólu. W domu 37,1. Niewiele, wiem. Ale ja nigdy nie mam temperatury. Nawet jak się czuję tragicznie, to nie mam. Koniec. Nawet przy zapaleniu płuc nie mam. Wstałam, myślę sobie, że nawet ok. No i co? 37,3, kaszel, telepanie z zimna... A do pracy trzeba zapitalać. Łep mi pęka. Opatulę się swetrami, założę adidaski i jakoś przetrwam do 21...
Wiecie co mnie pociesza? Że zarobiłam już na wakacje! 31 sierpnia wyjeżdżam do Chorwacji i będę tam grzać swoje sadełko do 16 września. :D
Wiecie co? Melancholijnie dzisiaj u mnie. Jest tak inaczej, refleksyjnie.
Ostatnio bardzo się zmieniam. Moje życie, podejście do świata, wygląd, psyche. Wszystko obraca się niespodziewanie, nabiera tempa, zwalnia, nagle z brzydkiego kaczątka, które o wszystko musiało walczyć, a zwykle przegrywało, bo walczyć najzwyczajniej w świecie nie umiało, staję się małym łabądkiem, które powoli, powoli dobiega do momentu kiedy rozłoży swoje skrzydła i poleci sięgać gwiazd. Moja metamorfoza nie dobiega do mety, ona dopiero się rozpoczyna. Jednak, to zmiana fizyczna zapoczątkowała całą resztę. Moja strona wizualna, zmotywowała mnie do zmiany wewnętrznej. Nagle pojęłam, że moje życie zależy ode mnie. Nie warto być potulnym barankiem. Trzeba mieć pazury, walczyć o swoje, kochać z całego serca, biec do pomocy każdemu kto jej potrzebuje, ale nie zapominać przy tym o sobie. Być kimś. Kimś, kim chce się być. Być z siebie dumnym i zadowolonym. Krążyć po ulicach z podniesionym czołem, czuć się pięknie. Być pewną tego, że otaczają mnie ludzie, którym mogę ufać, którym mogę zawsze pomóc i którzy pomogą mi. Koniec z fałszymi przyjaciółmi. Koniec z poniżaniem. Koniec z przeszłością. Koniec ze wspomnieniem tamtej nocy, która przyprawiała o dreszcze i chęć wymiotowania.
Początek nowej ery, która zaczęła się kilka miesięcy temu i nabiera tempa. Zaczynam zauważać i wierzyć w to, że od 2012 zaczynają się moje lata. Bo wiem, że to, czy będą najlepsze, zależy tylko i wyłącznie ode mnie.
Ale się rozpisałam ^^
Pomęczę Was jeszcze zdjęciami ze Skorzęcina. :D
nie wierzę swojej wadze, jest dla mnie za miła! xD