I nie mowie tu o tej wstretnej, demobilizującej pogodzie, która niedługo doprowadzi mnie do szalu
Juz sie tak cieszylam na sloneczko,dluzsze dni i przyjemniejsze powietrze do biegania a tu znow musze czekac i znow zostaja mi tylko brzuszki.
Wiecie co,mam takie dziwne wrazenie,jak nigdy dotąd. Jem te warzywa z kurczakiem na parze,staram sie unikac wszelkich "syfów" a waga jak zaklęta pokazuje to przeklęte 68,65kg!
Tre cialo szorstka szczota kazdego ranka teraz,nacieram sie tymi wszystkimi ujedrniaczami bo mam potworny cellulit, no i oczywiscie trzeba zapobiegac wiodczeniu skory. W koncu zalozylam sobie spora utrate wagi... Ale czuje sie jakos dziwnie lzej..Patrze na siebie w lustro i wydaje mi sie,ze mam mniejszy brzuszek,nie taki balon jak zawsze. Czy to mozliwe?On oczywiscie dalej jest ale chyba nie taki "napompowany"jak zawsze.
Dzisiaj mialam szalony dzien w pracy,mnostwo na glowie i wszystko w biegu. Bylam bliska zlamania sie ale znowu wytrwalam.
A zjadlam tak:
Sniadanie:
-duzzza kawa z mekiem bez cukru
-serek danio light waniliowy
-nopalina
w porze obiadowej:
-salatka z kabanosem(ta od mamy, pyszna) -herbatka na cere
kolejny posilek:
-warzywa na parze,spora porcja i znowu bez kuraka,bo na sam zapach mnie mdliło
-woda
I POTEM PRZYSZEDL ZGUBNY WIECZÓR.
Wybralam sie z siostra do fryzjera na zabieg z keratyna. Fantastyczny,polecam. A potem poszlysmy na kawke do najblizszego lokalu.
I tam zapachniala mi ta cholerna,
zdradziedcka pizza! Na szczescie dzieki skutecznym namowom siostry,wzielysmy sobie po salatce
Tak wiec
na kolacje byla:
-salatka grecka.
Teraz jestem juz po kolejnych 30minutach brzuszkow.
Tym optymistycznym akcentem pozdrawiam was moi kochani
U was tez do przodu?
Ja dalej mam motywacje,wiec sie staram jak moge:)