Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chyba lepsze samopoczucie mnie sklonilo do odchudzania

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1135614
Komentarzy: 37591
Założony: 17 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 13 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aska1277

kobieta, 41 lat, Toruń

153 cm, 66.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 marca 2016 , Komentarze (8)

Sobota z samego rana okazała się dla mnie hmmm jakby to ładnie ubrać w słowa, straszna...Postanowiłam się zważyć, bo dawno tego nie robiłam. Załamałam się...Waga pokazała 3 kg więcej... Szok !!!!!! Ale wiem to moja wina. Ostatnie 3 tygodnie spowodowały taki wzrost. Niby mało jadłam, ale za to zwykle na wieczór, bo tylko wtedy znajdowałam czas. No i masz babo placek. Ale nie będę się nad sobą użalała. Bo użalanie nic nie da. Trzeba się ogarnąć i iść dalej. Obrać jakąś taktykę i działać. Ja wiem, wiem gadam ale mało czynię...Jednak wiem,że zawaliłam i postanawiam poprawę. Ja wiem,że nie da rady wszystkiego od razu zmienić, ale znowu małymi krokami... te wzloty i upadki mnie dobijają...Czuję się taka nic nie warta....Może gdy opanuję sztukę panowania nad problemami, stresem to będę same wzloty a upadki pozostaną wspomnieniem...

Relacja z soboty? Posprzątany dom, kuchnia, łazienka. Do jutrzejszego obiadu przygotowane i teraz chwila dla mnie... Pan M pojechał, gdzieś po coś, a ja z dziewczynkami w domu...Chwile posiedzę przed kompem i troszkę rozruszam kości...To nie tak,że wcale nie podchodziłam do prób ćwiczeń, bo ćwiczyłam. Starałam się codziennie ćwiczyć, bo kręgosłup dalej daje się we znaki... Do tego drętwienie lewej strony, ręki i nogi... A za kilka dni kolejna komisja...

A Wam jak mija sobota?

10 marca 2016 , Komentarze (4)

Tak Komunia dziecka zbliża się wielkimi krokami...Maj coraz bliżej...Dziś byłyśmy kupić szatkę...i ozdoby do włosów. Jutro ciąg dalszy bieganiny...szukam takich wizytowników czy jak to się nazywa...w każdym razie mam na myśli takie karteczki na których można rozpisać kto gdzie siedzi...Poszukuję także serwetek różowych, nie mogę coś utrafić na odpowiednie...Wymyśliłam sobie,aby w złożone serwetki włożyć sztućce...No i rozmyślam na podziękowaniami dla dziadków i chrzestnych...i reszty rodzinki...No i dziś robiłam rozpiskę posiłków i zrobiłam tak na szybko listę zakupów. No i złapałam się za głowę...Szok...

A może Wy macie jakieś podpowiedzi, jeśli chodzi o przystrojenie stołu, lub propozycje podziękowań? 

9 marca 2016 , Komentarze (17)

Tak jadłam w ostatnich dniach....

A takie śniadanie zrobił Pan M na Dzień Kobiet :)

7 marca 2016 , Komentarze (11)

Poniedziałek rozpoczęty hmmm nawet dobrymi wiadomościami. Byłyśmy z młodą na kontroli i diagnoza? Osłuchowo ok, wyniki prześwietlenia ---płuca czyste...Ksztuśca nie ma...dobra wiadomość.. Jednak nie wiadomo od czego ten kaszel...to już nie jest dobra wiadomość. Zostajemy przy tych samych lekach...Syropki na kaszel i syrop na alergię. No i czekamy na wizytę u alergologa do kwietnia. Jestem ciekawa co wykażą badania, testy alergiczne...Aż się boję wyników. No nic, co ma być to będzie... Będziemy martwić się w kwietniu...Ale najważniejsze,że młoda już woła dokładki jedzenia, bo w trakcie choroby malusieńko jadła...

A jak mija poniedziałek?! Spokojnie...Pan M kupił mi już kwiatki apropo jutrzejszego święta... Dnia Kobiet :) To miłe...A Wy jak spędzacie Dzień Kobiet? 

6 marca 2016 , Komentarze (11)

No właśnie jak to jest z tymi blogami? Warto czy nie warto? Ja osobiście uważam,że warto, ponieważ na ekran monitora przelewam więcej swoich myśli, emocji...Opisuje w nim swoje życie...sukcesy i porażki... Otwieram się sama przed sobą. Mimo wszystko nie zdecyduję się udostępnić na fejsie mojego bloga. Zapytacie dlaczego? Otóż stwierdziłam,że udostępniając bloga dużo osób będzie chciało mi zaszkodzić. Wykorzystać pewne fakty przeciwko mnie, a tego nie chcę... Wiadomo ludzie bywają wścipscy....o moim blogu wie mało osób które mnie znają osobiście...Może któregoś dnia zdecyduję się na opublikowanie. A tymczasem właśnie na tej stronce piszę o swoim życiu, jeśli ktoś będzie miał ochotę poczytać, po komentować to zapraszam   http://joannaaska.blog.pl/

Spokojnej niedzieli....

5 marca 2016 , Komentarze (8)

Sobota dobiega za chwilę końca...a jak mija? Hmm jeśli chodzi o nockę to dziś przespana. Młoda się w nocy nie dusiła, cud? Chyba tak...Czy dzień pracowity? Podłogi ogarnięte, obiad zrobiony, pranie też...dziewczynki nawet grzeczne...Więc ten dzień uważam za udany.Chociaż muszę przyznać,że jestem zmęczona... Jest dopiero godzina 20sta a mi się oczy kleją...

Pan M wrócił...i początkowo gdy wszedł do domu to trzymała mnie ta złośc z czwartku gdy musiał nagle jechać...al z każdą minutą bycia w domu ta złość mijała...

A Wam jak mija sobota?

4 marca 2016 , Komentarze (7)

Jest kawa jest moc...Chyba bez kawy się nie obejdzie...To kolejny dzień w którym zmagam się z chorobą dzieciaczków... jedna już można powiedzieć zdrowa, za to druga dalej kaszle i nie wiadomo co Jej jest. Dzisiejsza noc znowu nie przespana...Tzn spałam może jakieś 3 godzinki...Byłyśmy na kontroli,niby osłuchowo ok ale dlaczego tak kaszle to nie wiadomo. Dostałyśmy skierowanie na prześwietlenie płuc...pojechałyśmy zrobiłyśmy i w poniedziałek w wynikami na kolejną kontrolę...i jeśli okaże się coś złego to do pulnologa mamy dostać skierowanie...Nie wiem co myśleć, jestem bezradna, bez siły...Mało tego zostałam z tym sama... bo Pan M musiał wczoraj jechać w trasę...kolega się spił i stał na granicy i nie miał kto samochodu rozładować :( zła, wściekła jestem,że nie pytajcie. Bo jak mam się czuć...Ręce mi już opadają z bezradności...że nie umiem pomóc swojemu dziecku...Tak pewnie każda matka by się czuła.

Przez to wszystko co teraz się u mnie dzieje,zapomniałam całkiem o jakiejkolwiek diecie, ćwiczeniach...Upss... ćwiczenia przecież to ja mam bo latam wokół wszystkich :( Jeśli już coś uda mi się zjeść to zwykle  biegu...i tak już drugi tydzień...

A może Wy macie pomysł, cóż to może dolegać mojemu dziecku...Kaszel utrzymuje się już 7 tygodni...A i wykluczamy ksztusiec, badania wyszły pomyślnie...chociaż coś...

3 marca 2016 , Komentarze (8)

Właśnie jak to jest? Czy Nasze relacje z dzieckiem mają wpływ na Jego dorastanie? Wydaje mi się,że mają...A jak to działa? Otóż bardzo prosto. Wyobraźmy sobie,że Nasi rodzice Nas tylko poniżają, uważają,że jesteśmy do niczego,że nic nie osiągniemy w życiu...To myślicie,że takie dziecko będzie do czegoś w przyszłości dążyło? Nie...takie dziecko będzie myślało,że z góry jest skazane na porażki. 

Wczoraj właśnie naszła mnie taka refleksja...A właściwie dziś w nocy, gdy siedziałam przy chorej córce...Uświadomiłam sobie,że moje słowa mają ogromną moc. A jakie to słowa? To jak się zwracamy do dziecka. Np. gdy dziecko się przewróci,a My powiemy Ty niezdaro. Lub gdy dostanie jedynkę ze spr. powiemy innym poszło lepiej mogłeś/aś się postarać. Tak to jak się zwracamy do dziecka ma znaczenie. Dotarło to i do mnie. Tzn. nie to żebym nie wiedziała,ale jakoś nigdy tego do siebie nie brałam. Teraz wiem,że trzeba ważyć słowa kierowane do dziecka. Bo takie przykre słowa na długo pozostaną w głowach dziecka...

Dlaczego o tym piszę, bo zdałam sobie sprawę,że nie zawsze mamy tego świadomość jak zwracamy się do dzieci. Nie, nie uważam siebie za cudowną matkę...Mam wiele wad jak i My wszyscy, bo nie ma idealnych ludzi. Ale potrafię przyznać się do błędu...i staram się naprawiać swoje błędy, na tyle na ile to możliwe. Wiadomo gdy dziecko Nas porządnie wpieni, to nie panujemy nad słowami...I tu jest błąd... Nie ja nikogo pouczała nie będę, ale chciałam  tylko przestrzec przed Naszą nieświadomością słów. Bo za jakiś czas może się to okazać Naszą porażką wychowawczą. 

Każdego dnia staram się naprawiać moje błędy...i te słowne też. Nie raz w złości powiedziałam coś, czego dziś żałuję. Tylko,że nawet gdy powiedziałam dziecku lub wykrzyczałam coś złego,zaraz przepraszałam. Nie da się z dnia na dzień zmienić człowieka...To co się psuło przez lata nie naprawi się w jeden dzień, jeden tydzień, jeden miesiąc...

Dlatego taka moja rada zwracajcie na słowa kierowane do dzieci. 

2 marca 2016 , Komentarze (8)

Jak to jest z tym zaufaniem?! Zaufanie dotyczy partnera, zaufanie pojawia się w pracy, zaufanie do dzieci,zaufanie do pani w sklepie...zaufanie do lekarza... I jak to bywa z tym zaufaniem?! 

Pierwsze pod lupę weźmy zaufanie do partnera...To chyba najdłuższa myśl do rozwinięcia. Co sprawia,że Nasze zaufanie znika? Lub co sprawia,że to zaufanie jest? Ufamy, bo? Ufamy bo partner Nas nie zawiódł, nie oszukał, nie przyłapałyśmy Go na kłamstwie. Ufamy bo nie dał Nam powodu, abyśmy nie ufały, prawda?  Prawda...A co sprawia,że nagle tracimy zaufanie? Wystarczy chwila, aby to zaufanie zawieźć.. Czasami gdy partner chowa się z telefonem, prowadzi dziwne rozmowy...Lub gdy nagle wraca o innych porach do domu niż zwykle...To wzbudza u kobiety lęk...i wtedy zaczyna się przeszukiwanie telefonu, połączenia, smsmy...Sprawdzamy fejsa... wszystko co jest możliwe...i właśnie takie przeszukiwanie, kontrolowanie nazywa się brakiem zaufania, utrata zaufania...Coraz częściej słyszę od koleżanek...dziś znowu pisał z jakąś, a to innym razem,że nagle zaczął dłużej pracować. A co ja na ten temat myślę? Ja ufam swojemu partnerowi...jestem zdania,że co ma być to będzie. Kiedyś byłemu mężowi owszem sprawdzałam telefon...ale obecnemu partnerowi nie zamierzam...raz nie dostarcza mi powodów dla których bym to miała zrobić, a dwa...ufam. 

A jak bywa z zaufaniem do współpracowników? U mnie w pracy jest tak,że kiedyś było super jeden drugiemu pomagał...a teraz jakby mogli to jeden drugiemu by wbił szpilę w plecy...Zaufanie do dzieci? Ufamy dopóki Nas nie zawiodą, dopóki nie wpadną w tarapaty...Zaufanie do lekarzy...Czy mamy zaufanie do lekarzy? Chyba tak skoro do Nich chodzimy...Ufamy,że przepisując leki, Nam nie zaszkodzi, bo przecież szkoli się w tym zakresie itp.

Taka oto refleksja mnie dopadła o zaufaniu...A jak to jest u Was?

1 marca 2016 , Komentarze (8)

Tak i oto nowy dzionek prawie dobiega końca. Jak samopoczucie?! Hmmm kiepskie, dziewczynki dalej chore, Pan M troszkę lepiej ale bez szału…a ja? Ja nie jest dobrze…dopadł mnie kaszel, apetyt też jakby zmalał…Obecnie czekamy dalej na wyniki czy młoda ma ksztusiec…bo jeszcze brakuje jakiegoś odczynnika… To chore ,że musiałam płacić 100 zł za pobranie krwi na to badanie :( a za tydzień mamy iść na prześwietlenie. Oby nic nie wykazało…Bo ja już opadam z sił… Mało tego teraz i młoda nie ma apetytu…skubnie coś ale to na siłę. Żal mi dziecka bo już nie wiem jak Jej pomóc. Dziś powiedzmy,że jakoś nockę przetrwała i przespała,ale też często się budziła. Chodzi markotna,płacząca… serce mi pęka. Najgorsze dla matki jest to gdy dziecku nie może ulżyć w cierpieniu…Jedyne lub aż co mogę zrobić…to przytulić dziecko…