no i się doczekałam ...
No i się doczekałam!!!
Na wadze rano 70,6 !!! Koszmar!!!
Ale wiedziałam przecież, że tym się skończy, po ciuchach też czułam to 70 kg :(
Ale chyba tego właśnie potrzebowałam, żeby się otrząsnąć po ponad miesięcznym obżarstwie - dziś już nie ciągnie mnie do słodyczy, zjadłam jabłuszko zamiast ciastek i jakoś ogólnie nie chce mi się jeść :)
aby wiosna nie przyszła dla NAS zbyt szybko!!!
Stary Rok zakończyłam wagą 69,5.
Nowy zaczęłam ok południa wagą 69,3.
Teraz trzeba się wziąć w karby i zacząć działać!
Ciężko się zebrać, ale po co czekać i znów żałować, że wiosna przyszła za szybko, czy, gorzej - że lato przyszło zbyt szybko!!!
Dziewczynki!!! Odchudzamy się !!!
1000 kal spalonych!!
Wczoraj poszalałam i rowrkowałam ponad 100 minut :) Dało to wg licznika spalonych 1000 (słownie tysiąc:)) kalorii.
Ciekawe, czy gdybym zjadła 1000 kal, a później spaliła 1000 kal to bym umarła ?? hahaha :D
Wiem, że nie, bo organizm ma z czego czerpać :))
Dzisiaj 70 min z hakiem => 700 kal poszło w niebo!!
Ile przyjęłam wcześniej nie doliczę się za bardzo, bo wykańczam makowczyk od Świąt :)
ulubiony świąteczny czas !
Jak mnie nie było, to nie było. A dzisiaj już drugi raz :)) Jednak Święta to naprawdę brak czasu na kompa, ale jaki miły brak czasu :) Albo przygotowywanie aby było miło, albo radosny rozgardiasz czyniony przez rodzinkę + sprzątanie po nich, albo błogie lenistwo z mężusiem na kanapie i granie w gry z synusiem lub najulubieńsze moje czytanie (a Mikołaj się postarał :)).
Ale dziś już powrót do normalności :) - praca, w domu czysto w miarę, pozostałości żarełka i nic nie trzeba wymyślać i bardzo lubię też ten czas! W sumie za okres Świąteczny uważam już czas od szalonych przygotowań aż do Nowego Roku! I wszystko to bardzo, bardzo lubię!
Dziś właśnie popedalowałam sobie na rowerku aż 85 minut, przejechałam 55 km i spaliłam 820 kal :)) oczywiście to wszystko wg rowerkowego licznika, ale jakiś punkt odniesienia to dla mnie stanowi.
bunt brzucha :)
Wigilię powitałam z wagą 68,4 - niby nie źle, spodziewałam się gorzej :)
Po Świętach nie zważę się tak szybko :) Znów żyłam tylko na ciastach!
Od dzisiaj zaczynam rowerek, zarzucony przed Świętami z powodu braku czasu, a w Święta z powodu ilości gości i tym samym braku czasu :)
No, zważymy się w Sylwestra! I w Nowy Rok!
Dzisiaj w pracy jem lajcikowo i już mnie boli brzuch - przyzwyczaił się paskud do większej ilości jedzenia i serek wiejski z chlebkiem chrupkim wydaje mu się zdecydowanie za mało :) Ale go przetrzymam! :D
Życzenia
Świąt wypełnionych radością i miłością,
niosących spokój i odpoczynek,
Nowego Roku spełniającego wszelkie marzenia,
pełnego optymizmu, wiary, szczęścia i powodzenia!
M.
tylko rowerek mnie trzyma ...
Zazwyczaj piszę w pracy :)) Ale od 2 tygodni nie widzę komputera - mamy spisy inwentaryzacyjne i biegam po zakładzie :) Kończymy w piątek - może unormuje się moje pracowe życie :))
A co u mnie?? No cóż - pochwalić mogę się jedynie tym, że rowerka nie odpuszczam - zawzięłam się i godzina codziennie musi paść!! Czytam sobie Chmielewską aktualnie i czas szybko mi płynie, jak ja jadę :))
Poza tym nie ma się czym chwalić, bo i słodycze są i kolacje późnawe są i pieczywko jasne jest ... - czyli wszystko to, czego być nie powinno, by waga leciała w dół. Więc nie leci! Tym rowerkiem tylko się łudzę, że trwam w odchudzaniu :(
Do Świąt szału nie będzie - to już widzę.
Znajomi zauważają, że schudłam !!!
Hej
Zdałam sobie sprawę, że nie było mnie już prawie tydzień! Czuję się
wypluta jak pies Pluto, ale skrobnę kilka słów na znak, że walczę
dalej!!
Od tamtego czasu nie opuściłam ani jednego dnia rowerkowania!!
Codziennie po godzince – choćby nie wiem jak mi się nie chciało – nawet o
22-giej! Weszło mi to jakoś w nałóg i gdybym opuściła choć 1 dzień to
wydaje mi się, że zmarnowałabym wszystkie poprzednie jazdy!!
Jedzenie trudno mi ograniczyć ;(
Jednakże staram się
Nawet miałam myśl, że zrobię sobie prezent na urodzinki: ważyć 66 kg!! Ale już widzę, że mało to realne – ale walczyć mogę )
Coraz więcej osób mówi mi, że schudłam )))))))) Każdy dodaje, że na buzi najwięcej ) Pewnie skończę jako pomarszczona staruszka ale są też i głosy, jakobym schudła w całej sobie – więc już to widać!!!! Juuuupiiiii Jeden kolega stwierdził nawet, że zeszło ze mnie ok 5 kg.
Dziś odważyłam się i przybyłam do pracy w bluzce koszulowej wpuszczonej w spodnie
) Nigdy tak nie chodziłam, bo zawsze wydawało mi się, że to mnie
pogrubia, ale, że spodnie trochę poluźniły się to sadełko mi nie wypływa
nad pasek ) i zostałam skomplementowana za ten strój ;D
wczoraj - zaliczone!
1 godzina na rowerku wczoraj - zaliczona!
Jedzenie mniej więcej co 3 godziny - zaliczone!
Kolacja do 18-stej - zaliczona!
Kawałek ciasta Mrówkowca (ummm) - zaliczony! :(
Policzyłam orientacyjnie kalorie i z tym nieszczęsnym Mrówkowcem wyszło mi ok 1300 kal. Może być - więcej - i pyszny kremik tam był i mak i wiórki herbatniczek nasączony wódeczką :)) Całe szczęście nic nie zostało na dzisiaj - więc szaleństwo skończone!!! :D
zastój wagi - z mojej winy :((
Jeździłam na rowerku sumiennie - codziennie! Ale, że przy tym żarłam ponad stan - waga ani drgnęła!! Wkurzyło mnie to, więc postanowiłam przeprowadzić eksperyment - czy waga poleci w dół, jeżeli przymuszę się do jedzenia lajcikowego :) do tej pory takie jedzenie zrzuciło ze mnie ok 5 kg - co prawda na przestrzeni 4 miesięcy :(, ale jakoś tak zleciało ( odkąd kupiłam wagę i zobaczyłam 73,4 - a było to w sierpniu już po wzięciu się za siebie!!! 75 kg było jak nic!
Więc jem mniej i w sobotę okaże się, czy to działa :(( Bo zastoje wagi (z mojej niezaprzeczalnej winy) działają na mnie przygnębiająco i tracę wiarę, że schudniecie jest w ogóle możliwe !!! Na właściwe tory naprowadzają mnie ewentualnie Wasze sukcesy!!! Czego Wam życzę :))