Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Interesuję się muzyką, literaturą i psychologią. Chcę czuć się lepiej ze sobą i być zdrowsza.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 14731
Komentarzy: 324
Założony: 20 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 24 lutego 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
szukajmnie

kobieta, 32 lat, Warszawa

162 cm, 58.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 czerwca 2013 , Komentarze (3)

Ogarnęła mnie pustka, tak, ale tylko trochę.

Okazało się, że nawet nie mam prawa marzyć. Lepiej dla mnie, że dowiedziałam się wcześniej. O czym ja teraz będę myśleć przed snem?

Co dziś zjadłam:

- śniadanie: kromka razowego z serem białym i wędliną, kawa z mlekiem, jabłko = 270 kcal
- II śniadanie: niecałe 40 gr żurawiny = 120 kcal
-obiad: warzywa na patelnie z sosem na jogurcie = 240 kcal


Jeszcze jakiś maleńki podwieczorek - może kakao.
Kolacja - kromka chleba

Aktywność:

- krótki spacer


4 czerwca 2013 , Komentarze (6)

Już nie mam sił walczyć o siebie, ale ciągle o tym pamiętam. Nie chodzi nawet o odchudzanie, z tym chyba ok. Gorzej ze mną. Ciągle nadrabiać, a i tak mało kto to docenia. Najlepiej nie nastawiać się na nic, żadnego robienia sobie nadziei. Jeśli już coś to tylko marzenia, bez nastawienia się na ich spełnienie. - muszę walczyć o to o co mogę i nie poddawać się tak łatwo

Potrzebuję chyba kopa. Potwierdzenia, że jednak jestem do przyjęcia. Bo niestety nie do końca mam co do tego pewność.  - a dlaczego mam być niby nie do przyjęcia?! Jestem porządną dziewczyną i uczciwym człowiekiem.

Nie rozumiem tego świata. Nie liczy się jaki/jaka jesteś, cechy osobowości, nabywanie umiejętności czy ambicje.. Ważniejszy jest wygląd. Jakie to prymitywne i jakie smutne. Ale chyba pozostaje mi się z tym pogodzić. Gdy ktoś spogląda na mnie na ulicy, czy uśmiech się zdarza się , że odwzajemniam, ale tak naprawdę nie znoszę tej powierzchowności...
  - prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, a prawdziwie kochać potrafią tylko dobrzy, mądrzy ludzie.

3 czerwca 2013 , Komentarze (4)

Wczoraj i dziś nie miałam zbyt wiele aktywności fizycznej. Niestety. Wczoraj źle się czułam, a dziś nie miałam za bardzo gdzie. Dobrze, że wczoraj przemierzyłam około 2 km, dziś chyba też około 2. Niestety żadnych ćwiczeń. Źle się z tym czuję i zaczynam się bać, że przytyję.. Poszłabym na spacer, ale zanosi się na deszcz, już padało, jest mokro, a naprawdę chciałabym iść. Nastrój trochę mi się poprawił i trochę pogorszył. Ale ogólnie jest na +, czuję się dobrze i cieszę życiem i tą chwilę, jutro mój defekt może się pojawić, więc będzie trochę gorzej, ale na pewno nie będę jakoś szczególnie przeżywać. Może jutro w końcu zadzwonię do pani doktor, choć nie chcę się jakoś szczególnie nastawiać, żeby się nie zawieść.


Dobrze, że nie zjadłam dużo. Nie miałam kiedy ugotować obiadu, może dobrze.

Nie znoszę powierzchowności, jednak ten kto doceni wnętrze i zaakceptuje otrzyma nagrodę.

31 maja 2013 , Komentarze (4)

Dziś byłam na zakupkach. Mam nowy staniczek push-up oczywiście, nową spódnicę, dłuuuugą, do kostek. Trochę zaczynam żałować, bo pewnie znowu się nią postarzę.    Kupiłam też farbę do włosów, tutaj też mam wątpliwości.. Hmm, co jeszcze.. Walizkę! Śliczna, różowa, z solidnego materiału, z niej jestem zadowolona. Jeszcze kilka innych rzeczy, ale mniej istotnych. Dużo chodziłam po mieście i bolą mnie nogi. Cieszę się z tej aktywności, ale niestety zjadłam 2 gałki lodów, bułkę słodką i teraz trochę chipsów. Bardzo lubię chipsy.  
Pocieszam się tym, że wczoraj też zjadłam nadprogramowo, ale przez prawie 2 godziny tańczyłam i ćwiczyłam, i dziś rano na wadze ok. Dziś wpadnie jeszcze koleżanka i wypijemy słodkie wino, mam nadzieję, że nie upiję się na tyle, żeby nie mieć sił ćwiczyć.
   Ogólnie jadłam całkiem ładnie, ale jednak popsułam. Jestem przed okresem i sobie pozwalam, poza tym waga idzie w dół i pewnie dlatego jestem taka łaskawa wobec siebie.

29 maja 2013 , Komentarze (10)

Ważyłam się wczoraj wieczorem i dziś rano. Wczoraj było 55,1 a dziś 53,8! Trudno mi w to uwierzyć, więc zaznaczyłam 55 na pasku. Chyba mało kto zauważył zmianę, ale może dlatego, że chudnę regularnie i wolno.

Cieszy mnie:

- wygląd brzucha, ale tego się spodziewałam
- ok 1,5 cm mniej w udach
- tyłek się za bardzo nie zmniejsza

Martwi mnie:

- łydki!!! chyba nic nie spadło, teraz nie mam czym zmierzyć, ale chyba nadal około 37 cm, w udzie w najszerszym miejscu 55,5 - 56, a  w najwęższym 42! dziwne co? Proszę pomóżcie
- biust, który będzie malał
- żebra, które są szerokie - pod biustem mam sporo, z racji kształtu żeber
- szerokie ramiona :/
- uda nadal spore
- wcięcie w talii nie bardzo, zbieram się do kupna hula hop, czy można nie przez Internet? Zajrzę dziś do sportowych sklepów

Ta różnica wagi może wynikać z tego że wczoraj w nocy sobie tańczyłam, spokojnie, ale długo, około godziny. 
Chyba się zauroczyłam.
Cieszę się, mam o kim myśleć. Niczego się nie spodziewam, niczego nie oczekuję. Nie mam wielkich wymagań, ale mam wyobraźnie. Nie układa mi się rewelacyjnie w sprawach towarzyskich, ale nie narzekam. Wystarczy mi, że mam o kim pomyśleć przed snem.   Rozmawiałam z nim kilka razy, ale całkiem przypadkiem. Nie myślałam o nim, aż tu nagle  razy mi się śnił. Wszystko to pewnie dlatego, że dawno nikogo nie miałam, nawet się nie spotykałam. Nieistotne. Może to pomoże mi dalej tracić centymetry. 

27 maja 2013 , Komentarze (10)



Jestem po ćwiczeniach. Dziś poniedziałek, więc chciałabym rozpisać jakiś plan działania. I tak moje zadania na najbliższe 3 tygodnie:

- wyzwanie na brzuch
- wyzwanie przysiadowe
- wyzwanie push up
- zacząć biegać od wtorku (ogólnie około 3/7 na dobry początek)
- ćwiczenia na uda
- taniec
- długie spacery
- kupić w końcu hula hop i nauczyć się kręcić (myślę, też o twisterze, ale czy on tez pomaga wyrobić wcięcie?)
- poszukać nowych ćwiczeń i zacząć je wykonywać
- ograniczyć słodycze, bo raczej ich nie wyeliminuje
- 1200-1300 kcal
- nie jeść po 20
- przeprowadzić akcję burak
- zebrać notatki
- być silną



Mam dziwne wrażenie, że delikatnie rozbudowały mi się łydki, z ud chyba troszkę zleciało, może jakiś centymetr, ale łydki chyba niezmienione. Zmierzę się jeszcze jutro rano, bo mierzyłam się wczoraj wieczorem i może mi spuchły. @ mi się zbliża. Przyjdzie za kilka dni. Mam ochotę na słodycze. Nie jestem głodna, ale coś słodkiego to bym z chęcią zjadła. I zjadłam dziś 2 małe kostki czekolady i takie zeschłe ciastko owsiane, poza tym bardzo ładnie. Chyba mój 5 dzień niesłodzenia i jestem z siebie zadowolona, oby to było na stałe. Pobiegam sobie teraz po pokoju i potańczę. Później się czegoś pouczę. Trzymajcie się. :)


Dzisiejsza aktywność:

- wyzwanie przysiady - 135
-wyzwanie push up - 5 serii po 10
- wyzwanie brzuszki - 30
- 7 minut na uda
- 15 minut biegania


W planach:

-spacer jeśli przestanie padać
-i nie wiem co jeszcze


Oj tak! Zjadłam sporo czekolady. Nie mogłam się powstrzymać. Wydaje mi się, że coś zrzuciłam i już sobie pozwalam. ZApomniałam o gumie przeciwko tym zachciankom. Od jutra musi być lepiej. Za kilka dni okres, ale to mnie za bardzo nie usprawiedliwia.

26 maja 2013 , Komentarze (5)

Ehh, jeszcze nie dopadły mnie wyrzuty sumienia, ale już wkrótce to się stanie. Zjadłam 3 jeżyki, 2 ciastka zbożowe i około 3 małych kostek czekolady. Ogólnie jadłam dobrze, ale kolacji już nie będzie. Jednak jest. Zaraz zliczę kalorie. Słodycze się kończą, więc występki też. Wszystko to chyba przez to, że popsuły się drzwiczki czy tam front od zamykania zamrażarki w lodówce współlokatorki. Chyba ja to zrobiłam, ale nie przypominam sobie, żebym to ja szarpała, i to tak lekko wyleciało. Pamiętam, że wcześniej był sąsiad który przechowywał u nas kilka swoich rzeczy.. I teraz już sama nie wiem. Lodówka jest malutka, taka :MPM PRODUCT 120-CJ-08H - 0

Myślicie, że znajdę gdzieś te drzwiczki, ich kawałek z takimi 'bolcami' się ułamał. Myślicie, że mogłam tego nie zauważyć? Ile to może kosztować? Ja to mam pecha, jak już wyjdę na prostą to znowu jakieś wydatki.   Próbowałam to skleić. Efekt jest taki, że pokleiłam całe dłoni, a element klejony można było oderwać..  Ciągle się staram, nikomu nie chcę wchodzić w drogę, jestem dobra, a tu taki klops...  Może to nie będzie aż tak drogie. I mam nadzieję, że to jednak ja zepsułam, wolę płacić za swoje błędy niż za cudze.

Za mną:
- squat challenge
-push up challenge
-crunch challenge
- 8 minut na uda
- niecałe 1200 kcal

Chciałabym poćwiczyć więcej, ale jestem zdenerwowana............

25 maja 2013 , Komentarze (4)

Poużalałam się dziś trochę nad sobą, podenerwowałam, posmuciłam.. Cóż od czasu do czasu nachodzą mnie takie dni, chyba wszystko zależy od mojej dysfunkcji związanej ze stanem zdrowia, ale przecież ludzie są naprawdę w trudniejszych sytuacjach i znakomicie radzą sobie z trudnościami, mnie mało kto rozumie, mało komu, nawet z najbliższych potrafi przyjść do głowy, że ja też mogę sobie z czymś nie poradzić, że wcale nie przyjmuję tego wszystkiego co mnie spotyka z ogromną siłą, ale nad tą ogromną siłą pracuję. W wielu dziedzinach stosuję zasadę małych kroczków,  dużymi mam chyba jeszcze problem, pewnie przez te nie za długie nogi.  
Widzę, że ze moim stylem życia jest coraz lepiej, jeszcze nie dobrze, ale wszystko zmierza w tym kierunku.

W  środę mam spotkanie w sprawie praktyk, wydaje mi się że to kwestia ustalenia terminu i podpisania umowy, dodam, że jest to agencja artystyczno-reklamowa. Sama nie wiem czy dobrze robię, ogólnie chcę iść w projekty unijne, ale wiem, że mogę zrobić praktyki  w dwóch miejscach jeśli dziekan się zgodzi. Co Wy na tę agencję? Mam takie głupie myśli, że jeśli akurat w środę będę wyglądać niekorzystnie to mnie nie przyjmą i odczuję dyskryminację. Jeśli takie coś miałoby miejsce to cieszyłabym się, że nie muszę odbywać praktyk wśród nieprofesjonalnej kadry!


Mam nowe wyzwania.


To już było



To jest nowe, więc jeszcze nie wiem czy wykonuję poprawnie.



To też od dziś jak widać, więc również chyba nie do końca idealnie. Trochę ręce i moje wrażliwe nadgarstki bolały, tzn brały dużo odpowiedzialności na siebie.


Zapomniałabym! Miałam dziś przerażający, ale ciekawy sen. Postaram się wszystko ułożyć i opisać niechaotycznie i przejrzyście.

Akcja rozgrywa się w mojej rodzinnej wsi. Jest wojna, mamy 2013, nie jest to jednak wojna jądrowa. Otrzymuję od kogoś znajomego cynk, że przyjdą po mnie. (Nie pamiętam jak ich nazywano, ale coś w rodzaju gestapo). Śpieszę do domu by zabrać najpotrzebniejsze rzeczy i uciekać. Niestety nie mogę zabrać wiele, gdyż muszę zwyczajnie biec szukając schronienia w polach. Wyglądam przez okno i spostrzegam parkującego przed oknem, nowego szarego busa. Wychodzi z niego kilku (około 4) mężczyzn ubranych w dziwne czarne garnitury, są wysocy i maja dość szerokie barki. Myślę z przerażeniem 'nie zdążyłam'. (Nie pamiętam czy wtedy już wiedziałam co mnie czeka). Kiedy wiem, że zbliżają się do wejścia wymykam się przez okno, przeskakuję przez okno i biegnę ulicą skręcając na najbliższe pole. Udało się. Obawiam się tylko zostawienia śladów w wysoko rosnącym zbożu, więc staram się wyprostować pospiesznie pogięte łany zbóż. Widzę dla siebie nadzieję w tych polach. Biegnę czym prędzej jak najgłębiej i spostrzegam (będąc przekonana we śnie) swoją uczelnie, dokładniej bibliotekę, do której dostaje się przez dach. Jak mogę być tak głupia! Oni już tu są, liczę cały czas, że schowam się między regałami i poustawianymi w wielkiej sali na podłodze książkami. Niestety. Mają mnie. Poddaję się pokornie, przeczuwając co wkrótce mnie czeka. Boję się. Tak bardzo się boję. Jeden z nich pokazuje mi długą czarną broń, mogłabym ją mniej więcej narysować i widzi przerażenie w moich oczach. Mówi, że strzał jest bezbolesny. To mnie uspokaja. Wiem już, że wyrok zapadł i nie ma odwrotu. Błagam ich tylko o jeszcze jeden dzień, abym mogła pożegnać się z rodziną. Pozwalają. Kiedy wracam przed domem czeka rodzina i znajomi. Wszyscy płaczemy. Wiemy co mnie czeka. Późnym popołudniem (jak mniemam) dzwoni do mnie jeden z nich i chce się umówić. Od razu domyślam się w jakim celu. Strach jest silniejszy i zgadzam się na spotkanie. Przychodzi do mnie ten nie za przystojny, około trzydziestoletni Rosjanin (reszta to byli Niemcy). Nie pamiętam tego dokładnie, ale chyba spędzamy razem noc. O dziwo na drugi dzień wygląda już korzystniej. Przywiązujemy się do siebie, wierzę, że mi pomoże nie tylko w ramach wymiany, ale z racji rodzącego się uczucia. Planujemy przejęcie mnie. Wiemy, że jest mało czasu i staramy się spędzać go jak najdłużej razem. Niestety plan się nie udaje. Rosjanin prowadzi mnie wraz z Niemcami obejmując. Jestem pogodzona z tym, że wkrótce zginę. Tym razem jest więcej ludzi i są inaczej ubrani, młodsi. Okazuje się, że Ci młodsi są różnych narodowości, namawiają mnie do przystąpienia do jakiejś antypatriotycznej organizacji. Waham się, ale nie zakładam z góry, że nie. Mam ogromne poczucie winy. Później sen się rozmywa, w między czasie odnajdują mnie schowaną w szafie, drugi raz próbuje bezskutecznie uciec, całuje się z Rosjaninem...

Za mną:

- 7 min na uda + 10 na uda,nogi = 17 min
- 15 min biegania w miejscu i po pokoju
- wyzwanie push up
- wyzwanie brzuszkowe
- 50 min tańczenia
- kalorii mniej niż wczoraj

Niestety nie było spaceru.



25 maja 2013 , Komentarze (11)

Powinnam tu pisać tylko o diecie i aktywności fizycznej. W końcu taki jest ogólny zamysł. Tylko czy mam się odcinać od reszty swojego życia? Jakoś nie potrafię, szczególnie, gdy przychodzi gorszy dzień.. Wczoraj czytałam o tym jak jednej dziewczynie przykro, bo  w młodym wieku ma rozstępy (przepraszam, ale trudno mi zapamiętać niki) i pomyślałam..a co ja mam powiedzieć? Dziś znowu będę patrzeć w  lustro od niechcenia i chować się przed spojrzeniami. I tak jest już lepiej ze mną. Wiem, że jestem uczciwym człowiekiek i porządną dziewczyną i nie mam się czego wstydzić, ale mimo wszystko jest mi cholernie przykro,  że inni maja to czego ja nie mam ot tak, w ogóle nie zwracając na to uwagi i nie doceniając, że jacyś próżni ludzie zazdroszczą mi stypendium rektora, łatwego nawiązywania znajomości czy jakichś tam mniejszych czy większych osiągnięć, zdolności, które przecież nie spadły mi z nieba. Rzadko cokolwiek spada mi z nieba. Wkurza mnie, że niektórzy ode mnie wymagają więcej na różnych płaszczyznach, a innym pozwalają na potknięcia i lenistwo, że chcą mnie wykorzystywać, bo jestem uprzejma, nie traktują mnie fair. chcą tylko osiągać jakieś swoje korzyści, często moim kosztem.

Już trochę mi przeszło, ale wiem, że nie będzie to kolorowy dzień. Głównie chodzi mi o mój stan zdrowia i związany z nim defekt, który pojawia się od czasu do czasu. Dziś widocznie za długo spałam lub wstałam zbyt gwałtownie. Śmiać mi się chce, gdy ktoś mi mówi, że niepotrzebnie przeżywam albo użalam się nad sobą, a sam innym razem martwi się, bo ma boczki albo wyskoczyła krosta na buzi.   Nie jestem pesymistką, tylko tak bardzo marzę, żeby wyglądać normalnie. Robię co mogę i ile mogę, dlatego wzięłam się za swoje ciało, bo to jakie ono będzie jest w dużej mierze zależne ode mnie.

Dziękuję za słowa otuchy. Wiem, że jeśli będę się starać mogę mimo wszystko żyć szczęśliwie i radośnie, również każda z Was. :) Akceptujcie swoje ciałka, są piękne, często przeglądam dział 'ocena wyglądu' i nie rozumiem co Wam się w sobie nie podoba. Ja już zrozumiałam, że nie można mieć wszystkiego. Gdybym miała biust jaki często widzę u Was to nie przejmowałabym się tak nogami, a gdybym miała takie nogi jak też często mogę zaobserwować na Waszych fotkach to uznałabym, że mój biust jest ok.


Nie chcę się smucić. Chyba nie ma nic gorszego niż nieatrakcyjny smutas.


I jeszcze jedna miła nowina: dziś mój 3 dzień niesłodzenia. Nie wiem jak to się stało. Jakoś tak spontanicznie. Cieszy mnie to, mam nadzieję, że się utrzyma długo.
c.d.n.

24 maja 2013 , Komentarze (15)

Dziś odwiedziła mnie siostra i jak to zwykle bywa było trochę słodko i spory obiad. Nie wiem jak mogłam tyle wszamać, chyba nie miałam tak dużych oporów jak ostatnio, dlatego, że moja siostra zjadła sporo. W sumie zjadłam chyba 1600-1700 kalorii, ale myślę, że już troszkę spaliłam, a mam jeszcze w planach taniec, ćwiczenia i 11 day squat challenge, brzuszki, zobaczymy ile dam radę.

Za mną:
- 15 min biegania w miejscu i po pokoju
- 7 min na uda
- 2,5 km spaceru (mało, ale nie było kiedy, a tak bardzo to lubię)
- kilka minut kręcenia ósemek
- 11 day squat

Mało, jeszcze bardzo mało. zaraz będę składać pranie i prasować. Później planowane ćwiczenia. Postaram się dużo potańczyć, żeby się rozgrzać.

I zdjęcie.UWAGA




Teraz już nie mam wątpliwości, że mam cellulit!

I proszę, macie moje uda. Dobrze, że nie widać łydek, ale wolę dawkować Wam i sobie ten przykry widok.


Tak, fajną mam przerwę, macie na myśli tę dziurkę.

A pasek majtek nie wpija mi się w skórę, ja mam  w tym miejscu takie zwężenie.

Mam jeszcze ochotę na jakieś ciastko, półmisek z nimi stoi na ławie, ale zjem sobie jutro lub pojutrze. :) Mam takie dobre owsiane i zbożowe i niestety czekolady, ale w sumie tylko jedna zostaje u mnie, resztę bierze siostra. To co u mnie zostaje zaniosę jutro do koleżanki. :) A ciastkami wyczęstuję znajomych.