Wpadłam w pewną "odchudzającą" rutynę, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu:)
Jem regularnie, nie ulegam już pokusie i nie jem fast-foodów, bardzo ograniczyłam słodycze.
Ze słodkości jem jedynie ciastka razowe z piekarni HERT,
czasem wpadnie kostka lub dwie czekolady, ale nieczęsto.
Ćwiczę 3-4 razy w tygodniu,
zaraz właśnie zbieram się do boczków z Tiffany i ABS z Mel B,
czekam tylko, aż mój S. wyjdzie do pracy na nockę, bo teraz śpi, żeby wytrzymać noc w pracy.
Minął mi już dół, w który wpadłam po sobotniej imprezie,
można powiedzieć, że wyszłam na prostą.
Dzisiaj obudziłam się o 11:00, aż mi z tym dziwnie, bo zazwyczaj mam pobudkę około 7:30-8:00. Widocznie mój organizm tego potrzebował.
Zjadłam śniadanie i pojechałam na siłownię.
Tam spędziłam 1,5 godziny,
bo umówiłam się na 14:30 z moim S. na małe zakupy.
Po powrocie zrobiłam obiad, obejrzałam serial i teraz mam chwilę to postanowiłam coś napisać:)
Kolejne ważenie czeka mnie w piątek/sobotę, mam nadzieję, że już zacznie się przedział 78-78,9:)
Zaczęłam się mieścić w moją ulubioną kurtkę, więc chyba jest dobrze:)
Menu na dzisiaj:
ŚNIADANIE: jajecznica z dwóch jajek, z pomidorem, papryką i szczypiorkiem+ pół grahamki z wędliną
II ŚNIADANIE: kilka łyków kefiru + kilka chipsów błonnikowych o smaku czosnku
OBIAD: filet z kurczaka w curry, z kaszą gryczaną i sosem grzybowym
KOLACJA: dopiszę:)
PRZEGRYZKI: 2 ciastka razowe i daktyle (ubóstwiam!)
+ 2 herbaty zielone
A co tam u Was?:) Lecę poczytać trochę waszych wpisów:)