Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Stuentka ratownictwa meycznego. Marząca o pracy w wojsku i szczęściu. Ed od 5lat. Ponad 1,5 roku terpaii- bulimia. NIgdy dość dobra. Stare konto: kllamka

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 59583
Komentarzy: 1655
Założony: 3 maja 2012
Ostatni wpis: 10 sierpnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
makelifehappier

kobieta, 32 lat, Łódź

174 cm, 76.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 listopada 2012 , Komentarze (11)


Wczorajszy dzień do udanych należeć nie może xD Najpierw poszłam do sklepu na zakupy to mi bramki "pikały" nie wiem czemu =( mimo, że nic nie ukradłam dla jasności xD ale średnio się czułam jak się ludzie na mnie patrzyli jak na złodziejkę, więc zakupy zakończyłam szybko. Potem władowałam się prawie pod samochód a na koniec zbiłam jeszcze wagę o_O nie pytajcie mnie jak to zrobiłam, bo nie wiem. Chciałam ładnie zamieść w łazience, chwyciłam wagę, żeby ją podnieść a ta mi w drobny mak w ręce pękła. Normalnie aż 2dni miała xD Rekord po prostu =) Ktoś pobije mój wczorajszy dzień? PO takich przygodach wolałam już sobie odpuścić siłownię, bo wartość tego sprzętu przekracza raczej stan mojego konta =) Jeszcze rano internetu też nie było tak na dokładkę xD




Ale dzisiaj już nie ma wymówek, ogarniamy i wracamy do zdrowego jedzenia, bo samopoczucie od razu inne. Zaraz na siłownię, potem jakieś zakupy, bo lodówka świeci pustkami a wieczorem impreza, więc będzie alko ale bez słodyczy. Co jak co ale tym razem nie mam zamiaru izolować się z powodu diety, nie tędy droga i wiem co mówię.
Jadłospisu na razie nie zamieszczam, bo nie ma się czym chwalić niestety ale już niedługo ;)

9 listopada 2012 , Komentarze (35)


Nie ma co, biję rekordy. Przyjeżdżając do domu waga pokazała 84kg.

Potem przeszłam na dietę....
Waga dzisiaj pokazała 86,5kg. Możecie zacząć w tym momencie bić brawo.
Urzekła mnie moja historia.



P.S. Okres się pojawił po ponad 2miesiącach nieobecności.

7 listopada 2012 , Komentarze (12)

Posłuchałam rad i postawiłam tym razem na wolniejszy bieg a za to dłuższy. Ale po 10min przyszły hiszpanki i chciały bieżnię a ogólnie w tej siłowni jest bieżnia, orbiterek i rowerek; na rowerku ćwiczyła moja współlokatorka ale orbiterek był cały czas wolny. Powiedziałam jej, że z 20minut jeszcze. No więc pobiegałam te 30minut tempem 8km/h i ogólnie dałabym radę jeszcze więcej no ale nie chciałam przedłużać, spaliłam więc tylko 300kcal. Zeszłam i chciałam iśc na orbiterek a te mi się wjebały i na to i na to o_O wtf? Przez 20minut stał pusty one się kręciły po siłowni jak sępy i czekały tylko kiedy zejdę, jakby jedna nie mogła poćwiczyć, masakra. Wkurzyły mnie, bo miałam w planach poćwiczyć chociaż godzinę.... Z jedzeniem źle, ale jedzenie typu jabłka, marchewki, serek wiejski, kanapka, papryka, mięso; bez słodyczy ale za dużo; nie liczę nawet kcal.



Miałam dzisiaj ćwiczenia z chirurgii i byliśmy na dwóch operacjach. Najpierw na przepuklinie brzusznej. Widziałam jelita itp. ogólnie ciekawie xD Ale potem dopiero był czad =) Usuwanie oponiaka (guza w mózgu), widzieliśmy w zasadzie od początku, jak neurochirurg nawiercał czaszkę, "wyjął" kość i potem tego guza wycinał. Było super, pełno krwi i w ogóle tak xD kto nie ma styczności z medycyną i go nie kręcą te tematy nie zrozumie, no ale liczę, że ktoś tu podziela mój entuzjazm i nie wszyscy uznają mnie za psychopatkę ;) Niestety nie widzieliśmy operacji do końca bo lekarz był mega nerwowy i krzyczał, przeklinał i mieszał z błotem wszystkich aż żal się robiła instrumentariuszki i pielęgniarek. I w pewnym momencie wyrzucił nas z sali, bo stwierdził, że ją przewietrzy. Ale i tak ile zobaczyłam to moje i dostaliśmy te stroje fajne, więc jak chirurdzy normalnie =)
A wczoraj koleżanki podobno na SOR-ze miały reanimację i mogły prowadzić masaż serca i wentylację .

6 listopada 2012 , Komentarze (13)


Co do diety- wczoraj było źle czyt. 2 razy wc. Dzisiaj nie jest idealnie ale jest dobrze 1450kcal jestem na etapie wmawianie sobie, że ni jest to za dużo. Jedzenie średnie ale 700kcal to obiad, dużo mięsa, więc zdrowo. W planie siłownia, mam zamiar z 3km na bieżni tempem 10km/h i potem rowerek i orbiterek. Kto się zna na ćwiczeniach na bieżni? Nie mam pojęcia jakim tempem jest najlepiej i jak długo itp. Ktoś coś doradzi? Ogólnie na razie zwiększałam tempo, bo zaczynałam od 8km/h i tak te 2km sobie wymyśliłam, teraz chce przejść na te 3km. Chodzi mi też o to bym miała siłę poćwiczyć na czymś innym, bo od bieżni zaczynam, ogólnie co do biegania to moja kondycja jest straszna, ale będzie lepiej xD Już jest, więc trzeba tylko czasu.



Byłam dzisiaj na praktykach na SOR-ze dziecięcym i choć dzieci nie lubię to było mi tak żal tych maluchów jak widziałam ich cierpienie... myślałam, że będę bardziej odporna ale niestety nie do końca. Następnym razem mam sama krew maluchowi pobierać o_O ale to w przyszły weekend dopiero. Wczoraj za to miałam praktyki na SOR-ze dla dorosłych, nawet się działo trochę. Była Ukrainka, której pobierałam krew, facet tak napity, że go musieli do łóżka przypiąć, bo się rzucał z pięściami na wsyztskich w tym na swoją matkę i policja musiała przyjechać, koleś jeszcze się zesikał po drodze na badania o_O . Wykłóciłam się z salowym o kolejnośc bo mi chciał się perfidnie wepchnąć, takie numery to nie ze mną xD Poza tym miłych pacjentów miałam =)  i tak jakoś pozytywnie mimo, że po 4h miałam zupełnie dosyć. Na koniec jak już wychodziłyśmy przywieli jakiegoś mężczyznę po upadku z wysokości. A i była jeszcze pani, która upadła i rozbiła sobie głowę, bo zaczęła pić jak jej mąż kogoś zabił i nie wiedziała czy jej syn po nią przyjedzie, bo jak sama stwierdziła "jest ćpunem". Koleżanka się nią zajmowała, więc zna całą historię jej życia. Ogólnie niektórzy ludzie mają dużą potrzebę wygadania się a jak czkamy z nimi na badania to mają duuużżżżooo czasu. Osobiście lubię czasem posłuchać, choć bywa i tak, ze jest to męczące. Dobra idę do sklepu, bo mi się pranie skończy zanim się wybiorę i będzie lipa, bo tu na godziny mamy.
A co u Was? Jak się trzymacie?

5 listopada 2012 , Komentarze (18)

 

 

 

2 listopada 2012 , Komentarze (13)


Koniec opierdalania, jak nie teraz to kiedy?
Do Sylwestra mało czasu, czas się ogarnąć by bawić się zajebiście.
Ogarniamy, ogarniamy raz, raz!!!

31 października 2012 , Komentarze (13)


Pewnie większość z Was już dawno w nim jest, ja jak zawsze mimo iż mam najdalej wyjeżdżam ostatnia z moich znajomych, bo mam tak cudowne połączenie. Współlokatorka już rano pojechała, więc mogłam sobie "zaszaleć", po zajęciach wypad do sklepu... Nawpieprzałam się i poryczałam, że nie jestem w stanie zjeść wszytskiego co kupiłam wtf? Czaicie to w ogóle? Bo ja nie.... Tabliczka czekolady, 2bułki z pasztetową, pół paczki chipsów, 5 cukierków czekoladowych, 100g herbatników, babeczka z jabłkiem, pół paczki bake rollsów, jogurt pitny... Nie chce wracać do domu, jedyne a co mam ochote to znowu walnąć się na łóżko i iść spać, ale przede mną cała noc jazdy w autobusie, wolałabym wtedy spać. Czuję się słabo, taka wyczerpana psychicznie i fizycznie, choć nie do końca to rozumiem w sumie dopiero dzisiaj jakoś to bardziej odczuwam. Zostawanie samą nie jest dla mnie dobrym rozwiązaniem. Nie wiem co zrobię z drugą połową żarcia. Mam wrażenie, że kiedyś potrafiłam zjeść więcej... lol, jakby to był jakiś powód do dumy. Poza tym drugi miesiąc już nie mam okresu a przecież jem, niezdrowo ale jem, więc wtf?! Nie chce iśc do lekarza... Nie mam ochoty się pakować, gdybym nie miała biletu kupionego do domu to pewnie bym nie pojechała a tak to szkoda 72zł. Amen.



Wizja wagi w domu sprawiła jednak iż potoczyłam się nad wc.

29 października 2012 , Komentarze (15)


Sobotnia impreza to był totalny pogrom, na szczęście nie tylko dla mnie. Jak to moja koleżanka stwierdziła, która zresztą w dzień imprezy się rozmyśliła co do obecności na niej, jak dla mnie było za szybkie tempo picia to musiała być masakra. Nie to żebym się chwaliła, bo uważam, że nie mam czym ale raczej ja to ta co to może wypić dużo i nie mam pojęcia po kim to ja to mam. Z mojego punktu widzenia nie jest jest to aż tak fajne jak z innych, bo jak to mówią czasem najgorzej być najbardziej trzeźwym w towarzystwie. Impreza skończyła się tym, że w akademiku w którym kolega ją robił jest od wczoraj zakaz imprezowania xD Na koniec imprezy wrypał się jakiś kibol co to się z kimś pobił i ten wylądował w szpitalu, także ktoś nie popadł. Nie mówię już o zbitej a raczej wyrwanej lampie z sufitu o_O i o litrach alkoholu, który uległ zmarnowaniu, bo komuś włączyła się faza i butelkami zaczął rzucać, czy latającej blaszce z ciastem. Oczywiście najlepsze akcje jakoś mnie ominęły ;/ Ale ważne, że pamiętam co i jak, dotarłam do akademika w całości xD no tylko w akcji zaginął mi szalik, który to już ku mojej wielkiej radości się odnalazł. Niedziela to była masakra, ale myślę, ze większość z Was doskonale zna to z autopsji, budząc się o 13 stwierdziłam, że to trzeźwa jeszcze nie jest i nie ma co nawet się podnosić a podobno była taka ładna pogoda za oknem.




Podczas dzisiejszych wykładów pocieszałam się faktem, że niektórzy jeszcze dzisiaj dochodzili do siebie. Mimo wszystko imprezy nie żałuję, choć wódkowstręt obecnie się utrzymuje, zobaczymy jak długo.  Właśnie wróciłam z siłowni tak btw. I niby spaliłam 400kcal na rowerku, 400kcal na orbiterku i 100kcal na bieżni, bo mi coś w pachwinie poszło i biegać nie mogłam :( W ogóle nie wiem, jakoś mi te liczniki nie pasują jak pokazują o_O
Poza tym zaczynam obmyślać jakąś dietę "po Wszystkich Świętych" trzeba by było się ogarnąć do Sylwestra. W ogóle co planujecie? Ja chciałam gdzieś z współlokatorką i jej znajomymi pojechać, tylko nie wiemy gdzie i jak jeszcze, na razie jest obczajanie ofert na gruponie. A może Wy macie jakieś fajne oferty? Albo gdzieś byłyście i się Wam podobało?

27 października 2012 , Komentarze (11)


Siedzę sobie w łóżku z laptopem, popijam gorącą kawę i nie mogę uwierzyć w ten śnieg za oknem wtf? W pierwszym momencie myślałam, że to wynik wczorajszej grejpfrutówki ale jednak nie xD. Nie mam tu ciepłej kurtki nawet, więc będę zamarzać, no cóż. Wczoraj z współlokatorką zaliczyłyśmy samodzielną imprezę, stwierdziłyśmy, że mamy dosyć proszenia ludzi, nie chcą to nie, same też się umiemy dobrze bawić a jak ktoś będąc na studiach jest tak niezwykle zmęczony życiem to co będzie dalej? Nie mój problem :)
Jedzeniowo źle, wczoraj był np. kebab około 1 w nocy, ale.... było tańczenie, był godzinny powrót na pieszo i była siłownia. Chodzimy sobie 3-5razy w tygodniu z współlokatorką, bo otworzyli nam siłownię w akademiku, niby nie jakiś full wypas ale dla mnie wystarczająco- orbiterek, bieżnia, rowerek. Mają dokupić potem jakieś "ciężary" ale na razie mało osób się zapisało, więc kasy nie mają co mnie cieszy, nie lubię gdy ktoś patrzy jak ćwiczę a tak przynajmniej liczba facetów jest znacznie ograniczona xD W ogóle ja nie wiem co Ci faceci tacy jacyś niewyrośnięci wszyscy, wczoraj w tym clubie to pod tym względem masakra była... o i przypomniało mi się właśnie, ze miałyśmy sprawdzić jak się robi kamikaze- piłyśmy wczoraj ale pomarańczowe i pyszne było.
Poza tym wkurza mnie, ze dodają niby odcinki seriali po polsku a potem się okazuje, ze jednak nie ma napisów... dzisiaj to moja głowa nie ma ochoty przyjmować angielskiego. Swoją drogą jakoś strasznie nie mogę się zabrać za ogarnianie czegokolwiek, jak się nie ma noża na karku to jest dupa i tyle... starzeje sie xD i chyba pisze od rzeczy. Miałyśmy z współlokatorką pakt co do niejedzenia słodyczy, fast foodów, ćwiczenia itp. miałyśmy dzisiaj iść wagę kupić ale patrząc za okno... nie wiem czy się ruszymy gdzieś poza wieczorem na imprezę.
Nie wiem jak ja przeżyję kolejne pół miesiąca patrząc na stan mojego konta a od rodziców prosić nie chcę już ;/ przejdę przynajmniej na dietę choćby z tego powodu xD w tamtym roku jakoś lepiej mi szło gospodarowanie funduszami.
I nie chce mi się wracać do domu, ja to dziwna jestem :( wszyscy nie mogą się doczekać a byli 2tyg temu a ja od miesiąca z dala i mi się nie chce, gdyby nie to że wiem ze powinnam to bym nie wracała, nie ciągnie mnie tam, czuję że moje życie jest tu, to tu czuję się lepiej. Co jest ze mną nie tak?



(Żeby nie było xD nie do końca zgadzam się z tym przesłaniem z obrazka xD)

9 października 2012 , Komentarze (4)

Ostatni tydzień przed wyjazdem na studia to totalna porażka była. Matka zachowywała się jakby jej coś totalnie odbiło. A jak ona świruje to i ja... Wpieprzałam, nie wymiotowałam, bo nie chciałam jej jeszcze na koniec się podłożyć totalnie. Przytyłam ok 7kg w tydzień. Nie mam tu wagi, jedynie miarka w talii +4cm i teraz cel tego się pozbyć. Pierwszy tydzień jedzenie ale z umiarem, bo mam współlokatorkę z tych co to zawsze na diecie, tak jak ja z resztą, tylko, że ja ten typ co to o tym głośno nie mówi, więc konsumpcja ograniczona co by sobie o mnie nie pomyślała, żem żałosna grubaska. Ale gdy jej nie było i tak troche nadrabiałam. Dobrze, ze nie mam tu wagi. Od kilku dni mi przeszło, teraz jest typowa dieta alkoholowa. Swoją drogą stwierdzam, iż jest dość kosztowna i będzie trzeba się ograniczyć. A tymczasem wpieprzyłam 6 wafli ryżowych z czoko, nie ma to jak zejbist* dietetyczne połączenia. No ale nie można pić na pusty żołądek nie? Dzisiaj wieczorem parapetówka u kolegi. A że po zajęcia na późno to nie będzie czasu nic potem jeść. Ze współlokatorką mam świetny kontakt, czuję, że ten rok będzie bardziej udany, akademik tez lepszy. Tylko wypadałoby zlecieć z tej wagi, co by lepiej się czuć ze sobą samą bo wiadomo, że to się odbija na wszystkim, choć gdy się osiągnie odpowiedni poziom we krwi to i kompleksy nie są tak istotne.  Poza tym nie dostałam okresu, ciąża na 100% wykluczona. Pewnie przez jedzenie, nie wiem czy iśc do lekarza, no ale poszłabym i co? "Bo wie pani ja tak sobie raz wpieprzam, raz się głodzę"? Nie wyobrażam sobie tej konwersacji.