Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 32943 |
Komentarzy: | 579 |
Założony: | 4 maja 2012 |
Ostatni wpis: | 5 maja 2014 |
kobieta, 33 lat, Jamajka
170 cm, 95.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
mega zaciesz czyli wygraaaałam :D
Witam :)
7-lecie Vitalii, a ja tu tak krótko. Chociaż gdyby moderatorzy portalu podliczyli wszystkie moje dotychczasowe konta, byłabym mistrzem. Tyle prób i tyle samo upadków. Zakładanie konta i usuwanie przy każdej pierwszej porażce. Wiem jednak z czego to wynikało. Kiedyś źle postrzegałam tego typu portale. Myślałam, ze każdy pisze tu tylko o swoich sukcesach i spadkach wagi. Żadnej klęski, wszyscy idealnie chudną. Myliłam się. Gdy dogłębniej poznałam Vitalię, przekonałam się, że jest tu dużo osób podobnych do mnie - powracających, ciągle walczacych. Tyle, że one mają determinację. Mimo upadku, podnoszą się, piszą o tym, dzielą się problemem i szukają pomocy, szukają motywacji. Nauczyłam się, że o porażkach trzeba umieć rozmawiać, trzeba umieć się przyznać, przed wszystkimi i najważniejsze - przed samą sobą. Teraz jestem tu na stałe. Od maja, ale najdłużej jak się da.
Napiszę i pokażę za co ją lubię. Opowiem Wam jak Vitalia pomogła mi zrozumieć siebie, sens odchudzania, pomogła, zmotywowała, czasem dała kopa, a czasem buziaka. Pytacie zapewne: jak portal internetowy może to zrobić?
Vitalia to morze artykułów i porad, to również różnego rodzaju kalkulatory (BMI, kaloryczne, wartości odżywczych, spalania kalorii), przepisy, porady, wypowiedzi lekarzy, dietetyków, sprawdzone informacje. To fora i czaty, umożliwiające rozmowę - wiem wtedy, że nie jestem tu sama, że ktoś mi pomoże, ale i ja pomogę komuś. Tu mogę wykonać swoje pomiary, zestawić je w formie statystyk. Tu dowiedziałam się, że mam zaniżoną samoocenę. A przecież trzeba uwierzyć w siebie, żeby stawać się jeszcze lepszym, żeby się zmieniać. Czytam, oglądam, przeglądam - wiem co zdrowe, wiem co spala tłuszcz, wiem, jakie są moje cele. Ale vitalia to nie tylko wirtualny świat. Vitalia to -przede wszystkim ludzie. Moderatorzy, lekarze, dietetycy i wszyscy, którzy tu są -zarejestrowani, aktywni, cisi podglądacze, komentujący, wszyscy, którzy są na diecie, którzy chcą ze sobą coś zrobić, chcą osiągnąć sukces - poczuć się lepszym, zdrowszym, lżejszym, aktywniejszym. Vitalia umożliwiła nam rozmowy ze sobą, wzajemne poznanie, motywowanie się, wspieranie, a czasem wykoananie małego kopniaczka :) Bo wyobrażacie sobie co by było, gdyby nagle, tak po prostu, Vitalia przestała istnieć? Ile osób z nas poddałoby się? Ilu byłoby trudniej? Jesteśmy tylko ludźmi - potrzebujemy kontaktu, możliwości komunikowania się, a w szczególności, gdy mamy problemy lub chcemy podzielić się swoimi sukcesami. Tworzymy wspólnotę, która ma jeden cel: schudnąć i czuć się świetnie w swoim ciele.
To takie ogólne spostrzeżenia o Vitalii :) a teraz trochę prywaty :P
Za co lubię Vitalię?
Suwaczek wagi - najlepsze narzędzie motywacji. Lubię swój suwaczek :) Ale wiecie jak to jest, gdy nie widzi się go przez jakiś czas, zapominamy na chwilę o nim (taka ludzka przypadłość). Motywacja spada. Dlatego też, jakiś czas temu zrobiłam swoje prywatne suwaczki, które są obecne praktycznie w każdej chwili.
W portfelu: mój przypominacz ile osiągnęłam, i ile jeszcze muszę zrobić. Dobry motywator na chęć kupienia czegoś niedozwolonego. Nawet nie wyobrażacie sobie ile razy byłam już przy kasie z ?pakietem słodyczy?, otwieram portfel by zapłacić, a tam? Suwaczek. Co robię? Odkładam dosłownie wszystko. Jedyny minus: pani W kasie dziwnie się na mnie PACZY xD
Suwaczek jest też na mojej lodówce: co by przypominał, żeby nie zjeśćza dużo! W ogóle czego nie ma na mojej lodówce ;p ale o tym później. Kiedyś jadłam ogromne ilości, 2-3 razy dziennie. Teraz są to małe porcje, 5 posiłków. Z resztą jak tu teraz wejść na Vitalię i powiedzieć, że się obżerało cały dzień? Co powie klaudia2104, nikkki, klapek.babki, agatep, enneada, lycana, reiven i jaskolka88? (dzięki dziewczyny za wszystko ;*) Mała karteczka przy otwarciu lodówki przypomina mi o tym :) Na mojej lodówce jest też zdjęcie przypominające o jedzeniu ryb i piciu wody. Ostatnio przeczytałam artykuł na Vitalii o tym, że patrzenie na słodkości wzmaga apetyt i trudniej się opanować. Dlatego też ja patrzę na ładnie przyrządzone rybki i wodę - moje przypominacze, ona wzbudzają we mnie chęć jedzenia (ryb) i picia (wody).
Na lodówce obowiązkowo(!) zdjęcie Beyonce :) i przysięga o boskie uda latem 2013 ;)
Kolejną rzeczą, za którą lubię Vitalię jest cała masa porad, służących zdrowemu odchudzaniu. Dowiedziałam się tu dużo i cieszę się, że mogę cały czas pogłębiać swoją wiedzę na temat diety. Tu zdjęcie przedstawia moje proste zasady odchudzania. Jest jeszcze kilka punktów wolnych, więc widać, że cały czas się uczę. Odchudzanie to trudny przedmiot ;p
A co mówi mój chłopak, gdy widzi mnie przy laptopie? "Vitalia czy fejsbuczek?"hehe :)
Teraz coś ważnego, co zrobiła dla mnie Vitalia. Dzieki niej uświadomiłam sobie, że ma problem. Dotychczas tego nie widziałam. Szłam do sklepu i kupowałam olbrzymie ilości słodycze, by później - objadać się nimi w samotności i płakać nad swoim losem. Jadłam, jadłam, plakałam, znowu jadłam i przejedzona aż do obrzydzenia szłam spać z nadzieją, że "od jutra" się odchudzam. Rano natomiast wstawałam i miałam ochotę na "coś słodkiego". Błędne koło. Czułam się gruba, brzydka i nieszczęśliwa. Strasznie nieszczęśliwa. Nigdie nie wychodziłam, nie chciałam, żeby mój chłopak mnie przytulał. Nic nie chiałam. Zamknęłam się w sobie. Vitalia mi pokazała, że jest to choroba. Kompulsywne jedzenie. Przeczytałam wiele cennych porad, artykułów, wypowiedzi innych osób z tym samym problemem. I dzięki temu wiem, że nie jestem sama. Nie wyleczyłam się całkowicie, mam nadzieję, że dam radę kiedyś to zrobić. Ale dużo rozumiem. Zaczęłam rozumieć siebie - to najważniejsze. Uświadomiłam sobie, że słodycze i chipsy tak naprawdę mnie unieszczęśliwiały. A szczęście można osiągnąć na rozmaite sposoby. Robię różne inne rzeczy, oby tylko nieobjadać się. Teraz jestem szczęśliwą kobietą. Uprawiam sport, chodzę na spacery, na grzyby, nad jezioro, odkładam pieniądze na ubrania (zamiast wydawać je na słodycze), wchodzę na portal i mówię sobie: "jestem tu, więc jestem silna".
jeździłam na rowerze! ...w miejscu :P
to nic, że piszę notkę 3 raz... Vitalio, czy nie da się z tym czegoś zrobić??
Dzisiejsze menu:
1) jajecznica z 2 jaj + kromka razowego z masłem + 2 pomidory + mięta
2) mleko kokosowo-pistacjowe (muller) + 2 małe banany
3) drożdżówka z budyniem + piwo Somersby (like it) -na plaży-ale było gorąąąco!)
4) serek homo 0% jabłkowo-cynamonowy
5) 2 frankfurterki gotowane + pomidorki + kromka razowego
Woda: 2,5 litra
Sport: pływanie w jeziorku + uwaga DZIEWCZYNY!!!! Strasznie zazdrościłam Wam (a w szczególności Klaudii, pozdrawiam :) ROWEROWANIA niestety w mieście, w którym obecnie mieszkam nie mam swojego roweru ;( dlatego też, dziś, tj. 28 lipca PIERWSZY RAZ W ŻYCIU wybrałam się na zajęcia CYCLING, czyli trening rowerowy Ossssstry wycisk, lało się ze mnie jak nie wiem co! Wszystkie koleżanki, które schudły mówiły, ze bardzo debrze spala się tu tkankę tłuszczową, ale że wycisk ogromny. I tak też było. Skusiłam się też opisem treningu na stronie internetowej mojego klubu: "Regularne uczestnictwo w zajęciach Cycling przynosi znakomite efekty w spalaniu tkanki tłuszczowej oraz uzyskaniu jędrnych ud i pośladków." Także zamierzam ćwiczyć to regularnie! Jestem zadowolona :D Co więcej trener powiedział, że jak na pierwszy raz poradziłam sobie świetnie :D ha! Ale dodał, żeby się nie zraziła do treningów wieczornymi i jutrzejszymi bólami pośladków, bo tak jest zawsze na początku. A dupa boli i to niesamowicie!
wczoraj natomiast, byłam u lekrza medycyny pracy (takie tam formalności związane z nową pracą). Lekarka zapytała mnie o wzrost i wagę (ona oczywiście podeszła do tego jak do rutynowego badania) i ja, pierwszy raz od jakiś 2 lat mogłam z czystym sumieniem powiedzieć prawdę, co więcej ta prawda nie była gorsząca. Wcale nie wstydziłam się tego wyniku! :D dla mnie to była wielka chwila, moment jak z filmu, słyszałam normalnie fanfary. A ona przeszła najzwyczajniej w świecie do następnego pytania xD czym zgasiła moją wyobraźnię -.- tak się podniecam, ale musicie wiedzieć, że za każdym razem, będąc u lekarza i podając wagę, słyszałam komentarze: "to otyłość/nadwaga", "musisz schudnąć", "nie doniesiesz ciąży", "będziesz miała problemy z ciśnieniem". btw - Ciśnienie to ja akurat mam książkowe i proszę się ode mnie odczepić :p wracając, wczoraj nie usłyszałam nic. Żadnego komentarza, cmokania, ciumkania, wzdychania i nie widziałam żadego grymasu na twarzy. Super! Ale w sumie jej brak reakcji nie jest do końca satysfakcjonujący. Ja chcę, i to bardzo, żeby następnym razem, gdy jakiś lekarz zapyta mnie o wagę, zrobił wielkie WOW i ogromne oczy, słysząc obecną wagę i widząc poprzednią w karcie-koszmarne 97 kg?
motywacja: NA BARDZO WYSOKIM POZIOMIE!!! swoją drogą, zajebiste musi być uczucie, gdy wchodzisz na uniwerek w październiku z wagą np. o 10 kg mniejszą :D
looookam co u Was :)
buziaki
dajcie czadu
spadek sprawdzony trzykrotnie :) - tak na wszelki
wielki ;p
Hej Kochane! :)
Na początku podam Wam przepis na CIASTECZKA OWSIANE, żeby nie zapomnieć:
Składniki:
250 g płatków owsianych
0,5 szklanki mąki
2 jajka
125 g margaryny
60 g cukru
1 opakowanie cukru waniliowegi
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 małej łyżeczki soli
1) Margarynę rozpuszczam na patelni. Póżniej dodaję płatki owsiane i smaże aż się zarumienią. Posypuję to cukrem zwykłym i cukrem waniliowym. Mieszam aż się rozpuści. Później przekładam wszystko do miski.
2) Do mąki dosypuję proszek do pieczenia i sól. Wymieszane składniki dodaję do miski z płatkami owsianymi. Dodaję rozbełtane jajka i dokładnie mieszam.
3) W tym momencie dodaję różne składniki, tu według uznania, np. cynamon, kakao, wiórki kokosowe z 1/2 szklanki mleka, rodzynki, bakalie, sezam, słonecznik.
4) Blachę smaruję masłem i nakładam łyżką masę w kształcie kółek
Piekłam 30 min: Pierwsze 15 min na ostatnim poziomie, kolejne 15 min półkę wyżej (średni poziom). Ale z doświadczenia wiem, że co piekarnik to inne pieczenie, więc trzeba sprawdzać i wybadać czas.
ok.
Tadaaam! Zmieniam pasek, dziś po raz kolejny, 81,5!!! Więc jest spadek ;) cieszę się z tego pół kilo jak głupia ;p co prawda dziś dzień odstępstwa od diety: przyjechała odwiedzić nas rodzina mojego chłopaka. Trochę poleciałam z dietą, ale trudno żebym sama robiła sobie na obiad piersi czy jadła w cieniu serek wiejski. W takie dni niestety nie da się ściśle trzymać dietki. Cały dzień się pilnowałam, wszędzie pokusy, na koniec w sumie zawaliłam? ZAWALIŁAM.
Dzisiejsze menu:
1) ser biały z jog. nat. I szczypiorkiem, 1/2 pomidora, 1/2 jabłka
2) kawa Anatol waniliowa z mlekiem, 3 ciastka markizy, śliwka
3) 2 małe kawałki pizzy + Redds cytrynowy (nie mogłam odmówić teściowej ;p)
4) 4 pierniki, zielona herbata
5) hmmmm? tu poleciałam po całości ? 15 kostek ptasiego mleczka :(
woda: 2,5 litra
Kalorie na pewno przekroczone. Ale nie poddaję się i nie lecę po następne słodycze tak, jak bywało to kiedyś. Tego się już uczę powoli ? gdy zawalisz trzeba od razu się podnieść i walczyć dalej. Moje myślenie po zjedzeniu czegoś niedozwolonego wyglądała niegdyś następująco: i tak już zawaliłam więc dzień jest do dupy, jak zjem coś jeszcze to się nic nie stanie bo i tak już się stało. Zjem więcej i pójdę spać a od jutra zacznę od nowa. ALE NIE!!! Teraz wiem, że nie można cignąć tego w taki sposób. Po grzechu należy zastopować a nie dać się wciągnąć w wir obżarstwa.
Dziś był bardzo miły dzień. Rodzinka jak mnie zobaczyła to powiedzieli, że widać różnicę, widać jak schudłam. Gratulowali mi. Ja jednak powiedziałam, że to jeszcze nie koniec i teraz się nie poddam. Wielokrotnie widzieli mnie ?będącą na diecie? i ?niebędącą na diecie? czyt. Trochę szczulejszą (-5kg bo tyle wytrzymywałam) i grubą (efekt jojo). Teraz to jest mój największy wynik w hostorii odchudzania. Nigdy nie doszłam do takiej liczby. Teraz jestem dużo mądrzejsza i nie zaprzepaszczę tego dla jedzenia :) wiem, że potrwa to długo, ale warto dla końcowego efektu ;)
Buziooooki :)