Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Od roku utrzymuję wagę, którą wypracowałam, teraz mój cel to kolejne 7kg na minusie :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 24865
Komentarzy: 154
Założony: 1 czerwca 2012
Ostatni wpis: 10 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
bizarna

kobieta, 33 lat, Wrocław

168 cm, 59.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: 55kg w dniu ślubu!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 października 2012 , Komentarze (5)

Po wizycie brata mojego M. nie jest tak źle. Parę grzechów mam na swym koncie (2 piwa, trochę za duża kolacja czy rillettes z łososia o późnej porze...), ale sytuacja opanowana- raz waga skoczyła o 200g, ale już wróciłam na dobre tory i waga 100g mniejsza od paskowej, jest dobrze :)

Brat lubego jest trochę zakręcony ogólnie i potwierdził to wręczając mi na przywitanie: duże pudełko czekoladek Merci! Wyszukałam w internecie, że jedna czekoladka to ok 70kcal (chyba, już nie pamiętam, ale coś koło tego). No i w związku z tym postanowiłam, ze w weekendy, bo wtedy zawsze jem dużo mniej niż powinnam, będę brała po jednej, co da mi dwie czekoladki na tydzień. Teraz najśmieszniejsze: w sobotę otworzyłam pierwszą, kiedy ją ugryzłam i poczułam smak czekolady, której nie miałam w ustach już od 4 miesięcy... popłakałam się :D Z radości! No bo ja tak kocham czekoladę...

Na koniec parę zdjęć, już się przyzwyczaiłam, że dodaję przy każdej notce :)


Z lubym, październik 2011                                                      Z lubym, wrzesień 2012



Miłego chudnięcia, laseczki :)

28 września 2012 , Komentarze (5)

Ostatnie tygodnie to jakaś wagowa masakra. Wszystko robię, jak trzeba a waga się buntuje. Może to moje ciało nie chce być szczuplejsze? Ach ach, i pomyśleć, ze jeszcze jakieś 7-10kg przede mną.
"Teść" ostatnio na skypie zakazał mi się dalej odchudzać, stwierdził, że z taką wagą jest mi bardzo dobrze. Widać, że widział mnie tylko w ubraniach :D

W zeszły piątek byłam mile zaskoczona, bo waga była 1,2kg mniejsza od wcześniejszej. pomyślałam: "Super! Znów będę chudła normalnie, 1kg na tydzień". Dwa dni później pozbyłam się złudzeń: waga.... wzrosła o 0,5kg! Wiecie, dla mnie to serio bardzo dziwne, przez 4 miesiące diety to był zaledwie 2 raz gdy waga rosła... No ale już się tych 500g pozbyłam, od wczoraj zeszło kolejne 100g, więc idę do przodu, choć niestety jest coraz ciężej... Myślicie, że ten skok to przez okres? Nigdy wcześniej tak nie było, ale kto zrozumie ciało ludzkie :P

Kurcze, wiecie co? Ja już od dawna nie pamiętam, jak to jest podobać się komuś. Tzn. jestem z M. i z jego strony to czuję, ale nigdy od przypadkowych facetów. A ostatnio pojechałam zrobić mini zakupy do Piotra i Pawła. Było mało ludzi, ale był tam taki wypicowany (pozytywnie) facet, który za każdym razem, jak się mijaliśmy, posyłał mi zabójczy uśmiech. Jej, miło mi się zrobiło, poczułam się od razu piękniejsza :)

Dzisiaj jedziemy na lotnisko odebrać brata M., przylatuje do nas na weekend. Już nie mogę się doczekać. Wiąże się z tym zapewne małe rozluźnienie reguł dietowych (czyt. jakieś piwko czy coś), ale to będzie moje drugie piwo od 4 miesięcy, więc chyba mi się należy. Poza tym nie widzieliśmy go od Bożego Narodzenia, więc no... wytłumaczona jestem. No i chłopak będzie pierwszy raz w Polsce. nie mam pojęcia, co mu pokazać we Wrocławiu, no zobaczymy, spontanicznie to zrobimy :)

Dobra, lecę się powoli szykować :) !
I pokaże Wam 2 zdjęcia, a co mi tam :P






Pozdrawiam, buziaki.

Jej, ja nawet nie wiem, czy ktoś to czyta, po co tak się rozpisuję? :P

14 września 2012 , Komentarze (5)

Jest! Jeeest! Odnalazłam ją!

Wczoraj miałam bardzo ciężki pod względem dietowym dzień. Po raz pierwszy zdarzyło mi się, że naszła mnie ogromna ochota na żarcie. Nie na jedzenie- na ŻARCIE. Zaczęło się po śniadaniu, nie byłam głodna, po prostu chciałam w siebie wchłonąć wszystko, co było w domu. Robiłam obiad dla lubego, pyszny kurczak w sosie śmietanowym z mnóstwem ziół. Tłuste i kaloryczne, moje marzenie. Spróbowałam. to był mój pierwszy grzech. Zjadłam tego może jedną stołową łyżkę. Drugi grzech, dwa razy więcej winogron, niż przewidywał tego mój plan posiłków. Trzeci grzech- jeden cukierek bounty, wiecie, taki malutki. Wiem, że dla niektórych to może wydawać się mało, ale dla mnie liczy się sam fakt, że się złamałam.
Do od 2 tygodni odechciewa mi się ćwiczyć.

Wczoraj jednak pogadałam z lubym, pomogło mi to. Powiedział, żebym olała tego vitatrenera, żebym znalazła sobie coś, co będzie dla mnie wyzwaniem, albo przynajmniej zmianą. Dziś zdecydowałam na sam rowerek. Godzinka szybkim tempem, mokra (i szczęśliwa) dupcia i od razu czuję się świetnie! Ach, mój ukochany zawsze potrafi mi doradzić. Do tego wczoraj pomógł mi baaardzo aktywnie spędzić wieczór. Ekhm, takie tam wieczorne szalone zabawy przed pójściem spać, rozumiecie ;)

No i dzisiaj jest super! Mam ochotę tańczyć, mimo, że tyłek jeszcze nie wysechł po rowerku ;) No i ochota na śmieci przeszła.

Na koniec potworne zdjęcie potwora bizarna :)



Kurde, ale ze mnie ciągle grubas! Ale to tylko faza przejściowa ;D

I powiem Wam coś jeszcze. Mimo wszystko KOCHAM SWOJE CIAŁO. Takim, jakie jest. Kocham je, jest moje, a jeśli się nim odpowiednio zajmę, będzie piękne, ot co, voila, kropka i koniec :D

Pozdrawiam, buźka :*

11 września 2012 , Skomentuj

Zaczynam się niecierpliwić. Waga spada coraz wolniej i wolniej... No ale ja sobie powolutku, żółwim nawet tempem, dojdę do 5 z przodu. W każdym razie do końca roku chciałabym tę 5 zobaczyć, mam nadzieję, że dam radę.

Coraz bardziej odechciewa mi się ćwiczyć, ciężko mi dupsko ruszyć sprzed komputera. To chyba dlatego, że te ćwiczenia z vitatrenerem są strasznie monotonne, od 3 miesięcy to samo, dzień w dzień, mamusiu, jak mnie to już nudzi! Ale jeszcze tylko miesiąc, potem nie przedłużam fatrfee, będę ćwiczyć SAMA, to co będzie mi się podobało, ha!

Waga 69kg, -17kg, jeszcze kilogram i odwrócą mi się początkowe cyferki (z 86 na 68) :D

W weekend byliśmy na zakupach, zajechaliśmy do Ikei i kupiłam tam dwa takie wielkie kubki w kolorze
écru. Odkąd je zobaczyłam, wiedziałam do czego zostały stworzone (wg mnie oczywiście :P)- do KAWY MROŻONEJ! A jako że niedawno zakupiłam kawusię zbożową, to teraz 2 razy dziennie taką zimną z lodem w siebie wlewam. No i oczywiście z tego kubka lepiej smakuje niż z innych :D Niestety powoli kawa mrożona zaczyna być zbyt zimna, jak na pogodę za oknem :( będzie mi jej brakowało, ale muszę pić gorącą, bo inaczej sama będę mrożona :P

Wiecie co? Od ostatniego piątkowego ważenia schudłam tylko 200g, nie wiem, co moje ciało sobie wyobraża, ale takie "bunty" nie dodają sił niestety :( Eh, porażka ;(


Wy też tak macie, że chce Wam się spać cały czas, jak jest taka pogoda? Ja najchętniej nie wstawałabym z cieplutkiego łóżeczka! Aaah, marzenie... Wzięłabym tylko zapas gorącej zbożówki, albo zielonej herbaty, do tego książka Kinga do łapki i tak caaaały dzień... Voila, tak właśnie działa na mnie jesień :P

Pozdrawiam Was ciepło, buziaki :*

P.S. Chciałam też przeprosić, że tak rzadko komentuję, czytam wszystkie Wasze wpisy, ale nie zawsze mogę skomentować :(

3 września 2012 , Komentarze (13)

Po LATACH narzekań stało się, wrzesień przywitałam takim widokiem:



Na 6 z przodu czekałam bardzo długo. No właśnie: czekałam. Czekałam, płakałam i na tym się kończyło. Wystarczyło zacząć działać i w szybki dosyć sposób ją osiągnęłam :) !

Skorzystam z okazji i zrobię małe podsumowanie ponad 3 miesięcy mojej diety.


                        1.06.2012r.                                3.09.2012r.
Masa ciała:      82,4 kg                                    69,7kg               -12,7kg
           (ale dietę zaczęłam wcześniej, z wagą 86,1kg)                                   (-16,4kg)
BMI:              29,05                                       24,45                -4,6
                     (30,51)                                                             (-6.06)
Szyja:             35cm                                       32,5cm              -2,5cm
Biceps:           31cm                                        30cm                -1cm
Piersi:            102cm                                       97,5cm             -4,5cm
Talia:              90cm                                        80cm                -10cm
Brzuch:          111cm                                       99,5cm             -11,5cm
Biodra:          107cm                                       98cm                -9cm
Udo:              62cm                                         57cm                -5cm
Łydka:           41cm                                         39cm                -2cm

ŁĄCZNIE: -45,5cm


Pomiary zaczęłam w czerwcu, odchudzam się od maja mniej więcej, może od połowy kwietnia, podejrzewam więc, że gdzieniegdzie tych cm spadło nieznacznie więcej, ale nie będę wymyślać na siłę, ten wynik i tak mnie cieszy :) Tzn. zawsze mogłoby być lepiej, ale dobrze jest, jak jest :)

Przede mną wiele pracy, ale teraz już wiem, że dam radę. Widzę zmiany. Widzę ich pełno w moim ciele, ale też w psychice. Od 4 miesięcy jestem bez jakichkolwiek słodyczy i słonych przekąsek. Nie mam na nie nawet ochoty (choć pierwsze 2-3tyg to była męczarnia). Kawę zamieniłam na herbatę bez cukru. A jak raz posłodziłam jednym słodzikiem to wylałam, była już dla mnie zbyt słodka :P
Czuję, że mam w sobie siłę. Jeszcze niecałe 5kg i osiągnę wagę z końca paska. Wybrałam ją na początku diety jako wagę "próbną". Dziś wiem, że 65 to dla mnie za dużo, mój cel (który zaktualizuję po dojściu do 65kg) to 57-60 kg, a potem już tylko rzeźba ;)

Na koniec parę zdjęć :)



Spodenki, w które 3 miesiące temu nie wchodziłam (die dopinały się)


Dżinsy, które kupiłam ważąc już ponad 80kg


Dżinsy, które dostałam tydzień temu od mamy


Różnica w rozmiarach ;)

To by było na tyle, lecę poćwiczyć i ogarnąć mieszkanie. Pozdrawiam Was kochane i życzę samych sukcesów :)





28 sierpnia 2012 , Komentarze (7)

W tym roku żadnego wyjazdu nie planowaliśmy z lubym, ale za to korzystamy w pełni z tego, co daje nam Wrocław. Dziś wybór padł na... zoo! Uwielbiam chodzić do zoo, mimo, że 21 lam mam na karku, nadal z tego nie wyrosłam :) Na dodatek była od rana piękna pogoda, więc wskoczyłam w jedyne już szorty mojego rozmiaru jakie mi zostały (choć i te wkładam już bez rozpinania i zaczynają się samoistnie zsuwać z moich szanownych 4 liter) i ruszyliśmy na zwiedzanie zoo. Specjalnie liczyłam czas i okazało się, że zajęło nam to (nie licząc zatrzymywania się na ławkach) bite 6 godzin! No nie powiem, po 6 godzinach chodzenia w słońcu byliśmy oboje nieźle zmęczeni. Ale mnie po powrocie coś do głowy strzeliło (zwalam to na pozwierzęce endorfiny, zawsze po kontakcie ze zwierzętami jestem szalenie zadowolona) i walnęłam jeszcze dzisiejsze ćwiczonka. Także spaliłam dzisiaj więcej niż zjadłam, mój rekord :)

Jeśli chodzi o dietę, to bez zmian, czyli dobrze :) Nadal chudnę ok. kilograma tygodniowo jedząc zdrowo i smacznie. Choć po jadłospisie widzę, że jem nieco mniej kalorii niż na początku, co jest logiczne, ważę prawie 16kg mniej. W przyszłym tygodniu powinnam zobaczyć 6 z przodu! Dzisiejsza poranna waga to 70,3. Jej, jak niewiele mi już brakuje do osiągnięcia pierwszego celu! Choć nie mam zamiaru na nim zaprzestać, moje marznie to waga ok. 57, góra 60kg, co daje jeszcze 13 do zrzucenia. Ale powoli, powoli, najpierw do 65, potem zobaczymy.

Mam nadzieję, że wiedzie Wam się co najmniej równie dobrze i dietkowo, co mi, a nawet jeszcze lepiej :) !
Pozdrawiam Was cieplutko, papa :*

14 sierpnia 2012 , Komentarze (11)

Wczoraj wieczorem z nudów zaczęłam przymierzać stare ciuchy, w które dwa miesiące temu nie wciskałam nawet tyłka. Wczoraj nie tylko go wcisnęłam, ale stwierdziłam ponadto, że to nie jest wciskanie na siłę, te ciuchy są na mnie DOBRE! No i pół wieczora spędziłam przed lustrem zmuszając do tego lubego, aby pstrykał mi fotki ;)

Chcę Wam pokazać zmiany, może zdjęcia porównawcze nie są takie, jak być powinny, ale wg mnie ukazują, że jest mnie mniej :)



Tutaj zdjęcie sprzed 3-4 miesięcy, waga ponad 86 kg            A tutaj z wczoraj, waga
(taka kuleczka ze mnie była)                                                  wieczorna ok. 72,5kg



ponad 86kg


Zdjęcie zrobione nieco "z góry", ale myślę, że widać już trochę zmian, waga, 72-72,5kg



72-72,5kg, powinno pokazać, że ten sam sweterek, jest dużo luźniejszy niż na zdj. z parku :)


Ostatnie, z moim kociakiem ;)


Wiem, ze jakość jest straszna, ale lepszych mi vitalia nie chce wgrać, więc wrzucam takie :)
Mam nadzieję, że cokolwiek widać, ja w każdym radzie widzę i czuję zmiany po ciuchach i nie mogę się doczekać aż zrzucę jeszcze 8-10kg!

Pozdrawiam Was wszystkie, miłego dnia :)

12 sierpnia 2012 , Komentarze (4)

Chyba już wiem, dlaczego tak wolno ostatnio chudłam- za dużo chleba! Ale od 3 dni zmiany wprowadzone i od piątku waga spadła już o 700g, całkiem nieźle jak na moje uparte ciałko ;) I tak oto mogę już powiedzieć, że zgubiłam już 14kg i jestem z tego niezmiernie dumna !

Ach, gdybyście mogły zobaczyć minę mojego lubego, który zagląda mi czasem przez ramię, jak się ważę. Jaki on dumny, że tak się zawzięłam ;) Bez jego wsparcia chyba nie dałabym rady...

Ostatni wpis do pozytywnych nie należał, dlatego postanowiłam go trochę przeanalizować. Okej, brzuch mam jak w 8 miesiącu ciąży, ale jednak o jakieś 8cm mniejszy niż 2 miesiące temu, więc coś tam się w nim jednak zmienia. Uda mi nie chudną za bardzo, ale na wszystko przyjdzie pora, każde ciało reaguje inaczej. Nie mogę myśleć, że skoro "Krysia spod piątki" schudła 8kg i ma teraz płaski brzuch to jak też tak powinnam mieć. Widocznie na brzuch przyjdzie pora trochę później :) Za to plecy i talia mi chudną szybko, pod biustem szybciutko maleją wałeczki, a może "Krysi" takie wałeczki znikną później niż mi? Dlatego przestanę się katować. Nie ważne ile czasu mi to zajmie, ja WIEM, że schudnę. Za daleko doszłam, żeby się poddać. Jestem silniejsza niż kiedykolwiek, wykorzystam to i dociągnę najpierw do 65, a potem do wymarzonych, idealnych dla mnie 60 (no maks 62 :P).

Mam nadzieję, że znajdę w Was wsparcie do końca, już samo prowadzenie bloga bardzo mi pomaga, a co dopiero Wasze komentarze i czytanie o Waszych zmaganiach. I nie ważne czy macie 3, 5, 10, 15, 20, 30 kg do zrzucenia- wszystkie jedziemy na tym samym wózku :)

Pozdrawiam Was cieplutko :)

9 sierpnia 2012 , Komentarze (2)

Kurcze no, jestem na półmetku, a czuję jakbym przebiegła już dietowy maraton. Wszystkie blogi byłych grubasów, którym się udało, zamiast motywować, sprawiają, że ryczeć mi się chce. Chudnę coraz wolniej, mimo że coraz bardziej się staram. Przez ostatnie 6 dni schudłam tylko 500g, jutro oficjalne ważenie, chyba będę płakać, bo tak źle to jeszcze nigdy nie było...

Pragnę nowej sylwetki, jak niczego innego Chcę jej, ja ją muszę mieć!!! Mam dość bycia grubasem, ileż można!

Mam w życiu właściwie wszystko, co najważniejsze: kochającą rodzinę, małą grupkę prawdziwych przyjaciół, faceta, który świata poza mną nie widzi, który kocha mnie tak bardzo, że rok temu zostawił wszystko co miał i co kochał, swój kraj, rodzinę, wszystkich przyjaciół, i przyjechał do biednej Polski tylko dlatego, że ja tu jestem !!! Dlaczego więc czuję się tak beznadziejnie ? Dlaczego waga zaczęła odgrywać tak ogromną rolę w tym wszystkim?

Czuję, że nie podołam. Już wczoraj zdecydowałam, że przedłużę dietę, bo kiedy w końcu dojdę (za 8347483 lat) do wagi 65kg  to, znając moje ciało, nadal będę wielorybem z ogromnym brzuchem (zawsze był naprawdę OGROMNY, teraz to jakieś 102-103cm, masakra...). Boję się, bo po tym wszystkim, czego sobie odmawiałam, po tylu godzinach ćwiczeń, które mnie wykańczają i do których się zmuszam, po TYM WSZYSTKIM potrzebuję widzieć, że moje ciało jest zwyczajnie ładniejsze. A co ja widzę z bilansem -13kg? Nadal ogromniasty, zwisający brzuch, wielkie dupsko, uda, obwisłe ramiona, wałki wszędzie, gdzie się da. Jedyną różnicę widzę po ciuchach, ale mimo, że wszystko powoli zaczyna ze mnie spadać, ja czuję się tak strasznie strasznie grubo i beznadziejnie.

Nie mam siły i brak mi wiary.

Potrzebuję uwierzyć, że ja też mogę mieć szczupłe zdrowe ciało i płaski brzuch. Potrzebuję uwierzyć, że każdemu może się udać, nawet mi...

3 sierpnia 2012 , Komentarze (3)

Witajcie piękne :)

Dziś dzień ważenia i jest 73,5 na wadze, czyli 900g mniej niż tydzień temu :) ! Moje "późnienie" się pogłębia, powinnam ważyć 73 dzisiaj, ale to nic. Mogłabym być na siebie zła, gdybym się na coś skusiła choćby raz, gdybym choć raz się objadła, czy ominęła ćwiczenia. Ale ja robię, co trzeba, więc fakt, że moje ciało chce chudnąć nieco wolniej, nie smuci mnie. Cały czas chudnę, cały czas mnie ubywa i to się liczy :)
A jutro jedziemy z lubym do mojej mamy, liczę na parę pochwał od rodzicielki ;)

W tym tygodniu było mi bardzo ciężko z ćwiczeniami, bo przyszedł @, brzuszek bolał, a do tego w takim skwarze źle się ćwiczy, ale nie poddałam się. Ciągle próbuję zrobić killera w całości, ale moje lenistwo plus jego poziom wygrywają. To nic, ważne, że ruszam ten tłusty tyłek :P

Jestem taka szczęśliwa! Przez 2 miesiące diety SD schudłam 8,5kg, a ogólnie aż 12,6 i czuję się z tym o wiele lepiej niż wcześniej :) I mój luby zachwycony, dumny, że po dwóch latach gadania, narzekanie zmieniło się w działanie. Ciągle tylko mi ochuje i achuje, a mi to daje ogromnego powera, żeby kontynuować, żeby móc czuć się seksowna, żeby nie patrzeć z zazdrością na inne dziewczyny, a zamiast tego móc patrzeć w lustro z pełną satysfakcją! Ja wiem, że mój M mnie uwielbia w każdej wersji wagowej, ale nie dla niego to robię, tylko dla siebie. I też, żeby trochę pokazać na co mnie stać wszystkim, którzy we mnie nie wierzyli i tym, którym przeszkadzało kiedykolwiek, że jestem gruba (ze specjalną dedykacją dla mojego braciszka, który swego czasu lubił się ze mnie śmiać, bo sam się objadał i nadal był chudzielcem, a ostatnio sporo przytył :P).

Kochane, cały czas śledzę Wasze blogi, trzymam kciuki i biję brawo za wszystkie, najmniejsze nawet sukcesy :)

Trzymajcie się!