Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem zamężną mamą trójki dzieci. Lubię sport. Zawsze pomagał mi on w utrzymaniu prawidłowej wagi. Niestety od 4 lat mam z tym duzy problem. Nie lubię siebie z tą wagą i podejmuję kolejną próbę odchudzenia się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 76051
Komentarzy: 1328
Założony: 18 lipca 2012
Ostatni wpis: 9 kwietnia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Ankrzys

kobieta, 48 lat, Częstochowa

166 cm, 87.20 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Powolutku do celu- 58 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 lutego 2014 , Komentarze (11)

Tak, jeśli ktoś nie chce przejąć mojego złego nastroju to niech opuści dzisiaj ten pamiętnik.!!!

Dzisiaj mam kiepski nastrój, okropny humor i kaca moralnego i nie tylko moralnego...

Podsumowując:

- po tygodniu diety, 4 treningach nordic, gimnastyce...moja waga od dwóch dni pokazuje plus trzy kilo!!! Nie żartuję! Może to woda ( @), może zastój treści pokarmowej, hormony itp...tak czy inaczej waga od wczoraj pokazuje 77kg?Skąd nie mam pojęcia!

- Piątkowe Walentynki mimo dużej ilości starań zakończyły się pytaniem mojego męża?   Dlaczego od dwóch dni nie ma w domu masła?????

- a bo nie jadam masła!

- a bo nie wiedziałam, że go nie ma!

- a bo że nikt nie powiedział, że go nie ma i że trzeba kupić!

- a w zasadzie dlaczego po stwierdzeniu, że go nie ma sam nie poszedł kupić?


Do dupy!! Niby bzdura, ale po całym tygodniu zapierdzielania, wożenia, jeżdżenia itd., w dniu walentynkowym słysze pretensje o brak masła w domu!!! Od tamtej pory jestem w dołku, jak tak można?

Po takim zakończeniu piątku, nastąpiła sobota ( oczywiście w ciągłym biegu) Było tez spotkanie z koleżanką ( było sympatycznie), potem pośpiech na spotkanie ze znajomymi i wyjście do teatru.

Przed teatrem poszliśmy na drinka( gdzie śmiejąc się wypominaliśmy sobie nawzajem co kto wkurzającego zrobił ostatniego czasu tzn ja mojemu, koleżanka swojemu itd., o tym kto komu daje albo i nie daje du... i takie tam. Niby było śmiesznie ale atmosfera tylko narastała, bo człowiek się rozkręcał z żalami, ale powstrzymywał bo trzeba klasę trzymać i nie psuć innym wieczoru)

Sztuka, jak dla naszej czwórki była do du..., może sztuka fajna, ale chyba kto inny powinien ją zagrać. Czyli pouczająca klapa, potem znowu poszliśmy do innego baru na kolejną porcję znieczulaczy, i wtedy poszłam po bandzie: powiedziałam jakiś głupi niby żart o naszej wspólnej znajomej, a jak skończyłam to myślałam, że zapadnę się pod ziemię, że wyszło to z moich ust. Do tej pory mam kaca moralnego, że aż tak się zniżyłam do takich tekstów. Koszmar. Jak wspomniałam rano mężowi, że palnęłam wczoraj, to on nie skończył na stwierdzeniu: " no przegiełaś" tylko kontynuował to na różne sposoby. Tak czy inaczej nie wiem, czy jestem zdołowana, że tak powiedziałam, czy że on nie potrafi mnie wesprzeć i pomóc wybrnąć z sytuacji? Czy ogólnie, że jestem ostatnio nieszczęśliwa, że nie potrafię sobie ułożyć myśli i życia, a głównym problemem jest brak porozumienia w związku? Chyba największe pretensje mam do ślubnego, ale tyle razy usiłowałam pozmieniać coś  w tych relacjach, że już nie mam siły. Wiem, marudzę, ale ostrzegałam , że nie trzeba czytać.

Dzisiaj rano poszłam z kijami, całą drogę płakałam, usiłowałam pozbierać myśli, poukładać sobie mętlik w głowie..w efekcie okropnie boli mnie teraz głowa, mam opuchnięte oczy, wyglądam okropnie!!! Około 15 tej muszę jechać do rodziny męża na urodziny jego siostrzenicy. Jadę sama z dziećmi, bo mąż pojechał na brydża. I z czego mam się cieszyć? Do dupppy

Jedyny dzisiejszy plus- to zaliczony trening. Mam nadzieję, że jutro waga wróci do wagi piątkowej i odzyskam siłę, chęć do działania itd. Tak czy inaczej we wtorek wybieram się na trening z kijami przed pracą, mam nadzieję, że kijki pomogą mi odzyskać figurę, i radość, bo na razie waga pokazuje, że mi szkodzą. Hi, hi,hi

Życzę lepszego humoru ode mnie, dużo słońca itd.

Jutro napisze coś bardziej pozytywnego


13 lutego 2014 , Komentarze (11)

Dzisiaj w moim domu przygotowania do Walentynek. Postanowiłam z dziećmi i w ramach robienia Walentynek- upiekliśmy około 100 pączko-serduszek. Zaniosą je jutro do szkoły dla kolegów i koleżanek. Fajna zabawa. Jest radocha z robienia a i jeć nie można, bo wszystko zabierają do szkoły. Nic więcej nie udało się upiec, więc nikt nie może podjadać. ( Szczególnie ja) Ale i tak nie mogę jeść w dniu pieczenia, bo od tych oparów trochę mi nie dobrze. Ale jutro po pracy, to by mi się ich chciało, ale na szczęście już ich w domu nie będzie.

Rano udało mi się iść na 50 min z kijami. Szkoda , że łyżew nie założyłam, bo okropnie było ślisko. Na szczęście nie wywaliłam się, ale kiepsko się szło, takim ślizgiem. Ale sam wysiłek był  przyjemny, w zasadzie to nie wysiłek tylko przyjemność. Jeszcze powinnam zaliczyć brzuszki, bo w squadach mam dzień przerwy. Może się uda.

Co do diety- dzisiaj byłam bardzo grzeczna i jadłam rozsądnie. Jeszcze daleko do ideału, ale było dobrze. Jeszcze troszkę i będzie pięknie.

Dziękuję Wszystkim za komentarze, wsparcie i zrozumienie.

Życzę Wam Kochane duuużo miłości, zrozumienia i sukcesów w dążeniu do celu.

12 lutego 2014 , Komentarze (4)

zjadło mi cały wpis.

wczoraj zaliczyłam squads, dzisiaj 50 squads, 100 brzuszków, świeca( ale tylko 30 powtórzeń, bo nie daje rady), unoszenie bioder i takie tam....

Chciałabym jutro iść przed pracą na trening z kijami. Dzisiaj w Częstochowie paskudna pogoda ( deszcz, śnieg, smog, zimno i ponuro) Mam nadzieję, że jutro rano nie będzie padać.

Byłoby pięknie gdyby to moje usportawianie poszło w parze z dietą. Na razie to mi nie idzie. Nie mam czasu szykować dla siebie posiłków i ....jak zwykle zjadam po dzieciach...Massakra, wiem....Poprawię się, ale w piątek mam dostać@ i tak jakoś mnie nosi z tym jedzeniem, ale 4 dzień z rzędu rzeźbię ciałko. Powolutku dojde i do pilnowania ściśle diety

11 lutego 2014 , Komentarze (7)

Wczoraj zrobiłam tylko z 50 squats, odpuściłam orbitreka.

Jednakże rano...przed pracą byłam na kijach. Wygospodarowałam 50 min i dawaj w trasę. Było super!! Niech moc będzie ze mną!!!

10 lutego 2014 , Komentarze (9)

Dzisiaj jestem ciągle pełna energii. Pozytywna energia została mi po wczorajszych kijach ( ale było fajnie) Dzisiaj też marzyło mi się iść, ale wróciłam po 17 tej do domu i już zaczęła się szarówka i duu...a. Ale uśmiecham się sama do siebie na myśl jak mi było dobrze na wczorajszym spacerze, szczególnie, że trochę mnie pobolewa tu i tam.

Pomyślałam tez dzisiaj, że warto się cieszyć tym co mamy i dzisiaj szczycę się swoją pupą w nowych jeansach (hi,hi,hi). Całkiem fajna pupa!!! A mąż mnie ciągle zaczepia, a ja się nastawiam, taka krągła fajna pupa, a co? Niech podziwia. Hi,hi,hi.

Może innym się nie podoba, ale dla mnie i mojego lubego jest Super!!. A tą oponkę nad paskiem się kiedyś wytnie. Hi,hi,hi

Czytałam tez wpis i komentarze pod wpisem jednej z koleżanek Vitalijek. Rozbawił mnie komentarz, o tym że ktoś w ogóle nie chudnie i jest na Vitalii- a co kogo to? Każda z nas może chudnąć i tyć kiedy ma na to ochotę. My tutaj wspieramy się w różnych sprawach, a nie wszyscy mogą pstryknąć i schudnąć.

Taak...

To może wskoczę na orbitreka?I parę brzuszków? Trochę squads?

Pomyślę, może coś z tego wyjdzie?

Aaaaa...dla mojej dzisiejszej motywacji po wczorajszym treningu- waga pokazała 2 kg na plusie w porównaniu z wczoraj? Niezła motywacja ( Hi,hi,hi- ale to chyba @ się zbliża)



9 lutego 2014 , Komentarze (7)

Wreszcie się udało. Po trzech miesiącach obijania się udało mi się wyjść rano na dłuższy spacer z kijami. Zaliczyłam moją trasę, 8 km !!! Było SUUUPER!!

Najgorsze były 2 pierwsze kilometry, ale potem nie chciałam wracać do domu, tak było mi dobrze. Potem nalałam sobie wody do wanny( ostatnio w wannie byłam z rok temu), dodałam różnego rodzaju olejków, perełek itp. Pachniało, parowało, było cieplutko i miło. Po kąpieli nasmarowałam się jakimiś mazidłami na cellulitis itp.( lekko przeterminowane, bo nie mam czasu używać), potem wmasowałem je takim masażerem ( może coś pomoże na tą moja skórę- bo zaszkodzić to już chyba nic nie może- w opłakanym stanie te moje uda i pośladki). Cała wypielęgnowana, wskoczyłam w sukienkę, zrobiłam makijaż, poperfumowałam się i zaczęłam niedzielne świętowanie. Ale było fajnie, a dzieci się pytały czy jedziemy do kogoś, że ja taka ładna? Hi, hi,hi...Czas zmienić to w codzienność, ale niedziela jest tylko raz w tygodniu. Jak wygospodarować tyle czasu dla siebie?

Trening- 1godz 15 min

Kąpiel w wannie( z zabiegami: peeling, depilacja, pedicure)- 30 min

Susznie włosów, makijaż, smarowanie z masażem ( 40 min)

To i tak była wersja przyspieszona, bo w trakcie synowie się pobili i jednego trzeba było opatrzeć ( krew się polała)

Mam nadzieję, że wiosną będzie lepiej- dzień będzie dłuższy i po pracy i zajęciach dzieci będę mogła jeszcze wyjść trochę z domu. Nie lubię wychodzić po ciemku .

Dzisiaj pięknie zaczęłam, liczę , że będę w stanie kontynuować taki plan ( mogę w tygodniu odpuścić wannę, na rzecz prysznica), ale na trening MUSZĘ ZNALEŹĆ CZAS- MÓJ CZAS!!! Na początku kwietnia pierwsze zawody- trzeba się przygotować i przy okazji pozbyć się kilku zbędnych kilogramów.

Chociaż jak tak sobie spacerował dzisiaj przyszła mi do głowy teoria: jeżeli ważę teraz tyle co w dziewiątym miesiącu ciąży , a wtedy byłam szczęśliwa, pełna energii, czułam się atrakcyjna i spełniona, to może mój organizm zapamiętał ten stan i podświadomie dąży do tego stanu, przez nadmierne gromadzenie tkanki tłuszczowej? Jeżeli tak, to muszę szybko znaleźć inne radości, inne fascynacje- nie chcę już być w ciąży, nie chcę tyle ważyć, chcę być w zupełnie innym stanie psychicznym i fizycznym- tylko jak to zmienić?

8 lutego 2014 , Komentarze (6)

Ciągle w biegu, ciągle zamiast zająć się sobą to załatwiam sprawy moich dzieci. Miałam taki piękny plan, że pójdę dzisiaj pobiegać lub na dłuuugi spacer z kijami, ale...znowu się nie udało. Jak miałam czas na to, to zrobiło się ciemno, a tego nie lubię.

Muszę znaleźć czas dla siebie, ale ostatnio nie potrafię. Jak robie coś dla siebie, to potem czuję się winna, że nie poświęcam więcej czasu innym ( bo wszyscy maja do mnie pretensje). Wiem, że to moja wina, bo wszystkich ich przyzwyczaiłam do tego, że zawsze jestem dla nich

W Częstochowie WIOSNA, więc może uda mi się jutro wyjść na spacer lub pobiegać? W zasadzie jutro miałam mieć teściów na objedzie , ale teść się żle czuje i nie przyjadą. Współczuję, ale większa szansa , że uda mi się usportowić. Mogłabym poćwiczyć na orbitreku, ale będę mieć dzieci na karku. Marzy mi się=ę przestrzeń i powietrze. Potrzebuję się uwolnić, wyrwać i zacząć oddychać pełną piersią. Duszę się w biurze, w domu, samochodzie....Potrzebuje tlenu i odrobiny samotności....

Troszkę przynudzam, ale tutaj mogę, nikt nie będzie mieć mi tego za złe- najwyżej nie musi tego czytać. W końcu nie musze być ciągle silna, dzielna i niezniszczalna. Jak trochę sobie ponarzekam, to jutro obudzę się pełna energii i chęci do działania- OBY TAK SIE STAŁO!!!!!. Musze odzyskać radość, energię i super ciało z przed kilku lat.

Energio wróć!!!! Tłuszczu-spadaj!!!!

1 lutego 2014 , Komentarze (8)

w sumie nie ma co podsumowywać. Tak naprawdę, to szczególnie nad sobą nie pracowałam. W prawdzie starałam się jeść zdrowo i mniej, ale wpadek było pewnie mnóstwo. Co gorsza moja aktywność w tym miesiąca żałosna: raz ćwiczyłam na orbitreku, raz  na basenie, raz na tenisie, czyli...Nic nie robiłam aby odzyskać figure i zdrowie.

W efekcie: -2 kg

- 2 cm w bicepsie

-1 cm w biuście

-4 cm w talii

- 3 cm w brzuchu

Gdyby luty był z tym samym efektem, to po kilku miesiącach coś będzie widać, może to jest jakaś droga? Najważniejsze, żeby tendencja była spadkowa, a tempo jest nieważne. Już tyle razy chudłam w szybkim tempie i jeszcze szybciej wracałam. No cóż, ważne, żeby się nie poddawać

W lutym: pić więcej wody, chodzić na fitness, jeść zdrowo i uśmiechać się jak najwięcej.

26 stycznia 2014 , Komentarze (6)

Tak się zastanawiam nad kolejnymi wyzwaniami. Jak je realizować. Ciągle chodzi o to samo: o zdrowie, o ładną figurę, o piękną cerę. Niby ciągle staram się dobrze jeść, niby myślę, że jestem fit, ale w ramach diety zawsze coś podjem, a w ramach bycia fit...myślę co będę robić ale nie mam czasu tego realizować. Ciągle czekam na lepszy moment, na więcej czasu, na słońce, na lato, na weekend, na poniedziałek...Beznadzieja.

Pocieszenie jest takie, że od początku stycznia nie rosnę, ale powolutku, baaardzo powolutku pozbywam się wagi. Chciałabym, żeby chociaż w takim tempie dojść do właściwego efektu, ale czy dam radę? W końcu gdzie mi się spieszy? Już chyba czwarty rok walczę z tymi samymi kilogramami, gubię i znajduje je na nowo. Już nie chce składać sobie i nikomu żadnych przyrzeczeń, postanowień itd. musze jakoś żyć, najlepiej jak się da, cieszyć się życiem, każdym kolejnym dniem, no i każdym zgubionymi 10 dag . W efekcie końcowym może w końcu na nowo stanę się tą samą kobietą co byłam? Piękną, zadbaną, zgrabną i przede wszystkim zadowoloną ze swojego życia. W końcu każda z nas może znaleźć w sobie jakąś radość i zadowolenie.

Tak trochę mnie wzięło na rozmyślanie o sobie. Wczoraj spojrzałam na moją ścianę w sypialni gdzie widnieje moje zdjęcie w bieliźnie w rozmiarze 2,5x 3,5 m , zdjęcie w sepii, kipiące seksapilem, miłością, młodością.... I pytam się? Gdzie jest ta dziewczyna? Do Cholery, gdzie się podziała????Pokaż profil

To nie to zdjęcie ale z tej samej sesji zdjęciowej....Tamto jest tylko dla wtajemniczonych, nie do internetu ( a to jest też wycięte, ale lubię siebie z tamtego czasu- pewną siebie, swojego ciała, cieszącą się życiem) a zdjęcie robione było w 2008r...w sumie to już 6 lat, ale jakby dopiero co wczoraj...

25 stycznia 2014 , Komentarze (2)
Są małe sukcesy. W tym tygodniu, dodatkowy maluśki spadek 0,3 kg. Ale cieszmy się i z tych małych sukcesów. Godzinka tenisa w czwartek zaliczona- było super. Dawno się tak nie zmachałam. Dobrze jest się zmęczyć czasami. Dzisiaj wracają moje dzieci - koniec laby. Ale ja chyba lubię jak wszyscy są w zasięgu wzroku? Jeśli chodzi o dalsze działania to stanowczo za mało piję i mało się ruszam. Koniecznie muszę to zmienić. Muszę zacząć pracować nad sobą bardziej intensywniej