0,5 kg czyli łącznie -15cm
Udało się zrzucić kolejne pół kilograma. Konsekwentnie ćwiczę na orbitreku, wczoraj udało się nawet 70 min, na śniadanko owsianka z bananem, a reszta dnia też raczej pod kontrolą. Nie mogę się przyzwyczaić do regularnego jadania posiłków.
No i tyle byłoby mojego entuzjazmu, mały ostatnio bardzo niespokojny. Wczoraj była niesamowita akcja z brzuszkiem już myślałam, że pojedziemy do szpitala :(
Na szczęście przeszło....Więc nie wiem, czy te 0,5 kg to zasługa diety i ćwiczeń czy stresu.
2/14 waga stoi...
Waga wciąż ta sama, ale po wczorajszych ćwiczeniach zdecydowanie lepsze samopoczucie. Jest mi łatwiej utrzymać dietę, kiedy ćwiczę. Przez najbliższe dwa tygodnie mam nadzieję, że uda mi się zrzucić 1 kg :)
Jak myślicie godzina ćwiczeń dziennie na orbitreku wystarczy?
Pierwszy dzień z orbitrekiem :)
W końcu się doczekałam orbitreka :)
Od dzisiaj ćwiczę regularnie i czekam na efekty, zrobiłam nawet fotki, żebym mogła wszystko porównać.
Z dietą nawet się trzymam, chociaż po weekendzie organizm domaga się słodyczy :)
Ale......nie dam się, będę laską!!! :)
Biegnę włączyć jakiś filmik i zabieram się za ćwiczenia :)
Walczę o 57 kg :) - to moja waga sprzed ciąży
weekendowe obżarstwo, czyli od jutra wszytsko się
zmieni...
Jak to ze mną bywa przyszedł czas na słodycze :) I poległam z moim silnym postanowieniem poprawy.... Tak sobie tłumaczę, że od jutra wszystko się zmieni, bo będzie większa motywacja za sprawą orbitreka :) Tak naprawdę nie mogę się doczekać regularnych treningów. Zdecydowanie lepiej się wtedy czuję :)
No, a ten andrzejkowy weekend należał do niezapomnianych. Wczoraj wybrałam się na imprezę integracyjną ode mnie z pracy. Trochę było sztywno przynajmniej dla mnie, ale tak to już bywa jeśli jest się jedyną trzeźwą osobą w całym towarzystwie. I co najważniejsze po raz pierwszy zostawiłam synusia na tak długo całe 6 godzin :) Było przygotowane mleko, bananki, jabłuszka i co????? I nic nie chwycił się mleka w proszku, nie zdradził mamusi :) A tak poważnie to myślałam, że umrę jak wróciłam i zobaczyłam jak leży z półotwartymi oczami z takim zapadniętym brzuszkiem i podkrążonymi oczkami. Oczywiście z własnej woli, bo wszystko miał, ale mój mały uparciuch wolał głodować i czekać na mamę niż wypić butelkę. Za to wczorajsze wyjście odpokutowałam w nocy jadł chyba 6 razy nawet nie pamiętam, bo wstałam nieprzytomna :) I takim oto sposobem pozwoliłam sobie na weekendowe pobłażanie:) Od jutra wszystko się zmieni... ;)
kolejne 2 cm i pół kilograma w dół
No w końcu waga się ruszyła :) Chociaż ostatnie dni były mocno stresujące i pozwalałam sobie na słodycze. A jednak udało się :) Od poniedziałku wracam do ćwiczeń, bo w końcu będę miała orbitreka. Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się zrzucić jeszcze dwa kilogramy zanim wrócę do pracy...
...a właśnie, że tak!!!
Ale mam nerwy od rana aż mnie nosi... Byłam z dzieckiem u lekarza, na szczęście to tylko drobne przeziębienie. Na to wszystko postanowiłam sobie, że za wszelką cenę udowodnię, że dam radę schudnąć... Zwłaszcza mojemu mężowi, który wczoraj z lekką ironią stwierdził, że będzie mnie nosił na rękach jak schudnę do 52 kg. Ja tam nie chce, żeby mnie nosił na rękach wystarczy, że będzie mi pomagał, a ja nie będę padała wieczorem na twarz ze zmęczenia. Ostatnio wszystko jest na mojej głowie, on po pracy jest zmęczony, zje obiad i czyta książkę, później chwilę pobawi się z małym i siada przed komputerem.... Aaaaaaaaaaa jestem wściekła i sfrustrowana muszę coś z tym zrobić!!!
no jak mam to zrobić...
Schudłam już 14 kg, a ostatnio usłyszałam, że powinnam schudnąć jeszcze 10....
ćwiczenia i dieta poszły w kąt :(
Razem z mężem mieliśmy w piątek ambitny plan, żeby oduczyć małego spania z nami razem w łóżku. Wszystko szło zgodnie z planem,mały robiła nawet większe przerwy w jedzeniu, już nie musiałam wstawać w nocy co godzinę, aż tu nagle obudził mnie jego kaszel. Wyskoczyłam z łóżka na równe nogi, bo tak naprawdę od kiedy się urodził to jeszcze nie chorował... Wiedziałam, że to zwykły kaszel i dzieci tak mają, ale i tak byłam spanikowana. Pewnie jestem nadopiekuńczą mamusią, ale dobrze mi z tym :)
Do rana mały spał z nami. Z racji tego, że cały czas karmię piersią postanowiłam go jak najczęściej do niej przystawiać, żeby uniknąć lekarza. Swoją drogą boję się lekarzy jak diabeł święconej wody. Na samą myśl robi mi się niedobrze. Faktycznie małemu zrobiło się dużo lepiej, ale przez cały dzień był noszony na rękach...Dzisiaj wciąż dochodzi do siebie, ale był na krótkim spacerze. Mam nadzieję, że i tym razem udało mi się wybronić przed lekarzem. Mój mały twardziel nie poddaje się chorobom :*
Takim oto sposobem nie miałam czasu ani chęci na ćwiczenia. Średnią wagę przykładałam też do jedzenia przez te dni. Odniechciało mi się wszystkiego...
Obym tylko umiała się powstrzymać przed zajadaniem stresu. Bo do tej pory zawsze jak miałam coś na głowie to kończyło się to olbrzymią porcją słodyczy...