Dzisiaj rano ważyłam 67 kg, a może nawet troszkę mniej, niezły wynik. Pasek zmienię w niedzielę, jeśli oczywiście będzie co zmieniać.Bez żadnego krętactwa, jak przytyję, to też napiszę szczerze. Znajdujesz to, czego szukasz...Bo my tak naprawdę same robimy tak, żeby być grube. Jemy nieregularnie, nie pijemy wody tylko kawę, jemy słodycze, nie chodzimy na spacery, nie uprawiamy sportu, jemy wieczorami, podjadamy, nie trzymamy się określonych pór posiłków, robimy długą przerwę w jedzeniu, najczęściej w pracy, a potem głodne objadamy się na całego świeżutkim, pysznym chlebkiem...To chyba na tyle. Robię tak by być gruba. Bo jak jestem gruba to jestem nieszczęśliwa i mam powód, żeby być ciągle niezadowolona, wszystkie ciuchy w sklepie leżą na mnie okropnie, więc narzekam,że w sklepach nic nie ma, nie idę na jogę, bo brzuch przeszkadza mi w wykonywaniu ćwiczeń i wstydzę się, że tak okropnie wyglądam w spodniach od dresu, nie dbam o siebie, bo taka gruba i tak będę zawsze wyglądała gorzej od moich szczupłych koleżanek itp. itd. Nie wiem dlaczego tak robię. Ale wiem, że można inaczej. Ale tym razem nie walczę o kilogramy, tak jak próbowałam wcześniej. To nie one są moim celem. Poddawałam się za każdym razem, ponieważ w pewnym momencie przestawałam chudnąć. Myślę, że teraz dam radę. Przecież nie chcę zbyt wiele.
Teraz mam nową strategię. Skupiam się na zmianie mojego stylu życia. Regularne posiłki, 4-5 dziennie, woda do picia, zawsze drugie śniadanie do pracy, jedzenie zdrowe i dużo warzyw. Na razie tyle, o aktywności fizycznej milczę, bo na razie odpuszczam, jestem chora i nie zmuszę się. Ale marzę już o wiosennym grabieniu trawnika.
Kupiłam sałatę i rukolę, będzie zdrowo. Dzieci zażyczyły sobie krupnik, będzie krupnik. Jest dwunasta, a ja jadłam tylko śniadanie. Błąd. Już idę do kuchni. Życzę zdrówka i wytrwałości w realizowaniu Waszych celów. Da się, na pewno się da.