Ostatnio dodane zdjęcia

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 17611
Komentarzy: 173
Założony: 9 listopada 2012
Ostatni wpis: 10 października 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
helena1970

kobieta, 54 lat, Kłobukowice

163 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 kwietnia 2013 , Komentarze (2)
Znowu jestem na prostej. Po świątecznych przygotowaniach i niestety małych odstępstwach od diety przytyłam kilogram. Na szczęście szybko wzięłam się w garść i w ciągu dwóch dni odzyskałam swoją wagę. Trochę mi szkoda... Źle się czułam z tym podjadaniem,ale nie mogę się oprzeć pokusie w towarzystwie. Przecież nikt mnie nie namawia do jedzenia. Ja czuję się wtedy usprawiedliwiona, nie wiem dlaczego. Potem cierpię. Dobrze, że mam to za sobą. 
Dni powszednie sprzyjają diecie, przynajmniej w moim przypadku. Wczoraj bolała mnie głowa, przypomniały mi się słowa dietetyczki,że objawy złego odżywiania" wychodzą po kilku dniach". Zgadzałoby się. Po takim czasie nie kojarzymy już naszego odżywiania z negatywnymi konsekwencjami. Ja obarczałam za moje bóle głowy pogodę i stres, teraz zaczynam troszkę inaczej na to patrzeć. Zaczynam traktować jedzenie jak pewnego rodzaju lekarstwo. Ciągle gotuję. Nasza dieta wymaga najlepszej jakości jedzenia, jak najmniej przetworzonego. Korzystam ze strony www.kwestiasmaku.pl , na pewno znacie. Wybieram potrawy, które możemy jeść i staram się, by były smaczne. Niestety desery są tam przepyszne. Zrobiłam sernik z brzoskwiniami, mazurki... Część rozdałam, część zamroziłam dla niezapowiedzianych gości. Ważne, że zniknęły z oczu. M. czuje się też bardzo dobrze na diecie. Podziwiam go, bo to łakomczuch i łasuch. Daje radę i wspólnie się motywujemy. tak jest o wiele lepiej. Nie mam ochoty na owoce ani soki. Chce mi się bardzo słodkiego, ale po kawałku sernika było mi niedobrze... Na wtorkowej jodze po świętach było nas mało i było ciężko...Ale na następny dzień czułam się jak
 nowonarodzona...:-)

27 marca 2013 , Komentarze (2)
Zaktualizowałam pasek, ważę 64 kg. Jest to najniższa waga jaką mi się udało osiągnąć na Vitalii. Co prawda ważyłam tyle tylko przez parę dni, a później było już tylko gorzej. Po Vitalii trochę odpuściłam, wróciłam do starych nawyków. Czułam się źle psychicznie i fizycznie ale usprawiedliwienie miałam, bo na początku tego luzu -nie tyłam. Widziałam tylko,że zmienia się sylwetka...Aż tu nagle 3 kg więcej. To było bezpośrednio przed wizytą u dietetyczki. To chyba efekt jo-jo? Co prawda nie przytyłam tyle, ile wcześniej schudłam więc i tak byłam do przodu....Potem dostałam jadłospis od pani zajmującej się zdrowym odżywianiem i w pierwszym tygodniu schudłam ok. 2,5 kg. Wczoraj byłam znowu na wizycie. Przez trzy tygodnie schudłam równo 4 kg. Trzymam się jadłospisu. tylko dwa razy zjadłam po kawałeczku serniczka. Pisałam o tym. Ale mi się za to oberwało! Po kolei: pani na wstępie zapytała o samopoczucie i bóle głowy. Całkiem zapomniałam,że podczas wywiadu mówiłam o moich migrenach. Przez 3 tygodnie diety nie bolała mnie głowa. Pani powiedziała,że waga to sprawa drugorzędna , najważniejsze jest zdrowie!?! No oczywiście zgadzam się z tym, ale poszłam do niej aby schudnąć a nie się leczyć. Wyszło inaczej. Leczę się jedzeniem. Według niej choroby są skutkiem naszego odżywiania i stresu, z którym nie możemy sobie poradzić...Gdy dumna z siebie powiedziałam o moich odstępstwach była oburzona, naprawdę. Ekonomia grzeczności nie działała. A przecież płacę za wizytę. Nie pogłaskała mnie wręcz przeciwnie. Uświadomiła mi, jak szkodliwe jest podjadanie, szkodzi mi mąka, mleko, fruktoza. Rozwiała moje wątpliwości- nie wolno niczego z puszki, nawet rybek, nie wolno mi serów pleśniowych, wszystko jak najmniej przetworzone i naturalne. Życie ułatwia mi jadłospis podany w gramach. Wydawało mi się to na początku udręką, ale w końcu wiem ile mogę zjeść. Już bardzo rzadko używam wagi.
Podaję przykładowy jadłospis na jeden dzień:
Śniadanie: kiełbasa 30g
jajecznica z pieczarkami i pomidorami 150g
masło extra 10 g
warzywa 100g
chleb żytni 20 g
woda 250 g
herbata 250 g
Drugie sniadanie: indyk, poledwica 50 g
ser gouda 30g
masło extra 10 g
warzywa 100 g
chleb żytni 20 g
woda 250 g
herbata bez cukru 250 g
Przekąska; kapuśniak z kapusty kiszonej 300 g
obiad: gulasz wieprzowy 100g
ziemniaki z tłuszczem 50 g
warzywa 250 g
woda 250g
kolacja; sałatka jarzynowa z majonezem 100g
masło 10 g
chleb żytni 20 g
woda, herbata po 250g
P.S. Dostałam pozwolenie na 2 kawy dziennie z ekspresu( ja mam zwykły przelewowy), ale koniecznie ze śmietanką 30%, bo musi mieć dużo tłuszczu!?

22 marca 2013 , Komentarze (4)
Prawie codziennie spotykam kogoś, kto zwraca uwagę, że inaczej wyglądam. A to,że schudłam, że zmieniłam fryzurę, że się w ogóle zmieniłam itp. itd. Komplementy. Na zdjęciach też wyglądam o wiele lepiej, nie jestem już gruba. Szczupła to może jeszcze nie, ale mam nadzieję...Waga na razie stanęła, ale spodnie w udach....luźne! Co za uczucie! Trzymam się jadłospisu: dzisiaj na obiad pomidorowa z makaronem  300 g, na drugie gulasz wołowy z papryką, cebulką, boczkiem z kaszą i warzywami. I tak codziennie więc nie czuję, że jestem na diecie. M. radzi abym jadła mniej ,niż w jadłospisie, ale ja nie chcę efektu jo-jo ,jak po Vitalii i nie chcę się potem objadać. Już to przerabiałam. No to sobie jem. Nie ćwiczę.
Ubrania stają się znów luźniejsze i z tego się naprawdę cieszę. To na razie tyle. Byle do wiosny! 

20 marca 2013 , Komentarze (1)
po wczorajszej jodze. Dawno tak się nie czułam po ćwiczeniach. Ale miałam długą przerwę więc się nie dziwię. Dieta we dwoje jest łatwiejsza do realizacji, motywujemy się nawzajem i trochę pilnujemy, M. robi teraz więcej zakupów, bo też czuje się odpowiedzialny. Ja troszkę zwolniłam w kuchni. Przede wszystkim zrobiłam porządek w lodówce. Po odważeniu poszczególnych porcji okazuje się,że pasztet domowy starcza na bardzo długo, ser też, tylko warzywa zjadamy w dużych ilościach. Wszystko starannie przechowuję i nic nie wyrzucam, więc już jest trochę oszczędniej. Obiad gotuję na dwa dni , mięso nawet na trzy, ale nie zawsze się to udaje, bo dzieci mają czasem ogromny apetyt, a czasem jedzą bardzo mało. Nigdy nie zmuszałam ich do jedzenia, jedzą ile chcą i są szczupluteńkie. Obecna dieta pasuje nam wszystkim i jest naprawdę zdrowa. Tak się przyzwyczaiłam do twarożku takiego z papierka,że nie mogę już jeść żadnych jogurtów, nawet nie próbuję, nie mam ochoty. Brakuje mi pieczywa, chyba ono mnie tak tuczyło. Owoce zastąpiliśmy całkowicie warzywami. Żadnych soków, jeśli już to świeżo wyciskane. Czuję się bardzo dobrze, w porównaniu z dietą z Vitalii, jestem spokojniejsza i nie myślę ciągle o jedzeniu. Dłużej za to przygotowuję posiłki. Na razie daję radę. Za tydzień spotkanie u dietetyczki.

19 marca 2013 , Skomentuj
Dzisiaj mija drugi tydzień nowej diety. Schudłam 2,5-3 kg/ w zależności jak i kiedy się ważę.
W końcu kupiłam wagę kuchenną i wiem,że kromeczka kromeczce nierówna. Tylko 20 g pieczywa żytniego na śniadanie, dla mnie to mało, ale gdy doważę jajko, 30 g szynki, 30 g goudy i 100 g warzyw posiłek wygląda imponująco. Najadam się spokojnie. Dieta niestety wymaga dość żmudnego gotowania, ale co tam dla mnie, gdy widać efekty! Unikam przetworzonej żywności, piekę mięso, gotuję zupy i ciągle zastanawiam się jakie warzywa dopasować do każdego posiłku. Na śniadanie 100 g warzyw, na drugie 100 g, na obiad 250 g i na kolację 100 g. Jest z tym ważeniem trochę kłopotu, ale już właściwie, wiem, co ile waży.  W ciągu ostatnich 2 tygodni tylko raz zjadłam kawałek ciasta i to świadomie! Oprócz tego wszystko zgodnie z jadłospisem od dietetyczki. Nie jem nic słodkiego i jakoś daję radę. 
Nie piję alkoholu, ale to akurat dla mnie nie problem. Nie ruszam się. dopiero dziś wybieram się na jogę po chorobach. Brakuje mi ruchu. Znów mamy zimę, pada, pada, pada....wieje. Muszę troszkę zwolnić, bo nie daję rady ze wszystkim. Jak schudnę do 60 kg, znowu będę mogła przyspieszyć. Na razie robię sobie wszystko pomalutku i staram się nie denerwować.

15 marca 2013 , Skomentuj
Już pisałam, że mam teraz mało czasu. A teraz uwaga: w tym tygodniu zjedliśmy 40 jajek- 4 osoby.Chyba nawet więcej. Już zamówiłam następne. Dzisiaj zrobiłam cały garnek kotlecików wołowo-wieprzowych ( zabroniona panierka), bo nie mam już siły stać przy kuchni. Muszę dokładniej posprzątać. Ponieważ ciągle brakuje mi wartościowych warzyw do posiłków, zrobiłam przegląd piwnicy u rodziców. Mają dużo ogórków kiszonych- takich z własnej ekologicznej uprawy ( też je robiłam), papryki oraz buraczków w słoikach. To znacznie lepsze od ogórków czy pomidorów, które można teraz kupić. PYCHA!!! I jakie SZYBKIE!!!Chętnie się ze mną podzielili, bo zaraz nowy sezon... No tak. M. schudł w tym tygodniu 3 kg. Przyznam się,że według mojej wagi- ja też! Rokowania są dobre, przed świętami mam wizytę u dietetyczki. Mam wiele pytań. Muszę je zapisywać, w przeciwnym razie wszystko pozapominam. Mówiła,że powie mi jak postępować podczas świąt. Moje ostatnie Swięta nie były udane pod tym względem. No to na razie chyba tyle. Napiszę jeszcze, że codziennie robię dość duże zakupy jedzeniowe i dość dużo mnie one kosztują...Pomalutku uczę się kupowania " pod tą nową dietę". Nie jestem głodna, nie mam ochoty na słodkie, prawie nie podjadam. Czasem się po prostu zapominam jak przygotowuję posiłek. Kroję paprykę i nagle...już jest w buzi. Zapominam o wodzie. Idę sobie nalać. M. ma dziś imprezę w pracy więc na pewno z alkoholu nie zrezygnuje. Zrobiłam mu sandacza (z oliwkami, kaparami i cytryną)-0 węglowodanów. Kotlety oczywiście na smalcu! Nie wierzę w to, co piszę, ale tak naprawdę teraz jem.

14 marca 2013 , Komentarze (1)
Tak naprawdę dopiero teraz. Wszystko ważę i widzę, co robiłam źle. Za dużo chleba i ziemniaków, za mało warzyw, mięsa i masła. Kromeczki naprawdę mogą bardzo różnić się wagą! Sprawdzam na opakowaniach ( jeśli są ) nie tylko ilość kcal, ale też ilość węglowodanów. To dla mnie nowość. Z tego powodu nie dodałam kukurydzy do dzisiejszej sałatki na obiad. Muszę zapytać o nią dietetyczkę. Drugie danie wygląda obficie, a i tak okazuje się, że mało mięsa i warzyw. Zmieniam proporcję. Myślę,że za kilka dni waga nie będzie mi już potrzebna. To zupełnie nowe doświadczenie dla mnie. Myślę teraz w gramach i węglowodanach. Nie zostaje mi dużo czasu na sprzątanie i inne obowiązki, ale na razie daję radę. Motywujemy się z M. Fajnie być razem na diecie.Ja go pilnuję ze słodyczami, on robi dodatkowe zakupy. W tym tygodniu jedliśmy za dużo, a i tak schudliśmy. Gotuję na dwa dni, inaczej nie dałabym rady. Nie kupujemy nic słodkiego, mało przetworzonych produktów, czytam etykiety. Tato upiekł pasztet, ja takich rzeczy nie robię, nie lubię, nie umiem i są dla mnie zbyt czasochłonne. Ale zjeść- jak najbardziej! Tato zrobił mi przy okazji kilka uwag na temat wychowywania dzieci. Jakoś przełknęłam. Nie chce mi się z nim kłócić, bo nic z tego nie wynika. Zobaczymy, co będzie dalej z tą dietą. Trzymam kciuki za wszystkich odchudzających się! I pozdrawiam!

13 marca 2013 , Komentarze (3)
kuchennej. Na zakupy pojechałam z M. Trochę pooglądaliśmy, kupiliśmy kilka potrzebnych rzeczy na wiosnę i zapomnieliśmy kupić wagę. Chyba na razie pożyczę od taty. On jest super kucharzem i ma wszystkie niezbędne akcesoria. Na pewno trochę pogada,że jak to ja nie mam takich potrzebnych rzeczy, ale w końcu z uśmiechem mi pożyczy. Lubi sobie tak czasem pogadać jak do małej córeczki i chyba dlatego ciągle się nią czuję. Moi rodzice traktują nas często jak małe dzieci, ale może tak ma być? Moje śniadanie to: jajko, 30 g kabanos, 10 g masła, 100 g warzyw, 20 g chlebka żytniego, herbata, Muszynianka. Drugie śniadanie: ser twarogowy 50 g, masło 10 g, warzywa 100 g, herbata, Muszynianka. Nie jestem głodna,ale zauważam,że mam chęć podjeść jakieś owoce, ale ponieważ nie mogę ich jeść, nie mam czego podjadać i tłumaczyć sobie,że przecież są zdrowe i mają mało kalorii. Jeszcze jedna uwaga do nowej diety: czuję się silna. To najlepsze określenie na moje samopoczucie. Na przykład po wczorajszych zakupach późnowieczornych- czułam się świetnie, a często po marketach i galeriach bolała mnie głowa i byłam bardzo zmęczona...Tak, czuję się silna.
I jeszcze jedno...zauważyłam na sobie kilka zaciekawionych spojrzeń męskich. To naprawdę miłe. Powiedziałam to M. Uśmiechnął się. 
Jeszcze jedno się zmieniło. Przed dietą moją uwagę przykuwały szczupłe osoby, zazdrościłam im, a teraz jest inaczej: zauważam wiele kobiet, które mają dużo tłuszczyku w różnych miejscach, wcześniej tego nie widzialam. Dziwi mnie to bardzo.

11 marca 2013 , Komentarze (1)
na właściwe tory. Nowa dieta wprawia mnie w osłupienie. Dużo gotujemy. Codziennie są dwa dania. To trochę mnie męczy, ale ma też swoje zalety. Właściwie nie podjadamy, bo jesteśmy naprawdę najedzeni. Piszę w liczbie mnogiej, bo cała rodzina korzysta z tej diety. Nie dało się inaczej. Dzieci bardzo lubią tradycyjne jedzonko, więc są zadowolone, nie zauważają zbytnich zmian. M. nie wychodzi z podziwu: no taki jadłospis mu odpowiada! Codziennie dwa dania, dużo, bardzo dużo warzyw, jajka...już pisałam. Mam kłopot z komponowaniem tych warzyw, już brakuje mi pomysłów i... warzyw. Najprostsze śniadanie: mieszanka warzyw podduszona na masełku ok.7 min do tego jajko i kromeczka żytniego chleba, herbata bez cukru, szklanka wody. Później drugie śniadanie - też syte np. kromeczka chleba, twaróg, kompozycja wielowarzywna, herbata. Zupa o 13. Drugie danie o 16. Do tego jeszcze kolacja. Nie jem nic słodkiego. Przemyciłam jedynie mleko do kawy. Dietetyczka powiedziała,że lepiej już taka prawdziwa śmietanka. Wszystko mam podane w gramach- muszę kupić wagę kuchenną- bez tego się nie obejdzie. Na razie radzę sobie inaczej, ale wiem,że nie jem dokładnie tyle, ile trzeba. Jutro jadę po wagę, bo choroby już przechodzą. Jedyny, ale dość duży problem to to,że ja nie lubię mięsa. Brzuszek spada, boczki też, wracam, do wagi osiągniętej na Vitalii bez wielkich wyrzeczeń i głodówek. Nie ćwiczę, nie chodzę na spacery z powodu choroby. Mam zamiar to nadrobić. Będę aktualizować wagę w każdy piątek / jak na Vitalii. Czuję,że chudnę. Znowu mam poczucie,że ładnieję...

9 marca 2013 , Skomentuj
Jeśli ktoś w domu choruje wszystko funkcjonuje inaczej, przynajmniej u mnie...
Nową dietę stosuję od środy. Uczucia po otrzymaniu jadłospisu- mieszane. Jest to dieta niskowęglowodanowa. Oczywiście zero cukru, ale też zero owoców i soków owocowych. Piję herbatę 3 razy dziennie i ok. 1,5 l wody. Dietetyczka zaleciła Muszyniankę, a ja ją bardzo lubię, więc nie ma problemu. Z ilością to nie daje rady, nie zawsze. Warzywa pod każdą postacią oprócz " pędzonych ogórków i pomidorów itp., twarogi, sery żółte, każde mięso i ryby oprócz kurczaka i także smażone, pieczone tylko na domowej słonince, jajko codziennie na różne sposoby, mleka- nic, płatków-nic, zabroniona panierka, mąka, sztuczne makarony bez jajek, a także przyprawy z glutaminianem i napoje mleczne, chlebek tylko żytni- bardzo lubię -3 kromki dziennie, masło tylko prawdziwe. Produkty dozwolone tylko w niewielkiej ilości- ziemniaki, kasze, ryż, sery, kiełki, dobre przyprawy, domowe lody i ciasta niskoweglowodanowe- ja ich nie mam w jadłospisie. Codziennie gotuję zupy- na mięsie z warzywami: krupnik z kaszy,ryżu, z kaszy jaglanej, pomidorowa, jarzynowa ze śmietaną...
Do tego drugie danie; najczęściej mięso z dużą ilością warzyw. 
Wg założeń tej diety najszybciej tuczy fruktoza( cukier z owoców) i wszystkie węglowodany oraz alkohol pod każdą postacią. Wszystko podane w gramach np.gulasz wołowy-100 g, ziemniaki 50 g, warzywa 250 g woda 250 g - to obiad. Niestety gotuję prawie cały czas, ale dla wszystkich! W ciągu 4 dni schudłam 1 kg. Niewiarygodne! Konieczna waga kuchenna!