Ostatnio dodane zdjęcia

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 17588
Komentarzy: 173
Założony: 9 listopada 2012
Ostatni wpis: 10 października 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
helena1970

kobieta, 54 lat, Kłobukowice

163 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 marca 2013 , Komentarze (1)
Od samego rana przecudne wiosenne słońce, mały mrozik, śpiew ptaków...
Ale po weekendzie znów jestem cięższa, były urodziny taty. Co za zwyczaje,żeby się tak objadać? Lubię te nasze rodzinne obiady, ale niestety zapominam wtedy o diecie. Co prawda nie tyję, ale czuję już,że wymiary się zmieniają, brzuszek większy, spodnie robią się obcisłe. NIE!!!Czuję się z tym gorzej. A tu wiosna nadchodzi. Odpuściłam sobie i dałam sobie rozgrzeszenie, ale już wiem,że to nie najlepsza droga.Jutro decydująca wizyta u dietetyczki i nie odpuszczam już, bo to może się źle skończyć. Nadrabiam zaległości: rachunki,trochę biurowej pracy,  sprzątanie i chyba w końcu pójdę do ogródka- po zimie nie wygląda najlepiej ( kto ma psa ten wie o co mi chodzi!) Lubię prace na dworze. Został jeszcze obiad: dzisiaj zupka warzywna. W środę zaczynam nowy rozdział...

1 marca 2013 , Komentarze (4)
W tym tygodniu dałam sobie trochę luzu. Jem właściwie wszystko, gdy jestem głodna. Robię normalne obiady dla rodziny i sama też je zajadam. Z nowości to smażę na smalcu takim domowym ( rada dietetyczki) i kotleciki są pycha! Dziwne? Nie powtórzę wam dlaczego, ale wytłumaczenie było bardzo racjonalne i sensowne... Wczoraj rodzinka zażyczyła sobie makaron z koktajlem truskawkowym na kolację ( też jadłam). Postanowiłam troszkę odpuścić, bo czułam się ostatnio bardzo źle, dwa dni miałam straszne bóle głowy, do tego ogólne rozbicie... było bardzo ciężko...Nawyki jednak zostały: dużo piję, nie jem słodyczy, żadnych nasion, serków z plastiku...Kontroluję wagę i... nie tyję! To już coś. I nie odczuwam głodu. Nie skupiam się na diecie i ten luz mi odpowiada. Nadal chcę schudnąć i czekam na wtorek, na mój jadłospis, wtedy mam zamiar znów zabrać się poważnie za dietę. 
Wczoraj byłam u mojej nowej fryzjerki, znów mnie zaskoczyła, jak ja ją lubię! Nie pyta się, co mam zamiar zrobić z włosami, tylko zabiera się za cięcie, na początku nie wygląda się zbyt rewelacyjnie, bo tnie jakoś włosy od spodu, strasznie krótko, prawie przy skórze, ale potem efekt jest niesamowity, jakaś nowa ja! To nie wszystko, nakłada mi jakiś amerykański podkład i już czuję się jak gwiazda. Jak tu nie lubić takiej fryzjerki? Wychodzę zadowolona. 
I jeszcze co do mleka, to dietetyczka ogólnie odradza takie ze sklepu - ale ja bardzo lubię, więc myślę,że będę miała w jadłospisie. Podobno druga wizyta jest najważniejsza- więc czekam niecierpliwie...

27 lutego 2013 , Komentarze (5)
Znów mam jakiś cel. W przyszły wtorek dostanę od dietetyczki jadłospisy. Wrażenia z wizyty- mieszane. Dostałam ogromną pochwałę za mój sposób odżywiania. Pani dietetyk powiedziała,że spotyka taką osobę raz na miesiąc w swojej pracy. To zasługa Vitalii. Była zaskoczona: 5 posiłków, dużo wody, urozmaicona dieta, bardzo mało cukru,a nawet porcja ruchu w tygodniu....Skąd nadwaga? Brak spadków? Kiwać głową zaczęła, gdy dokładnie podawałam mój dzienny jadłospis. Powiedziała,że schudnę ale, od razu wykreśliła słonecznik, orzechy, nasiona, które dodawałam do płatków owsianych, które uwielbiam ( a byłam z tego taka dumna). Powiedziała, że to bomby kaloryczne! Serki z plastikowych kubeczków- zakazane! No i z mlekiem zaskoczenie, jeśli pić to tylko to tłuste 3,2 %. Na inne szkoda pieniędzy! Masło tylko prawdziwe!Pytała, co lubię, co chciałabym jeść. Była zdziwiona i pozytywnie zaskoczona,że gotuję prawdziwe( na wołowince, a nie na kostce rosołowej) zupy i do tego drugie dania.Nie palę, nie piję, wszystkie badania w normie, nie boli kręgosłup, tylko psychicznie czuję się jakoś nie do końca dobrze. Szczegóły za tydzień, gdy dostanę jadłospis...Znów czuję się lepiej, choć jest duża niepewność, chciałabym dostać już ten jadłospis i wypróbować go...Co do ćwiczeń fizycznych - to oczywiście ruch wskazany, ale z umiarem, jak we wszystkim obowiązuje zasada złotego środka. Joga- tak, ale od niej się nie chudnie ( ale motywuje do schudnięcia), raczej ćwiczenia bardziej dynamiczne, ale bez przesady, bo wtedy rośnie tkanka mięśniowa itd., itp....( pani lat ok. 50-bardzo szczupła).

25 lutego 2013 , Komentarze (3)
Wolę tak to nazywać. Czuję się fatalnie. Nie mam na nic ochoty, nic mi się nie chce, ciągle jestem zmęczona... A jeszcze tak niedawno byłam tak optymistycznie nastawiona do życia, chciałam zmian, byłam na diecie, z chęcią gotowałam i robiłam zakupy. A teraz jakaś masakra. Zaglądam do moich znajomych- u Was też chyba nie najlepiej. Nie pociesza mnie to- wiem,że każdy miewa kłopoty i większe, czy mniejsze problemy. Jak sobie z tym wszystkim poradzić. Dodatkowo przygnębia mnie fakt,że było już tak dobrze...Boję się,że to jakiś stan depresyjny, ale wolę nazwać to przesileniem, bo wtedy jest większa nadzieja na poprawę.
Koniec ferii, jestem sama ze sobą. Biorę się za siebie. Załatwiłam rano kilka spraw: laboratorium, zakupy, nowe spodnie do skrócenia i...najważniejsze: umówiłam się do dietetyczki. Spróbuję jeszcze raz wziąć się za siebie,tym razem z fachową pomocą. Wiele sobie obiecuję po tej wizycie, idę jutro. Dam znać , jeśli dowiem się czegoś nowego. To chyba jakieś światełko w mroku, poleciła mi ją znajoma, która wygląda bardzo, bardzo fajnie po zrzuceniu zbędnych kilogramów. Będę miała porównanie z Vitalią i mam nadzieję,że nie będą to pieniądze wyrzucone w błoto...Pozdrawiam, troszkę mi lepiej.

22 lutego 2013 , Komentarze (2)
Przyjechała koleżanka z ciastem. Było pyszne. Tak, zjadłam kilka kawałków, choć obiecałam sobie trzymać dietę. Wieczorem wypiłam szklanę soku i zrobiło mi się niedobrze. Kara za grzechy, czy po prostu mój organizm już tak nie chce? Wracam do diety, 5 posiłków, wody itd. Niby się pilnuję, ale to nie to ...bo trochę odpuszczam, a to nie ma sensu, bo oszukuję samą siebie. Koniec z tym. Znów początek. Muszę zgubić 5 kg. Wiem,że się da. Tylko ten stres. Chyba to mój największy problem. Odkładam wszystko na potem. Na przykład teraz mam bardzo ważną sprawę do załatwienia i nie zabieram się za nią tylko piszę w pamiętniku. Czy to normalne? Mam jeszcze trochę czasu, ale za chwilę będzie za późno i będę się bardzo denerwować. Nie lubię robić czegoś pod presją czasu, ale sama do tego doprowadzam. Co to za mechanizmy mną rządzą?Czas na "nowy początek"....

21 lutego 2013 , Komentarze (1)
Nie bardzo chce mi się pisać. Właściwie wszystko po staremu. Trochę wypadłam z rytmu, ale dalej mam zamiar trzymać dietę i osiągnąć 60 kg. Muszę sobie wszystko od nowa poukładać.

8 lutego 2013 , Komentarze (3)
Na pasku mam 64 kg, ale to nieprawda. Wskazówka stoi w miejscu, to znaczy, że po ostatnich imprezach, odstępstwach i leniuchowaniu wróciłam do normy. Jest naprawdę 65, no może troszkę mniej.  W tym tygodniu nic nie ćwiczyłam, źle się czułam i nie mogłam się zmusić. Właściwie cieszę się z tej wagi. Dzisiaj dokładnie się zmierzyłam i byłam bardzo zaskoczona, bo okazało się,że najwięcej spadków mam w biodrach, udach i łydkach. To naprawdę działa! Wcześniej najbardziej chudłam w ramionach, talii i brzuchu. Czyli jest proporcjonalnie. Świetnie!
Skłamałam, bo chciałam zobaczyć co mi napiszą na Vitalii, jaka będzie dieta, ćwiczenia i dalszy plan mojego odchudzania. Chyba nie przedłużę abonamentu, choć kuszą zniżki. Jak więc zgubię te 5 kg nadwyżki? Mam mały plan, ale o tym jeszcze nie dzisiaj. 
Zabieram się za pakowanie, nie lubię tego. Od niedzieli szalejemy na nartach.

7 lutego 2013 , Komentarze (1)
Wczoraj było prawie idealnie, niestety nie ćwiczyłam i na kolację zjadłam dwie, zamiast jednej kromki ciemnego pieczywa. Ale zaszalałam! Niby nic, ale jak tu marzyć o spadku wagi, gdy limit kalorii przekroczony? I nic nie zrobiłam, by je spalić. No to co w końcu, chcę schudnąć, czy nie? Chcę, ale po uzyskaniu jako takiej sylwetki, spoczęłam na laurach. Tak nie schudnę, mogę jedynie utrzymać aktualną wagę. Muszę znów szukać motywacji. Nagrody nie działają za bardzo na mnie, chyba że będzie to coś naprawdę, naprawdę szczególnego. Muszę się dobrze zastanowić.
Boję się tego wyjazdu w góry, zawsze mam problem w towarzystwie z dietą. Wiem,że nie tylko ja, bo uważnie czytam wpisy. Niby wiem jak sobie radzić, a potem w końcu odpuszczam. Przecież nie mogę zamknąć się w czterech ścianach, żeby schudnąć. Trzeba normalnie żyć. Wiem tylko, że czuję się dużo lepiej i nie chcę wracać do poprzednich przyzwyczajeń. Czeka mnie nie lada wyzwanie, będę pisać codziennie, bo to pomoże mi trzymać się zasad. Będę pod kontrolą mojego pamiętnika. 
Podobno dziś na południu obfite opady śniegu- cieszę się ogromnie!

6 lutego 2013 , Komentarze (1)
i zdobywaj szczyty. Jadłospis jest rzeczywiście bardzo restrykcyjny- 1200 kcal. To naprawdę niezbyt dużo jedzonka. Po 3 miesiącach diety daję radę, ale tak sobie myślę, że gdybym tak miała jeść od początku, chyba bym odpuściła. Teraz jestem już weteranką odchudzania i przychodzi mi to łatwiej. Sięgaj po więcej... Tak, nie odpuszczam i mam jasny cel. Mój sukces? Dobre samopoczucie i odzyskanie wiary,że wiele zależy ode mnie, że mogę zdobywać szczyty i sięgać po więcej,że mi się to należy, że chcę, to mogę... I to wszystko dzięki tej walce, którą podjęłam sama ze sobą. Mieć przeciwnika we własnej osobie, walczyć z własnymi słabościami, z częstym " nie chce mi się" i "po co?",o ile łatwiej jest doradzać komuś innemu, być niezaangażowanym...
W tym czasie znalazłam super fryzjerkę. To bardzo poprawia humor i ułatwia życie. Dobrze obcięte włosy po myciu ( prawie) same się układają i modna fryzurka odmładza. Co miesiąc chodzę do fryzjera- kiedyś- bo musiałam, teraz- bo chcę!
Tak to sobie słodzę i dobrze mi z tym. Szkoda,że te kilogramy takie ciężkie do zrzucenia.
Mam już nowy plan, choć Vitalia mnie ciągle kusi.


5 lutego 2013 , Komentarze (3)
Strona okazała się niedostępna, ale wpis był...o tym,że lepiej mi na diecie i już nie odpuszczę.
Poszukam tylko innej drogi. Cel zostaje ten sam: 60 kg. Termin trochę się oddalił. Zostało jeszcze 5 kg, ale wiedzę mam...I już wiem z pewnością, że mogę ten cel osiągnąć. 
Za tydzień ferie i nowe wyzwania. Jedziemy na narty, ruchu będę miała bardzo dużo, ale co z dietą? Towarzystwo będzie bardzo mile, to też mały problem...Pożyjemy-zobaczymy.