Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2741
Komentarzy: 34
Założony: 25 listopada 2012
Ostatni wpis: 7 września 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
miriam85

kobieta, 39 lat, Opole

168 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: 60 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 lutego 2014 , Skomentuj

Witajcie:)

Dziś już równy tydzień trzymam dietę:) Pogodziłam się z surowymi warzywami, ale spożywam je w formie zmiksowanej papki z blendera, bo inaczej mi nie wchodzą:)
Właśnie zważyłam się na profesjonalnej wadze i wyszło, że ważę 66,7 kg... Trochę się załamałam, ponieważ teoretycznie nic nie spadło, ale z drugiej strony była godzina 17.30, a już trochę dziś zjadłam...no i mierzyłam się w butach i w ubraniu, ponieważ było to w aptece:)
Nie jem słodyczy, ale nie mogę sobie darować szklanki pepsi dziennie.
W niedzielę robię sobie w nagrodę dzień wolny od diety:)

8 września 2013 , Skomentuj

Jestem zła na siebie. Dokladniej jestem wściekła na moją słabą wolę. Muszę schudnąć, a przede wszystkim muszę zacząć jeść jak człowiek, bo inaczej będzie ze mną krucho:((( Zaniedbałam się już zupełnie... Nie pamiętam kiedy ostatnio piłam wodę w czystej postaci, jedyne płyny jakie przyjmuję to coca cola, pepsi, dan mleko i kawa inka... Jadam glównie bułki maślane, orzechy w chipsie, chipsy i ogólnie same ciężkie potrawy... jedynymi warzywami w moim jadłospisie są ziemniaki, a owoców nie jadam w ogóle od jakiegoś czasu... Jest po prostu tragedia... Swoją drogą uważam, że muszę  mieć pomimo wszystko dość dobrą przemianę materii, ponieważ pomimo tego, że żrę TAK DOKŁADNIE żrę jak świnia nie jestem gruba... ostatnio nawet trochę schudłam, ponieważ pracowałam w miejscu, gdzie przez osiem godzin, nawet na przerwę nie wyszłam, ani nawet nie usiadłam (pieprzeni prywaciarze)... Obecnie też pracuję dość dużo fizycznie, ale już w ludzkich warunkach. Z drugiej strony szczupła też nie jestem, ponieważ choć większość mojego ciała wygląda szczupło, mam brzuch jak kobieta w 6 miesiącu ciąży i wcale nie przesadzam tak opisując siebie.. jestem obiektywna. Muszę zmienić sposób żywienia również ze względów zdrowotnych... od dłuższego czasu bardzo często miewam zatwardzenia. Bywa, że nie wypróżniam się nawet kilka dni, a przed wczoraj normalnie się przeraziłam, gdy podczas posiedzenia popłynęła krew w raz z kałem... Najwidoczniej coś mi się tam obtarło, lub nawet pękło... Dziś z rana również oddałam kał, ale już bez krwi, więc nie sądzę, aby była to jakaś choroba... raczej brak wody w organizmie i kał tak zwarty, że bez rozerwania nie mógł wyjść... Miałam podobną sytuację kilka lat temu... chyba nawet wtedy było gorzej, bo treści kałowej było znacznie więcej i robiąc kupę niemal rodziłam na kiblu... Nie chciałabym się z tego zwierzać nikomu twarzą w twarz, więc piszę to tutaj... Właśnie te zatwardzenia i ostatni incydent przeważyły w podjęciu decyzji o zmianie sposobu odżywiania... Nie wiem jeszcze jak tego dokonam, bo na samą myśl o tym, że mam jeść dużo warzyw w ogóle odechciewa mi się jeść ( jakaś taka antywarzywna się zrobiłam) Nie wiem jak wytrzymam bez słodyczy i bez pepsi od której chyba jestem uzależniona... Jutro zacznę nowy sposób odżywiania, ale nie potrafię uwierzyć w to, że długo pociągnę na tym nowym sposobie, bo za każdym razem sobie obiecuję, że coś zmienię, a po jakimś czasie wracam do starych nawyków, a najgorsze jest to, że po każdym takim powrocie mój sposób odżywiania jest coraz bardziej destrukcyjny dla mojego organizmu... jedno jest pewne... Jeśli kiedykolwiek będę miała dziecko, nie będę mu kupowała słodyczy. Wydaje mi się, że właśnie od tego wszystko się zaczyna... Jako dzieci nie wiemy przecież jak pyszna jest czekolada i dopiero dorośli ją nam podają, a potem kupują nam słodycze, bo chcą nam sprawić przyjemność, potem już sami się domagamy tych wszystkich słodkości, poznajemy chipsy i inne słone przekąski, a w nagrodę rodzice zabierają nas do mc donald's a ... Po prostu myślę, że wszystkie niezdrowe przekąski kojarzą nam się z miłymi chwilami, z nagrodą... Myślę, że dlatego tak trudno nam od tego odstąpić....

12 kwietnia 2013 , Komentarze (2)

Ostatnio w ogóle nie dbałam o wagę. Straciłam pracę i od polowy marca siedzę głównie w domu i moja waga waha się między 66, a 67 kg:(

Jestem załamana:(... Czuję się jak wieloryb:((

Postanowiłam od dziś wziąć się za siebie... Postaram się więcej ruszać i unikać jedzenia na umór...

We wtorek dowiem się, czy mogę biegać. Miesiąc temu wykryto u mnie wrodzoną wadę serca. Mam ubytek między przedsionkowy typu drugiego. Niby jest to delikatna wada i można z nią żyć normalnie, ale nie mam pojęcia, czy z tą wadą mogę biegać... Jeśli okaże się, że mogę, wezmę się za siebie:)

To już kolejne moje podejście i tym razem musi mi się udać... Chcę do wakacji zrzucić choćby 5 kg.... Muszę się pilnować... Największym problemem u mnie jest to, że tak naprawdę niewiele warzyw lubię.  Lubię pomidory i szpinak... lubię kalafior i brokuły, ale jadam je zazwyczaj z zasmażką z bułki tartej, więc mało dietetycznie... Marchewkę zjem, ale z przymusu. Co do owoców, to lubię wiekszość, ale co z tego, skoro prawidłowo powinno się jeść tylko dwie porcje dziennie. Postanowiłam ćwiczyć wieczorami. Z początku chciałam ćwiczyć cellanectis, ale czuję się na razie na to za ciężka. Postanowiłam ćwiczyć sobie tak po prostu, wykorzystując niektóre ćwiczenia z cellanectisu:)

Niezbędne jest u mnie zamiana jasnego pieczywa na ciemne, unikanie słodyczy i niezdrowych tłuszczów. Nie wiem, czy uda mi sie tak ze wszystkiego na raz zrezygnować...

ps... czasem biegam w miejscu w domu... czy jeśli mogę biegać w domu, czy mogę też na powietrzu? Może to dziwne pytanie, ale zauwazyłam, że w domu mogę w miejscu biegac nawet 15 minut, a jak biegam pod rząd kilka dni, to i nawet pół godziny i sie nie meczę, a na powietrzu przebiegnę maleńki dystans i zaraz serce mi bije jak szalone i mam zadyszkę. rezygnuję wtedy, bo boję się o serce, ale przecież to nie może chodzić o samo bieganie, bo w miejscu mogę biegać dużo dłużej.... Co o tym myslicie?

26 grudnia 2012 , Skomentuj

Trochę nie pisałam... Postanowiłam rozpocząć zdrowe odżywianie w następnym roku. Dokładnie od dnia 02.01.2013r zacznę się prawidłowo odżywiać. Pomimo tego, że jadłam co i ile chciałam, udało mi się schudnąć... Wpisałam, że ważę 63,7kg, ale w rzeczywistości jest trochę mniej, ponieważ pierwszy pomiar (65kg) robiłam bez ubrania, a dziś ważyłam się około 15.00 i to w ubraniu...:) Na razie nie przejmuję się tym tak bardzo, ale fajnie, że w nowym roku będzie do zrzucenia tylko 8, a nie 10 kilogramów:)

30 listopada 2012 , Skomentuj

Szkoda, że dopiero o tej godzinie...:(
W sumie zanim zaczęłam się lepiej odżywiać potrafiłam o tej godzinie wsunąć jeszcze coś słodkiego... Mały minus na dziś dla mnie, ale zrobiłam błąd w tym, że ostatnim posiłkiem był dla mnie obiad o 16.00 a potem około 17.00 kawałek ogórka, więc jakby nie było sześć godzin bez jedzenia:(...

Postanowienia na jutro :

CHOĆBY SIĘ PALIŁO I WALIŁO ZERO SŁODYCZY!!!!!!!!!!

Jak już pisałam idziemy na imieniny do taty, więc będzie trudno, bo będzie ciasto i inne słodkości, ale nie mogę odpuścić...Do świąt niedaleko, więc sobie odbiję... Do wigilii pozostały 24 dni...Tyle muszę wytrzymać bez słodyczy...Potem będzie łatwiej, bo pozwolę sobie pofolgować w Sylwestra... Zastanawiam się, czy w następnym roku zrobić sobie niedziele ze słodyczami, czy może jeść je tylko przy większych okazjach... Zobaczę... Choć teraz wydaje mi się to niemożliwe, być może w święta w ogóle nie będę miała ochoty na słodycze? Może uda mi się o tego czasu wyrobić nawyk sięgania po warzywo, lub owoc, w momencie, gdy mam ochotę coś przegryźć?


30 listopada 2012 , Skomentuj

Wczoraj nie pisałam, za to dziś napiszę podwójnie:) Wczoraj zjadłam : bułkę z pastą rybną, jogurt naturalny ogórek marchew... Potem byłam cholernie głodna, więc po powrocie do domu zjadłam pół torebki ryżu z pieczonym udem z kurczaka (bez skórki i bez podudzia) i do tego buraczki wiórki... Dziś byłam już mądrzejsza... Miałam w końcu zmienić sposób żywienia, a nie doprowadzać się do stanu, gdy na nic nie mam siły i chodzę wnerwiona, więc dziś zjadłam... bułkę z margaryną i do tego 55g opakowanie paluszków mięsnych (drobiow0 wieprzowych z biedronki) jogurt naturalny ogórek banan taki sam obiad jak wczoraj, ale tym razem o 16.00 :)... za chwilę może zjem kawałek ryby w occie, ale nie jestem pewna, czy chcę:) Piję więcej wody (bo prócz jogurtu naturalnego tylko to piję) do wody mineralnej dodaję też cytrynę... jutro pewnie dietę szlag trafi, bo idziemy z Moim Misiem na imieniny do taty:), ale od niedzieli znów dietka :) Nie wiem, czy pisałam, że nawet ochota na słodycze mi odeszła...Pewnie to chwilowe, bo Uwielbiam czekoladę, ale dobre i to, że choć na chwilę obecną nie mam ochoty na słodkie...:) Może uda mi się nie zjeść nic słodkiego do świąt...:) Pepsi też mi się nie śni po nocach, więc nie jest źle:) Trzymam kciuki za siebie i za Was:)

28 listopada 2012 , Komentarze (3)

Dziś zjadłam : serek wiejski z pomidorem (trochę za dużo pieprzu dowaliłam, więc na ostro:)) bułkę pełnoziarnistą z masłem dwie mandarynki banana na małym talerzyku potrawkę z mięsem i ryżem i buraczki (wiórki) Dziś to wszystko, bo Moje Kochanie mecz chce oglądać na kompie:)

27 listopada 2012 , Komentarze (3)

Schudłam pół kilograma... Możliwe, że więcej, bo ważyłam się dopiero wieczorem...

Dziś zjadłam :

jogurt pitny jogobella 330ml

mandarynkę

cztery kromki ciemnego chleba z serkiem kanapkowym

dwie dość duże marchewki

jabłko

skrzydełko z kurczaka z rosołu, marchew z rosołu i troszkę (ok 2 łyżki) makaronu...

Nie wiem, czy to dużo, czy mało, ale dzięki marchewce jakoś wyrobiłam, bo pokroiłam ją w plastry i przegryzałam w sumie prawie przez cały dzień.
Jak na razie, nie czuję się dobrze. Jestem senna, tak mnie jakoś dziwnie głowa pobolewa... To pewnie dlatego, że nie jem już tych niezdrowych rzeczy, a do wartościowego jedzenia organizm nie przywykł.
Ogólnie w tej chwili dałabym się ogolić na zero, aby bez obaw, że wrócę do starych nawyków zjeść coś słodkiego...:(
NIE MOGĘ, BO WIEM, ŻE JAK TERAZ ODPUSZCZĘ, TO BĘDZIE PO WSZYSTKIM !!!!!
ps.. co do wczorajszej pepsi...Wypiłam 1/3 puszki i odpuściłam...

DZIŚ BEZ WPADEK:))...ALE CZUJĘ SIĘ KIEPSKO:(

26 listopada 2012 , Skomentuj

Pisałam dośc dużo, ale się nie zapisało, więc opiszę to, co chciałam napisać w wielkim skrócie...
dziś zjadłam :
jogurt pitny jogobella 310g
dwie mandarynki
potrawkę z ryżem, mięsem, pieczarkami, kiszonym ogórkiem i fasolką żółtą (nie wiem ile, bo zapomniałam zważyć)
serek wiejski i kromkę chleba ciemnego
pepsi
woda

Niestety popełniłam grzech w postaci serka, kromki chcleba i pepsi o późnej porze... w sumie pepsi jeszcze nie wypiłam, ale zaraz to zrobię, bo czuję się nieprzytomna, a pepsi mnie trochę ożywi...

Byłam na spacerku z Córką Chrzestną i grałyśmy w "ap apu" (piłkę), wiec trochę ruchu było...

gdy wrócilam z pracy głowa mi pękała... To dlatego, że mało jadłam...Zazwyczaj jadłam duzo więcej i to same niezdrowe produkty, więc ta dzisiejsza pepsi nie zaszkodzi, przy takiej dawce witamin:)

W sumie nie wiem, czy w ogóle ja wypije całą...
Nie chce robić nic bardzo na siłę, bo wiem, że wtedy pęknę i zdrowe żywienie pójdzie w zapomnienie...
Obok leży otwarta paczka chipsów (mojego Miśka) i trochę mnie ciągnęło, aby zjeść choć kilka, ale serek wiejski i kromka chleba załatwiły sprawę... Na słodycze miałam ochotę w ciągu dnia, ale się opanowałam...Ahhh...i znów, tak jak w tamtym wpisie, który mi zniknął, zapomniałam dodać, że zjadłam dwa żółtka z jajek na twardo, bo gotowałam małej, a Niunia nie lubi żółtek.... Stanęło na tym, że ja zjadłam żółtka, a mała  podzióbała trochę białka i się jeść odechciało:)... Ps...Przed chwilą kroiłam w plastry marchewki na jutro do pracy i zjadłam dwa plasterki...:)
Do jutra:)

26 listopada 2012 , Komentarze (4)

Jutro będę u mamy i się zważę... Ja sobie wagi nie będę kupowała, bo bym z niej dzień w dzień korzystała, a to by mnie demotywowało... Raz na jakiś czas, gdy będę u mamy stanę na wagę i tyle:)