Milczę, nie udzielam się tu aż tak często jak jak kiedyś.
Ale czytam Was, czasem komentuję, gdy mam coś dopowiedzenia.
I walczę o siebie.
W 3 tygodniu sierpnia jadę z rodzinką nad morze i walczę o to by ani syn ani narzeczony nie musieli się mnie wstydzić, gdy się rozbiorę.
Walczę o to by znów pojawiać się na zdjęciach, bym mogła na siebie patrzeć. Idzie mi powoli.
Powoli, ale do przodu.
W sukienkę mieszczę się bez zasysania klatki piersiowej czy brzucha, ale wciąż nie czuję się w niej swobodnie.
kiedy będzie leżeć jak druga skóra to moja misja się zakończy.
Centymetry powoli gubię a na wagę wchodzę sporadycznie.
Nadal nie cieszy mnie to co na niej widzę, ale zdaję sobie sprawę, że tą wagę mogą utrzymywać rozwinięte mięśnie a nie utrzymujący się tłuszcz.
Za kilka dni wrzucę podsumowanie po miesięcznym zmaganiu z programami Ewki.
Może nawet foty.
chociaż na ostatnich nie wiele było widać zmian takich jak na centymetrze i samopoczuciu. grunt to się nie poddawać.
idę na kolanach, ale się nie poddaję.