Pamiętnik odchudzania użytkownika:
irena.53

kobieta, 71 lat,

165 cm, 82.80 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

26 lutego 2013 , Komentarze (5)

Witajcie, zasiadłam jeszcze na chwilę, bo lubię tu zaglądać. Wszystko idzie myślę ,że w miarę dobrze, tylko dzisiaj nie chodziłam na kijki, bo ten sobotni spacer, i wczorajsze pójście do przychodni, a to bardzo daleko, tak,że tam i z powrotem to było dobre 8, do 9 kilometrów, to te dwa wyjścia troche mnie wyczerpały, że wczoraj z tej przychodni to już ledwo szłam, całą taka zgarbaciała. No i dzisiaj szłyśmy z córką do syna, to garbata, tak mi dało po kręgosłupie, choć całe życie byłam taki piechur, taka wyporna i lubiłam chodzić, duzo chodzić. Tak, tak, nie mówcie mi, tak - wiek robi swoje... Tyle tylko że robiłam w domu brzuszki, ale myslę,że już jutro wrócę do ćwiczeń i gdzieś pójdę, nie będę mówić,że na pewno, ale już mi tego brakuje. Ponadto, wszystko dobrze,waga trochę spadła, ale paska jeszcze nie zmieniam, bo niech tam spadnie trochę więcej,żeby to jakoś wyglądało. Muszę powiedzieć,że niektóre dziewczyny to strasznie dużo ćwiczą, bardzo pięknie. Dzisiaj mojego syna dziewczyna zabrałą się za leczenie moich dłoni, w takim specjalnym wosku, bo mam bardzo sucha skórę. Trzeba to powtórzć kilka razy - będę miała ładne dłonie, cieszę się. A ogólnie idzie dobrze, korektę książki robię, posuwa się to do przodu, tak,że realizuję te swoje sprawy. Do tej diety przzyzwyczajam sie coraz bardzziej, tak,że robi się nawykiem jedzenie, małych ilości, i unikanie słodyczy, można coraz bardziej na to patrzeć i nie rusza. A dziewczyna mojego syna postawiła ogromną misę ciasteczek, to im tylko powiedziałam,że jest tam około 4-5 tysięcu kalori i wyliczyłam ile jakie ciasteczka mają, a mają po 80- lub mniej, lub więcej, a maślane 110. Oj znajduje sie tam pustych kalorii. ! Oj! To pozdrawiam Was, do usłyszenia,  pa  

22 lutego 2013 , Komentarze (7)

No i tak, co u mnie ? ... Ano to najpierw przedwczoraj to byłam wstrząsnięta i zmieszana, kiedy rano przyszłam z pracy i patrzę a tu 0, 900 gram więcej niż poprzedniego dnia. A i wiedziałam dlaczego, a otóż dlatego,że w pracy wypiłam dwie duże szklanki wody, 0,800 ml ta woda całkiem się zatrzymała, bo nic nie sikałam, to wiem dlatego,że choruję na nadciśnienie to z tą wodą tak czasem jest, a jeszcze jak używam zbyt dużo soli. A sól wiadomo wiąże wodę w organiźmie. To byłam zbulwersowana, - co jest, nigdy nie schudnę czy co?... Na szczęscie na drugi dzień, na wadze było 98, 900, tak jak mniej więcej powinno być. Tylko,że nie za dużo od 5-go kiedy to się ważyłam w tym Bootsie, w tym sklepie aptece, bo ubyło mi tylko przez 17 dni 2 kilogramy. A od wczoraj pewnie te dziesięć deko przybyło, bo zjadłam na wieczór cztery ciasteczka i położyłam się wybitnie szybko, gdyż byłam taka zmęczona i zmulona, bo dzieci przyszły na pierogi, które syn zamówił po tym przyjeździe z Łotwy, to zrobiłam a oni częstowali winem które zrobił ten jej ojciec , to musiałam spróbować choć nie lubię pić. To chociaż musiałam zobaczyć, jakie to wino, robione po azerbejdźańsku,- mocne. To poszłam spać i te słodkie ciasteczka odłożyły się zamiast mniej to jeszcze i te 0, 100 gram uciekło. No i tak... Ale nie przejmuję się, mam już spokój. Mówiłam,że w moim wieku to już tylko spokój... (Przepraszam, za powtórzenia, powtórzyłam zbyt wiele razy ,,to,,). Dzisiaj u nas bez słońca, kot na daszku przyczaił się na ptaszka, przylgnął, zupełnie na płasko,że niby go nie ma. A ptaszek, potańcował, potańcował, przesuwając się po linii brzegowej daszku i widząc nie chyba w tym momencie nie ma sensu przefruwać po jakiekolkwiek okruszyny, odfrunął. - Wstałam dzisiaj wcześnie,bo dzisiejszy dzień to off, czyli wolne od pracy, to będę miała więcej czasu na wszystko, zaraz wybieram się na chodzenie z kijkami ,no i tak optymistycznie nastawiona będąc planuję sobie swoje ćwiczenia. I do dzieła. To tymczasem, pa,

17 lutego 2013 , Komentarze (4)

Pozdrawiam, Was kochani pozdrawiam, narazie tak tylko znak życia , bo pisać będę mam nadzieję późniejszym popołudniem, ponieważ  teraz właśnie wychodzimy do córki na obiad. Wychodzimy, to znaczy ja i drugą córką, z którą mieszkam. A to dlatego ten obiad,że syn wraca z Łotwy ( nie ten od pracy, tamten to w Polsce ). Więc idziemy ich witać, bo on leciał z dziewczyną i  jej córeczką. a obiad będzie akurat dość mało kaloryczny, ponieważ będzie to ryba z ryżem w sosier curry - imbirowym i coś tam w tym sosie jeszcze jest. To tymczasem chciałam się tylko odezwać bo już stęskniłam się za Wami, chociaż czytam prawie co dzień, jak trochę czas pozwoli.  To  hej, mówcie co u Was ... pa   

11 lutego 2013 , Komentarze (4)

Jak ten czas szybko leci, - siedzę tu już dzisiaj kilka godzin. Miałąm zacząć wpis ,że ściemniać sie zaczyna, a to już ściemniło się zupełnie, a ja dzisiaj tak leniwie, odpoczynkowo, nic nie robię, poza niespełna trzydziestoma półbrzuszkami. Ale wiecie co, o dziwo czyżbym miałą więcej siły, bo zrobiłam je nie kladąc głowy na materacu, bez kładzenia się. Może tak jest , tak myślę, że powoli dojdę do większej siły, wprawy i będzie coraz lepiej. Powoli., grunt to sie nie poddawać, bo humor sie zasępił, ponieważ od przeszło tygodnia nic na wadze nie ubyło. Oczywiście to dlatego,że dożywiłam sie przez kilka dni, bo jak pisałąm musiałam , gdyż jak mówiłam jestem osobą wyczerpaną psycho- fizycznie. No, ale nie będę więcej tak narzekać, bo przeciez każda ma problemy, i kłopoty z tym,że apetyt jest czy ochota, czy brak siły... Żadnego narzekania, więcej - no more ... Miałam iść dzisiaj z córką do miasta, bo muszę sie wreszcie ubezpieczyć - tak przedśmiertnie, przysłali tu jakiś taki formularz, i dobrze bo trzeba to zrobić,niech będzie ... Poza tym co,  ano języka dzisiaj nie , czasem trzeba od tego też odejść, nie tak codziennie. A wracając do diety to dzisiaj sie już wzięłam dietowo; na śniadanie 2 jajka, kromka chleba, na obiad jeden gołąbek z 2/3 mięsa 1/3 ryżu, przekąska 2 jabłka, gruszka, kolacja sałata będzie z pomidorkiem i kawałkiem ogórka. Herbata...  Trzeba dalej robic tą dobrą rzecz... Oby do jutra,jutro na swoje chodzenie, i po zakupy, zrobimy coś inaczej i więcej. Dzwoniłam wczoraj do syna w Polsce - cieszę sie,że pracuje, bo z tym było dośc kiepsko przez dłuższy czas ,az sie zamartwiałam o niego, co to tez z niego będzie -  nie powiem wyrośnie, bo on juz bardzo wyrósł... Tak,że z tego powodu jestem zadowolona i w gruncie rzeczy to powinnam byc w wielkiej euforiii, a ja co,? opada mi entuzjazm, że to nie idzie tak fajno, świetlanie i kurka wodna , tak pięknie. Powinnam mieć nastrój szczęśliwy, z powodu tego mojego syna... Ot, człowiekowi nigdy nie dogodzisz .. To tymczasem, do następnego razu - pa

9 lutego 2013 , Komentarze (2)

Witajcie, chociaż dzisiaj nie zamierzałam pisać, bo czas jakoś tak ucieka. Pisałąm jakieś tam swoje notatki i zamiar uczenia sie angielskiego narazie spełzł na niczym. Przyszłam z pracy jak zwykle trochę później bo siedzimy z moją współpracownicą , ponieważ ona zawsze czeka aż otworzą sąsiedni sklep, ponieważ jak zwykle musi kupić coś po pracy. A dzisiaj jej synek zechciał czipsy. Więc siedzimy i zawsze wymyślimy jakiś temat, a ona z ciekawością słucha co ja jej tam opowiadam swoją koślawą angielszczyzną. Ale chętnie słucha i lubi tak po pracy posiedzieć bo w domu tylko sama, ponieważ ten jej synek cały dzień pracuje, więc poza domem. Więc w domu przed dziesiątą, kąpiel, coś tam zmyć, zawsze sie znajdzie jakiś kubek od wczoraj, a ja nie lubie jak cos stoi. A potem kochani - tak ! Pochwalę się byłam na chodzeniu z kijkami, aa jakże i wczoraj i dzisiaj. I jestem zadowolona, bo może moja boląca noga troche się kuruje, smaruję ją maścią rozgrzewającą i te kapiele, w specjalnych olejkach aromatycznych. Może to pomaga, choć bardziej to ta wiara i siła umysłu. A potem to jakieś notatki takie codzienne sobie piszę może się przyda do czegoś..To tymczasem, do usłyszenia, bo ja zabieram sie za swoją naukę. Apropo, a pączków nie jadłam ... cześć 

6 lutego 2013 , Komentarze (5)

Tak piszę, choć może nie jest tak źle, tylko dzisiaj gorszy czas, bo lubie swoje odchudzanie, przyzwyczaiłam sie do tego skapego jedzenia, a dzisiaj musiałam zjęść normalniejsze śniadanie, bo wczoraj była całkowicie bezsilna. Nie mogłam dojść do sklepu, nie miałam sił, a z powrotem to nie miałam sił, i iść i nieść tej torby, która ważyła tylko 2- do 2,5 kg. Córka ciągnęła wóżek jaki zawsze bierzemy na zakupy i do tego było dwie torby, cięższą niosła ona , a ja tą tylko z dwoma cremami do kąpieli i herbatą. Strasznie ! Ale nie załamuje się widocznie muszę co kilka dni zjeść kaloryczniej, żeby móc jako - tako chodzić i egzystować. Wczoraj byłam bardzo zadowolona -  z wagi, bo wracając weszłyśmy do Bootsa, to znaczy do takiego sklepu kosmetycznego i zarazem apteka to jest. Zważyłam się , bo jakoś nie potrafię się zważyć, na tych swoich dwóch wagach, z których niby jedna jest elektroniczna, i na dodatek nowa, ale zważyć się nie można , bo ta podłoga jest pofalowana, takie to stare domy. I te wagi ważą jak chcą, więc postanowiłam,że wejdę czasami do tej apteki, zważę się i w porządku. Więc zadowolona byłam bo biorąc te wszystkie różnice, jakie wyłapałam na tej starej wadze względem nowej to schudłam jakieś 7 kilogramów przez miesiąc.Ale na pasku 4 -ry. No może być, już niech tak zostanie, to nie istotne. Dobrze - teraz działać ,żeby zjechać ze setki, a potem z dziewięćdziesiątki. Będzie to faajny czas, dobra rzecz. Więc do dzieła.  A tak poza tym, to co. W pracy byłam jak zawsze, te swoje dwie godziny rano, odrobiłam bez rewelacji. Nie ćwiczyłam dzisiaj bo z braku siły, pomyślałam,że jutro już musi być lepiej, dojdzie siła wypracowana, skumulowana,  przez dzisiejsza jajecznicę. Mój Boże... Że to też człowiek to taka słaba istota, nie zje to opadnie z sił. I nie moze niczego robić. Więc tak dzisiaj spokojniutko, troche angielski, ale krótko, trochę drzemka w dzień, a wieczorem może obejrzymy jakiś film z DVD, bo rzadko oglądamy, telewizji Polskiej nie mamy, tylko angielską, ze względy na tą naukę języka, bo wszysko czego uczyłam się przed laty, uciekło, gdzieś wyparowało, zaszyło sie w najgłębszych warstwach podświadomości. To tymczasem przeczekać, jutro będzie lepszy dzień. Pa,  pa.  

5 lutego 2013 , Skomentuj

Witajcie --  tak,  tak - wiatr straszny. Nie da się tego pominąć, to pierwsza rzecz, na która się zwraca uwagę, wstając rano, bo tak trzaska okiennicami,że strach. Strach, nie strach, ale słychać to bardzo - przez cała noc. To tak po angielsku, to normalne , po tej niby zimie, gdy nadchodzi wiosna zaczynają sie wiatry...  Obudziłam sie dzisiaj o 7 - 45, wstałam , a po powrocie z łazienki położyłam sie znowu. Leżałam, leżałam, ale ,że nie nawiedziły mnie żadne filozoficzne myśli,ani rozważania, przeto uznałam,że nie warto dłużej leżeć, więc trzeba wstać, bo zdecydowanie szkoda czasu. No szkoda, tego czasu jest tak mało, a tyle jest rzeczy które chciałoby się robić. Wstałam więc, umyłam się, zęby też, a jakże, a ubierając się rozmyślałam nie wiedzieć czemu o krokodylach. Zaraz, zaraz od czego to sie zaczęło... No nie wiem potrafi mi szybko wylecieć z głowy, ale w każdym bądź razie o życiach , wielokrotnych, czego jestem zwolenniczką, no tak, moja wiedza na ten temat jest taka,że żyjemy wielokrotnie i to wiem na pewno... I zastanawiałąm się, jakim trzeba być człowiekiem ,żeby w następnym życiu być krokodylem. Bardzo krwiożerczym chyba, niewątpliwie to tak napewno. Znacie takich... Ostatnio moja córka z jedną taką zerwała znajomość, przyjaźń niby, tylko ,że tą przyjaźń to ona miała wielką taką, piękną, chrześcijańską, bo tamta, to nie. Nie umie, nie potrafi, jest inna , straszny, człowiek - horrible! brr. Nawet ja, człowiek wielkiej miłości do ludzi,wytrzymujący bardzo dużo, będący ofiarą całe życie, chyba już wolę się z nią nie spotykać, chociaż dzień dobry powiem, zwłaszcza jak idzie z Wojtkiem, który jest człowiekiembardzo mądrym, ciepłym, rozważym, powściągliwym, opanowanym... Piękny Boży człowiek, jak ja takich nazywam. Co by tu jeszcze... Może na razie więcej nic,chciałąm tylko sie odezwać, żeby zaznaczyć,że jestem, czytam Was, jesteście mi bliscy, jesteście potrzebni, fajnie ,że jesteście. -  - Tak, tak, trwam, chyba moge powiedzieć, że jestem na diecie, dietkuję jak piszą niektóre panie. Ładnie piszą. To tymczasem hej,życzę miłego, owocnego dnia -  a teraz naszykowałąm gazetę , angielską ,żeby czytać, ba, czytać, to mocno powiedziane. Uczyć sie na niej, no i w ten sposób dowiedzieć się czegoś. Cześć

31 stycznia 2013 , Komentarze (3)

Witajcie, bo dawno tu nie byłam. A bo nie wiadomo co pisać, kiedy sie jeszcze tego wszystkiego tak sobie nie ustalilo, nie dobrało dla siebie najlepszej diety. Dużo słucham na Youtube, wypowiedzi różnych ludzi w temacie diety, jak jesć co jeść. Dzisiaj słuchałam Pawła Groma, i dowiedziałam się,że to też nie jest dobrze, trzymać cały czas dietę białkową, ,że po pewnym czasie , gdy brak jest węglowowanów, to metaboliozm zwalnia i spalanie odbywa sie wolniej i gorzej , że dobrze jest od czasu do czasu dać organizmowi węglowodanów. Ale to może nie grozi niczym, bo w diecie czasem się dostarczy czy to ryż, czy makaron, czy kawałek ciasta... A tak poza tym to przestawiam się na jedzenie jak już nie pięciu posiłków, to czterech, bo widzę,że chodząc taka głodnawa po dwóch posiłkach, i tylko herbata, czy actimel to żołądek coś nie taki, boli, więc to koryguję.A tak wogóle, to jako tako, trzymam się tylko już nie będę korzystać ze wspólnego gotowania z córką, bo potrawa warzywno mięsna owszem dobra, ale dla mnie niepotrzebna tam kukurydza, bo to przecież węglowodan. Będę gotować sama, bo czasem korzystam z nią, a nie będę jej ograniczać, skoro ona przynajmniej na razie na dietę przejść nie chce, a przydałoby się jej . Ta co mieszka ze mną, bo ta co mieszka obok za ścianą, to dba o zjadane produkty, żeby nie były za duże, ta owszem...  I tak czytam i przyznaję, że doświadczenie innych, jest bardzo pomocne. I miłe to,że dziewczyny tak chętnie dzielą się swoimidoświadczeniami, chcąc pomóc innym. Ja odzyskuję wiarę w ludzi i widzę,ze i dużo Polaków jest serdecznych i miłych, że nie wypadamy w porównaniu z Anglikami koniecznie gorzej. Może to tylko moje doświadczenia, niezbyt... tak przepełniły mnie takim nastawieniem. Tymczasem będę kończyć, bo idę na lekcję angielskiego, mamy w czwartki... Chociaz nie chciałoby sie wychodzic z domu bo łaziłam dzisiaj, a do tego jest ogromny wiatr. Zniknął śnieg, to normalnie taką wczesną wiosną bardzo wiatry. Ale jestem pełna optymizmu, bo wierzę już teraz w mój zapał, samozaparcie i wytrwałość. Myślę,że tak będzie. Tymczasem, pa ,pa - Irena

23 stycznia 2013 , Komentarze (4)

Mimo,ze nie jestem pewna, co do tej starej wagi, to jednak ważę się na niej i widzę niewielki spadek co dwa dni. Dzisiaj nie chce mi się ćwiczyć, bo przyszłam ze spaceru. Trochę pochodziłam, może z pięć kilometrów. Nie dużo to, ale na więcej nie mam siły. Cieszę się i z tego, ćwiczenia nadrobię jutro. Tak,że spokojnie do tego podchodzę - w moim wieku to już tylko spokój...  A tak poza tym to zajmuje mnie ta książka, którą napisałam, a którą trzeba tylko poprawić, czyli zrobić korektę. A to już robi moja córka, bo jej jest lepiej to wyszukać świeżym okiem. Ona mówi,że to musi zrobić ona -  i to jest ta sprawa, która zajmuje mnie najbardziej, bo to już dosyć długo trwa.  Ale myślę,że w jakiś sposób znajdziemy na to troche czasu, którego to nikt nie ma... Słowo daję,że jutro będę ćwiczyć, albo może jeszcze i dzisiaj.  Tymczasem nie mając już tej tak bardzo ważnej sprawy, jaką była książka, mam już chęć zacząć czytać książkę pani D.W - naszej prezydentowej. Wszystkim także polecam znalezienia troche czasu na relaks i poczytanie czegoś fajnego.  Tymczasem, pa ,  pa ,  Irena  K.  Ps dzisiaj byłam na mieście i zapomniałam kupić nową baterię, i ot co. Bo te nowe to jakieś niedobre. Kupujesz wagę, a bateria od razu niedobra...Ach ten język angielski, sprawia kłopot, chociaż dzisiaj długo sie uczyłam dobre półtorej godziny. To następnego razu...