` Jestem dziś jakaś dziwnie rozdrażniona, wszystko mnie denerwuje, wszystko wyprowadza mnie z równowagi ... .
Co do wczorajszego mamusinego placka drożdżowego . W moim przypadku nie ma tak bajkowo. Biorąc pod uwagę mój stan psychiczny to nie jest takie łatwe zjeść coś pysznego, w tym wypadku kawałek ciasta , z łyżeczką bądż dwoma - słodkiego dżemu , popijając kubkiem ciepłego mleka ... . Normalna osoba by tak zrobiła, zjadła porcję, pogłaskała się po brzuszku, uśmiechnęła, powiedziała " ... mama wie co tygryski lubią najbardziej ..." i wróciła do swoich zajęć. Ja bym zrobiła inaczej, niestety. Ja bym oczywiście zaczęła od malutkiego plasterka, wtedy stwierdziłabym że skoro już złamałam zasadę "zakaz jedzenia słodyczy .. " , więc mogę już szaleć przeciągając granicę jeszcze dalej i jeszcze ... , wzięłabym kolejny , a skończyłabym na całej blasze, byłabym przepełniona , a i tak jadłabym dalej inne rzeczy które wpadły by mi w ręce, ostre zagryzałabym słonym, popijała słodkim i na odwrót, cokolwiek bylebym mogła to przeżuć i w miarę dobrze smakowało, kompletnie utraciłabym kontrolę, aż do świadomości doszło by że ja nie chcę być grubasem, chcę być silna , chcę płaski brzuch, szczupłe nogi! Doszło by do mnie że znowu dałam się pokonać, nie umiałam się kontrolować, czułabym się jak śmieć, jak ścierwo, stara , brudna szmata ... . I jedna myśl siedziała by mi w głowie, jak TO zrobić żeby nikt nie widział, żeby nikt się nie zorientował. Próbowałam już wielu opcji , wielu patentów. Pozbyłabym się całej zawartości żołądka, a potem połknęłabym X sztuk tabletek przeczyszczających, co by na pewno wszystkiego się pozbyć i znowu czuć się cudownie pusta, nieziemsko lekko ... .
Dlatego więc wole nie jeść NIC co niedozwolone , co jest tak zwanym zapalnikiem, co wywołało by napad. Kompulsywne jedzenie to moje przekleństwo, niszczy moje życie, wiele już przez to straciłam, zbyt wiele ... . A mam jeszcze wiele do stracenia, więc muszę powiedzieć DOŚĆ i walczyć z tym.
Jeszcze kiedyś zjem kawałek ciasta, ciastko czy cukierka, choćby to była najgorsza bomba kaloryczna, i zabójstwo dla sylwetki, bez wyrzutów. Zobaczycie że tak będzie , ale na razie daleko mi do tego. Narazie muszę się trzymać w ryzach, muszę się kontrolować, muszę się pilnować, nie tracić czujności . Powoli małymi krokami dojdę do normalności.
MENU
[5:00] kawa z mlekiem 2 %
[9:40] bułka grahamka 73 g. , z serkiem kanapkowym z przyprawami 25 g. , z ogórkiem zielonym 45 g. , kawa 2 in 1
[15:00] warzywa na patelnię po grecku 450 g. , z ketchupem 50 g. , 3 deseczki żytnie
[18:00] bułka ciemna z ziarnami 81 g. , serek homogenizowany 0% o smaku jabłka z cynamonem 150 g.
SUMA : 969.66 kcal / 1000 kcal
...
PS. A jednak. Udało się zamknąć w 1000 kcal, ale jutro będzie inaczej ;p . Nadrobię "dużym" śniadankiem . Mam ochotę na bułę z serkiem wiejskim i dżemem. Hmm. Gruszkowy z sokiem z pigwy , agrestowy czy może powidła śliwkowe ? Oto jest pytanie ^^ .