Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

A że Pan Bóg ją stworzył, a szatan opętał, Więc będzie na wieki i grzeszna, i święta, Zdradliwa i wierna, dobra i zła, I rozkosz i rozpacz, i uśmiech i łza, I gołąb i żmija, piołun i miód, I anioł i demon, upiór i cud, I szczyt nad chmurami, i przepaść bez dna, Początek i koniec - kobieta- to ja!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 108329
Komentarzy: 3607
Założony: 20 stycznia 2013
Ostatni wpis: 30 czerwca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Tallulah.Bell

kobieta, 36 lat, Warszawa

162 cm, 62.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

2 stycznia 2016 , Komentarze (9)

Mąż miał 11 dni wolnego w pracy. Zajmował się dzieckiem, wstawał w nocy. Nie mam pojęcia co ja zrobię, jak w poniedziałek wróci szara rzeczywistość. Znowu będę sama całymi dniami. A tak cudownie było w spokoju ugotować obiad, wziąć długi prysznic, posprzątać w domu, nie przerywając co chwilę. Będzie mi cholernie ciężko. 

Święta były nie za ciekawe. Mały był nieznośny. Bardzo źle znosi odstępstwa od swojego planu dnia. A jak mówiłam ludziom, że musimy się już zbierać, bo nadchodzi pora drzemki, to patrzyli na mnie jak na wariatkę. Nie wspomnę już o tym, że jak go tak wszyscy nosili na rękach, to później nie mogliśmy sobie z nim dać rady bo ciągle wyciągał ręce i chciał żeby go nosić. 

Mój stan psychiczny nadal pozostawia bardzo wiele do życzenia i mam momenty, że żyć mi się nie chce, ale jest odrobinę lepiej. 

22 grudnia 2015 , Komentarze (6)

Jeszcze do niedawna sądziłam, że wszystko z nią w porządku. Jednak w zeszłym tygodniu byłam u lekarza po receptę na tabletki, żeby się broń panie boże drugie dziecko nie przytrafiło. I usłyszałam, że strasznie czerwona jest i chyba zaczyna mi się robić bliznowiec. Nie wiem po jakim czasie to powinno zacząć blednąć, na razie jest koloru sinoczerwonego. Po jednej stronie blizna jest płaska, ale po drugiej jest szeroka na 2-3 mm i lekko wystaje ponad poziom skóry. Lekarz dodatkowo mnie dobił stwierdzeniem, że niektórym to się tak goi, że trzeba się dobrze przyjrzeć, żeby zobaczyć, że miały cięcie. 

Wiem, że gojenie się ran to sprawa bardzo indywidualna, ale zaczęłam się jeszcze bardziej cieszyć, że nie urodziłam naturalnie. Bo nie dość, że dziecko było duże i nie wiadomo jakie szkody by były, to jeszcze jakbym miała mieć tam takie blizny to ja dziękuję, wychodzę. Żałuję tylko, że nie dałam lekarzowi w łapę, żeby mieć cesarkę na życzenie, tylko jak idiotka myślałam, że dam radę urodzić naturalnie. 

A brzuch i tak jest do niczego, bo rozstępy tragiczne, więc blizna, nawet brzydka, nie robi mi absolutnie żadnej różnicy. 

19 grudnia 2015 , Komentarze (9)

Nie chcę zapeszać, ale już 4 noce miałam bardzo udane. Spał od 20 do 6 rano, z jedną pobudką na papu około 2. W dzień też jest lepiej i aż się zaczynam martwić nadchodzącymi świętami bo pewnie cały rytm dnia mu się rozreguluje. Wiadomo jak wyglądają święta z taką liczną rodziną, wyjazdy i odwiedziny, 

Jednak postawiłam na swoim i Wigilię spędzamy u moich rodziców. Bo u teściów, jak się ta cała horda zjedzie, to nie ma za bardzo jak oddychać, bo tak ciasno. Ponad 20 osób przy stole, jak śledzie uciśnięci. Nie wyobrażam sobie siebie z 5-miesięcznym dzieckiem w tym hałasie i chaosie. Nie ma gdzie Małego za bardzo położyć, siedzieć jeszcze sam nie potrafi. I potem tak przechodzi z rąk do rąk, a jak patrzę jak go nieumiejętnie trzymają to mam dreszcze. Niby są to osoby, które mają dzieci (już prawie dorosłe) ale np nie wiedzą, że takiego dziecka nie można na siłę sadzać na koniu na biegunach, albo "uczyć" raczkowania podkurczając mu nóżki. Potem tylko kopię męża w kostki, żeby go wreszcie zabrał od swojej mamusi, albo jednej z siostrzyczek. 

Do rodziców wezmę sobie wózek, bujaczek. Jak się zrobi śpiący to go po prostu położę spać i nie będę musiała się denerwować. Żeby go nakarmić też musi być w miarę cicho, bo jest przyzwyczajony, że nic go nie rozprasza. 

Mam nadzieję, że syneczek będzie coraz "łatwiejszy" w obsłudze, bo naprawdę przeszłam przez piekło i chyba umrę jeśli to się powtórzy. 

Kupiłam mu koszulę, coby się ładnie przy wigilijnym stole prezentował. Pewnie tylko raz ją będzie miał na sobie, ale co tam :)

17 grudnia 2015 , Komentarze (12)

Dziewczynki, mam nadzieję, że jak zwykle mnie nie zawiedziecie i coś doradzicie. Zamieszczę też na forum, może więcej pomysłów mi podsuniecie.

A mianowicie, mój dzień zaczyna się bardzo wcześnie, ale ze śniadaniami nie mam problemów, podobnie jest z drugim śniadaniem. Schody zaczynają się przy trzecim posiłku, bo nie może to niestety być jeszcze obiad, gdyż mąż później wraca z pracy i chcę żebyśmy jedli razem. Napiszę jak to mniej więcej wygląda.

- 6:00 śniadanie

- 9:00 II śniadanie

- 12:00 III posiłek (i tu mam problem, bo nie wiem co o tej 12 jeść)

- 15:00 obiad (mąż wraca po 14 z pracy)

- 18:00 kolacja

Takie godziny posiłków starałam się stopniowo wprowadzić odkąd urodziło się moje dziecko, ale nie od razu się udało. Teraz kiedy jest trochę bardziej "kumaty" z otoczeniem, i nadchodzi pora jedzenia, odkładam go na matę i te 10 -15 minut "samotności" jest w stanie wytrzymać. Oczywiście zdarzy mi się czasami kilka minut, poślizgu, ale jestem bardzo zadowolona, że udało mi się tak ułożyć dzień. 

Już raz, dokładnie 3 lata temu udało mi się schudnąć ponad 20 kg i mogę powiedzieć, ze znam się trochę na zdrowym jedzeniu. Tylko teraz musiałam wprowadzić lekkie modyfikacje. Na przykład, szykuję sobie praktycznie całe jedzenie poprzedniego dnia, wieczorem, kiedy mąż zajmuje się dzieckiem. Potem tylko spokojnie sobie wyjmuję z lodówki i podgrzewam. Chyba tylko ziemniaki gotuję na bieżąco :)

Nie mam jednak pomysłu na ten 3 posiłek. Fajnie by było gdyby to było coś takiego, co można by również zjeść na kolację. Np sałatkę z kurczaka z grzankami, tylko wieczorem bez grzanek. Staram się ułatwiać sobie życie jak tylko mogę, np robię gołąbki na obiad, a farsz wykorzystuję również do papryki i mam kolację gotową. 

Dodam jeszcze, że mój mąż ma problemy z jedzeniem warzyw i kiedyś gotowałam po dwa obiady. Teraz powiedziałam mu prosto z mostu, że muszę schudnąć, a żeby to zrobić muszę zdrowo jeść, więc albo żresz to co ja albo wypad! No i nie ma wyjścia, najwyżej sałatki do obiadu nie je. 

16 grudnia 2015 , Komentarze (14)

Dziś naprawdę bardzo dobrze się czuję. Dzieciak mój śpi już prawie dwie godziny i może jeszcze z pół godzinki spokoju będę miała. A powód mojego dobrego samopoczucia jest tak banalny, że śmiać mi się chce. Po prostu Mały spał w nocy bez przerwy 5 godzin, a ja razem z nim. Obudził się tak jak zawsze na karmienie  przed 23, zjadł ładnie i od razu poszedł spać. Pobudka była oczywiście o 4:20, czyli tak jak zawsze, jakby miał zegarek z budzikiem zamontowany, ale dał mi spać aż 5 godzin w jednym ciągu. 

Tak niewiele mi potrzeba, żebym mogła jakoś w miarę normalnie egzystować, żebym nie wstawała co rano z myślami samobójczymi. Oczywiście do tego żebym była wyspana brakuje całych lat świetlnych, ale chciałabym, żeby tak było co noc. A już jakby spał 6 godzin i się nie budził, to byłoby cudownie. Brak snu działa na mnie zdecydowanie destrukcyjnie.

Dziś kończy 5 miesięcy, więc może z biegiem czasu będzie coraz lepiej spał w nocy. W dzień już nie jest tak źle, w miarę udało mi się go ogarnąć. Mamy stałe pory posiłków i drzemki, nawet nie płacze tak dużo, tylko standardowo, kiedy jest głodny, śpiący, albo pielucha pełna. A miał taki moment, że przez równiutkie 3 tygodnie darł się od kiedy tylko otworzył oczy rano, do samiutkiego wieczora. Cisza była tylko, kiedy spał, albo jadł, albo był noszony pionowo na rękach. A pomiędzy tymi czynnościami ryczał bez przerwy, potrafił się bawić zabawką i przy tym ryczeć. Po 3 tygodniach mu przeszło, tak samo z siebie, nic nie zrobiłam szczególnego, bo nic nie działało, a mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że próbowałam wszystkiego. 

Teraz będę się zabierać za dalsze rozszerzanie diety, ale to dopiero po świętach, jak już się skończą te wyjazdy i odwiedziny. 

11 grudnia 2015 , Komentarze (87)

Oceńcie. Moim zdaniem tragedia, nic tylko płakać. Niestety wszystkie nadprogramowe, ciążowe kilogramy osiadły mi na brzuchu i boczkach. Trochę też poszło w cycki, ale to mnie akurat specjalnie nie cieszy bo grawitacja zrobiła swoje. 

Przytyłam 17 kg, może 18. Koniec mojej ciąży przypadł na największe w tym roku upały, puchłam z dnia na dzień coraz bardziej. Do końca 8 miesiąca nie miałam ani jednego rozstępu. Potem mi tak wysadziło brzuch, że popękał w 2 tygodnie, nic nie mogłam zrobić, żeby to zatrzymać. Nawet na piersiach nie mam rozstępów, no nigdzie ani jednego! Tylko ten brzuch. Dodam też że Mały był bardzo duży, miał prawie 4 kg. 

Jak mnie położna badała na porodówce to powiedziała mniej więcej coś takiego: "O tutaj będzie duży dzidziuś, bo ma pani bardzo duży brzuszek.". 

Zdjęcie sprzed nie jest "najchudszym". Nie mam niestety zdjęcia, które ukazywałoby mój brzuch tuż przed wyjazdem na wakacje końcem sierpnia. Intensywnie wtedy trenowałam trzy miesiące, coby w bikini się dobrze prezentować. 

9 grudnia 2015 , Komentarze (31)

Nie spodziewałam się tylu komentarzy pod ostatnim wpisem. Dziękuję za wszystkie. Ja się naprawdę bardzo staram jakoś z tego wyjść, może kiedyś mi się to uda. Zbliżają się święta, które spędzę ze swoją rodziną, z daleka od rodziny męża. I na to czekam, staram się znaleźć coś w niedalekiej przyszłości, na co warto czekać. 

A teraz poznajcie najpiękniejszego chłopczyka na świecie. S. A.

7 grudnia 2015 , Komentarze (79)

Taka prawda, nie ma się co oszukiwać. Drażni mnie płacz mojego dziecka, najchętniej założyłabym słuchawki na uszy i głośno włączyła muzykę. Kiedy jest nakarmiony, przewinięty, dopiero co wstał, więc nie jest śpiący, dziąsła posmarowałam, a on dalej ryczy, po prostu nie zwracam na to uwagi. Nie mam najmniejszego zamiaru nosić go cały dzień bo waży już 8 kg, a mnie kręgosłup wysiada. 

Staram się przetrwać jakoś czas do następnej drzemki, żeby wreszcie mieć spokój. Kiedy śpi, jest tak jakby go nie było. 

Powinnam mu śpiewać, czytać książeczki, głaskać, przytulać, ale nie robię tego, nie chce mi się, nie mam siły.

Może powinnam pójść po jakieś "cukierki" rozweselające? 

Marzę o przespaniu całej nocy, bez wstawania co chwilę, bez siedzenia godzinę i trzymania tej cholernej butelki, bez lampki palącej się całą noc w sypialni, bez zrywania się na równe nogi bo obudził się z rykiem.

A tak naprawdę marzę, żeby pójść spać i po prostu się nie obudzić. 

3 grudnia 2015 , Komentarze (22)

Nie potrafię się zajmować własnym dzieckiem. Nie potrafię odczytać o co mu w danej chwili chodzi, dlaczego płacze. 

Jest coraz gorzej. Jeszcze w zeszłym tygodniu noce były w porządku, a teraz i w dzień i w nocy nie chce spać. Dzisiaj budził się mniej więcej tyle razy co przeciętny noworodek, a ma już prawie 5 miesięcy. Nie potrafi zasnąć sam, wyje jak ze skóry obdzierany, ale nie uśnie. Jeść też nie chce. Dzisiaj wypił 120 ml mleka o 5 rano, o 9:30 zaczął płakać, więc byłam pewna, że to z głodu. Dałam butlę, a ten ledwo 60 ml umęczył, odwrócił głowę, pluł, wyrywał się. No i teraz co? Mam go przetrzymać do kolejnej pory posiłku czy dać mleko jak będzie ryczał? Z tym, że jak za 2 godziny mu dam, to znowu za dużo nie wypije i jak go ululam w wózku to po 30 minutach się obudzi. 

Nie mam do niego siły. Niby wagę ma w porządku bo 7,650, ale on urodził się duży, więc kruszynką nie będzie. Nie martwię się, że nie dojada, chociaż tyle mleka wylewam, a za tanie nie jest. Chodzi o to, że jak uda mu się czasami wypić na raz 150 ml, to nawet 1,5 godziny prześpi. Ale to się bardzo rzadko zdarza, w tym tygodniu ani razu, w zeszłym raz. 

Nie ma problemów z kupą, robi dwie dziennie. Ładnie je marchewkę, jabłko i ziemniaka. Robiłam mu badania i też ma bardzo dobre. Lekarz twierdzi, że wszystko z nim w porządku, jest zdrowy jak ryba, a dzieci mają różne dziwactwa. 

Zębów ani widu ani słychu, nie wiem jak długo to może trwać. Zazdroszczę wszystkim, których dzieci ładnie jedzą i śpią. 

EDIT:

Właśnie zasnął sam, na brzuchu, nawet wiem kiedy. Bawił się grzecznie na łóżku, parzę a on się przytulił do pieluszki i zamknął oczy. Niby to moje dziecko, ale po prostu nie ogarniam.

1 grudnia 2015 , Komentarze (31)

1. Jedzenie. Odpada, bo nie mogę się przecież obżerać, albowiem będę jeszcze grubsza niż jestem. 

2. Sen. Nie mam szans, bo moje dziecko nie daje mi się wyspać od momentu swoich narodzin.

3. Wyjścia, wyjazdy. Nie mamy z kim zostawić dziecka. A z dzieckiem to żadna przyjemność tylko stres.

4. Seks. Nie sprawia mi żadnej frajdy, bom gruba, brzydka i rozlazła.

5. Ubrania. Nie mieszczę się w żadne ciuchy sprzed ciąży, na nowe, ładne szkoda mi pieniędzy. Poza tym, w obecnym rozmiarze w niczym nie wyglądam dobrze.

6. Makijaż. Nie mam dla kogo, nie ma po co, szkoda czasu.

7. Kąpiel. Obecnie to tylko szybki prysznic, bo Mały może się w każdej chwili obudzić. 

8. Spotkania towarzyskie. Kto by chciał odwiedzać częściej niż to konieczne sfrustrowaną, nieszczęśliwą matkę, zakopaną po pachy w pieluchach, zupkach, mleku, stertach zabawek. A wychodzić za bardzo nie mam jak, bo gdzie ja pójdę z dzieckiem.

9. Cisza i spokój. Brak, gdyż moje dziecko miewa dni, kiedy wyje od rana do wieczora i ani na chwilę samo się sobą zająć nie potrafi. 

Reasumując, nic tylko się powiesić. I gdyby nie to, że nie chcę zostawiać męża z tym wszystkim samego, znalazłabym jakiś sposób, żeby się zabić.