Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kora1986

kobieta, 38 lat, Katowice

163 cm, 63.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 kwietnia 2019 , Komentarze (9)

Póki co nadal cisza. Coś ten nasz Olek jest oporny, a mówią że kolejna ciąża to zazwyczaj kończy się przed terminem :) Nawet skracająca się szyjka nie zmieniła faktu, że mój syn sam będzie o sobie decydował :) Kolejny silny charakter w domu - będzie wesoło...

Dzisiaj okazało się, że moja córka jest bardzo uczuciowa. W związku z niesprzyjającą aurą postanowiliśmy sobie urządzić popołudniu seans filmowy. Padło na bajkę "Piorun" (często nagrywamy na dekoderze bajki jak lecą w tv i oglądamy w dogodnym dla nas terminie). I wiecie co?? Michalina dwa razy się rozpłakała - najpierw bo tytułowy bohater zostawił przyjaciół szukając swojej właścicielki, a potem jak ją już znalazł i znaleźli się w pułapce płonącego planu filmowego. Aż dziw, że mój Mąż powstrzymał się od komentarza, że ma to po mnie, bo ja też często płaczę na filmach :) Michalina pierwszy raz tak zareagowała, a przecież już byliśmy kilka razy w kinie, oglądaliśmy kilka bajek w domu... Ot dorasta :)

Poza tym niewiele się u nas dzieje - czekamy......

11 kwietnia 2019 , Komentarze (19)

Melduję, że ja nadal w dwupaku. Na razie cisza. Za to upiekłamz z moją mamą ciasteczka :-) Ciekawe czy nie zjemy ich do świąt :-)

A Misia kupiła dzisiaj dla Olka pierwszą przytulankę

Pozdrawiam :-)

9 kwietnia 2019 , Komentarze (20)

Na razie ciężko stwierdzić kiedy coś się zacznie :) Rozwarcie jest na opuszek palca, głowa dość nisko. Pani doktor trochę pomasowała szyjkę, mogę plamić. Lepiej niech się nie zacznie dzisiaj w nocy - jakoś tak słabo mi się kojarzy data 10. kwietnia :) Badanie moczu, morfologia w porządku. Jak nic się nie zacznie to 18.04 mam się zgłosić na ktg do szpitala, a potem po świętach to już na oddział do przyjęcia. Jednym słowem czekamy aż ta nasza bomba wybuchnie :) Wczoraj w nocy obudził mnie skurcz, ale był tylko jeden i cisza. Aha - wg Pani doktor waga nadal na poziomie 3300g. Ehhhh te wszystkie pomiary to o kant..... wiadomo czego :)

5 kwietnia 2019 , Komentarze (21)

Wczoraj brzuch znowu trochę się obniżył. Ciekawe kiedy coś się zacznie.... przy pierwszej ciąży brzuch do końca był wysoko, a czop odszedł właściwie jak zaczęły się jakiekolwiek skurcze. Mój Mąż co patrzy na ten mój brzuchol to mówi, że na pewno w nocy się zacznie :) Ja myślę, że jeszcze kilka dni wytrzymam. Dzisiaj rano robiłam badania na konsultacje z anestezjologiem (jadę jutro), a we wtorek wizyta u ginekologa. Pewnie już ostatnia... Kiedy to zleciało...?? Ale chciałabym już zobaczyć tego mojego łobuzującego w brzuchu syna. A Michalina?? Od kiedy już wie, że jest kwiecień to codziennie mnie pyta czy dzisiaj urodzę Olusia. Też już się nie może doczekać. Jestem bardzo ciekawa jej miny i tego jak sobie poradzi w nowej roli. 

Moja mama jest kochana. 2 dni temu wpadła i umyła mi wszystkie okna, zmieniła firanki. Zrobiło się tak fajnie w mieszkaniu. Na powitanie nowego członka rodziny też właściwie wszystko gotowe... Teraz już chyba mogę odpoczywać i nabierać sił do porodu, choć w tej chwili czuję w sobie jakieś niespożyte moce :) Ale fakt faktem wieczorami padam :) Nie bez znaczenia jest też fakt, że mój Mąż nadal późno wraca z pracy i on chyba bardziej niż ja chciałby żeby się zaczęło :) Na koniec zdjęcie z dzisiaj:

2 kwietnia 2019 , Komentarze (14)

Zauważyłam wczoraj wieczorem, że obniżył mi się brzuch. Czuję to też przy kucaniu czy ubieraniu skarpetek. Jednym słowem już bliżej jak dalej. Ja sama mam na przemian siły, że mogłabym góry przenosić i dni, że męczy mnie zejście piętro niżej do suszarni. Na dodatek mój Mąż ma wszystkie weekendy zajęte... zostaje w pracy po godzinach.... on chyba też by chciał, żeby już się zaczął poród. Wczoraj Olek tak się wiercił wieczorem jak się położyliśmy, że Mąż już myślał, że w nocy się zacznie. Na szczęście mam już wszystko poprane, poprasowane. Może się zadziewać! Trzymajcie kciuki przez najbliższe 2 tygodnie :) Mam nadzieję, że jeszcze się odezwę w dwupaku :D

28 marca 2019 , Komentarze (17)

.... ale też trochę się działo.... Podczytywałam Was na tablecie, ale nie wiem dlaczego mimo zalogowania nie mogę dodawać komentarzy.... Może któraś z Was mnie odwiedzi, więc zostawię małą notkę co u mnie.

O dziwo od lutego udaje mi się utrzymać wyniki badań moczu w normie. Jestem w szoku! Jak tak dalej pójdzie to może obejdzie się bez okołoporodowego antybiotyku. Z brzuchem wiadomo - coraz ciężej - ubrać skarpetki, spodnie, podnieść coś z podłogi. Zostały jakieś 3 tygodnie i szczerze mówiąc nie mogę się doczekać końca. Ta ciąża bardziej dała mi się we znaki niż pierwsza. Na razie szyjka zamknięta, więc nie ma widoków na rychły poród. Niestety nie obyło się bez wizyty w szpitalu w ostatni wtorek. Mój dzidziuś od początku ma tętno w górnych granicach normy, ale w poniedziałek i wtorek świrował i nie mógł się uspokoić. Na wtorkowej wizycie moja Pani doktor skierowała mnie do szpitala i kazała jechać wieczorem, żeby zrobili dłuższy zapis ktg, przepływy i ew. inne badania i niech zdecydują czy sytuacja wymaga obserwacji w szpitalu. Na szczęście skończyło się na strachu. Trafiłam na fantastycznego lekarza, który zrobił dwa zapisy ktg, dokładne usg, morfologię, CRP i powiedział, że wszystko wygląda w porządku. Na szczęście nie musiałam zostawać w szpitalu. Na usg powiedział, że Olek w tej chwili waży 3300g... Michalina przy porodzie ważyła 3500g, a ten kawaler jeszcze ma szansę sporo podrosnąć. Mam nadzieję, że dam radę go urodzić SN, bo niczego się tak nie boję jak cesarki (to nie wiem czym pachnie). A tak wyglądam obecnie (prawie 15kg na plusie) :

W międzyczasie postarzałam się też o kolejny rok - to co widzicie na moim nadgarstku to prezent od Męża :) Żebym miała "monitoring" powrotu do formy :) Na razie mierzę przebyte kroki i sen :) Szału nie ma, ale też i kondycja kiepściutka.... A propos Mąż... w międzyczasie pojawiły się też problemy zdrowotne u niego. Ma 35 lat i pojawił się problem z prostatą. Przez kilka dni naprawdę się stresowaliśmy, ale mój urolog nas uspokoił, wdrożyliśmy leczenie i w sumie już jest poprawa, więc wierzę że będzie wszystko dobrze i też skończy się na strachu.

Teraz przygotowuję wyprawkę. Poprałam już pościel, ręczniki, kocyki, dzisiaj wrzuciłam pierwszą partię ubranek. Termin między 17-20.04, ale myślę że spokojnie zdążę. Trochę martwię się tym strajkiem nauczycieli od 8.04, bo to znaczy, że będę przez cały dzień miała Miśkę w domu nie wiadomo jak długo, a to już sam finisz. Moja Miśka nieststy należy do bardzo żywiołowych dzieci i nie będzie lekko. Mama obiecała mi trochę pomóc. Zobaczymy.

Pozdrawiam Was mocno i życzę Wam szybkiego nadejścia wiosny!! 

ps. sobie też, bo chciałabym już po prostu wsunąć na nogi baleriny, a nie zapinać botki ;)

28 lutego 2019 , Komentarze (21)

Ode  mnie  dla  Was  :-) 33tc i  czuję się  trochę  jak  pączek.

Będę  chyba  nawet  obchodzić  dzień  liczby Pi,  bo  taka  jestem  okrąglutka  :-)  W  wtorek  byłam  na  wizycie.  Posiew  moczu jałowy,  szyjka  od  ostatniej  wizyty  bez  zmian.  Ani  lepiej,  ani  gorzej.  Także  na  razie  zalecenia  takie  same -  więcej  odpoczywać.  Wczoraj w  końcu  uprałam  koszule  do  szpitala,  zaczęłam  robić  ostatnie  listy  co  kupić,  co  spakować. W  przyszłym  tygodniu  może  pomyśle o  praniu  ubranek.  Waga  na  plusie  ok 12kg. Z  dolegliwości  męczą  mnie  ostatnio  zaparcia i  zgaga. I  najlepsze  jest to,  że  czasem  mogę  zjeść  duży  obiad i  zgagi  nie ma, a  czasem  wywoła  ja  woda,  bo  akurat  Olek  mnie  kopnie  po  żołądku.

Wracając do tematu pączków to na dwa na pewno się skuszę. A Wy?? :-)

20 lutego 2019 , Komentarze (21)

Kolejne badania moczu są ok. A nawet coraz lepsze! Nie pamiętam kiedy ostatnio takie miałam.... na pewno nie przez ostatnich 5 lat. Mam nadzieję, że uda się to utrzymać jak najdłużej :) Drożdżyca też już nie dokucza... teraz odbudowuję powoli swoją florę bakteryjną w organiźmie. Wiem, że po tak długotrwałej terapii antybiotykami trochę to potrwa.... Co z szyjką dowiem się we wtorek na kontrolnej wizycie. Dużo leżę, czytam. Trafiłam ostatnio na fajnego autora Piotr Górski. 

Jestem w trakcie czytania drugiego tomu, a mój Mąż wciągnął się w pierwszy. W sumie zawsze lubiłam usiąść z dobrą książką, ale to ile czytam teraz to jest jakiś kosmos. Oprócz swoich pozycji codziennie jestem męczona przez Michalinę, żeby czytać jej przygody Mikołajka :) Mam nadzieję, że miłość do książek jej zostanie i będzie tak samo chętnie czytać w przyszłości. Jak skończę Komisarza Kruka to czeka na mnie polecony przez Was Max Czornyj. Myślę, że kwestia 2 dni i do niego przejdę :)

Jutro idę jeszcze z Michaliną do lekarza rehabilitanta. Pediatra na bilansie 4-latka zasugerował, że ma lekką asymetrię łopatek - idziemy to zweryfikować, ale pewnie będzie musiała pochodzić na gimnastykę korekcyjną i będę ją mobilizować trochę w domu w ramach moich możliwości i wskazań fizjoterapeuty. Przynajmniej na polu infekcji jest super. Do przedszkola właściwie chodzi cały czas, a był moment, że z jej grupy zamiast 25 przychodziło 12 dzieci. I wiem od rodziców, że dzieciaki miało i po 40 stopni gorączki, trafił się szpital..... odporna ta moja mała bestia. A w sumie piła tylko tran, a teraz znowu wróciłam do wit D. 

Poza tym jak czytam inne pamiętniki to mam wrażenie, że mój poziom przygotować do przyjęcia w domu Olka jest niemalże równy zero. Słyszałam, że niektóre dziewczyny rodzące w kwietniu mają już nawet wszystko poprane i poprasowane.... nie przekonuje mnie trzymanie tych ubrań przez 2 miesiące w szafie, bo na mój gust po tym czasie znowu trzeba by je prać i prasować.... Może zacznę nad czymś myśleć po tej wtorkowej wizycie jak zobaczymy co i jak z ta szyjką. Wózek stoi w piwnicy, łóżeczko też..... W ogóle tak sobie myślę, że przy kolejnej ciąży człowiek jakoś mniej się wszystkim spina :) Ciekawe czy przy trzeciej jest jeszcze większy "lajt". Niech się potrójne mamy wypowiedzą :)

POZDRAWIAM i  zmykam zalegać!!!!!

13 lutego 2019 , Komentarze (13)

Wyniki moczu ok, usg nerek jak dla ciężarnej (okropne to słowo :)), której nerki muszę filtrować dla dwóch też ok. Na drożdżycę dostałam globulki, więc idziemy do przodu. Niestety zaczęła się skracać szyjka... Na razie jeszcze mam 4mm zapasu do wszczynania alarmu, ale moja Pani doktor powiedziała, że mam teraz więcej polegiwać niż chodzić. Mąż zachwycony, bo w końcu nie będę mu mówiła, że wszystko mogę robić, bo przecież szyjka trzyma :) Muszę przystopować. Kolejna wizyta za kolejne dwa tygodnie i zobaczymy jak się sprawy mają. Mam nadzieję, że sytuacja nie będzie się pogarszać. Pani doktor mówiła, że dobrze by było gdybyśmy utrzymały ten stan jeszcze przez 4-5 tygodni. No zobaczymy. Dobrze, że do biblioteki blisko :) Bo co tu robić??

Katar też już prawie mi przechodzi - był wyjątkowo lekki. Nawet nie dał mi się we znaki. Jedyne co stosowałam to herbatę z lipy z cytryną i domowym sokiem z malin, maść majerankową na "otarty" nos i spray Pneumovit. I to moje odkrycie - wyprodukowany na bazie jakiejś solanki z uzdrowiska w Rabce Zdroju (najlepsze uzdrowisko dla alergików), bezpieczny w ciąży, wg mnie dużo łagodniejszy niż niejedna woda morska, można często go stosować i naprawdę odtykał mi nos. Na efekt odetkania trzeba było poczekać ciut dłużej niż przy np. afrinie, ale naprawdę ten preparat mile mnie zaskoczył. Najlepsze jest to, że nie kupiłam go w aptece tylko w tesco... ot czasem coś tak się uda.

Życzę Wam miłego dnia, a ja idę zalegać na kanapie i czekam na wizytę położnej.

11 lutego 2019 , Komentarze (15)

to wiadomo co. Zostało mi 5 tabletek antybiotyku i mimo probiotyków dobrych dla jelit, dobrych dla kobiet itp chyba mój organizm się zbuntował i zaczyna się u mnie drożdzyca. Jutro mam wizytę u ginekologa, mam nadzieję, że jakoś przetrzymam. Dołożyłam probiotyki "dowcipne", częste podmywanie i jest do wytrzymania. Dzisiaj też na polecenie ginekologa zrobiłam kontrolne badanie moczu czy poprawiła się sytuacja z obecnością białka. Czekam na wyniki. Jutro rano mam też usg nerki, żeby sprawdzić czy nie ma żadnych zastojów.

Ciężka ta druga ciąża... jakby tego wszystkiego było mi za mało to zaczął się u mnie katar.... (dla mnie najgorsza jednostka chorobowa), a poza wygrzewaniem się to nic za bardzo zastosować nie mogę. Mam tylko nadzieję, że będzie trwał krócej niż ten w październiku. 

Z rzeczy pozytywnych to jesteśmy po ostatnim badaniu prenatalnym - nic się nie zmieniło. Dorodny syn :) Wszystko wydaje się być ok - choć dopóki go nie przytulę i nie zobaczę poza moim organizmem to zawsze będę się stresować. Także Oluś wytrzymaj jeszcze te 2 miesiące w zdrowiu!

Mieliśmy ostatnio też zabawną sytuację z Michaliną :) W przedszkolu postanowiła sobie obciąć kawałek jednego z dwóch kucyków :) Obcięła jakieś 4 cm :) Dzisiaj idzie do fryzjera, żeby to trochę zrównał, ale i tak myślę, że nie wygląda to najgorzej. Oj tam, oj tam - trochę pocieniowała. Choć Pani w przedszkolu była przerażona i strasznie nas przepraszała, ale jaj jestem z tych mam, które uważają, że włosy to odrosną, a poza tym znając kreatywność mojego dziecka wiem, że nie łatwo ją upilnować, a dzieci w grupie jest 25 :) Przynajmniej teraz musimy iść do fryzjera i basta. Do tej pory nie chciała iść, bo przecież ona musi mieć długie nie wolno nawet końcówek skrócić :)

Ja tu pisu pisu, a przyszedł wynik moczu :) Nie ma białka, nie ma bakterii - jupi :D!!