Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kora1986

kobieta, 38 lat, Katowice

163 cm, 63.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 października 2018 , Komentarze (18)

Nie sądziłam, że będąc na zwolnieniu lekarskim można mieć niedoczas... Wynika to z tego, że cały czas udzielam się w mojej firmie i czasem parę rzeczy się nawarstwi i potem nad tym siedzę (ale przynajmniej nie narzekam na nudę), a poza tym zawsze staram się znaleźć czas na spacery i drzemki, bo jednak tego potrzebuję. Spacerki trochę "podtrzymują wydolność", a drzemki są po to, żeby mieć siłę jeszcze pobawić się z Michaliną. Ostatni tydzień miałam taki dość pracowity, ale już zwalniam :)

W poniedziałek mieliśmy pierwsze badania prenatalne. I wiecie co?? Odetchnęłam z ulgą! Na razie wszystko wygląda ok. Nie ma się do czego przyczepić. Czekam jeszcze na wynik testu podwójnego, ale jestem dobrej myśli. Nowy lokator jest ciut większy niż jego siostra na tym etapie. Michalina dowiedziała się już, że będzie mieć rodzeństwo i teraz zamęcza mnie pytaniami - a jak dzidziuś je, a jak pije, a czy ęedzie spał w kołysce u niej w pokoju itd. Początkowo wydawała się "zszokowana", ale jak ochłonęła to zaczęło się całowanie i głaskanie brzucha i mnóstwo trudnych pytań :)

We wtorek miałam wizytę, która potwierdziła, że wszystko jest ok. Duphaston mam brać nadal, oprócz tego nadal siedzę w domu. Zaczyna mi się to podobać :) Jutro zaczynam 4 miesiąc, na wadze prawie 2kg do przodu. Mieszczę się tylko w jedne "stare" spodnie. Niestety tak jak przy pierwszej ciąży przybrałam nie tylko w brzuchu, ale tez w pupie i udach. Trudno - będziemy z tym walczyć po porodzie.  Wyniki moczu nadal słabe, ale póki leukocytoza jest w normie nic nie robimy - obserwujemy rozwój sytuacji.

Wczoraj wpadła moja mama i umyła mi wszystkie okna... Kochana! Mąż był "przeszczęśliwy", że musiał potem wieszać firanki :) A dzisiaj po pracy jada na wyjazd integracyjny - wróci jutro. W niedzielę mamy urodziny siostrzenicy. Dzieje się, ale tak pozytywnie. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że w końcu zaświeciło dla nas słońce! Teraz już musi być dobrze! I nawet nie patrzę na kartę ciąży, gdzie jest napisane, że to moja 4 ciąża....

24 września 2018 , Komentarze (19)

Powoli oswajam się z siedzeniem w domu. Może nie oswajam, ale układam sobie jakiś plan dnia. 

Wstaję właściwie razem z Mężem, czyli o 6. Za chwile przybiega Miśka, jemy razem śniadanie, tata idzie do pracy, a my z Miśką szykujemy się do przedszkola. Dzisiaj na pierwszy dzień jesieni wszystkie dzieci miały mieć pomarańczowe koszulki. Wychodzimy z domu około 7.30. Jak odprowadzę Miśkę to idę na spacer. Robię jakieś 3km (na razie :)) - dzisiaj ze względu na silny wiatr nie poszłam na spacer, ale pogimnastykowałam się trochę w domu. Postanowiłam chodzić na te swoje marszo/spacery, żeby cokolwiek się ruszać, a poza tym mobilizuje mnie to, żeby wyjść z domu i założyć coś innego niż legginsy :) Po powrocie do domu włączam służbowy komputer i sprawdzam czy nikt mnie nie ściga i zaglądam tutaj.
Potem albo czytam (od piątku "pożarłam" prawie 300 stron nowej części "Chyłkowej" powieści Mroza) albo drzemię (dzisiejsza pogoda ewidentnie nie nastraja do spania), robię obiad, trochę sprzątam, a o 14.30 wychodzę po Miśkę. W drodze powrotnej wstępujemy na plac zabaw i wracam do domu, żeby czekać na tatę. Po powrocie Męża zazwyczaj też idziemy na plac. Teraz musimy się trochę przeorganizować ze względu na panującą dziś aurę. Jesień przyszła do nas z przytupem :)

Dzisiaj 10t3c. Ktoś tu coś wspominał, że w 10 tygodniu jakby dolegliwości mniejsze.... w sobotę miałam takie mdłości, że klękajcie narody.Ja chyba jednak muszę czekać do 12 tygodnia. Jednak ta pierwsza ciąża była jakaś "lżejsza" dla mnie :) W związku ze zmianą ułożenia macicy odezwała się też moja dyskopatia, ale już mam "otejpowane" plecki i jest lepiej.

Miłego dnia Wam życzę - mimo że za oknem ciemno, zimno i buro.....

.

19 września 2018 , Komentarze (33)

Wczoraj popołudniu chyba pierwszy raz mieliśmy odwagę tak naprawdę się ucieszyć.... Dziecko urosło (wymiar dokładnie taki jak wiek ciąży z OM), serce biło jak szalone (trochę za szybko, ale lekarka powiedziała, że mój stres może być przyczyną - nawet ciśnienie miałam prawie 130/80, gdzie ostatnio bywało 90/60) i udało się uchwycić moment jak dzidziuś machał swoimi kikutkami.... miałam łzy w oczach. Wierzę, że teraz już musi zaświecić dla nas słońce.

Biorąc pod uwagę moją historię powiedziała, że czułaby się spokojniej gdybym siedziała w domu. I tym sposobem piszę do Was z pracy na L-4. Muszę dzisiaj pogadać z kierowniczką, prezesem i innymi z którymi ściśle współpracuję. Myślę, że część rzeczy nadal będę robić zdalnie z domu, bo wiem że po prostu nie ma mnie na razie kto zastąpić w pewnych sprawach. Będą musieli kogoś znaleźć.

Kolejna wizyta za 3 tygodnie, a wcześniej badania prenatalne. Mam też do zrobienia kilka innych badań. Nieśmiało jestem szczęśliwa....

18 września 2018 , Komentarze (16)

Mam  kartę  ciąży!!!!  Szczegóły jutro!!

17 września 2018 , Komentarze (16)

Dzisiaj tak sobie pomyślałam: "Kurcze - jakoś wytrwałam! Jutro kolejna wizyta". Mam nadzieję, że wszystko jest ok i zejdzie trochę z nas powietrze. Mąż niby się nie denerwuje, ale chyba oboje bardzo to przeżywamy. Jemu jest mnie trochę żal, bo ostatnio mam słabe dni jeśli chodzi o mdłości. Wczoraj mogłabym przeleżeć cały dzień obejmując miskę tak na wszelki wypadek, bo jeszcze nie wymiotowałam. Pocieszyłam się, że skoro wczoraj tak źle się czułam to jest szansa, że dzisiaj będzie lepiej, a jednak dzisiaj muszę wytrzymać 8h w pracy. Wiem, wiem piszecie mi zawsze, że mdłości to dobry objaw i tej myśli się trzymam. Odnotowałam też powiększenie się obwodu brzucha - nastąpiło to znacznie szybciej niż przy pierwszej ciąży i zwiększenie obwodu w biuście. Tu jak ktoś dawno mnie nie widział to może zwrócić na to uwagę - Mąż zachwycony :)

Odezwę się pewnie w środę, bo jutro mam zamiar świętować z Mężem to, że wszystko jest dobrze!!!!!!!

12 września 2018 , Komentarze (16)

Niedaleko mojej pracy jest mc drive i często/gęsto pracownicy jeżdżą po jakieś żarełko. Ostatnio spotkałyśmy się z koleżankami w kuchni z tymi jegomościami od Maca i wywiązała się rozmowa...

Koleżanka mówi - Wiecie, że ja nigdy nie jadłam Big Maca? Na co ja mówię - ja też nie :) Koledzy nie mogli uwierzyć, że nie jadłyśmy Big Maca - zapytali co było nie tak z naszym dzieciństwem :) A mi po prostu to jedzenie nie smakuje...

Mąż pytał czy przypadkiem zapachy mnie nie skusiły skoro mnie ostatnio ciągnie w stronę niezdrowego jedzenie, ale chyba nawet ciąża nie spaczy mojego smaku w kwestii jedzenia z Mc Donalds'a. W ogóle ostatnio najlepiej wchodzą mi kanapki - koniecznie z szynką i żółtym serem :) Nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba :)

Od wczoraj biorę antybiotyk Zinnat. Zaczęłam już odczuwać objawy ze strony pęcherza, więc nie ma na co czekać. Na jakiś czas na pewno pomoże....

Dzisiaj mam gorszy dzień od rana mdłości - może tan antybiotyk jeszcze dokłada swoje 3 grosze.... choć tak jak napisali w ulotce biorę go po posiłku. Nawet koleżanka w pracy podeszła zapytać czy coś się dzieje, bo źle wyglądam. Piję teraz czarną gorzką herbatę - też mi ostatnio posmakowała, choć wcześniej nie piłam jej prawie wcale.

Zmykam jakoś dotrwać do 15.

11 września 2018 , Komentarze (13)

No i po wyjeździe :) Droga w tamtą stronę dramat - korki korkami poganiane - zamiast 4h prawie 6..... Urodziny udane, nawet nie przytyłam zbytnio, a trochę sobie pozwoliłam. I tak chyba za dużo, bo wieczorem mnie trochę mdliło... ale jak tu nie spróbować czekoladowego tortu?? Zwłaszcza, że mój Mąż też dostał tort od rodziców (miał urodziny dzień wcześniej jak jego tata). O dziwo nawet dziecko dało nam się wyspać - w niedzielę wstała o 8!!!! Nie pamiętam kiedy ostatnio tak długo spałam! Zazwyczaj robi nam pobudkę między 6, a 7. Widocznie też ją impreza zmęczyła.

Powiedzieliśmy teściom, żeby chyba nam się powiększy rodzina. Moja teściowa się popłakała - bardzo się ucieszyła (choć ona wie tylko o jednym poronieniu...). Reszta rodziny na razie nie wie i myślę, że to jeszcze nie czas. Jeszcze tydzień do kolejnej wizyty i może wtedy będę pewniejsza.

Pogorszył się wynik ogólnego badania moczu. Pojawiły się azotyny. Czekam na info od urologa, potem skonsultuję to z ginekologiem i pewnie nie uniknę antybiotyku. Ciężko z tym moim pęcherzem, ale nikt nie potrafi mnie wyleczyć..... Mam tylko nadzieję, że mimo tego z ciążą będzie wszystko dobrze - tak też zapewniało mnie 2 urologów. Obawiam się, że przy tych infekcjach i z moją historią ginekolog wyśle mnie na L-4.

7 września 2018 , Komentarze (23)

Zaczyna się..... robię się totalnie nieogarnięta - ja która nawet kalendarza nie potrzebowała, bo wszystko miałam w głowie! Teraz nawet kalendarz w telefonie nie pomaga. Kilka dni temu Mąż pyta o której w czwartek idę do fryzjera - zerkam do telefonu (przezornie zapisałam) - Na 18.30. W międzyczasie sprawdzałam chyba z jeszcze raz i 18.30.

Wczoraj poszliśmy na chwilę na plac zabaw, z którego ja miałam prosto iść do fryzjera. Byłam ciekawa czy wysłano do mnie paczkę, którą zamówiłam i wyciągam telefon o 18:07, a tam przypomnienie że o 18 miałam wizytę u fryzjera....... 18.10 byłam na miejscu. Mój Mąż ma taki polew ze mnie...... Mi się takie rzeczy nie zdarzały!! Może mnie zaćmiło moje wczorajsze dobre samopoczucie (które oczywiście wywołało u mnie myślenie, że pewnie jest coś nie tak....)

A oto efekt wczorajszej wizyty:

Nie wiem czemu mi robi taką "anielską" poświatę. Mąż stwierdził, że prawie nie ma różnicy - były długie i są długie :) Faceci! Powiedziałam mu, że zrobił mi przykrość!

6 września 2018 , Komentarze (15)

....pracą - jak zawsze na przełomie miesiąca. Byle do 15-tego :)

U mnie na razie nic się nie dzieje. Wszystko bez zmian, staram się myśleć pozytywnie i czekać. Ani się obejrzę, a tydzień będzie za mną. Potem jeszcze jeden i będzie jeszcze więcej pewności. Przynajmniej mam taką nadzieję i jej się uczepiłam. 

Ten weekend zapowiada się intensywnie. W piątek po pracy jedziemy do moich teściów. Teść ma 60-tkę. Im pewnie powiemy, a przed dalszą rodziną wymigam się od alkoholu antybiotykiem na pęcherz. Nikogo to nie zdziwi, bo przecież u mnie to standard. Żebym tylko dobrze się czuła. Wracamy w niedzielę.

Dzisiaj mam póki co lepszy dzień. Ale dwa poprzednie to masakra. Cały czas mnie mdliło.... Chodziłam spać zaraz po 21. Guma do żucia, napar z imbiru trochę pomagały, ale bez szału. W ogóle to mam takie huśtawki... w sobotę u szwagierki stała na stole swojska kiełbasa - tak mi "śmierdziała", że musiałam się przesiąść, a dwa dni temu poczułam taki sam zapach w pracy i w drodze powrotnej musiałam kupić kawałek i zjadłam ze smakiem na kolację. Kawa przestała mi smakować... Mam smaki na niezdrowe rzeczy - kebab, cola.... ale o dziwo na maca nie - chyba nigdy się nie przekonam do tych specjałów :) I jedne z moich perfum też wywołują u mnie mdłości :)

Bardzo doceniam Wasze wsparcie. To naprawdę miłe tu wejść poczytać dobre słowo, że trzymacie kciuki, że życzycie mi powodzenia. Jakoś tak łatwiej. I wiem, że jeśli coś pójdzie nie tak to też będziecie mnie spierać. Nikt chyba nie wie tyle na temat moich odczuć/rozterek związanych z tą cała sytuacją co Wy. DZIĘKUJĘ, że jesteście!!!!!!!!!!!!

5 września 2018 , Komentarze (29)

Widziałam bijące serduszko!

Wg om wczoraj był 7t4d, wg usg 6t5d, więc wygląda na ciut młodszą ciążę. Wczoraj znalazła zarodek bez problemu. Progesteron mógłby być jednak trochę wyższy, ale biorę duphaston, więc tu mamy opanowane. Na błonie śluzowej na usg jest takie niewielkie niejednorodne pole, ale lekarka powiedziała że nie powinno się nic dziać.

Za 2 tygodnie mam się ponownie zgłosić na wizytę i zobaczymy czy nadal wszystko jest w porządku. Biorąc pod uwagę moją historię woli być ostrożna. Rozważała L-4, ale uznałyśmy, że nie mam stresującej pracy, a siedząc w domu myślałabym tylko o tym.... Więc przez najbliższe 2 tygodnie mam żyć normalnie, ale bez szaleństw :)

Jednym słowem przede mną kolejne 2 tygodnie oczekiwania. Ale obiecuję być spokojna, odstawię ćwiczenia i dam czas groszkowi, żeby się zadomowił. Żeby dodatkowo się nie stresować mam na razie nie robić żadnych badań, chyba że zaczęło by się jakieś plamienie. 

Mąż bardzo się ucieszył - powiedział, że to najlepszy prezent. Wieczorem co chwilę całował mnie po brzuchu... dopiero teraz widać, że naprawdę to do nas dociera!