Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kora1986

kobieta, 38 lat, Katowice

163 cm, 63.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 stycznia 2017 , Komentarze (8)

Było mi trochę przykro, że waga pokazała więcej, ale nie załamałam rąk. Staram się nadal robić swoje i zobaczymy co będzie przy kolejnym ważeniu. Na razie idę zgodnie z planem.;)

Michalina dzisiaj już poszła do żłobka, a ja do pracy. Generalnie u nas w domu pomór. Od środy Michalina, w piątek mój Mąż przyszedł z katarem do domu, a od wczoraj mnie boli gardło. Na szczęście przypomniałam sobie, że jakiś czas temu lekarz rodzinny przepisał mi płyn do płukania gardła i powiem Wam, że przyniósł mi znaczącą poprawę - bo orofar, hascosept i mleko z miodem niewiele zdziałały. Dzisiaj gardło już prawie mnie nie boli, ale trochę męczy mnie taki suchy, gardłowy kaszel. Mama nadzieję, ze szybko dojdę do siebie.

Wczoraj miałam dzień bez treningu i cały wieczór poświęciłam na czytanie. :) Obecnie czytam pożyczoną od Teściowej "Czas pokaże" Ficner-Ogonowskiej. Jej książki czyta się lekko, rozdziały kończy w takim momencie, ze chce się czytać dalej, mają dość sporo stron. Nie lubię takich książek, gdzie wszystko wyjaśnia się w przeciągu 100-150 stron.

Na dzisiaj przygotowałam zupę-krem z zielonego groszku. Pyszności. Moja druga ulubiona po zupie pomidorowo-paprykowej. Zaczynam też zagłębiać się w przepisy z książki Jamiego Oliviera, którą dostałam pod choinkę. Wczoraj było premierowe danie - bardzo smaczne. Kolejne już czekają w kolejce :)

Dzisiaj w planie kolejny trening z kanału popsugar :-) Po poprzednim miałam takie zakwasy na pośladkach....... zobaczymy co przyniesie kolejny trening :)

13 stycznia 2017 , Komentarze (14)

waga wzrosła o 200g.... czemu nic nie spadło? Czy naprawdę te trzy dni 6-8.01 tak podniosły moją wagę, że do tej pory jeszcze mam "nadbagaż"???

W ramach urozmaicenia treningów zrobiłam wczoraj nowy zestaw - wg mojego pulsometru spaliłam więcej kalorii niż przy killerze :) Chyba bliżej zapoznam się z tym kanałem. Kto ze mną??

12 stycznia 2017 , Komentarze (7)

Wczorajszy dzień też zaliczam do udanych. Trzymałam się wszystkiego co zaplanowałam. Mam nadzieję, że dzisiaj również mi się uda, ale mam mnóstwo obaw. Wczoraj wieczorem Michalina dostała gorączki i zaczęła tak kaszleć, że prawie całą noc nie spaliśmy (a wiadomo, że człowiek niewyspany to człowiek nadmiernie "pochłaniający"). Jestem już po podwójnym espresso i na bank wykorzystam drzemkę Michaliny na swoją regenerację. 

Byłam z córką u lekarza - część objawów związana jest z infekcją wirusową, a część to niestety zmiany alergiczne w oskrzelach, więc włączamy nebulizację. Niestety taka jakość powietrza jak jest teraz to dla alergików zmora. Na szczęście Pani doktor twierdzi, że już jutro powinniśmy mieć poprawę, a po weekendzie powinno być już całkiem ok. 

Tym sposobem dziś i jutro siedzę w domu z dzieckiem. Trzymajcie kciuki, żebym jednak za bardzo się nie objadała. 

ps. od kilku dni, u któregoś z sąsiadów wyje pies - dzień w dzień... Jak chodzę do pracy to jednak nie jest to tak uciążliwe.... A dzisiaj słuchając tego od rana już mam serdecznie dosyć. Mam nadzieję, że nie przeszkodzi to Michalinie spać...

11 stycznia 2017 , Komentarze (5)

A co! Wczoraj też było dobrze :)  Mimo tego, że wróciłam wieczorem do domu o 20.45 to dzielnie o 21 zaczęłam skalpel. Mój Mąż odpuścił trening, bo stwierdził, że już za późno, bo kiedy się potem wykąpie itp. :) Odpowiedziałam - ok, ale ja się zawzięłam i zrobię ten trening :D


Ostatnio udało mi się przygotować całkiem smaczną zupę-krem z marchewki:


2l bulionu (z mojej pasty bulionowej)

6 marchewek

Łyżeczka mielonego imbiru

2 łyżki wiórek kokosowych

Sól, pieprz, kurkuma, słodka papryka mielona.


W bulionie gotujemy marchewki, a potem blendujemy. Dodajemy wiórki i przyprawy - gotowe! Ja do zupy dodawałam czerwoną soczewicę. Zgrała się idealnie! Zajadaliśmy się z Mężem w tym tygodniu. :)


Kolejna na liście grzybowa z lubczykiem i pełnoziarnistym makaronem, bo dostałam sporą paczkę suszonych grzybów od mojej babci :) A nauczona zeszłym rokiem nie zamierzam ich zbyt długo przechowywać, bo zalęgają się w nich mole....

10 stycznia 2017 , Komentarze (2)

Wczorajszy dzień zaliczam do udanych. Nie dałam się pokonać zachciankom i nieuporządkowanemu pochłanianiu przekąsek, które w ogóle nie powinny się znaleźć w moim menu. Wczoraj miałam dzień bez ćwiczeń (ćwiczę co drugi dzień), więc miałam czas przeczytać fragment książki, zrobić depilację - ot taki leniwy wieczór… choć przyznam się bez bicia, że w świetle mojego obżarstwa planowałam jakieś ostre cardio. Na szczęście puknęłam się w głowę myśląc: “Nie daj się zwariować-trzymaj się swojego planu!” Tym oto sposobem ćwiczenia dopiero dzisiaj - planuję skalpel. Ostatnio coraz częściej myślę nad jakąś zmianą w treningach. Poszukam chyba jakichś nowych inspiracji na treningi. Teraz najważniejsze jest dla mnie nieuleganie pokusom jedzeniowym - w końcu dieta to 80% sukcesu w utracie wagi.


Zawzięłam się - a co! Musi się w końcu udać! Muszę udowodnić sobie, że je się po to aby żyć, a nie żyje po to, żeby jeść! Nie będzie mną rządziło jedzenie!!!!! Amen

9 stycznia 2017 , Komentarze (14)

Mam jakiś spadek formy. Niby fajnie przetrwałam święta, Sylwestra, a od 3 Króli nie idzie mi kompletnie :( A to grzane wino, a to sernik, bo rodzice przynieśli i nie może się zmarnować, a to mieszanka studencka, a to 3 cukierki do scrabble…. Nie wiem co to będzie w piątek podczas ważenia. Wczoraj trochę się podłamałam swoją słabością…. ale rozmawiałam z mamą na inny temat i ona mówi: “No tak Kora, ale nie każdy jest taki uparty i konsekwentny jak Ty”. Kurczaki - no właśnie kiedyś taka byłam! Gdzie to się zgubiło? Muszę to chyba na nowo wypracować… Kurcze przecież tak naprawdę za 2 miesiące mogę mieć upragnioną wagę! Na razie się trzymam, ale jest dopiero 11.00….

5 stycznia 2017 , Komentarze (4)

Witam Was wszystkie pierwszy raz w nowym roku życząc szybkiego spełnienia wszystkich Waszych celów i postanowień!!!!!! Notabene - ja nie

mam żadnego postanowienia - co ma być to będzie! :)


Święta minęły spokojnie, rodzinnie, choć w dużej mierze w podróży, bo w wigilię wyjeżdżaliśmy, a w pierwszy dzień świąt wracaliśmy. Po świętach odnotowałam 100 g wzrost wagi, więc chyba nie jest najgorzej. O dziwo podeszłam do tych świąt naprawdę bardzo rozsądnie - było do syta, ale nie było przesytu. Po powrocie miałam urlop aż do nowego roku. Starałam się w tym czasie coś tam poćwiczyć, ale do “prawdziwych” treningów na 100% wróciłam w poniedziałek. Dzisiaj waga pokazała kolejne 100g, ale od kilku dni mam problem z toaletą, więc jak już wszystko ze mnie zejdzie to nie powinno być najgorzej. Dzisiaj już się poddałam i sięgnęłam po dulcobis (siemię, kiwi tym razem zawiodło) - czekam na efekty. Generalnie w tym tygodniu mam jakiś spadek formy - najchętniej spałabym od 17 do 5 rano :D Wczoraj wypróbowałam podwójne espresso o 17 i pozwoliło mi to wytrwać do 22.40 :)

Po nowym roku czekało mnie też parę zmian w pracy - “szkolę” moją byłą kierowniczkę, która wróciła po urlopie macierzyńskim, chociaż może właściwszym określeniem byłoby, że pomagam jej się wdrożyć. Ja zostałam członkiem nowo-tworzącego się działu, co  mogę zaliczać do sukcesów. Moja praca będzie teraz bardziej ambitna i odpowiedzialna. Jak wszystko już się ukształtuje to mam nawet perspektywę podwyżki, więc ten rok zaczął się dla mnie pozytywnie. Oby tak dalej!

Tymczasem wracam do swoich “częściowo” starych zajęć obserwując padające płatki śniegu, które robią z ludzi bałwanów :)


ps. Wasze wpisy udało mi się nadrobić wczoraj jak moja “współpracownica” poszła do domu :)

23 grudnia 2016 , Komentarze (11)

Kochane!!

Życzę Wam bardzo ciepłych, spokojnych, rodzinnych, a przede wszystkim przepełnionych miłością świąt Bożego Narodzenia! Niech w tych pięknych dniach nie zabraknie Wam czasu dla dzieci, dla bliskich, ale również dla siebi
e :)


21 grudnia 2016 , Komentarze (6)

Długo nic nie pisałam - naprawdę długo…:?  Złożyło się na to kilka rzeczy - młyn w pracy i młyn w domu - a bo to odwiedziny znajomych, a to potem urodziny Michaliny, w międzyczasie niespodziewany przyjazd przyjaciół z Niemiec…. Tak naprawdę to dopiero ten tydzień (mimo, że przedświąteczny) mam luźniejszy, ale żeby nie było mi zbyt “błogo” to od dwóch dni miałam problemy zdrowotne. Mdłości, skurcze brzucha, dreszcze… biorąc pod uwagę, że po mojej firmie krąży “jelitówka” to myślę, że ma to jakiś związek, choć ja nie przechodziłam tego tragicznie. Niemniej dwa dni na jedzeniu wafli ryżowych i piciu coli w nadziei, że mdłości będą lżejsze. Moja siostra od razu zapytała czy przypadkiem nie jestem w ciąży :) Dzisiaj jest już o niebo lepiej, choć znacznie częściej odwiedzam toaletę. Dobrze, że przynajmniej kręgosłup “odpuścił”.


W tym roku naprawdę doceniam to, że jadę na święta do Teściów. Nic nie muszę robić poza zapakowaniem prezentów i upieczeniem chleba - pierniki już dawno upieczone :) Przez moje dwa popołudnia przeleżane na kanapie mam trochę zaległości w domu, ale myślę, że nadrobię do piątku. Przez to też leżą trochę ćwiczenia, ale po świętach mam nadzieję, że wreszcie będę mogła wrócić do ćwiczeń w pełnym zakresie (zwłaszcza, że mam urlop pomiędzy świętami, a nowym rokiem). Mój Mąż też ostatnio odpuścił, bo oprócz rozmaitych zajęć w domu kończy popołudniami i wieczorami pewne sprawy od poprzedniego pracodawcy.

Przez to wszystko tak naprawdę “nie czuję” tych świąt. Niby wigilia już za 3 dni, a ja kompletnie o tym nie myślę. Choinka już ubrana, ale nie mam kiedy się nią cieszyć. Pewnie magię świąt odczujemy dopiero w piątek wieczorem jak będziemy już spakowani na wyjazd i będziemy mieć chwilę na odetchnięcie od mijających tygodni. Ok - muszę zajrzeć co tam u Was - coś tam poczytałam w międzyczasie, ale i tak mam duże braki, które sumiennie planuję nadrobić :)


13 grudnia 2016 , Komentarze (5)

Od wczoraj uskuteczniam nowy zestaw treningowy - ćwiczenia McKenziego… Fizjoterapeutki i osoby, które miały problemy z kręgosłupem wiedzą o czym mówię. Tak - odezwała się znowu moja dyskopatia :( Nie jest mi dane wrócić do treningów - co poprawiła się kwestia kolana to znowu odezwał się kręgosłup, a to już nie są żarty. Będzie mi jeszcze potrzebny! W związku z tym wyznając zasadę, że lepiej nie ćwiczyć tydzień niż potem 3 miesiące na razie odpuszczam z treningami - jedyne co sobie założyłam to pilnowanie menu, żeby nie przytyć z tego tytułu. Biorąc pod uwagę, że do świąt zostało raptem 2 tygodnie to obawiam się, że ciężko będzie coś skutecznie poćwiczyć…. :( Trudno - pewnych rzeczy nie przeskoczę. Żeby nie mieć poczucia, że kompletnie nic dla siebie nie robię to masuję uda - może chociaż tak trochę na nie “poodziaływuję” :)

W piątek sukienka zrobiła furrorę - ileż ja się nasłuchałam komplementów! Od kolegów, koleżanek, a nawet od szefa! Jedzenie było pyszne (pierwszy raz jadłam kasztany), potem tańce - w końcu jakoś trzeba było te pyszności spalić :) Wg mnie nadal potwierdza się to, że zwiększając kaloryczność jadłospisu poprawiła mi się przemiana materii i nawet takie uczty jak w piątek nie kończą się tragedią. W sobotę kilka razy byłam w WC, żeby pozbyć się nadmiaru. Zrozumiałam - głodowe diety nie są ani przyjemne, ani na dłuższą metę skuteczne :)

W piątek moja córka ma 2 urodziny - ależ ten czas śmiga :D Ponieważ wszystkie dzieci przynoszą jakieś torty/ciasta to ja również muszę coś przygotować. Ponieważ mamy czas okołoświateczny zabierze do żłobka pierniczki, a oprócz tego chcę zrobić jaglaną mini-napoleonkę z bloga vegebanda :) Jadłam ją na urodzinach siostrzenicy i jest naprawdę smaczna, a uważam że jak tylko da się zrobić dla dzieci coś zdrowszego to trzeba to zrobić :) Oprócz tego kupiłam jej balony i urodzinowe czapeczki :) W sobotę przyjeżdża jej chrzestny, dziadkowie… czeka nas trochę przygotowań. A właśnie - macie pomysł na jakieś fit-sałatki? Mój chrześniak nadal na diecie, ma fajne wyniki, więc nie chcę go nadmiernie kusić. Zamówiłam już kompletnie nie-fit tort w kształcie myszki miki, więc myślę, że wystarczy szaleństw :)

Ok- zmykam poczytać co u Was, bo mam poweekendowe zaległości!!