Radość połowiczna pojawiła się u mnie w sobotę. Otóż moje jedzeniowe szaleństwa z zeszłego tygodnia skończyły się wzrostem o 700 g. Solidnie zapracowałam na to przez ostatni tydzień. Częściowo winne są moje problemy z WC – ostatnio znowu wróciły, ale ostro z nimi walczę. Mimo wszystko jest też powód do radości. Pomimo wzrostu wagi mam 1 cm spadek w udach, który bardzo mnie cieszy, bo to część ciała najbardziej spędzająca mi sen z powiek. Po spodniach też widze zmianę – nogawki jakby luźniejsze. W tym tygodniu mam zamiar wrócić już na właściwe tory. Wczoraj wprawdzie zjadłam mega deser z serka mascarpone, owoców i orzechów, ale w godzinę po uraczeniu się tą słodyczą wskoczyłam na 1:20 na stepper. Oglądając TV spaliłam chociaż część nadmiaru kalorii.
Przez weekend trwała dalsza część chorowania. Ja się czuję już prawie idealnie, Mąż jeszcze trochę kaszle. Antybiotyk musimy wziąć do końca – niestety taki urok antybiotykoterapii. Weekend generalnie minął leniwie, głównie na oglądaniu filmów i wstępnym planowaniu pierwszych dni urlopu. Nie pisałam Wam pewnie, że planujemy takie wakacje objazdowe. Pierwszy punkt naszej podróży to Praga. Zarezerwowaliśmy nocleg i zrobiliśmy wstępną listę tego co chcemy zobaczyć. Ruszamy po długim weekendzie majowym.
Jadłospis na dzisiaj:
7.00 dwie kromki pełnoziarnistego chleba posmarowane cienko serkiem almette, z wędliną drobiową i kiełkami
10.00 activia naturalna, jabłko
13.00 kasza gryczana z warzywami
16.30 pulpeciki z otrębami w pomidorach, 1 kluska na parze
18.00 ćwiczenia (uda, pośladki, brzuch, skakanka)
19.30 nie mam jeszcze pomysłu…..
W kolejny piątek mam zamiar robić porównawcze zdjęcia po miesiącu zmagań. Jestem bardzo ciekawa różnicy – o ile w ogóle będzie, chociaż mam ogromną nadzieję, że tak.
POZDRAWIAM!!!!