Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Mileczna

kobieta, 43 lat, Holandia

170 cm, 98.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 marca 2013 , Komentarze (2)

Dobra koniec z wytykaniem sobie tej "ostatniej niedzieli" :))

Koniec końców to jeden słaby dzień na 55 innych bardzo pracowitych! Dziś mało może sportowy wysiłek - kręgle, ale zawsze to coś. Jutro ciagle zapowiada sie słoneczny dzień zatem ja zapowiadam 1,5 h spaceru z kijami.

Analizując w jaki sposób "lekkim" podstępem wprowadziłam mężowi dietę postanowiłam tą sama metodą spróbować wciagnąć go do ćwiczeń. W pewnym sensie to go rozumiem z tym jego oporem - ja chyba reaguje podobnie na sytuacje w której ktos by mnie do czegoś zmuszał kiedy nie mam ochoty. Narazie poproszę żeby mi poprostu pomógł w ćwiczeniach -np w brzuszkach...zobaczymy jak zareaguje :) Nie myślcie ,że on mi się z tym jego brzuszkiem nie podoba - zupełnie nie o to chodzi. Ale myslę ,że juz troche go za dużego wychodował. Już zaczyna narzekać na kregosłup, za chwilę będa kolana. Niestety od kąd zamieszkaliśmy w bloku oboje mamy problem ze zbyt małą ilością ruchu.

Przez chwile miałam zanik natchnienia kulinarnego. Jakos dawno nie próbowałam niczego nowego ... ale oczywiscie zajżałam tutaj i juz mam mnóstwo koncepcji. Dodatkowo zamówiłam książkę 1001 dietetycznych potraw - czy cos takiego. Wracamy do gry krótko powidziawszy :))

Powodzenia!!

 

 

 

 

4 marca 2013 , Komentarze (3)

Własnie odkryłam ,że już jestem o jeden rozmiar mniejsza!!! Prawde powiedziawszy jak wkońcu weszłam w za małe do tej pory jeansy to cieko mi bylo sobie wyobrazić siebie w takim większym rozmiarze. Teraz nie podoba mi się to co widzę - mam jeszcze sporo pracy przed sobą .... więc jaka ja musiałam byc wielka! Ale juz niebawem będę mała:))

4 marca 2013 , Komentarze (2)

No cóż .... generalnie sobie założyłam,że w niedziele daję sobie dyspenzę. Oczywiście staram się żeby była zdrowa ta dyspenza i w miare mi to wychodzi. Ale łikendy u rodziców to istny festiwal kulinarnej rozpusty. Oczywiście wróciłam z moralnym kacem i mocnym postanowieniem umartwienia ciała przez cały tydzień. Mąż uważa ,że przesadzam - może ma racje ale dodatkową ilośc kroków i brzuszków i tak sobie zadam. I póki co tylko gotowane mięsko i warzywa. No nic , następna rozpusta za miesiąc.

Ale oprócz tego ,że odpuściłam diete na niedzielę były też salwy motywacji. Po pierwsze w piatek weszłam w jeansy, które jakoś stały sie za małe rok temu. A teraz ... z duzym luzem i nawet z paskiem :))) I dopiero do mnie dotarło ,że faktycznie duzo juz osiągnełam i napewno się nie poddam. Po drugie rodzicielka zauważyła ,że schudłam - to próżne ale cholernie miłe dla odmiany po jakiś 12 miesiącach zawodzenia jaka to jestem za gruga nagle usłyszeć ,że "wyszczuplałam". Cholerka wiem ,że to zawodzenie o nadwadze miało swoje źródło w trosce ,ale szczerze powiedziawszy było bardzo bolesne. Zwłazcza ,że podejmowałam próby odchudzania, ale jakoś wtedy brakowało mi determinacji. Teraz mam jej jednak wystarczajaco dużo :)) Mąż ucieszony tym ,że już wchodzi w ulubione jeansy też deklaruje determinację. Tylko na spacery nie chce się wyciagać...ale moze kiedy już bedzie wiosna.

 

 

1 marca 2013 , Komentarze (6)

Wczoraj czytkając jeden z pamietników stwierdziłam ,że mój mąż przeszedł przeminę :)) Kiedy zaczynałam w tym roku nad soba pracować miałam tak silne postanowienie ,że nie przeskadzało mi to że On je "normalnie". Planowałam jadłospis dla siebie i osobny dla niego. Bywało ,że gotowałam dwa objady ... az tu nagle... Uświadomiłam sobie ,że juz od jakiegoś czasu on je to samo co ja. Nawet z chleba zrezygnował - to juz jest szok. Oznajmił ,że on tez będzie chudł bo jeansy ma jakieś za małe. Przyznam szczerze ,że razem jest o niebo łatwiej. W zasadzie na produkty, które wykresliłam z jadłospisu nie mam jakoś ochoty - on tez nie. Jeść zdrowo wkońcu zupełnie  nie oznacza  jeść nie smacznie - wręcz odwrotnie!!!

28 lutego 2013 , Komentarze (4)

Kiedy kilka miesięcy temu lekarz na przeglądzie mi powiedział ,że dobrze by było zrzucić trochę "ciałka" jak sie wyraził to naprawde sie przeraziłam. Zwłaszcza ,że na pytanie ile kilogramów tego ciałka mam mieć mniej odpowiedział 26 a najlepiej 31kg. Miałam ochotę go ochrzanić - że jak to ja ważę za duzo o tyle kg?!! Trochę mi czasu zajeło poukładanie tego sobie w głowie. Na początku stwierdziłam ,że dobra jakieś 3 - 4 miesiące pilnowania jedzienia i załatwione. Sporo czytałam w necie o nadwodze, o tym jak sobie ludzie z nia radzą. I wkońcu trafiłam tutaj .... i juz się nie martwię. Wszystko jakoś stało się jasne i proste. Uświadomiłam sobie ,że w 3 miesiące 30 kg to niedorzeczna niedorzeczność jest. Czytając historie tutaj opisane juz wiem ,że zajmie mi to nieco więcej czasu. W końcu tyłam jakieś 3 lata, trzeba sobie dać czas na naprawienie tego. Ale z całą pewnościa jest to możliwe , nawet zdobycie wciąż przerażającego mnie rozmiaru 38. Jestem całkowicie pogodzona z myślą ,że najbliższe miesiące będa wyglądały dokładnie tak jak te dwa które mam za sobą: z pilnowaniem tego co jem, z "treningami" itp. Jestem chora i poprostu musze się wyleczyć - ale to spokojnie da się zrobić. Nie dla pana doktora - dla siebie :))) 

27 lutego 2013 , Komentarze (2)

Wydaje mi się dobra praktyką ,że jednak biorę sobie wolne od rygoru diety na niedzielę. Oczywiscie nie wcinam wtedy schabowego z frytkami i brioszek na śniadanie, ale zdecydowanie widze ,że jem troszkę lepiej (co nie oznacza wcale mniej nie zdrowo). Pare razy jednak zwazyłam sie w poniedziałek (co mnie niemal doprowadziło do łez:) i rożnica międfzy waga z soboty to zwykle jakieś 2 kg - nie wiem czy to dużo. Mimo wszystko co tydzień waga spada od 0,5 kg do 0,7 kg. Chyba nie powinno mnie to niepokoić...chyba.   

26 lutego 2013 , Komentarze (2)

Zdecydowanie juz lepiej dzisiaj na to wszystko patrzę. Wczoraj chyba zadziałała magia poniedziałku. W dodatku w niedziele nie miałam siły przygotowywac sobie jedzenia i wczoraj musiałam kupic cos w kantynie ... było niezbyt smaczne i kaloryczne co dodatkowo mnie raczej zdenerwowało. Ale nic to, przyszłam do domu i mimo wczesniejszych deklaracji wskoczyłam w dres i zabrałam psa na godzine do lasu - ja oczywiście z kijami. Jednak potrafię przezwycięzac takie małe kryzysy :)

25 lutego 2013 , Komentarze (4)

Dziś 50 dzień od kąd zaczęłam uważać na to co jem.... ćwiczę co najmniej 5 dni w tygodniu po 45 minut nordick walking. Wydaje mi się ,że spokojnie mogę powidzieć że trzymam się dobrze.... ale cos zaczynam chyba tracić zapał. Spadek wagi początkowo był dość szybki teraz posuwam się leniwie - wiem ,że to normalne ... że 0,5 kg na tydzień to zdrowe , bezpieczne tempo ale i tak jakoś mnie to martwi. Chyba poprostu spada mi motywacja ... jakis kryzys mały. Musze się wziąść w garść :)